Smutek- nie tylko dla orłów (nie tylko dla 9)
- Grin_land
- Posty: 2459
- Rejestracja: niedziela, 31 maja 2009, 15:51
- Enneatyp: Mediator
- Lokalizacja: tryb koczowniczy
Smutek- nie tylko dla orłów (nie tylko dla 9)
Chciałam założyć ten temat dla wszystkich typów ogólnie, dla triady gniewu szczególnie, ale nie chciałam zakładać wzorem Cotty identycznego na wszystkich forach.
Niech więc każdy czuje się zaproszony by odpowiedzieć, prosiłabym tylko o wzmiankę o swoim typie (lub jeśli nie jesteście typu pewni -o podejrzewanej triadzie)
Nie musicie odpowiadać na wszystkie pytania, odpowiedź na choćby jedno będzie cenna
Moje pytanie jest następujące- jak ODCZUWACIE smutek?
Od razu po zdarzeniu czy dociera do Was za jakiś czas?
czy płaczecie?
Samotnie czy wśród ludzi?
czy płacz pomaga (tzn płaczecie godzinę lub godzin kilka, może zasypiacie plącząc a rano smutek jest przytępiony lub macie neutralny nastrój)?
czy przeżywacie/wolicie przezywać intensywnie lecz w ograniczonym czasie(np noc czy 2 dni rozpacz)y czy raczej macie długotrwałe lecz mniejsze obniżenie nastroju-wolicie smutek tłumić?
być może zdarza/zdarzyło się Wam że zamiast smutku macie odczucia przypisywane zwykle innym emocjom (np. ekscytacja, podniesienie poziomu adrenaliny), lub wiecie że powinniście być smutni lecz nie czujecie nic?
Czy jak byliście młodsi (zwłaszcza w okresie nastoletnim) przeżywaliście swój smutek inaczej?
Czy sposób przezywania smutku zmieniał się u Was przy zmianie poziomu zdrowia/rozwoju enneagramowego? Jeśli macie takie spostrzeżenia- jak się zmieniał?
Z jakich powodów się smucicie?
Wszystkie objawy które kojarzą Wam się ze stanem silnego smutku lub okolicznościami które smutek wywołać powinny (np zawód sprawiony przez przyjaciela, niepowodzenie lub szereg niepowodzeń, strata życiowa)
Chodzi zarówno o aspekty fizyczne (np ból brzucha, głowy, duszność i inne) jak i psychiczne (np odczucie beznadziei, chęć "wyrwania się" ze świata, bezradność, użalanie nad sobą,).
Jeśli zauważyliście coś ciekawego związanego ze smutkiem i najlepiej powiązanego w jakiś sposób z typem ennea o co nie spytałam- piszcie śmiało
W Ogólnym będzie bardziej pasował / Pablo
Niech więc każdy czuje się zaproszony by odpowiedzieć, prosiłabym tylko o wzmiankę o swoim typie (lub jeśli nie jesteście typu pewni -o podejrzewanej triadzie)
Nie musicie odpowiadać na wszystkie pytania, odpowiedź na choćby jedno będzie cenna
Moje pytanie jest następujące- jak ODCZUWACIE smutek?
Od razu po zdarzeniu czy dociera do Was za jakiś czas?
czy płaczecie?
Samotnie czy wśród ludzi?
czy płacz pomaga (tzn płaczecie godzinę lub godzin kilka, może zasypiacie plącząc a rano smutek jest przytępiony lub macie neutralny nastrój)?
czy przeżywacie/wolicie przezywać intensywnie lecz w ograniczonym czasie(np noc czy 2 dni rozpacz)y czy raczej macie długotrwałe lecz mniejsze obniżenie nastroju-wolicie smutek tłumić?
być może zdarza/zdarzyło się Wam że zamiast smutku macie odczucia przypisywane zwykle innym emocjom (np. ekscytacja, podniesienie poziomu adrenaliny), lub wiecie że powinniście być smutni lecz nie czujecie nic?
Czy jak byliście młodsi (zwłaszcza w okresie nastoletnim) przeżywaliście swój smutek inaczej?
Czy sposób przezywania smutku zmieniał się u Was przy zmianie poziomu zdrowia/rozwoju enneagramowego? Jeśli macie takie spostrzeżenia- jak się zmieniał?
Z jakich powodów się smucicie?
Wszystkie objawy które kojarzą Wam się ze stanem silnego smutku lub okolicznościami które smutek wywołać powinny (np zawód sprawiony przez przyjaciela, niepowodzenie lub szereg niepowodzeń, strata życiowa)
Chodzi zarówno o aspekty fizyczne (np ból brzucha, głowy, duszność i inne) jak i psychiczne (np odczucie beznadziei, chęć "wyrwania się" ze świata, bezradność, użalanie nad sobą,).
Jeśli zauważyliście coś ciekawego związanego ze smutkiem i najlepiej powiązanego w jakiś sposób z typem ennea o co nie spytałam- piszcie śmiało
W Ogólnym będzie bardziej pasował / Pablo
IIIIIIIIIIIIIIIIIII
"infantyle najbardziej ojczą" R25
IIIIIIIIIIIIIIIIIII
Najmądrzejszy Post na Forum-dla 9
IIIIIIIIIIIIIIIIIII
"istnieje strasznie dużo nieaktywnej delikatności, która nie jest niczym innym jak lenistwem, niechęcią do wszelkich kłopotów, zamieszania czy wysiłku"
"infantyle najbardziej ojczą" R25
IIIIIIIIIIIIIIIIIII
Najmądrzejszy Post na Forum-dla 9
IIIIIIIIIIIIIIIIIII
"istnieje strasznie dużo nieaktywnej delikatności, która nie jest niczym innym jak lenistwem, niechęcią do wszelkich kłopotów, zamieszania czy wysiłku"
- Cotta
- VIP
- Posty: 2409
- Rejestracja: czwartek, 12 maja 2011, 16:55
- Enneatyp: Obserwator
- Lokalizacja: pomorskie
Re: smutek- nie tylko dla orłów (nie tylko dla 9)
Moje pytanie jest następujące- jak ODCZUWACIE smutek?
Głęboko, jako wszechogarniające uczucie, które obezwładnia, rozdziera serce i odbiera chęć do czegokolwiek.
Od razu po zdarzeniu czy dociera do Was za jakiś czas?
Jeżeli dotyczy konkretnego zdarzenia, to z opóźnieniem. Na ogół uczucia u mnie przychodzą z opóźnieniem. Najpierw jest pustka i pragnienie, żeby już znaleźć się w domu, pozbyć wszystkich, pozostać samą w swoim świecie i móc sobie pozwolić na emocje. Inna rzecz, że czasem smutek ogarnia mnie bez powodu. Nie pod wpływem jakiegoś konkretnego zdarzenia, tylko np. pogody albo hormonów (jestem podatna na zmianę nastrojów w zależności od cyklu niewieściego).
czy płaczecie?
Rzadko, ale czasem się zdarza.
Samotnie czy wśród ludzi?
Samotnie. Rozpłakanie się przy kimś odczuwam jako upokarzające (chociaż jestem świadoma, że to tylko moje odczucie).
czy płacz pomaga (tzn płaczecie godzinę lub godzin kilka, może zasypiacie plącząc a rano smutek jest przytępiony lub macie neutralny nastrój)?
I tak i nie. Płacz nie usuwa smutku, ale jakoś go oczyszcza, pozwala się z nim szczerze połączyć i to w jakiś sposób pomaga poradzić sobie z tą emocją. Intensywne połączenie z emocją (każdą, nie tylko smutkiem) działa jak katharsis. Może nie usuwa samej emocji, ale jakoś ją "wyzwala", "oczyszcza", pozwala z nią funkcjonować, podnieść się po upadku. Ogólnie, potrzebuję samotności, żeby dobrze połączyć się z emocją i ją oczyścić. Jak nie mam takiej możliwości, stan może przerodzić się w chroniczny, chociaż maskowany (potrafię się '"odłączać" od emocji i funkcjonować normalnie, nawet jak w życiu wydarzył się dramat). Wypłynie wtedy najprawdopodobniej w postaci chorób fizycznych. Jestem podatna na dolegliwości psychosomatyczne.
czy przeżywacie/wolicie przezywać intensywnie lecz w ograniczonym czasie(np noc czy 2 dni rozpacz)y czy raczej macie długotrwałe lecz mniejsze obniżenie nastroju-wolicie smutek tłumić?
Jeżeli mogę, to wolę skondensowaną, krótszą wersję. Kilka dni totalnego doła w formie warzywa z rozpaczą gapiącego się w sufit, a potem powstanie z popiołów. Wiem, że dłużej niż te parę dni i tak bym nie wytrzymała w tym stanie, więc mogę sobie na to pozwolić (nie wszyscy powinni tak robić, bo u niektórych pozwolenie sobie na totalny dół nakręca spiralę i nie potrafią się sami podnieść; ja potrafię, tylko trzeba mnie zostawić w spokoju na jakiś czas). Dobrze, jak po tym kilkudniowym pobycie na dnie są wokół mnie ludzie, którym ufam, wtedy szybko dochodzę do siebie. Niemniej, jak ich nie ma, też sobie poradzę. Ale nie zawsze się da pozwolić sobie na skondensowaną wersję - są zobowiązania, jak praca albo związek i trzeba udawać, że nic się nie stało, zakładać maskę, a smutek stłumić przynajmniej na te kilka godzin, jakie muszę spędzić wśród ludzi.
być może zdarza/zdarzyło się Wam że zamiast smutku macie odczucia przypisywane zwykle innym emocjom (np. ekscytacja, podniesienie poziomu adrenaliny), lub wiecie że powinniście być smutni lecz nie czujecie nic?
Czasami zamiast smutku jest gniew. Często z pożytkiem dla mnie, bo mam wtedy więcej energii do działania. Prędzej czy później gniew opada i obnaża się smutek. Bo wszelkie rozczarowania, niepowodzenia, zawody uczuciowe w gruncie rzeczy powodują u mnie smutek a nie gniew. Gniew to tylko tymczasowa przykrywka, którą zresztą czasami staram się podtrzymać, żeby nie dopuścić do smutku. I tak nie robię głupot pod wpływem gniewu, a przynajmniej mam energię, nie zalewa mnie to uczucie bezsilności, żalu, rozdarcia i bezgranicznego przygnębienia. Dopiero jak trochę czasu upłynie, mogę wysłać gniew na zwolnienie i dać dojść do głosu pierwotnej emocji - smutkowi. Wtedy ten smutek mnie nie zabije, bo już nie jest aż tak silny. Najlepiej wtedy dać mu dojść do głosu kompletnie - wspomniane kilka dni warzywniaka. Potem już jest ok. Wracam do świata.
Powyższe dotyczy smutku wywołanego przez konkretne zdarzenie. Jeżeli nachodzi mnie smutek bez powodu, to ma charakter melancholii i nie ma potrzeby zastępowania go inną emocją. Nie jest tak trudny, żeby trzeba było to robić.
Czy jak byliście młodsi (zwłaszcza w okresie nastoletnim) przeżywaliście swój smutek inaczej?
Tak. Wszystko było jeszcze bardziej intensywne. I mechanizm wypierania smutku gniewem był mocniejszy. Obecnie charakter mi złagodniał i nieco zobojętniał. Więc smutek, chociaż wciąż intensywny, nie jest aż tak druzgoczący jak w wieku nastu lat. Potrzeba wypierania go gniewem też trochę osłabła.
Czy sposób przezywania smutku zmieniał się u Was przy zmianie poziomu zdrowia/rozwoju enneagramowego? Jeśli macie takie spostrzeżenia- jak się zmieniał?
Na wyższych poziomach zdrowia w ogóle trudno u mnie o smutek. Chociaż fakt faktem, że u mnie te wyższe poziomy nigdy nie były stabilne i raczej nakładały się w czasie z okresem w życiu, kiedy nie było problemu z radzeniem sobie z trudnymi emocjami. Generalnie myślę, ze na niższe poziomy zdrowia wpada się właśnie pod wpływem trudnych zdarzeń. Albo za dobre stany zdrowia można wziąć siebie w okresie, kiedy nic złego się nie dzieje, a dopiero kiedy coś złego się zdarzy, wychodzi faktyczny poziom zdrowia.
Z jakich powodów się smucicie?
Głównie niepowodzeń w życiu osobistym. Rozczarowanie, kiedy wierzyłam, że mam kogoś bliskiego, a w sytuacji podbramkowej zostawił mnie samą. Czasami sytuacje rodzinne (to raczej kiedyś, teraz już się zdezaktualizowało - nie w sensie, że problemy są nieaktualne, tylko w sensie, że nie muszę się z nimi użerać na co dzień, bo wiodę samodzielne życie).
Wszystkie objawy które kojarzą Wam się ze stanem silnego smutku lub okolicznościami które smutek wywołać powinny (np zawód sprawiony przez przyjaciela, niepowodzenie lub szereg niepowodzeń, strata życiowa)
Chodzi zarówno o aspekty fizyczne (np ból rzucha, głowy, duszność i inne) jak i psychiczne (np odczucie beznadziei, chęć "wyrwania się" ze świata, bezradność, użalanie nad sobą,).
Akurat smutkowi nie towarzyszą objawy fizyczne (wyjątek - chronicznie stłumienie emocji, które wywala jako jakaś dolegliwość fizyczna). O bezpośrednich, fizycznych dolegliwościach mogę mówić jedynie w przypadku wyjątkowo silnego stresu - mogę mieć wtedy problemy jelitowe i wymioty. Ale to w skrajnych przypadkach.
Głęboko, jako wszechogarniające uczucie, które obezwładnia, rozdziera serce i odbiera chęć do czegokolwiek.
Od razu po zdarzeniu czy dociera do Was za jakiś czas?
Jeżeli dotyczy konkretnego zdarzenia, to z opóźnieniem. Na ogół uczucia u mnie przychodzą z opóźnieniem. Najpierw jest pustka i pragnienie, żeby już znaleźć się w domu, pozbyć wszystkich, pozostać samą w swoim świecie i móc sobie pozwolić na emocje. Inna rzecz, że czasem smutek ogarnia mnie bez powodu. Nie pod wpływem jakiegoś konkretnego zdarzenia, tylko np. pogody albo hormonów (jestem podatna na zmianę nastrojów w zależności od cyklu niewieściego).
czy płaczecie?
Rzadko, ale czasem się zdarza.
Samotnie czy wśród ludzi?
Samotnie. Rozpłakanie się przy kimś odczuwam jako upokarzające (chociaż jestem świadoma, że to tylko moje odczucie).
czy płacz pomaga (tzn płaczecie godzinę lub godzin kilka, może zasypiacie plącząc a rano smutek jest przytępiony lub macie neutralny nastrój)?
I tak i nie. Płacz nie usuwa smutku, ale jakoś go oczyszcza, pozwala się z nim szczerze połączyć i to w jakiś sposób pomaga poradzić sobie z tą emocją. Intensywne połączenie z emocją (każdą, nie tylko smutkiem) działa jak katharsis. Może nie usuwa samej emocji, ale jakoś ją "wyzwala", "oczyszcza", pozwala z nią funkcjonować, podnieść się po upadku. Ogólnie, potrzebuję samotności, żeby dobrze połączyć się z emocją i ją oczyścić. Jak nie mam takiej możliwości, stan może przerodzić się w chroniczny, chociaż maskowany (potrafię się '"odłączać" od emocji i funkcjonować normalnie, nawet jak w życiu wydarzył się dramat). Wypłynie wtedy najprawdopodobniej w postaci chorób fizycznych. Jestem podatna na dolegliwości psychosomatyczne.
czy przeżywacie/wolicie przezywać intensywnie lecz w ograniczonym czasie(np noc czy 2 dni rozpacz)y czy raczej macie długotrwałe lecz mniejsze obniżenie nastroju-wolicie smutek tłumić?
Jeżeli mogę, to wolę skondensowaną, krótszą wersję. Kilka dni totalnego doła w formie warzywa z rozpaczą gapiącego się w sufit, a potem powstanie z popiołów. Wiem, że dłużej niż te parę dni i tak bym nie wytrzymała w tym stanie, więc mogę sobie na to pozwolić (nie wszyscy powinni tak robić, bo u niektórych pozwolenie sobie na totalny dół nakręca spiralę i nie potrafią się sami podnieść; ja potrafię, tylko trzeba mnie zostawić w spokoju na jakiś czas). Dobrze, jak po tym kilkudniowym pobycie na dnie są wokół mnie ludzie, którym ufam, wtedy szybko dochodzę do siebie. Niemniej, jak ich nie ma, też sobie poradzę. Ale nie zawsze się da pozwolić sobie na skondensowaną wersję - są zobowiązania, jak praca albo związek i trzeba udawać, że nic się nie stało, zakładać maskę, a smutek stłumić przynajmniej na te kilka godzin, jakie muszę spędzić wśród ludzi.
być może zdarza/zdarzyło się Wam że zamiast smutku macie odczucia przypisywane zwykle innym emocjom (np. ekscytacja, podniesienie poziomu adrenaliny), lub wiecie że powinniście być smutni lecz nie czujecie nic?
Czasami zamiast smutku jest gniew. Często z pożytkiem dla mnie, bo mam wtedy więcej energii do działania. Prędzej czy później gniew opada i obnaża się smutek. Bo wszelkie rozczarowania, niepowodzenia, zawody uczuciowe w gruncie rzeczy powodują u mnie smutek a nie gniew. Gniew to tylko tymczasowa przykrywka, którą zresztą czasami staram się podtrzymać, żeby nie dopuścić do smutku. I tak nie robię głupot pod wpływem gniewu, a przynajmniej mam energię, nie zalewa mnie to uczucie bezsilności, żalu, rozdarcia i bezgranicznego przygnębienia. Dopiero jak trochę czasu upłynie, mogę wysłać gniew na zwolnienie i dać dojść do głosu pierwotnej emocji - smutkowi. Wtedy ten smutek mnie nie zabije, bo już nie jest aż tak silny. Najlepiej wtedy dać mu dojść do głosu kompletnie - wspomniane kilka dni warzywniaka. Potem już jest ok. Wracam do świata.
Powyższe dotyczy smutku wywołanego przez konkretne zdarzenie. Jeżeli nachodzi mnie smutek bez powodu, to ma charakter melancholii i nie ma potrzeby zastępowania go inną emocją. Nie jest tak trudny, żeby trzeba było to robić.
Czy jak byliście młodsi (zwłaszcza w okresie nastoletnim) przeżywaliście swój smutek inaczej?
Tak. Wszystko było jeszcze bardziej intensywne. I mechanizm wypierania smutku gniewem był mocniejszy. Obecnie charakter mi złagodniał i nieco zobojętniał. Więc smutek, chociaż wciąż intensywny, nie jest aż tak druzgoczący jak w wieku nastu lat. Potrzeba wypierania go gniewem też trochę osłabła.
Czy sposób przezywania smutku zmieniał się u Was przy zmianie poziomu zdrowia/rozwoju enneagramowego? Jeśli macie takie spostrzeżenia- jak się zmieniał?
Na wyższych poziomach zdrowia w ogóle trudno u mnie o smutek. Chociaż fakt faktem, że u mnie te wyższe poziomy nigdy nie były stabilne i raczej nakładały się w czasie z okresem w życiu, kiedy nie było problemu z radzeniem sobie z trudnymi emocjami. Generalnie myślę, ze na niższe poziomy zdrowia wpada się właśnie pod wpływem trudnych zdarzeń. Albo za dobre stany zdrowia można wziąć siebie w okresie, kiedy nic złego się nie dzieje, a dopiero kiedy coś złego się zdarzy, wychodzi faktyczny poziom zdrowia.
Z jakich powodów się smucicie?
Głównie niepowodzeń w życiu osobistym. Rozczarowanie, kiedy wierzyłam, że mam kogoś bliskiego, a w sytuacji podbramkowej zostawił mnie samą. Czasami sytuacje rodzinne (to raczej kiedyś, teraz już się zdezaktualizowało - nie w sensie, że problemy są nieaktualne, tylko w sensie, że nie muszę się z nimi użerać na co dzień, bo wiodę samodzielne życie).
Wszystkie objawy które kojarzą Wam się ze stanem silnego smutku lub okolicznościami które smutek wywołać powinny (np zawód sprawiony przez przyjaciela, niepowodzenie lub szereg niepowodzeń, strata życiowa)
Chodzi zarówno o aspekty fizyczne (np ból rzucha, głowy, duszność i inne) jak i psychiczne (np odczucie beznadziei, chęć "wyrwania się" ze świata, bezradność, użalanie nad sobą,).
Akurat smutkowi nie towarzyszą objawy fizyczne (wyjątek - chronicznie stłumienie emocji, które wywala jako jakaś dolegliwość fizyczna). O bezpośrednich, fizycznych dolegliwościach mogę mówić jedynie w przypadku wyjątkowo silnego stresu - mogę mieć wtedy problemy jelitowe i wymioty. Ale to w skrajnych przypadkach.
5w4, sp/sx/so, INTJ
LII [Ne, DCNH - CT(H)]
http://www.poomoc.pl/
Życie bywa skomplikowane, więc lepiej się zdrzemnąć.
LII [Ne, DCNH - CT(H)]
http://www.poomoc.pl/
Życie bywa skomplikowane, więc lepiej się zdrzemnąć.
- SuperDurson
- Moderator
- Posty: 2939
- Rejestracja: sobota, 6 września 2008, 12:45
- Enneatyp: Lojalista
- Lokalizacja: Kraków
Re: Smutek- nie tylko dla orłów (nie tylko dla 9)
Jak odwrotność radości, szczęścia, euforii..Grin_land pisze: Jak ODCZUWACIE smutek?
Jako uczucie "spływania" energii w dół. Kumulację energii w głowie i jej wyciek przez oczy. Uczucie pustki, bo czegoś już nie ma. Dociśnięcie do ziemi. Uczucie większego ciężaru ciała. Zaciśnięcie zębów. Wykrzywienie w dół kącików ust i kącików oczu. Opuszczenie uszu. Wyraźna bruzda między oczami.
Na zawołanie. Od razu.Od razu po zdarzeniu czy dociera do Was za jakiś czas?
Mogę płakać. Dla mnie jest to już wtedy "rozpacz" - bardzo mocno podkręcony smutek.czy płaczecie?
Jeżeli chcę kogoś w ten sposób zmanipulować, to bywa że płaczę przy tym kimś.Samotnie czy wśród ludzi?
Jeżeli nie gram, ale z premedytacją poddaję się tej emocji dla oczyszczenia, to wolę być smutny raczej samotnie.
U mnie płacz początkowo podkręca, a później szybko rozładowuje smutek.czy płacz pomaga (tzn płaczecie godzinę lub godzin kilka, może zasypiacie plącząc a rano smutek jest przytępiony lub macie neutralny nastrój)?
Jeżeli uważam, że zatopienie się smutkiem będzie dla mnie korzystne to staram się, aby ten stan był jak najdobitniejszy, więc pogłębiam go.. Zdecydowanie intensywnie.czy przeżywacie/wolicie przezywać intensywnie lecz w ograniczonym czasie(np noc czy 2 dni rozpacz)y czy raczej macie długotrwałe lecz mniejsze obniżenie nastroju-wolicie smutek tłumić?
Nie.być może zdarza/zdarzyło się Wam że zamiast smutku macie odczucia przypisywane zwykle innym emocjom (np. ekscytacja, podniesienie poziomu adrenaliny), lub wiecie że powinniście być smutni lecz nie czujecie nic?
Nie wiem. Nie pamiętam.Czy jak byliście młodsi (zwłaszcza w okresie nastoletnim) przeżywaliście swój smutek inaczej?
Emocje są dla mnie coraz bardziej świadome, wraz ze wzrostem poziomu zdrowia. Jednocześnie są intensywniejsze i bardziej celowe.Czy sposób przezywania smutku zmieniał się u Was przy zmianie poziomu zdrowia/rozwoju enneagramowego? Jeśli macie takie spostrzeżenia- jak się zmieniał?
Utrata.Z jakich powodów się smucicie?
UTRATA. Czegokolwiek dla mnie cennego.Wszystkie objawy które kojarzą Wam się ze stanem silnego smutku lub okolicznościami które smutek wywołać powinny (np zawód sprawiony przez przyjaciela, niepowodzenie lub szereg niepowodzeń, strata życiowa)
Mam czasami ochotę walić wtedy łbem o ścianę. Nie mam ochoty komunikować się.Chodzi zarówno o aspekty fizyczne (np ból brzucha, głowy, duszność i inne) jak i psychiczne (np odczucie beznadziei, chęć "wyrwania się" ze świata, bezradność, użalanie nad sobą,).
Po co robisz smutek?Jeśli zauważyliście coś ciekawego związanego ze smutkiem i najlepiej powiązanego w jakiś sposób z typem ennea o co nie spytałam- piszcie śmiało
- atis
- Posty: 2789
- Rejestracja: czwartek, 23 kwietnia 2009, 20:58
- Enneatyp: Szef
- Lokalizacja: różowy balonik
Re: Smutek- nie tylko dla orłów (nie tylko dla 9)
Moje pytanie jest następujące- jak ODCZUWACIE smutek?
gorsze od złości, bo nieco wolniej przychodzi, chociaż zdecydowanie rzadziej.
Od razu po zdarzeniu czy dociera do Was za jakiś czas?
nie wiem, jak smutek moze dotrzeć za jakiś czas
czy płaczecie?
Samotnie czy wśród ludzi?
tak, chociaż rzadko
miejsce i czas nie zna roli, każde są właściwe, gdy muszę się pozbyć negatywnych emocji.
czy płacz pomaga (tzn płaczecie godzinę lub godzin kilka, może zasypiacie plącząc a rano smutek jest przytępiony lub macie neutralny nastrój)?
jezu, NIE, parę minut (w skrajnych wypadkach pół godziny) x_X''
czy przeżywacie/wolicie przezywać intensywnie lecz w ograniczonym czasie(np noc czy 2 dni rozpacz)y czy raczej macie długotrwałe lecz mniejsze obniżenie nastroju-wolicie smutek tłumić?
2 noce z rzędy to nie jest 'intensywnie ale w ograniczonym czasie', gdybym rozpaczała dwie noce z rzędu - zaczęłabym poważnie zastanawiać się nad swoim zdrowiem psychicznym i stabilnością emocjonalną (innym też polecam). Pomijam sytuacje losowe pokroju śmierć w rodzinie czy b. ciężki wypadek/ciężka choroba kogoś bliskiego.
być może zdarza/zdarzyło się Wam że zamiast smutku macie odczucia przypisywane zwykle innym emocjom (np. ekscytacja, podniesienie poziomu adrenaliny), lub wiecie że powinniście być smutni lecz nie czujecie nic?
nie wiem.
Czy jak byliście młodsi (zwłaszcza w okresie nastoletnim) przeżywaliście swój smutek inaczej?
tak
Czy sposób przezywania smutku zmieniał się u Was przy zmianie poziomu zdrowia/rozwoju enneagramowego? Jeśli macie takie spostrzeżenia- jak się zmieniał?
uważam, że tych pytań jest zdecydowanie za dużo sposób nie, raczej czesotliwosc i nateżenie odczuwania smutku się zmieniło.
Z jakich powodów się smucicie?
gdy coś się pieprzy a ja nic nie mogę zrobić, lecz nie jest to sytuacja lękowo-stresowa.
Wszystkie objawy które kojarzą Wam się ze stanem silnego smutku lub okolicznościami które smutek wywołać powinny (np zawód sprawiony przez przyjaciela, niepowodzenie lub szereg niepowodzeń, strata życiowa)
daruje sobie to pytanie
Chodzi zarówno o aspekty fizyczne (np ból brzucha, głowy, duszność i inne) jak i psychiczne (np odczucie beznadziei, chęć "wyrwania się" ze świata, bezradność, użalanie nad sobą,).
jw.
Uważam, że pytań jest za dużo, temat się rozbija o zbyt wiele wątków od pierwszego posta, zamiast płynnie zmierzać w kierunku luźno z tematem związanym, co zniechęca do głębszych rozważań i autorefleksji, a przede wszystkim - zniechęca do czytania wypocin innych osób.
gorsze od złości, bo nieco wolniej przychodzi, chociaż zdecydowanie rzadziej.
Od razu po zdarzeniu czy dociera do Was za jakiś czas?
nie wiem, jak smutek moze dotrzeć za jakiś czas
czy płaczecie?
Samotnie czy wśród ludzi?
tak, chociaż rzadko
miejsce i czas nie zna roli, każde są właściwe, gdy muszę się pozbyć negatywnych emocji.
czy płacz pomaga (tzn płaczecie godzinę lub godzin kilka, może zasypiacie plącząc a rano smutek jest przytępiony lub macie neutralny nastrój)?
jezu, NIE, parę minut (w skrajnych wypadkach pół godziny) x_X''
czy przeżywacie/wolicie przezywać intensywnie lecz w ograniczonym czasie(np noc czy 2 dni rozpacz)y czy raczej macie długotrwałe lecz mniejsze obniżenie nastroju-wolicie smutek tłumić?
2 noce z rzędy to nie jest 'intensywnie ale w ograniczonym czasie', gdybym rozpaczała dwie noce z rzędu - zaczęłabym poważnie zastanawiać się nad swoim zdrowiem psychicznym i stabilnością emocjonalną (innym też polecam). Pomijam sytuacje losowe pokroju śmierć w rodzinie czy b. ciężki wypadek/ciężka choroba kogoś bliskiego.
być może zdarza/zdarzyło się Wam że zamiast smutku macie odczucia przypisywane zwykle innym emocjom (np. ekscytacja, podniesienie poziomu adrenaliny), lub wiecie że powinniście być smutni lecz nie czujecie nic?
nie wiem.
Czy jak byliście młodsi (zwłaszcza w okresie nastoletnim) przeżywaliście swój smutek inaczej?
tak
Czy sposób przezywania smutku zmieniał się u Was przy zmianie poziomu zdrowia/rozwoju enneagramowego? Jeśli macie takie spostrzeżenia- jak się zmieniał?
uważam, że tych pytań jest zdecydowanie za dużo sposób nie, raczej czesotliwosc i nateżenie odczuwania smutku się zmieniło.
Z jakich powodów się smucicie?
gdy coś się pieprzy a ja nic nie mogę zrobić, lecz nie jest to sytuacja lękowo-stresowa.
Wszystkie objawy które kojarzą Wam się ze stanem silnego smutku lub okolicznościami które smutek wywołać powinny (np zawód sprawiony przez przyjaciela, niepowodzenie lub szereg niepowodzeń, strata życiowa)
daruje sobie to pytanie
Chodzi zarówno o aspekty fizyczne (np ból brzucha, głowy, duszność i inne) jak i psychiczne (np odczucie beznadziei, chęć "wyrwania się" ze świata, bezradność, użalanie nad sobą,).
jw.
Uważam, że pytań jest za dużo, temat się rozbija o zbyt wiele wątków od pierwszego posta, zamiast płynnie zmierzać w kierunku luźno z tematem związanym, co zniechęca do głębszych rozważań i autorefleksji, a przede wszystkim - zniechęca do czytania wypocin innych osób.
xxx xx/xx XXXx
Re: Smutek- nie tylko dla orłów (nie tylko dla 9)
Jestem 4, wydaje mi się, że wpływ skrzydeł dość zrównoważony, ostatnio zauważyłem, że w nawale pracy uaktywnia mi się połączenie z jedynką.
No i zależy od tego jaka jest to sytuacja -> jeśli wymaga ode mnie zareagowania jakoś inaczej niż przez płacz, to nie pozwalam sobie na żal, odchoruję później. Jeśli mogę, to uwalniam smutek od razu.
Nastrój obniża mi się, kiedy negatywnych bodźców jest zbyt wiele i nie zdążę się z nimi wszystkimi uporać, wtedy wymiękam, ale też nie jest tak, że odczuwam wtedy tylko smutek, ale wszystkie emocje o znaku ujemnym: złość, strach, znudzenie, etc
Czyli, jeśli mogę to wywalam z siebie smutek od razu; jeśli mam obniżony nastrój to najpierw staram się ustalić co go obniżyło, potem wywalam nadmiar negatywnych emocji i potem standardowa procedura=dużo ruchu+jakaś komedia/coś wesołego/perowlowy spam na forum.
Jako dzieciak, tak do 13-14 roku życia chyba płakałem bez problemu, przy wszystkich. W okresie buntu smutek tłumiłem. Później pozwalałem sobie płakać tylko na filmach, w samotności, ale starałem sobie nie uświadamiać prawdziwego powodu płaczu.
Bezradność, tak to jest także objaw smutku, fakt.
Najpierw czuję go wewnętrznie, jako coś co przytłumia wszystkie inne emocje, czuję, że tracę całą radość, potem jest wrażenie, jakby gruczoły łzowe miały w każdej chwili wypuścić na świat litr łez. Po za tym, zależy od natężenia a także mieszania się innymi emocjami. Np tęsknotę odczuwam jako połączenie radości/euforii z czystym smutkiem. Czasem też odczuwam smutek zmieszany z gniewem, obrzydzeniem czy nawet znudzeniem.Moje pytanie jest następujące- jak ODCZUWACIE smutek?
Czasem dociera nawet przed zdarzeniem -> czuję, że coś się stanie i już odczuwam smutek (inne emocje zresztą też odczuwam jakby "na zapas").Od razu po zdarzeniu czy dociera do Was za jakiś czas?
No i zależy od tego jaka jest to sytuacja -> jeśli wymaga ode mnie zareagowania jakoś inaczej niż przez płacz, to nie pozwalam sobie na żal, odchoruję później. Jeśli mogę, to uwalniam smutek od razu.
Nie często.czy płaczecie?
Samotnie potrafię się zatracić w płaczu, wśród ludzi jeszcze nie, trochę tłumię.Samotnie czy wśród ludzi?
Zależy od bodźca, który wywołał uczucie. Jeśli jest to jakaś rzecz, która dotyczy mnie osobiście, lub najbliższego otoczenia, to potrafię płakać przez chwilę, potem za jakiś czas wrócić do tych emocji i znów płakać. Jeśli bodziec jest nieosobisty to płaczę tylko w zetknięciu z nim.czy płacz pomaga (tzn płaczecie godzinę lub godzin kilka, może zasypiacie plącząc a rano smutek jest przytępiony lub macie neutralny nastrój)?
Nie utożsamiam smutku z obniżeniem nastroju. Rzecz jasna przy wysokim nastroju smutek jest nijako zablokowany, ale w normalnym nastroju potrafię czuć smutek a po chwili przejść w radość, lub wymieszać emocje...czy przeżywacie/wolicie przezywać intensywnie lecz w ograniczonym czasie(np noc czy 2 dni rozpacz)y czy raczej macie długotrwałe lecz mniejsze obniżenie nastroju-wolicie smutek tłumić?
Nastrój obniża mi się, kiedy negatywnych bodźców jest zbyt wiele i nie zdążę się z nimi wszystkimi uporać, wtedy wymiękam, ale też nie jest tak, że odczuwam wtedy tylko smutek, ale wszystkie emocje o znaku ujemnym: złość, strach, znudzenie, etc
Czyli, jeśli mogę to wywalam z siebie smutek od razu; jeśli mam obniżony nastrój to najpierw staram się ustalić co go obniżyło, potem wywalam nadmiar negatywnych emocji i potem standardowa procedura=dużo ruchu+jakaś komedia/coś wesołego/perowlowy spam na forum.
Czasem tak jest, że powinienem czuć się smutny, ale czuję zobojętnienie -> to najczęściej oznacza, że jakaś inna emocja blokuje smutek, coś sprawia, że nie chcę być smutny z tego powodu (może być strach, wstyd etc).być może zdarza/zdarzyło się Wam że zamiast smutku macie odczucia przypisywane zwykle innym emocjom (np. ekscytacja, podniesienie poziomu adrenaliny), lub wiecie że powinniście być smutni lecz nie czujecie nic?
Zależy o którą część okresu nastoletniego pytasz 11 latek a 19 latek to ogromna różnicaCzy jak byliście młodsi (zwłaszcza w okresie nastoletnim) przeżywaliście swój smutek inaczej?
Jako dzieciak, tak do 13-14 roku życia chyba płakałem bez problemu, przy wszystkich. W okresie buntu smutek tłumiłem. Później pozwalałem sobie płakać tylko na filmach, w samotności, ale starałem sobie nie uświadamiać prawdziwego powodu płaczu.
Przez długi okres czasu bojkotowałem enneagram, więc nie pamiętam teraz jakie miałem poziomy zdrowia, nie umiem się odnieść w tej chwili.Czy sposób przezywania smutku zmieniał się u Was przy zmianie poziomu zdrowia/rozwoju enneagramowego? Jeśli macie takie spostrzeżenia- jak się zmieniał?
Strata, możliwość straty. I to nie ważne, czy jest to utrata dobra materialnego do którego się przywiązałem, czy jakiejś osoby, czy nawet niespodziewana śmierć obcych dla mnie osób. Od tych czynników zależy tylko intensywność emocji, sam bodziec jest jednak zawsze ten sam.Z jakich powodów się smucicie?
Zawód sprawiony przez osobę, której ufam, może wywołać we mnie jedynie złość, tak jak niepowodzenie. Smutek przyjdzie później, kiedy uznam tą osobę, rzecz za stratę.Wszystkie objawy które kojarzą Wam się ze stanem silnego smutku lub okolicznościami które smutek wywołać powinny (np zawód sprawiony przez przyjaciela, niepowodzenie lub szereg niepowodzeń, strata życiowa)
Smutek odczuwam tak jak w pytaniu 1, chęć wyrwania się to raczej objaw złości.Chodzi zarówno o aspekty fizyczne (np ból brzucha, głowy, duszność i inne) jak i psychiczne (np odczucie beznadziei, chęć "wyrwania się" ze świata, bezradność, użalanie nad sobą,).
Bezradność, tak to jest także objaw smutku, fakt.
- Grin_land
- Posty: 2459
- Rejestracja: niedziela, 31 maja 2009, 15:51
- Enneatyp: Mediator
- Lokalizacja: tryb koczowniczy
Re: Smutek- nie tylko dla orłów (nie tylko dla 9)
Przede wszystkim dziękuję Wam za czas poświęcony na odpowiedzi
ale uważam że umieszczenie ich samych zbyt zawęziłoby temat i ukierunkowało odpowiedzi pod moje osobiste rozważania- a wolę dostać choćby cząstkę rozważania innych n/t smutku, nawet jeśli miałyby być mi to całkowicie obce odczucia
swoją drogą- ja np uważam za nienaturalne i nie na miejscu płakanie przy innych- coś mnie musi naprawdę trafić zupełnie z próżni żebym wylała łzę np na opuszczonym korytarzu uczelni lub w swoim pokoju gdy za ścianą są inni ludzie. Ale rozumiem że niektórzy tak mają, choć instynktownie odbieram to jako szantaż psychiczny lub chęć zwrócenia na siebie uwagi.
Atis dlatego dodałam dopisek (przynajmniej był w oryginalnym poście) że nawet odpowiedź na 1 pytanie jest dla mnie cenna, choć musze przyznać że naistotniejsze są dla mnie pytania:atis pisze: Uważam, że pytań jest za dużo, temat się rozbija o zbyt wiele wątków od pierwszego posta, zamiast płynnie zmierzać w kierunku luźno z tematem związanym, co zniechęca do głębszych rozważań i autorefleksji, a przede wszystkim - zniechęca do czytania wypocin innych osób.
Spoiler:
Atis sugeruję zastanowić się nad poziomem własnej tolerancji , niedużo wyżej Cotta (5!) napisała:atis pisze:2 noce z rzędy to nie jest 'intensywnie ale w ograniczonym czasie', gdybym rozpaczała dwie noce z rzędu - zaczęłabym poważnie zastanawiać się nad swoim zdrowiem psychicznym i stabilnością emocjonalną (innym też polecam). Pomijam sytuacje losowe pokroju śmierć w rodzinie czy b. ciężki wypadek/ciężka choroba kogoś bliskiego.
i uważam to za całkiem normalną dawkę- w sumie jeśli przyjmiemy że człowiek smuci się z naprawdę poważnego powodu to takie stany mogą trwać nawet tydzień czy dwa i całkowicie się mieścić w granicach normy. Ja osobiście gdy jeszcze zdarzało mi się przezywać smutek w ten sposób ( ) zauważyłam u siebie granicę jednej nocy- zwykle kilka godzin doła, kilka godzin płaczu i gryzienia poduszki, sen który przychodzi kiedy umysł już nie jest sobie w stanie poradzić z falą bólu, po czym wstaję zupełnie inna,Cotta pisze:Jeżeli mogę, to wolę skondensowaną, krótszą wersję. Kilka dni totalnego doła w formie warzywa z rozpaczą gapiącego się w sufit, a potem powstanie z popiołów. Wiem, że dłużej niż te parę dni i tak bym nie wytrzymała w tym stanie, więc mogę sobie na to pozwolić (nie wszyscy powinni tak robić, bo u niektórych pozwolenie sobie na totalny dół nakręca spiralę i nie potrafią się sami podnieść; ja potrafię, tylko trzeba mnie zostawić w spokoju na jakiś czas).
Spoiler:
Domyślam się ze pytanie miało tyczyć się robienia tematu o smutku. Po prostu ostatnio zauważam pewną (nie)prawidłowość (w moim odczuciu) w swoim smutku i zastanawiam się czy jest to powiązane z typem enneagramu i poziomem rozwoju, a jeśli tak to w jaki sposób. Poza tym ogólnie interesuje mnie problem przeżywania silnych emocji, radzenia sobie z nimi, katharsis lub w opozycji- zobojętnienia życiowego. Oraz zmian jakim podlega człowiek na swojej drodze życiowej i jaki mają one związek z wiekiem, jaki z doświadczeniami a jaki z typem osobowości i jej uporządkowania.SuperDurson pisze:Po co robisz smutek?
Piękne, chyba coś takiego pamiętamPerwik pisze:Np tęsknotę odczuwam jako połączenie radości/euforii z czystym smutkiem.
IIIIIIIIIIIIIIIIIII
"infantyle najbardziej ojczą" R25
IIIIIIIIIIIIIIIIIII
Najmądrzejszy Post na Forum-dla 9
IIIIIIIIIIIIIIIIIII
"istnieje strasznie dużo nieaktywnej delikatności, która nie jest niczym innym jak lenistwem, niechęcią do wszelkich kłopotów, zamieszania czy wysiłku"
"infantyle najbardziej ojczą" R25
IIIIIIIIIIIIIIIIIII
Najmądrzejszy Post na Forum-dla 9
IIIIIIIIIIIIIIIIIII
"istnieje strasznie dużo nieaktywnej delikatności, która nie jest niczym innym jak lenistwem, niechęcią do wszelkich kłopotów, zamieszania czy wysiłku"
- atis
- Posty: 2789
- Rejestracja: czwartek, 23 kwietnia 2009, 20:58
- Enneatyp: Szef
- Lokalizacja: różowy balonik
Re: Smutek- nie tylko dla orłów (nie tylko dla 9)
przeczytaj, proszę, moją wypowiedź dokładniej:
Długotrwałe - a kilka dni to już nie jest 'chwila' - rozpaczanie nad sprawami niższej wagi paraliżuje normalne funkcjonowanie, otępia i nie wyobrażam sobie, żeby dorosły, samodzielny człowiek, który każdego ranka musi wstać do pracy i DZIAŁAĆ w jakiś sposób mógł pozwolić sobie na fanaberie pokroju zamykanie się w swojej kulce bólu, cierpienia i rozpaczy. Nie mam specjalnego szacunku do takich osób, bo nie mam szacunku do ludzi nieużytecznych społeczno-ekonomicznie przez dłuższe okresy bez sensownego powodu.Pomijam sytuacje losowe pokroju śmierć w rodzinie czy b. ciężki wypadek/ciężka choroba kogoś bliskiego.
xxx xx/xx XXXx
- Grin_land
- Posty: 2459
- Rejestracja: niedziela, 31 maja 2009, 15:51
- Enneatyp: Mediator
- Lokalizacja: tryb koczowniczy
Re: Smutek- nie tylko dla orłów (nie tylko dla 9)
z własnego doświadczenia wiem że można mieć 2 prace i każdą noc przepłakiwać, fakt, że to był w moim życiu okres naprawdę porąbany - całkowita wewnętrzna beznadzieja, poczucie straty wszystkiego co wydawało mi się w życiu właściwe i oczekiwane- ale praca (dwie ) to była właśnie rzecz która pozwalała mi prowadzić normalne życie a nie zapaść się w swoim zagraconym pokoju na kanapie ledwie siadając by zobaczyć cokolwiek na kompie, momentami nie miałam motywacji żeby się obrócić na drugi bok nawetatis pisze:przeczytaj, proszę, moją wypowiedź dokładniej:
Długotrwałe - a kilka dni to już nie jest 'chwila' - rozpaczanie nad sprawami niższej wagi paraliżuje normalne funkcjonowanie, otępia i nie wyobrażam sobie, żeby dorosły, samodzielny człowiek, który każdego ranka musi wstać do pracy i DZIAŁAĆ w jakiś sposób mógł pozwolić sobie na fanaberie pokroju zamykanie się w swojej kulce bólu, cierpienia i rozpaczy. Nie mam specjalnego szacunku do takich osób, bo nie mam szacunku do ludzi nieużytecznych społeczno-ekonomicznie przez dłuższe okresy bez sensownego powodu.Pomijam sytuacje losowe pokroju śmierć w rodzinie czy b. ciężki wypadek/ciężka choroba kogoś bliskiego.
Tak, a jednocześnie obracałam się w 2 całkowicie innych kręgach ludzi, byłam ostro podjarana projektem który robiłam, uśmiechnięta i niezawadzająca na codzień (oprócz momentów gdy broniąc się przed falami smutku dopuszczałam do siebie przedwcześnie złość np na klientów..ale co może komu zrobić taka biedna 9 co ma ledwie siły by krzyknąć "dwa schabowe i piwo proszsz!" XD).
Więc może piszesz tu nie o ludziach przeżywających poważny smutek, ale o jakichś niezrównoważonych 4 na dolnych poziomach nastroju- miałam taką jedną w stanie miesięcznego marazmu bez żadnego powodu na codzień przy sobie i miałam ja ochotę zatłuc (bo musiałam za nią robić wspólne projekty, zakupy,gotować jedzenie, spała u mnie na waleta, nie płaciła rachunków, a po wszystkim w ramach podziękowania rzuciła "nikt cię nie prosił" i zajęła się odbijaniem mi faceta- co jej nie wyszło)
IIIIIIIIIIIIIIIIIII
"infantyle najbardziej ojczą" R25
IIIIIIIIIIIIIIIIIII
Najmądrzejszy Post na Forum-dla 9
IIIIIIIIIIIIIIIIIII
"istnieje strasznie dużo nieaktywnej delikatności, która nie jest niczym innym jak lenistwem, niechęcią do wszelkich kłopotów, zamieszania czy wysiłku"
"infantyle najbardziej ojczą" R25
IIIIIIIIIIIIIIIIIII
Najmądrzejszy Post na Forum-dla 9
IIIIIIIIIIIIIIIIIII
"istnieje strasznie dużo nieaktywnej delikatności, która nie jest niczym innym jak lenistwem, niechęcią do wszelkich kłopotów, zamieszania czy wysiłku"
- Emjotka
- Posty: 2747
- Rejestracja: niedziela, 1 lipca 2007, 15:34
- Enneatyp: Obserwator
- Lokalizacja: Kraków (O-c Św.)
Re: Smutek- nie tylko dla orłów (nie tylko dla 9)
Od kilku lat właściwie nie odczuwam "czystego" smutku. I bardzo... smutne jest to, że właściwie nie mogę znaleźć nikogo, kto by to zrozumiał, wiedział, o czym mówię.Grin_land pisze:Moje pytanie jest następujące- jak ODCZUWACIE smutek?
Kiedyś negatywne odczucia odbierałam intensywniej i po długim czasie, teraz czuję je nawet nie tyle po zdarzeniu, co w jego trakcie i w gruncie rzeczy "przepływają" przeze mnie, łączą się dokładnie z tym, co myślę i robię, nie powodując bolesnego zgrzytu, jaki odczuwałam kiedyś, kiedy emocje docierały do mnie po fakcie ze zwielokrotnioną siłą.Grin_land pisze:Od razu po zdarzeniu czy dociera do Was za jakiś czas?
Nie płaczę, ryczę. Bardzo rzadko, a jeszcze rzadziej przy widowni (chyba mogłabym to policzyć na palcach). Zazwyczaj nieco pomaga, ale powoduje niemożebny ból głowy.Grin_land pisze:czy płaczecie?
Samotnie czy wśród ludzi?
czy płacz pomaga (tzn płaczecie godzinę lub godzin kilka, może zasypiacie plącząc a rano smutek jest przytępiony lub macie neutralny nastrój)?
Jak wyżej - kiedyś się od tego odcinałam, mniej lub bardziej świadomie próbowałam tłumić, dziś przeżywam od razu, szybko i prawie bezboleśnie.Grin_land pisze:czy przeżywacie/wolicie przezywać intensywnie lecz w ograniczonym czasie(np noc czy 2 dni rozpacz)y czy raczej macie długotrwałe lecz mniejsze obniżenie nastroju-wolicie smutek tłumić?
Kiedy przestałam sobie wmawiać (na podstawie tego, jak reagują -inni- ludzie), że -powinnam- coś czuć, własne uczucia stały się dla mnie o wiele bardziej jasne i o wiele bardziej "na miejscu".Grin_land pisze:być może zdarza/zdarzyło się Wam że zamiast smutku macie odczucia przypisywane zwykle innym emocjom (np. ekscytacja, podniesienie poziomu adrenaliny), lub wiecie że powinniście być smutni lecz nie czujecie nic?
Re: Smutek- nie tylko dla orłów (nie tylko dla 9)
Smutek niejedną ma postać w moim przypadku. Najczęściej odczuwam mieszankę emocji, np. smutku ze złością, smutku ze strachem lub smutku z poczuciem marazmu lub bezsilności.Grin_land pisze: Moje pytanie jest następujące- jak ODCZUWACIE smutek?
Bardzo charakterystyczne jest uczucie smutku połączone ze strachem przed utratą. Miałem tak, m in. gdy kończyłem gimnazjum. Takie dziwne uczucie w żołądku, natłok myśli, wszystko przypomina mi o tym, co właśnie tracę (np. głosy przypadkowych osób na ulicy przypominały mi głosy osób z mojej klasy), chęć cofnięcia czasu, strach przed zmianą. Uczucie może trwać wiele dni, nawet tygodni, stopniowo się wygasza. Ten typ smutku w niektórych przypadkach pobudza mnie do działania.
Smutek ze złością pojawia się np. gdy ktoś jest moim zdaniem skrajnie nie w porządku wobec innych, albo wobec mnie. Takie uczucie trwa bardzo krótko, z reguły liczone jest minutach, a nawet sekundach. W tym momencie boję się o to, by takie postępowanie nie doprowadziło do czegoś głupiego w przyszłości i mam poczucie niesprawiedliwości.
Miewam też mało intensywny smutek przewlekły, prawdopodobnie spowodowany depresją bądź dystymią, lub jakimś innym zaburzeniem. Kompletnie odbiera mi to chęć do jakiegokolwiek działania i w sumie do życia też.
Różnie się sytuacja może rozwinąć, ale z reguły mija trochę czasu, nim się oswoję z własnymi emocjami. Jeśli chodzi o uczucie smutku połączone ze strachem przed utratą, to często docierało do mnie następnego dnia, albo nawet po kilku dniach. Najczęściej jakiś bodziec pozwalał mi je sobie uświadomić, np. przypadkowo zasłyszana muzyka. Ostatnio jakby próbowałem przeciągać ten moment przez wiele dni i chyba udało mi się uniknąć intensywnego smutku po zakończeniu liceum (a przewidywałem, że przeżyję to gorzej, niż zakończenie gimnazjum). Uczucie smutku połączone ze strachem przed utratą powoduje, że często mam sny na temat tego, co tracę.Grin_land pisze: Od razu po zdarzeniu czy dociera do Was za jakiś czas?
W ciągu ostatnich kilku lat- nie.Grin_land pisze: czy płaczecie?
Zdecydowanie opcja numer 2.Grin_land pisze: czy przeżywacie/wolicie przezywać intensywnie lecz w ograniczonym czasie(np noc czy 2 dni rozpacz)y czy raczej macie długotrwałe lecz mniejsze obniżenie nastroju-wolicie smutek tłumić?
To, o czym pisałem na początku, czyli że smutek najczęściej miesza mi się z innymi uczuciami negatywnymi, bardzo różnymi, zależnymi od sytuacji. Zdarza mi się też, że nie czuję smutku wtedy, kiedy wydaje mi się, że powinienem. Odwlekam ten moment w czasie i albo przeżywam go z opóźnieniem, albo odwlekę go tak daleko w przyszłość, że w ogóle go nie odczuwam.Grin_land pisze: być może zdarza/zdarzyło się Wam że zamiast smutku macie odczucia przypisywane zwykle innym emocjom (np. ekscytacja, podniesienie poziomu adrenaliny), lub wiecie że powinniście być smutni lecz nie czujecie nic?
- atis
- Posty: 2789
- Rejestracja: czwartek, 23 kwietnia 2009, 20:58
- Enneatyp: Szef
- Lokalizacja: różowy balonik
Re: Smutek- nie tylko dla orłów (nie tylko dla 9)
Właśnie dla mnei wyrażenie 'smutek' to nie jest coś o bardzo silnym natężeniu emocjonalnym. Smutku nie czuje się, gdy niesprawiedliwie wyrzucą cię z pracy - wtedy jest się sfrustrowanym i wściekłym, gdy umrze ktoś z rodziny (rozpacz), gdy zakończy się ważny, długoterminowy związek (ból, rozpacz, poczucie krzywdy), gdy zawalisz semestr lub całe studia (wściekłość na siebie i cały świat). Smutek to dla mnie takie 'jest mi przykro' i można go czuć gdy koleżanka wyjedzie na pół roku do inne go miasta, gdy nie dostaniesz się do wymarzonej pracy, gdy chłopak powie ci, że masz gruby tyłek i gdy ktoś cię zawiedzie w sprawie średniej rangi. Gdy ktoś przeżywa i cierpi i przepłakuje noce z takich powodów, to tak, jest z nim coś nie tak.Więc może piszesz tu nie o ludziach przeżywających poważny smutek, ale o jakichś niezrównoważonych 4 na dolnych poziomach nastroju- miałam taką jedną w stanie miesięcznego marazmu bez żadnego powodu na codzień przy sobie i miałam ja ochotę zatłuc (bo musiałam za nią robić wspólne projekty, zakupy,gotować jedzenie, spała u mnie na waleta, nie płaciła rachunków, a po wszystkim w ramach podziękowania rzuciła "nikt cię nie prosił" i zajęła się odbijaniem mi faceta- co jej nie wyszło)
xxx xx/xx XXXx
- Grin_land
- Posty: 2459
- Rejestracja: niedziela, 31 maja 2009, 15:51
- Enneatyp: Mediator
- Lokalizacja: tryb koczowniczy
Re: Smutek- nie tylko dla orłów (nie tylko dla 9)
aa widzisz, nie ustaliłyśmy definicji.
Jak dla mnie smutek niejedno ma imię i w zależności od intensywności i powodu może być różnie nazywany, większość z tych przykładów które podałaś ja zaliczyłabym do różnych odcieni tego zjawiska- i właśnie tu dałaś mi najpełniejszą odpowiedź na pytania czyli CO odczuwasz gdy odczuwasz smutek (różnego rodzaju i natężenia), tak jak terminem radość określiłabym zadowolenie z widoku słońca za oknem, czy nawet bez powodu aż do euforii wiosenno-miłosnej czy niespodziewanym osiągnięciem czegoś o czym marzyłaś /w stylu starasz się ale wszystko wskazuje że nie wyjdzie, po prostu nie ma takiej szansy, a tu nagle.../.
nie odczuwam smutku z powodów w stylu:
Ale np miewam tez lżejsze smutki bez powodu- teoretycznie, bo myślę że one są po prostu dlatego że po prostu jakieś gorsze odczucia- nawet gniew na siebie i na innych- odkładają się w mojej psychice jak tłuszcz w naczyniach wieńcowych.
Jak dla mnie smutek niejedno ma imię i w zależności od intensywności i powodu może być różnie nazywany, większość z tych przykładów które podałaś ja zaliczyłabym do różnych odcieni tego zjawiska- i właśnie tu dałaś mi najpełniejszą odpowiedź na pytania czyli CO odczuwasz gdy odczuwasz smutek (różnego rodzaju i natężenia), tak jak terminem radość określiłabym zadowolenie z widoku słońca za oknem, czy nawet bez powodu aż do euforii wiosenno-miłosnej czy niespodziewanym osiągnięciem czegoś o czym marzyłaś /w stylu starasz się ale wszystko wskazuje że nie wyjdzie, po prostu nie ma takiej szansy, a tu nagle.../.
- nie wiem jak pełniej określiłabym nietłumione i najczęściej występujące/najczystsze w definicji odczucie smutku.atis pisze:(ból, rozpacz, poczucie krzywdy)
nie odczuwam smutku z powodów w stylu:
najwyżej lekką złość lub chwilowy wstyd, ew, mam zagwozdkę czy się nie poodchudzać ;Patis pisze:gdy chłopak powie ci, że masz gruby tyłek
jakbym się nie dostała do pracy w ogóle- tak, ale mam 9tkowe podejście do życia które nie pozwala mi się smucić dlatego tylko że mam coś czego chciałam ale trochę gorsze niż to obok. Najwyżej chwilowe rozczarowanie gdy odczytam że jej nie dostałam, to można by podczepić pod mikroskopijny smutek.gdy nie dostaniesz się do wymarzonej pracy
Ale np miewam tez lżejsze smutki bez powodu- teoretycznie, bo myślę że one są po prostu dlatego że po prostu jakieś gorsze odczucia- nawet gniew na siebie i na innych- odkładają się w mojej psychice jak tłuszcz w naczyniach wieńcowych.
IIIIIIIIIIIIIIIIIII
"infantyle najbardziej ojczą" R25
IIIIIIIIIIIIIIIIIII
Najmądrzejszy Post na Forum-dla 9
IIIIIIIIIIIIIIIIIII
"istnieje strasznie dużo nieaktywnej delikatności, która nie jest niczym innym jak lenistwem, niechęcią do wszelkich kłopotów, zamieszania czy wysiłku"
"infantyle najbardziej ojczą" R25
IIIIIIIIIIIIIIIIIII
Najmądrzejszy Post na Forum-dla 9
IIIIIIIIIIIIIIIIIII
"istnieje strasznie dużo nieaktywnej delikatności, która nie jest niczym innym jak lenistwem, niechęcią do wszelkich kłopotów, zamieszania czy wysiłku"
- Grin_land
- Posty: 2459
- Rejestracja: niedziela, 31 maja 2009, 15:51
- Enneatyp: Mediator
- Lokalizacja: tryb koczowniczy
Re: Smutek- nie tylko dla orłów (nie tylko dla 9)
Moje odpowiedzi zamieszczam w spoilerze:
a to jedno pytanie:
Z jakich powodów się smucicie?
było zadane w sumie dlatego, że często nie mogę określić czy właściwie interpretuję momenty w których powinien następować smutek. Ja go nie zawsze łączę ze stratą, chyba że podciągnąć stratę nerwów (na kogoś lub coś co nie było tego warte) stratę czasu (jak poprzednio), ale poza tym jest całe mnóstwo powodów które mogą "zagrozić" smutkiem, głównie związanych z retrospekcją.
Odpowiedź Perwika na to pytanie dała mi do myślenia- czy jednak moja złość w miejsce smutku nie jest spowodowana tym, że naturalnie w tym miejscu wystąpiłyby te 2 emocje z tym że złość hamowałam tudzież teraz hamuję smutek, generalnie obecnie rozpoznaję momenty nadające się na smutek po tym, że mojej złosci nie mogę wytłumaczyć racjonalnie ani do końca emocjonalnie, pytam się w takich wypadkach jak mogłabym ocenić tę sytuację z zewnątrz, nie twierdzę, że mi się udaje.
Spoiler:
Z jakich powodów się smucicie?
było zadane w sumie dlatego, że często nie mogę określić czy właściwie interpretuję momenty w których powinien następować smutek. Ja go nie zawsze łączę ze stratą, chyba że podciągnąć stratę nerwów (na kogoś lub coś co nie było tego warte) stratę czasu (jak poprzednio), ale poza tym jest całe mnóstwo powodów które mogą "zagrozić" smutkiem, głównie związanych z retrospekcją.
Odpowiedź Perwika na to pytanie dała mi do myślenia- czy jednak moja złość w miejsce smutku nie jest spowodowana tym, że naturalnie w tym miejscu wystąpiłyby te 2 emocje z tym że złość hamowałam tudzież teraz hamuję smutek, generalnie obecnie rozpoznaję momenty nadające się na smutek po tym, że mojej złosci nie mogę wytłumaczyć racjonalnie ani do końca emocjonalnie, pytam się w takich wypadkach jak mogłabym ocenić tę sytuację z zewnątrz, nie twierdzę, że mi się udaje.
IIIIIIIIIIIIIIIIIII
"infantyle najbardziej ojczą" R25
IIIIIIIIIIIIIIIIIII
Najmądrzejszy Post na Forum-dla 9
IIIIIIIIIIIIIIIIIII
"istnieje strasznie dużo nieaktywnej delikatności, która nie jest niczym innym jak lenistwem, niechęcią do wszelkich kłopotów, zamieszania czy wysiłku"
"infantyle najbardziej ojczą" R25
IIIIIIIIIIIIIIIIIII
Najmądrzejszy Post na Forum-dla 9
IIIIIIIIIIIIIIIIIII
"istnieje strasznie dużo nieaktywnej delikatności, która nie jest niczym innym jak lenistwem, niechęcią do wszelkich kłopotów, zamieszania czy wysiłku"
- Emjotka
- Posty: 2747
- Rejestracja: niedziela, 1 lipca 2007, 15:34
- Enneatyp: Obserwator
- Lokalizacja: Kraków (O-c Św.)
Re: Smutek- nie tylko dla orłów (nie tylko dla 9)
Przeciętne (i jak sądzę niezdrowe) 5 generalnie mają skłonność do odczuwania emocji z opóźnieniem. Zatamowanie potoku odczuć jest "świetną" metodą na odcięcie się od trudnej sytuacji, na uskutecznienie akcji pod tytułem ale-przecież-mnie-tu-nie-ma-a-już-na-pewno-nic-intensywnego-i-nieprzyjemnego-nie-czuję. Złudna wizja, że wszystko da się obiektywnie przeanalizować i w każdej sytuacji można odczuć się od własnych emocji bardzo łatwo prowadzi do sytuacji w której człowiek zatraca zdolność -świadomego- przeżywania własnych odczuć. I to jest chyba jeden z najczęstszych problemów 5...Grin_land pisze: to pytanie sformułowane zostało ze względu na 5, gdzieś mi się obiło o oczy że 5 odczuwają smutek z opóźnieniem
I jeszcze wracając do
ciężko mi ocenić, czy zmiana spowodowana była zmianą enneapoziomu czy może najzwyczajniej zakończeniem dorastania (czy jak kto woli dojrzewaniem kory przedczołowej), ale w pewnym momencie, jak pisałam, przestałam odczuwać smutek. Smutek w czystej postaci, taki permanentny, przenikający całe jestestwo. Wielką czarną dziurę. Nie umiem już chyba czuć czegoś, co nie byłoby choć w minimalnym stopniu pozytywne i choć zdarza mi się przygnębienie, to nie jest to taki sam głęboki smutek, jaki potrafił mnie przydusić kiedyś...Grin_land pisze:Czy sposób przezywania smutku zmieniał się u Was przy zmianie poziomu zdrowia/rozwoju enneagramowego? Jeśli macie takie spostrzeżenia- jak się zmieniał?
Re: Smutek- nie tylko dla orłów (nie tylko dla 9)
Grin_land pisze:aa widzisz, nie ustaliłyśmy definicji.
Jak dla mnie smutek niejedno ma imię i w zależności od intensywności i powodu może być różnie nazywany, większość z tych przykładów które podałaś ja zaliczyłabym do różnych odcieni tego zjawiska- i właśnie tu dałaś mi najpełniejszą odpowiedź na pytania
Myślę, że tu nie ma co ustalać; to już zostało zrobione. http://pl.wikipedia.org/wiki/Teoria_emocji_Plutchika Odcienie emocji, ich różnice, wszystko zawiera się na tymże pięknym kwiecie emocji.
Apropos tego, wg Plutchika nie jest możliwe odczuwanie emocji przeciwstawnych w tej samej chwili(a smutek i radość są właśnie takimi emocjami) Po za tym, jego teoria ładnie tłumaczy jak podstawowe emocje mieszają się i powstają pochodne. Ponieważ nie znalazłem nigdzie tęsknoty w jego definicjach, uznałem, że jest to właśnie czysto ambiwalentne uczucie.Grin_land pisze:Perwik napisał(a):
Np tęsknotę odczuwam jako połączenie radości/euforii z czystym smutkiem.
Piękne, chyba coś takiego pamiętam