zaznaczyłam - z obojgiem dobry
bo jak sie zastanowie, to nie trzeba mi miec lepszego, jest powiedziałabym nawet super, bo nikt mi nigdy nie właził w moje sprawy i miałam luzu ponad norme
w dziecinstwie z ojcem, bo matka pracowala
w wieku dojrzewania - nie obchodzili mnie rodzice, po prostu z nimi mieszkalam, wszystko wolałam sama dociekac, sprawdzac, dowiadywac sie, uczyc, bo wiedzialam co dla mnie dobre.
teraz - ojciec to wrak człowieka, mysli, ze wziął ślub z matka w 85 (a to ja sie wtedy urodzilam etc), a matka - jak zawsze KOLEŻANKA
, wariatka, śmieszka, skora do żarcików (zmieniłam i uszczelniłam syfon silikonem, a ta ze "zaglądaj czy Ci w majciach coś nie rośnie
"), jakby coś o wszystkim pogada, nie ma tematów tabu, nieszkodliwa i nie czepia sie niczego, rozmowy z nia są kumplowskie, jak z moimi koleżankami, ale to, ze gadamy wychodzi przypadkowo, bo tak to nie mam potrzeby rozmów ani z nią, ani z ojcem, ani z bratem, jakoś chyba wyrosłam i nie jest mi to potrzebne, ale jakby mnie naszło, to matka wysłucha jednym uchem, ale zawsze wie, ze jak sama nie dam rady, to ona nie pomoże (jak ja nie dam rady tego zrobic-to nikt tego nie zrobi - jej słowa) zresztą z matka jest tak, że przychodzi radzic sie do mnie w co sie ubrac czasem do pracy, jakie buty kupic, co robic w weekend do jedzenia, jak pomalowac wlosy
taka zmiana ról drobna, ale kobiecie 53 na karku, to se może juz spokojnie bimbać
syn ktorego ubezwlasnowolniła, daje jej sie we znaki, więc nalezy jej sie luz w niektorych sprawach/motywach.
takie drobiazgi, jak kłotnie, nie psuja mi relacji z rodzicami, bo nie znam przypadku w ktorym, w rodzinie nie bylo by wojen, byłoby za nudno
właśnie drobna scesja z matką, zmusiła mnie mimochodem do rozmyślania o nich oboje, jestem szczęściarą mimo wszystko, miałam zawsze to czego chciałam, ale nie byłam nigdy rozpieszczana (w sumie jakbym mogla cos zmienic to alkoholizm ojca - ale wtedy i ja bym była inna, wiec jest OK)
moja cała rodzinka jest walnięta, ale jak odrzuce wszystko co złe i makabryczne w naszej przeszłości, to serio jest sielanka, przy takich problemach i koszmarach zazwyczaj zostaja traumy
a ja czułam się i czuję dzięki nim wolna, więc
"... cicho siedzę, na nich nie krzyczę, przecież was kocham, moi rodzice."