Strona 1 z 8

Enneatyp a stosunek do własnego ciała

: czwartek, 22 lipca 2010, 21:22
autor: greenlight
Jaki macie stosunek do swojego ciała? Akceptujecie jego potrzeby, czy wręcz przeciwnie- staracie się je tłumić? Czujecie się w nim komfortowo, czy może macie wrażenie, że wasza fizyczność obraca się przeciwko wam, nie możecie zapanować nad ciałem, które zachowuje się nieadekwatnie do waszego stanu umysłu, emocji? Czy procesy zachodzące w waszym ciele są dla was czymś zupełnie naturalnym, nie zwracacie na niej szczególnej uwagi czy może są źródłem utrapienia, budzą obrzydzenie? Ogólnie: akceptujecie, lubicie swoje ciało?

Zmieniłem temat z "Ciało" na "Enneatyp a stosunek do własnego ciała", bo takiego w Ogólnych nie pamiętam - tym sposobem i wątek jest tematyczny (wilk syty), i autor tematu otrzyma odpowiedzi na swoje pytania (owca cała).
Do pytania autora dodaję więc prośbę o wypowiedzi także w kontekście Enneagramu.
/boogi

Re: Ciało

: czwartek, 22 lipca 2010, 21:23
autor: Absynt
Ciekawy temat.

Znoszę je, bo gdybym musiał powiedzieć coś więcej to bym się zaplątał... jest okej.

Ale ma to jakiś związek z enneagramem, czy to po prostu taka zwykła rozmowa na wybrany temat? Bo jeśli tak, to bardziej pasuje to do Hyde Parku.

Re: Enneatyp a stosunek do własnego ciała

: piątek, 23 lipca 2010, 11:42
autor: Pablo
Ciekawy temat :)

Kiedyś przywiązywałem dużą wagę do kondychy, do fizycznej siły i wytrzymałości, i jakoś bardziej lubiłem sporty zespołowe, głównie hokej - ale to pod kątem swoich możliwości głównie. Potem z tego wyrosłem jak doszedłem do możliwości podniesienia 170 kg. w leżeniu - jakoś po prostu przestało mnie to w pewnym momencie bawić więc pierdzielnąłem to wszystko w kąt (po części tez z powodu zaleceń lekarskich). Czy teraz przywiązuję wagę do tego? NIe bardzo o ile nie zaniżam średniej na przykład podczas wypadu grupowego w góry na szlak albo rowerowego - trochę zaniżyły sprawność fajki, ale nie aż tak bardzo - jedno wiem - jak raz w życiu dojdziesz do pewnego progu to potem powrót do stanu wyjściowego jest średnio 4 razy szybszy niż by sie startowało od zera - sprawdzałem to nie raz już.

Co do atrybutów estetycznych to chyba bardziej płeć piękniejsza się tu czymkolwiek przejmuje, mnie tam to szczerze zwisa ;) Nie na tyle żeby mieć pryszczatą gębę i braki w uzębieniu na przedzie albo bębęn taki że ciężko sznurówki samemu sobie zawiązać - po prostu uważam że można dużo w sobie zmienić jak będzie taka potrzeba, ale głównie opiera się to na własnym samopoczuciu. Pod tym względem uważam się za totalnie przeciętnego.

Niektórzy przywiązują sporą wagę do tego co i w jakich ilościach jedzą, ja jak mam kaprys że będę przez tydzień jadał chińszczyznę to to robię, jak mam ochotę sobie wpierdzielić 4 kanapki w macu to to robię - chrzani się ciągle o tym wpływie fastfoodów na zdrowie a potem nowotwory na starość - moim zdaniem kto nie wykituje na raka płuc jak nie będzie palił to wykituje na raka jelita jak będzie jadał w życiu za dużo kapusty przeładowanej azotanami, tak samo ci ze skłonnością do chorób serca - jak nie od petów dostaną zawału to od zbyt wysokiego cholesterolu. A jeżeli ktoś się za bardzo tym przejmuje to niech się bardzo zdrowo odżywia - to tylko wyrówna straty w organizmie z powodu jego wieloletnich nerwów i to że będzie wpieprzał całe życie o 40% droższe elokogiczne korzonki i każdego dnia odmawiał sobie jak nie frytek to hamburgera a efekt będzie ostatecznie zapewne taki sam jak u kogoś kto schce sobie coś paskudnego czasem zjeść ale nie ciśnieniuje sie z tym na codzień ;)

Dobra kurde wiecej mi sie nie chce pisać

Re: Enneatyp a stosunek do własnego ciała

: piątek, 23 lipca 2010, 12:30
autor: valerie
Hm. Staram się moje ciało coraz bardziej akceptować, chociaż jest mi trochę ciężko. Przez bardzo długi czas nie mogłam siebie zaakceptować, bo mam skoliozę i dość asymetryczną budowę ciała (dłuższa noga, dłuższa ręka, zapadnięty mostek, ale tylko z jednej strony, wystające biodro...). Bardzo mi to kiedyś przeszkadzało, wydawało mi się, że wszyscy to widzą i postrzegają mnie przez pryzmat moich niedoskonałości. Tak naprawdę, to wszystko było raczej niezauważalne, chyba że ktoś się na tym znał. Większość ludzi nic nie widziała, dopóki nie zaczęłam o tym mówić.
Później miałam taki okres obsesyjnego dbania o zdrowie. Miałam "czarną listę" dodatków do żywności, których nie jadłam i czytałam ciągle artykuły typu "jak uniknąć ... (nazwa choroby)". A zerwałam z tą "czarną listą" przez Mountain Dew ^^
No i teraz staram się mieć jakiś bardziej normalny stosunek, nie zawsze wychodzi, ale na pewno jest lepiej niż kiedyś.

Re: Enneatyp a stosunek do własnego ciała

: piątek, 23 lipca 2010, 15:00
autor: Absynt
Aha, tak, to jeśli chodzi o związek z enneatypem, tudzież może raczej z instynktem w tym przypadku, to mogę dodać, że lubię tatuaże, mam już 2 i planuję mieć dużo więcej ;] oraz to, że niedługo znów wracam na siłownię (jako ektomorfik...).

Re: Enneatyp a stosunek do własnego ciała

: piątek, 23 lipca 2010, 15:38
autor: Malv.
greenlight pisze:Ogólnie: akceptujecie, lubicie swoje ciało?
Akceptuję. Ale nie mogę powiedzieć, abym jakoś szczególnie je lubiła. Teraz jest z tym zdecydowanie lepiej niż jakieś 3 lata temu, kiedy to prawdopodobnie otarłam się o jakieś niezidentyfikowane zaburzenia odżywiania. Nigdy nie należałam do ludzi mających nadwagę, jeśli już to odwrotnie. Ale mimo to czułam, że jest mnie "za dużo", więc dążyłam do tego, aby było mnie mniej. Po paru dniach przytomniałam i uświadamiałam sobie, w co się pakuję. Odżywiałam się przez jakiś tydzień normalnie, a później znów w to brnęłam i tak w kółko. Teraz już na szczęście nie mam aż takich schiz, chociaż ten strach przed paroma kilogramami więcej pozostał. Od mojej najniższej wagi przybyło mi do tej pory 3 kilo i ciążą mi one tak bardzo, jakby to było 10. I często nachodzi mnie myśl, żeby się ich pozbyć, ale zaraz później uświadamiam sobie, że z moją wagą jest wszystko ok i zwyczajnie nie ma potrzeby, abym chudła. Mój chłopak mówi, że zdecydowanie woli mnie taką, jaka jestem teraz i że mogłabym jeszcze przytyć. I dobrze, bo gdyby twierdził odwrotnie, to prawdopodobnie moje problemy by wróciły.

A poza tym... Nie uważam, żebym jakoś mocno się wyróżniała z tłumu, zmieniłabym w swoim wyglądzie parę rzeczy, ale nie jest źle :wink: .

Edit: A. I nie mam pojęcia, czy to ma jakiś związek z moim enneatypem :wink: .

Re: Enneatyp a stosunek do własnego ciała

: piątek, 23 lipca 2010, 16:45
autor: Pablo
yusti pisze:Baby_kapar założył temat o poczuciu wstydu wśród ósemek i chwalił się, ze on tam może latać nago i go to nie krępuje
To Ediakar się z tym wchrzanił nie BK

Re: Enneatyp a stosunek do własnego ciała

: piątek, 23 lipca 2010, 17:40
autor: atis
Lubię swoje ciało, akceptuje takim jest i niczego w nim w sumie nie zmieniam (i zmienić bym nie chciała).

Re: Enneatyp a stosunek do własnego ciała

: piątek, 23 lipca 2010, 19:41
autor: greenlight
Nie jestem pewna czy enneatyp ma duży wpływ na stosunek do swojego ciała. Na pewno wpływają na to poziomy zdrowia. Interesowało mnie czy istnieją w śród różnych typów określone tendencje w sposobie odnoszenia się do swojej fizyczności.
Ja odkąd pamiętam mam bardzo niezdrowy stosunek do własnego ciała. Czuje się w nim obco, nie potrafię się z nim zintegrować. Widzę je jako bezkształtne lub groteskowo zniekształcone. Nie akceptuję go, mam okresy większego i mniejszego samo wstrętu. Szczególnie uciążliwy jest ten konflikt w stosunkach społecznych- nie ma mowy o jakimkolwiek fizycznym kontakcie: taniec, przytulenie kogoś, podanie ręki, poklepanie po ramieniu-dotykanie drugiego człowieka czy sytuacja, w której inny człowiek miałby dotknąć mnie nie jest dla mnie naturalna. Mogę sprawiać przez to wrażenie, że mam do kogoś negatywny stosunek, wywyższam się itp. Są dni, kiedy niemal doprowadza mnie do rozpaczy.
Worek-skóra, kości,tłuszcz, serce, wątroba-zlepek komórek, to tylko tyle? Budzi obrzydzenie, jest takie...nieczyste?.

Re: Enneatyp a stosunek do własnego ciała

: piątek, 23 lipca 2010, 20:53
autor: And
Ja tam na swoje ciało nie narzekam. :mrgreen: Mam świadomość pewnych niedostatków, ale nie przeszkadza mi to. Nawet, gdybym był bardziej przystojny i tak nie potrafiłbym tego wykorzystać. :lol: Więc nie zamartwiam się, co trochę zamartwia moją mamę. :|

Z praktycznego punktu widzenia, moje ciało dobrze spełnia swoją funkcję: nie choruje, nie boli, ma łatwość w szybkim poruszaniu się. Owszem, jest nieproporcjonalne, ale to jest jedną z przyczyn, dla których się z niego cieszę, gdyż ta niepropocjonalna budowa inklinuje pewną przewagę. Długie i mocne nogi w porównaniu do słabszej reszty ciała powodują, że bardzo dobrze i szybko mi się chodzi, szczególnie pod górę, ale na płaskim także. Gorzej jest ze schodzeniem w dół. Do tego moje ciało bardzo dobrze radzi sobie z pokarmem: nie tyję, gdy jem dużo, nie słabnę, gdy jem mało, nie mam problemów trawiennych. Odporność bardzo dobra, z infekcjami mój organizm radzi sobie nadspodziewanie sprawnie, dzięki czemu mam 100% frekwencji przez 2 lata szkoły. Gdybym narzekał na swoje ciało, okazałbym się pewnego rodzaju niewdzięcznikiem, a zarazem mógłbym wręcz sprawić przykrość tym, którzy naprawdę zmagają się z własnym organizmem. Od tego bardzo pozytywnego obrazu odbiega jedynie twarz: włosy z tendencją do przetłuszczania się, skóra twarzy do trądziku, a sam wyraz twarzy jest nieco nieprzyjemny i często powoduje błędne interpretacje na temat moich emocji przez innych ludzi. Ale nie można mieć wszystkiego idealnego, więc w sumie jestem zadowolony.

Re: Enneatyp a stosunek do własnego ciała

: piątek, 23 lipca 2010, 20:54
autor: greenlight
jak się dziecko wśród ludzi nie chowa, to jest pierdoła nie człowiek
Wiem, że jestem społecznym niedorozwojem.
Widać kwestia wychowania.
Zdziczałaś;p w tej alienacji.
Panna niedotykalska.
Bardzo możliwe. W dzieciństwie miałam wrażenie, że matka brzydzi się mną, ojciec raczej nie okazuje uczuć, a miętolenia mnie przez ciotki, babcie do przyjemności nie zaliczałam.
A ja uważam, ze dotyk to coś cudownego.
Bo pewnie tak jest. Zazdroszczę innym tego nieskrępowania.

Re: Enneatyp a stosunek do własnego ciała

: piątek, 23 lipca 2010, 21:38
autor: atis
jeśli ktoś kojarzy ciało z pozytywnymi doznaniami, rozkoszami, zamiast z workiem treningowym tatusia, to ma inne podejście. wiadomo.
tu w ogole nie chodzi o to.. .... po prostu są ludzie którzy lubią dotykanie i są 'niedotykalscy', co tylko w pewnej mierze jest kwestią wychowania, ale w duzej -zakodowane genetycznie.

Re: Enneatyp a stosunek do własnego ciała

: piątek, 23 lipca 2010, 22:15
autor: -rei
greenlight pisze:Nie jestem pewna czy enneatyp ma duży wpływ na stosunek do swojego ciała. Na pewno wpływają na to poziomy zdrowia.
Podpisuję się pod powyższym. W tej chwili moje ciało specjalnie mi nie przeszkadza; wiem, że mogłabym mieć dużo gorsze. Irytuje mnie tylko brak zdolności manualnych. Za to kiedy spadam na niższe poziomy, mam do niego mniej więcej taki stosunek jak yusti. Bywają też momenty, kiedy moje własne ciało nie wydaje mi się niczym odrażającym, za to unikam dotyku i zbytniego zbliżania się do innych. Ale to jest związane bardziej z moją obsesją czystości i niechęcią do wymiany bakterii niż wstrętem do cielesności jako takiej. Są chwile, kiedy ciężko jest czuć się dobrze we własnym ciele mając świadomość, co się w nim dzieje i co oprócz mojej duszy w nim mieszka.

Re: Enneatyp a stosunek do własnego ciała

: niedziela, 25 lipca 2010, 16:39
autor: And
yusti pisze: Piątki są niemiłymi, nieżyczliwymi, nieciepłymi, nieofiarnymi gburami(...)
Zauważam, iż często nie dają z siebie tyle dobra wobec bliźniego, co najgorsza Ósemka. Nie są w stanie(?) tyle z siebie ofiarować, na tyle się poświęcić. Są takie...tchórzliwe. (...)
nie są to (...) gotowi do poświęceń ludzie.
O ile z tym mogę się zgodzić.
yusti pisze: Bo nie są to pokojowi (...) ludzie. Toczą permanentny i cichy jad, więc się na nich tak psów nie wiesza jak na typach bezpośrednich. A niesłusznie. Jak popatrzeć tak po rozmowach, to jednak większość z nich wręcz opiera swoje posty na docinkach, ironiach, pojedynczych uwagach, a nie na pełnym chęci wysłuchania i zrozumienia bliźniego spokojnym i ofiarnym dzieleniu się z innym swoim doświadczeniem i światopoglądami.
Ale z tym już nie. Pozwolę zacytować sobie fragment książki Helen Palmer- "Obserwator".
Obserwator zinterpretuje takie szufladkowanie swojego życia jako przejaw zachowywania prywatności, a nie awersji do pełnego ujawniania się innym. To tak, jakby Piątki były na tyle bezbronne w otwartym konflikcie czy podczas jawnych negocjacji, że wolą bronić się tym, że w ogóle nie zwracają na siebie uwagi.

Czuję, że jeżeli ktoś przekroczy mój próg, ściągnie ze mnie koszulę. Bronię się jak kot bez pazurów: muszę odejść i zatrzasnąć przed wszystkimi drzwi, ponieważ nie jestem w stanie walczyć. Wolę się wycofać niż walczyć. Ale to znaczy, że oni znów będą mieli wszystko, ja zaś znów muszę zrezygnować.

Druga sprawa z tą koszulą to to, że mam tak niewiele, że może to być moja jedyna koszula. Wolę jednak zdjąć ją z grzbietu niż kłócić się z kimś o to, do kogo ona należy.
Piątkom nigdy nie zależy na konfrontacji, gdyż źle się czują, gdy są do tego zmuszone. Najchętniej odizolowałyby się od wszystkich osób, które są dla nich niewygodne, pozwalając im żyć własnym życiem, ale tak się czasem nie da. Piątka nie zaakceptuje z innej strony nawet delikatnych objawów wywyższania się ponad nią, a takie pojawiają się często. Inni często myślą sobie o obserwatorach "to dziwaki" i bagatelizują ich potrzeby, starają się, czasem nieświadomie, zepchnąć piątkę na najniższą pozycję w grupie, gdyż ta z reguły się wcześniej nie odgryzała w takich sytuacjach. Bagatelizują zdanie 5, uważają, że jest zbyt odmienna, by mogła mieć rację. Nawet nie zdają sobie sprawy z tego, jak źle czuje się 5, gdy napotka na taką postawę ze strony osób, którym zaufa.
Jednak interwencja piątki kończy się wtedy, gdy dostanie spokój. Nie zależy im na dalszym upokorzeniu czy uprzykrzeniu życia tym, którzy wcześniej im się naprzykrzali. Wszelkie nieprzyjemne zachowania ze strony obserwatorów są raczej informacją zwrotną na to, że ktoś jest nie w porządku wobec nich. Nie zawsze są w stanie to przekazać spokojniej i wprost, gdyż tak jak napisałem wcześniej, piątki nie lubią konfrontacji, ale spodziewają się obrony ze strony osób, którym coś wytkną i że miara zemsty z drugiej strony przekroczy ich nacisk.
Sam osobiście mało rzeczy cenię tak, jak brak konfliktów. Jeśli ktoś będzie uważny wobec moich potrzeb i nie zbagatelizuje mojego innego spojrzenia na świat, może być pewien, że dopóki nie będzie natrętny, nie spotka się z żadnymi nieprzyjemnościami z mojej strony.

Piątki mogą opierać swoje posty na docinkach, ironiach, czy pojedynczych uwagach, gdy są zmęczone i zdenerwowane ignorancją innych. Ale bynajmniej nie chodzi o to, by pokazać innym swoją wyższość. Jest to akt desperacji, gdyż piątka traci wiele energii na udowadnianiu swoich racji, a gdy spotka się z postawą z innej strony pt. "ja wiem lepiej", jak wiele energii by nie straciła, nie przekona tamtej osoby do swoich racji, nawet, gdy będzie w stanie wytknąć nadinterpretację, brak racjonalnych podstaw lub argumentów u drugiej strony. Dla obserwatorów bardzo często ważne są sprawiedliwość i poprawna interpretacja otaczających nas zjawisk, więc będą zdenerwowane, że ktoś szerzy nieprawdę, a zarazem bezsilne wobec muru, na jaki napotykają, próbując wytknąć błędy w myśleniu swojego rozmówcy. A że ich tok myślowy często bywa niestandartowy, druga osoba faktycznie może utwierdzić się w przekonaniu wyższości nad piątką. Nie zauważyłem jednak, by piątki (tzn. nie odpowiadam za wszystkie piątki, ale skoro ja tego nie robię, to raczej nie można przypisywać takiej postawy całemu typowi, lecz niezdrowym jednostkom) atakowały dla samego ataku, lub własnych korzyści. To, że nie bronią innych, nie znaczy, że działają dla siebie, bo bronią prawdy.

No chyba, że ja nie jestem piątkiem i interpretacje wzięte z obserwacji mojej osoby są niewiele warte (nie znam żadnej innej 5). Ale wtedy ten cały enneagram to bujda, bo z całą pewnością nie jestem 1,2,3,4,6,7,8 ani 9.

Re: Enneatyp a stosunek do własnego ciała

: niedziela, 25 lipca 2010, 17:06
autor: azetka
Ja swoje ciało generalnie lubię. Doceniam to, co mam. Zdolności manualne mam naprawdę niezłe (w ogóle lubię swoje dłonie, mam ładne paznokcie i fajne długie palce, choć koleżanka stwierdziła, że moje dłonie są zbyt duże, przez co męskie :mrgreen: mam jedną znajomą [inną], która mnie strasznie irytuje swoim lubowaniem się w krytykowaniu wyglądu innych osób, oczywiście i mnie to nie ominęło /zawsze podane w pseudo żartobliwej formie, żebym nie mogła się obrazić/. Kiedyś się tym przejmowałam, ale stwierdziłam, że to ona ma problem, a nie ja... dobra, bo odbiegłam od tematu).
Z wpływu psychiki na ciało doskonale zdaję sobie sprawę, bo gdy miałam gorsze okresy w moim życiu, chorowałam na potęgę i właściwie na zawołanie - nie chcę iść do szkoły? No problem, nazajutrz mam gorączkę/czerwone gardło/nienaturalnie powiększone migdałki i to niezależnie od tego, czy chodziłam z czapką na głowie, czy bez :wink:. W drugą stronę nieco mozolniej mi idzie, ale udało mi się już poprawić kilka rzeczy w moim ciele, nie jest źle. Wychodzę z założenia, że rysów twarzy czy rozmieszczenia kości i taki nie zmienię, więc nie ma sensu, bym się tym zadręczała.