Relacje z rodzicem
Ja popieram yusti.
To nie chodzi o to, że zachowujemy się identycznie, te same wady, zalety, bo i warynki środowiska będą inne. To przychodzi z późnym wiekiem, w sytucjach społecznych w jakich widzieliśmy rodziców (praca, własna rodzina) - nagle wychodzi ta aura, gesty, słowa, skrypty zachowań. To, że patrzę w lustro i widzę powoli twarz mojej matki jest dla mnie już wystarczająco makabryczne. Śmieszniej jest, gdy dopiero mój chłopak uwagami uświadamia mi, że zaczynam zachowywać się jak ona, a on rusza z tekstami jakie jakiedyś zirytowanha mówiłam do matki. Widzę to u przyjaciółki - jej matka lata temu zmarła na raka, była straszną heterą, z córką (przyjaciółą) były w stanie wojny i nienawiści i dziś po dekadzie widzę jak u kumpeli uruchamia się tamta kobieta, choć nie w tak drastycznej wersji, bo jej to dodaje siły i mocy.
To nie chodzi o to, że zachowujemy się identycznie, te same wady, zalety, bo i warynki środowiska będą inne. To przychodzi z późnym wiekiem, w sytucjach społecznych w jakich widzieliśmy rodziców (praca, własna rodzina) - nagle wychodzi ta aura, gesty, słowa, skrypty zachowań. To, że patrzę w lustro i widzę powoli twarz mojej matki jest dla mnie już wystarczająco makabryczne. Śmieszniej jest, gdy dopiero mój chłopak uwagami uświadamia mi, że zaczynam zachowywać się jak ona, a on rusza z tekstami jakie jakiedyś zirytowanha mówiłam do matki. Widzę to u przyjaciółki - jej matka lata temu zmarła na raka, była straszną heterą, z córką (przyjaciółą) były w stanie wojny i nienawiści i dziś po dekadzie widzę jak u kumpeli uruchamia się tamta kobieta, choć nie w tak drastycznej wersji, bo jej to dodaje siły i mocy.
4w5, INFj, sp/sx
- Zielony smok
- VIP
- Posty: 1855
- Rejestracja: czwartek, 14 grudnia 2006, 19:17
- Enneatyp: Mediator
- Lokalizacja: następna stacja...
Wcale nie musi chodzić o stawanie sie kopią rodziców, podobno częściej dziedziczymy charakter po dziadkach. Ale możemy być ,,niewolnikiem przekory" czyli robić dokładnie na przekór. Co oznacza że pozostają w dalszym ciągu punktem odniesienia. W wersji nieprzemyślanej - też niewolnictwo.
Lubie zdanie Beta Hellingera, ze trzeba przyjąć rodziców takich jakimi są, wsiąść od nich tylko to co najlepsze i pość swoją drogą.
Lubie zdanie Beta Hellingera, ze trzeba przyjąć rodziców takich jakimi są, wsiąść od nich tylko to co najlepsze i pość swoją drogą.
9w8 ENFP
Nie dyskutuj z idiotą, bo sprowadzi cię do swojego poziomu i wygra przewagą doświadczenia.
Ps. ( Jestem na dłuuuugim urlopie - nie odpisuję na PW, sorry )
Nie dyskutuj z idiotą, bo sprowadzi cię do swojego poziomu i wygra przewagą doświadczenia.
Ps. ( Jestem na dłuuuugim urlopie - nie odpisuję na PW, sorry )
- Emjotka
- Posty: 2747
- Rejestracja: niedziela, 1 lipca 2007, 15:34
- Enneatyp: Obserwator
- Lokalizacja: Kraków (O-c Św.)
Jeśli damy się wtłoczyć w machinę powielania wad i błędów, to owszem. Ale nie jesteśmy kopią rodziców - to wychowanie może spowodować, że powielimy ich zachowanie, a nie sam fakt, że jesteśmy ich dziećmi.yusti pisze: Nie chce mi się znowu powtarzać Wam, jak to czytałam iż CHCEMY BYĆ INNI NIŻ RODZICE ale nam to za ch... nie idzie! Niedaleko pada jabłko od jabłoni.
Mój ojciec i dziadek to alkoholicy. Moi rodzice są po rozwodzie. Jakąż musiałabym być idiotką, żeby nie zauważać (przyczyn) ich błędów i je powielać? Jaką? Przecież to przechodzi ludzkie pojęcie...60%osób na AA to młodzież, która obiecała sobie "nie będę taki jak tata" "nie będę pił jak on(a)Wyzbyłem się tego strachu, nawet gdy się odzywałem wszyscy zaciekawienie słuchali. "....Naga prawda. czytałam przed laty, że choć dziewczynki chcą być inne od swoich mam, to mają dokładnie takie same cechy, jakich u swoich mam nie trawią. Cóz...prawda. A myslicie że po kim jestem "skamieniała"?:D
Co wiesz? Przyjęłaś "jedyną słuszną" pozycję w tym temacie i zastygłaś. Nic nie robisz, żeby być taka, jaką być chcesz, a nie taką, jaką ukształtowało Cię środowisko. Mówisz, że chcemy być inni, ale nie możemy. Nie doceniasz siły ludzkich pragnień i woli. Ja jeśli czegoś chcę, to do tego dążę mimo wszystko i nie daję sobie wmówić prostych tłumaczeń typu "jestem be, bo moi rodzice byli be". To czysta głupota rezygnować z samostanowienia. głupota w najczystszej postaci...bo WIEM. i nie uciekne...
Przejmujemy część cech rodziców, to jasne, ale mając świadomość że tak się dzieje, łatwiej z tym walczyć, tzn wyłapywać u siebie te negatywne zachowania i coś z tym robić, pracować nad sobą. Nie jest to miłe uczucie, kiedy dostrzegam u siebie negatywne cechy rodziców, zwłaszcza, że od dziecka sobie powtarzałam, że nie będę taka a taka, ale tak bardzo jest mi z tego powodu głupio, że nigdy nie przyjmę tego za coś oczywistego. Dletego Twoje tłumaczenie yusti, jest bez sensu.
6w5 / INFj
*Jeśli chcesz wiedzieć, czym jest granfalon
Spróbuj obrać ze skórki bańkę mydlaną*
*Jeśli chcesz wiedzieć, czym jest granfalon
Spróbuj obrać ze skórki bańkę mydlaną*
- Zielony smok
- VIP
- Posty: 1855
- Rejestracja: czwartek, 14 grudnia 2006, 19:17
- Enneatyp: Mediator
- Lokalizacja: następna stacja...
Spora część forumowiczów ma z rodzicami wspólnotę lokalowaą, bądż jest jeszcze na ich garnuszku.
Na tym polega dorosłość, że jak się człowiek mieszkaniowo i finansowo uniezależni można pewne rzeczy rozegrać po swojemu. Był moment że na wiele lat zerwałem relacje z rodziną, by nie ,,zaczadzieć" do reszty. Aktualnie z żadnym z żyjących członków rodziny nie mam sporów i antagonizmów, ale mam świadomość własnej nieprzystawalności do mojego przyrodniego rodzeństwa. Zyjemy w innych światach. Poojczymowa scheda mnie nie interesowała. Nienawidziłem ojczyma, ale po jego śmierci mi przeszło choć emocje były silne i musiałem solidnie nad nimi popracować.
Co do alkoholizmu, miałem podobny przypadek z ojcem. Raz zdobyłem się na kontakt, bo nawet nie wiedziałem czy żyje. Odnalazłem, pogadaliśmy, życzyłem mu szczęścia, ale powiedziałem też, ze nie planuję ani powrotu do jego domu, przejęcia resztek rodowej schedy, ani nie mam osobistych oczekiwań z nim związanych. I że więcej się nie pojawię.
Dziwne ...ale nie pamiętam jak wygląda. Nie mam też złych emocji z nim związanych. Zabrakło go w okresie dojrzewania to musiałem wejść w dorosłość sam. Stało się.
Przeszłość jest tylko w emocjach i oprogramowaniach, a je możemy zmienić na bardziej nam odpowiadające.
Stan na dzień dzisiejszy. Kto jest winny? Nikt....
Nic względem rodziny nie muszę....
Kto jest wolny...ja
Na tym polega dorosłość, że jak się człowiek mieszkaniowo i finansowo uniezależni można pewne rzeczy rozegrać po swojemu. Był moment że na wiele lat zerwałem relacje z rodziną, by nie ,,zaczadzieć" do reszty. Aktualnie z żadnym z żyjących członków rodziny nie mam sporów i antagonizmów, ale mam świadomość własnej nieprzystawalności do mojego przyrodniego rodzeństwa. Zyjemy w innych światach. Poojczymowa scheda mnie nie interesowała. Nienawidziłem ojczyma, ale po jego śmierci mi przeszło choć emocje były silne i musiałem solidnie nad nimi popracować.
Co do alkoholizmu, miałem podobny przypadek z ojcem. Raz zdobyłem się na kontakt, bo nawet nie wiedziałem czy żyje. Odnalazłem, pogadaliśmy, życzyłem mu szczęścia, ale powiedziałem też, ze nie planuję ani powrotu do jego domu, przejęcia resztek rodowej schedy, ani nie mam osobistych oczekiwań z nim związanych. I że więcej się nie pojawię.
Dziwne ...ale nie pamiętam jak wygląda. Nie mam też złych emocji z nim związanych. Zabrakło go w okresie dojrzewania to musiałem wejść w dorosłość sam. Stało się.
Przeszłość jest tylko w emocjach i oprogramowaniach, a je możemy zmienić na bardziej nam odpowiadające.
Stan na dzień dzisiejszy. Kto jest winny? Nikt....
Nic względem rodziny nie muszę....
Kto jest wolny...ja
9w8 ENFP
Nie dyskutuj z idiotą, bo sprowadzi cię do swojego poziomu i wygra przewagą doświadczenia.
Ps. ( Jestem na dłuuuugim urlopie - nie odpisuję na PW, sorry )
Nie dyskutuj z idiotą, bo sprowadzi cię do swojego poziomu i wygra przewagą doświadczenia.
Ps. ( Jestem na dłuuuugim urlopie - nie odpisuję na PW, sorry )
Bardzo ładne zdanie.Zielony smok pisze: Lubie zdanie Beta Hellingera, ze trzeba przyjąć rodziców takich jakimi są, wsiąść od nich tylko to co najlepsze i pość swoją drogą.
Moja matka jest alkoholiczką. Zawsze bałam się, że będę taka jak ona. Ale to jak potoczą się moje losy zależy tylko ode mnie. Cały czas 'leczę się' z dzieciństwa, jakie zafundowali mi rodzice.
Moje relacje z nią są nijakie, nie mamy za bardzo kontaktu. Przestałam już obwiniać ją za to, ona nie potrafiła/nie chciała się odnaleźć, ja chcę. "If it's going to be- it's up to me"
4w5 INFP + 4w5
Zgadzam się.Zielony smok pisze:Spora część forumowiczów ma z rodzicami wspólnotę lokalowaą, bądż jest jeszcze na ich garnuszku.
Na tym polega dorosłość, że jak się człowiek mieszkaniowo i finansowo uniezależni można pewne rzeczy rozegrać po swojemu.
Opozycja, bunt wobec rodziców i ich postaw życiowych jest składową dorastania i dojrzewania, tworzenia własnej osobowości. Każdy chyba przeszedł fazę kontestacji, a Zdzisława Sośnicka ze swoją "Cudownych rodziców mam" ssie. Dopóki człowiek mieszka z rodzicami, będzie tę opozycję pielęgnował, bo ma wyraźne punkty odniesienia.
Sytuacja zaczyna zmieniać się po latach samodzielnego życia, gdy dystans wobec rodziny zaciera pewne wspomnienia. Przecież to nie oznacza, że kopiujemy ich wady, ci ludzie mają czasem jakieś zalety. To, że się ich teraz kompletnie nie widzi to okrutny subiektywizm, na który stać tylko wobec bardzo bliskich.
Ja nadal mam kompletnie inny gust estetyczny, życiowy, etyczny, społeczny niż moja matka. Zawsze byłyśmy sobie obce i na etapie mojego dorastania prowadziłyśmy ostrą wojnę. Co nie zmienia faktu, że zaczynam ją przypominać w tembrze głosu, prowadzeniu sprzeczek, nadopiekuńczemu traktowaniu bliskich, lękach o nich.
Dyskusyjna mądrość ludowa "Chcesz wiedzieć jaka twoja żona/mąż będzie w przyszłości, spójrz na jej matkę/ojca", nie wzięła się z powietrza.
4w5, INFj, sp/sx
- Zielony smok
- VIP
- Posty: 1855
- Rejestracja: czwartek, 14 grudnia 2006, 19:17
- Enneatyp: Mediator
- Lokalizacja: następna stacja...
Kiedy dorastamy ojciec i matka są już jakimiś trybikami .... nieefektowny z naszego punktu widzenia zawód, proza związku. Jako młodzi ludzie w ramach kontestacji idealizujemy swoją przyszłość, licząc na sławę, pieniądze, miłość w wersji HD i zachowanie nonkonformizm wobec życia z ktorym chcemy grać tylko w nasze klocki i na naszych warunkach . Zrozumienie przychodzi w momencie, gdy też zetniemy się z realizmem, niejednokrotnie brutalnym dorosłej rzeczywistości, częściej w codziennym szarym rozdrabnianiu się na drobne.( pranka, gotowanka, remonciki)
Kiedy miałem 16 lat mój ojciec był kompletnym idiotą, przez następne sześć lat cholernie zmądrzał.
Mark Twain
Zapłaciłem za mieszkanie. Zdrożało o 30 zł. Fuck. Kiedy byłem nastolatkiem mieszkanie ,,samo się zapłaciło", ubranie ,,samouprało" po wrzuceniu przepoconego t shirta do kosza na brudną bieliznę. Do głowy by mi nie przyszło przejmować się czymś takim.
Kiedy miałem 16 lat mój ojciec był kompletnym idiotą, przez następne sześć lat cholernie zmądrzał.
Mark Twain
Zapłaciłem za mieszkanie. Zdrożało o 30 zł. Fuck. Kiedy byłem nastolatkiem mieszkanie ,,samo się zapłaciło", ubranie ,,samouprało" po wrzuceniu przepoconego t shirta do kosza na brudną bieliznę. Do głowy by mi nie przyszło przejmować się czymś takim.
9w8 ENFP
Nie dyskutuj z idiotą, bo sprowadzi cię do swojego poziomu i wygra przewagą doświadczenia.
Ps. ( Jestem na dłuuuugim urlopie - nie odpisuję na PW, sorry )
Nie dyskutuj z idiotą, bo sprowadzi cię do swojego poziomu i wygra przewagą doświadczenia.
Ps. ( Jestem na dłuuuugim urlopie - nie odpisuję na PW, sorry )
Tu nie potrzeba w nic wierzyć. Po to mamy te nasze małe, średnie i duże rozumki, by uczyć się -nie tylko- na swoich błędach, by wyciągać wnioski i być świadomym tego, czego się chce (więc równocześnie też tego, czego się nie chce), by wreszcie decydować o własnym kształcie. Wszystko jest, moim zdaniem, kwestią świadomości, woli i decyzji. Ja w żaden sposób nie czuję się zaprogramowana/zdeterminowana do bycia czyjąś kopią. Przeciwnie, mam na to bardzo wyostrzone 'zmysły'. Widzę, jacy są moi rodzice, uczę się i biorę od nich to, z czym się sama zgadzam, a tępię w sobie to wszystko, co ewentualnie mogłoby prowadzić do powielania ich błędów. Niczyją kopią nie jestem i nigdy nie będę. Ja w to nie muszę wierzyć, ja to wiem.yusti pisze:każdy chciałby w to wierzyć... każdy myśli, że taki nie będzie....
Do pewnego momentu powiedzenie "dzieci i ryby głosu nie mają" ma swoje uzasadnienie. Ale tylko do pewnego momentu. Dużo zależy od rodziców, ale bardzo dużo zależy też od tego, jak bardzo 'plastyczną' to dziecko ma naturę i w jakiej mierze z upływem czasu przyjmuje takie czy inne 'wychowywanie' go. A tak w ogóle... "tworzenie swojego małego odbicia" to nie wychowywanie. To, jak dla mnie, manipulacja.yusti pisze:Najlepsze to było zdanie Em, że fakt bycia dzieckiem nie jest tożsamy z byciem wychowanym. No myślałam, ze padnę. To że Twój ojciec miał na Ciebie znikomy wpływ, bo nie był z Tobą każdego dnia, to nie znaczy że każdy tak ma. Bycie rodzicem to wychowywanie, Em. Tworzenie swojego! małego odbicia.
Fakt bycia dzieckiem, to fakt bycia dzieckiem. I tyle. Bycie wychowanym, to nie rezultat indoktrynacji. To moim zdaniem świadoma zgodność z tym, jak było się wychowywanym. Żaden automatyczny skutek. Późniejsze powielanie jakichś drobnych nawyków, sposobów zachowania (w sensie pozytywnym) to naturalna kolej rzeczy - przyjęliśmy to, co nam samym odpowiadało... Ale powielanie wad i błędów, to bezmyślność. Zwykła głupota.
I co z tego, że ojciec Emjotki nie był przy niej każdego dnia? Czyżby stała fizyczna obecność była wyznacznikiem skutecznego wkładu w proces wychowania dziecka? Świat byłby piękny, gdyby tak było. Pod jednym warunkiem: trzeba zdawać sobie sprawę, że bycie ojcem, to nie tylko przywilej, ale i obowiązek. Można mijać się z kimś codziennnie i widzieć człowieka, który nigdy nie wyrobi sobie autorytetu ojca. To się dopiero nazywa znikomy wpływ... A 'wpływ' wynikający z braku (nie tylko fizycznego), jest ogromny, na pewno nie znikomy.
-
"Prawda leży zazwyczaj pośrodku, najczęściej bez nagrobka."
"Prawda leży zazwyczaj pośrodku, najczęściej bez nagrobka."