Psychiatryk

Dyskusje na tematy szeroko pojętej psychologii

Czy byłeś/łaś kiedyś w psychiatryku?

tak
13
12%
nie
51
46%
nie, ale leczę/leczyłem/łam się u psychiatry
19
17%
nie byłem/łam w szpitalu psychiatrycznym ani u psychiatry, ale były kłopoty z psychiką (nerwica, anoreksja, itp.)
28
25%
 
Liczba głosów: 111

Wiadomość
Autor
MaryJaneWatson
Posty: 70
Rejestracja: piątek, 18 września 2015, 10:50
Enneatyp: Szef
Lokalizacja: Lublin

Re: Psychiatryk

#61 Post autor: MaryJaneWatson » niedziela, 20 września 2015, 14:21

Melis pisze:W psychiatryku nie siedziałam, chociaż rodzice pewnie chcieliby mnie tam wysłać. Raz usłyszałam od mamy, że woli, żebym kilka miesięcy spędziła w szpitalu niż poszła do piachu, generalnie kwas. za to mam koleżankę, która faktycznie w psychiatryku spędziła kilka tygodni i w na jej oddziale młodzi degeneraci stanowili mniejszość, głównie ludzie z depresjami, zaburzeniami odżywiania, po próbach samobójczych, z zespołem Aspergera itp.
Za to korzystam z pomocy psychologa od miesięcy i lubię te spotkania. Może trafiłam na dobrą osobę, ale zaprawdę powiadam wam: nigdy nie czułam takiego zrozumienia i akceptacji moich problemów, a mówi to nikt-mnie-nie-rozumie-więc-się-pieprzcie-czwórka.

Ja jako 8w7 często od matki słyszałam groźby psychiatryka. Tak 8w7 kłoci się z 5 w 4, że ta ostatnia potrzebuje interwencji dla 8;-)

Tekst "Dlaczego ubrałeś słowo chore w cudzysłow"-mistrzostwo świata :thumbup:



Awatar użytkownika
Venus w Raku
VIP
VIP
Posty: 1058
Rejestracja: środa, 23 września 2009, 10:08
Enneatyp: Perfekcjonista

Re: Psychiatryk

#62 Post autor: Venus w Raku » czwartek, 8 października 2015, 00:50

Szokuje mnie, że diagnozuje się małe dzieci (5-7-10 lat) z zaburzeniami psychicznymi i tak jak kiedyś było modne ADHD, to teraz jest modny Asperger (w USA i w Polsce też).To jest po prostu plaga. Niestety, stykam się z takimi przypadkami w życiu codziennym częściej niż bym chciała. Moim zdaniem całkowicie zdrowe dzieci są ciąganie po psychologach i psychiartrach oraz w niektórych przypadkach faszerowane antydepresantami lub innymi psychotropami. W mojej młodości nikt nie szukał w dzieciakach choroby psychicznej, a dzisiaj już malutkie dzieci są profilowane psychiczne w przedszkolu, w szkole. Szkoda tylko, że większość z nich dostaje diagnozę, która jest obecnie modna, czyli tak jak napisałam kiedyś to było ADHD, a teraz jest Asperger.

Miałam w te wakacje taką dziewczynkę 10-cio letnią na wizycie z Polski i dzieciak był przez tydzień tylko ze mną i z mężem, i mówiła codziennie, że "tu u was jest swoboda" i przebywała z nami cały czas tzn. my i ona byliśmy caly czas razem - wspólna aktywność, rozmowy, nawet przychodziła do nas wieczorem do łóżka, żeby się "poprzewalać z nami". Nie uciekała, nie chowała się. Rozmawiała z nami, odsłaniała się trochę, ale zaczynała coś mówić i stwierdzała "tego nie mogę wam powiedzieć". Po tygodniu przyjechala jej matka i wyskoczyła z pretensjami, że frustujemy jej dziecko i że ona teraz musi zwiększyć jej dawkę antydepresantów, które po ich wyjeździe poznajdowałam pochowane za łóżkiem w pokoju dziecka. Po przyjeździe matki dzieciak się całkowicie od nas odciął "Nie dotykaj mnie! Nie odzywaj się do mnie! Frustrujesz mnie!" Uciekała do swojej sypialni i zamykała za sobą drzwi. Nie chciała już mieć z nami żadnego kontaktu. Matka zresztą też nie chciała mieć z nami żadnego kontaktu. Jechała na zakupy na 10 godzin, albo zamykała się w sypialni. Matka leczy się u psychologa od urodzenia dzieci (dziewczynka jest z bliźniaków) i przyjmuje antydepresanty, bo mówi, że inaczej nie podniosła by się z łóżka. Z matką nie można było mieć normalnego kontaktu, a jak się pojawiła, to i dziecko przestało się z nami kontaktować. Dosłownie w naszym własnym domu dwie osoby zerwały z nami kontakt, bo my nie wierzymy w psychologię i w leki psychotropowe. Pojechaliśmy nad ocean, to matka cały czas przeleżała przykryta ręcznikami, a dziewczynka wykopała w piasku dziurę, w której całkowicie mogla się schować. Matka nie wiem jaką ma diagnozę, ale leczy się od 10 lat, a dziewczynka została ostatnio zdiagnozowany z Aspergerem i obsesyjnie-kompulsywnym zaburzeniem, bo nastawiła inne dzieci, żeby pobiły chłopca w klasie i ten chłopiec znalazł się w szpitalu, a więc żeby nie wyrzucili jej ze szkoły (społecznej/prywatnej), to rodzicie załatwili diagnozę, no i teraz nauczyciele muszą się liczyć, że mają do czynienia z dzieckiem, które nie rozumie reguł społecznych. Przebywałam z nią przez tydzień i wiem, że pojmuje reguły społeczne, ale manipuluje, kłamie, dostosowuje się do sytuacji, ale rodzice nie chcą tego zauważyć. Przysłali nam ją na wakacje z instrukcją, że dziecka nie można frustrować, że nie wolno chrapać, nie wolno oddychać przy niej zbyt głośno, że jak ma dość naszego towarzystwa, to trzeba ją wysłać do swojego pokoju, bo jest sensorycznie wrażliwa, że jak coś jej upadnie na podłogę, to trzeba to podnieść, bo ona nic nie podnosi z podłogi, że jej czyste i brudne ubrania nie mogą się stykać ze sobą, bo ona nie założy niczego, co się styka z brudem. Akurat jak była z nami nic z tego się nie sprawdziło. Tylko, że na to też było wyjaśnienie, że dziecko jest ponadprzeciętnie inteligentne i potrafi dostosować się do sytuacji, ale to ją okropnie frustruje i potem musi to sobie w jakiś sposób odreagować. Ja widzę zaczątki socjopaty, a rodzice i psychologowie dziecko z Aspergerem.
1w9, 6w5, sp/sx

Snufkin
Posty: 5625
Rejestracja: piątek, 4 kwietnia 2008, 14:28
Enneatyp: Obserwator

Re: Psychiatryk

#63 Post autor: Snufkin » czwartek, 8 października 2015, 06:40

Kiedyś dzieci dorastały się na podwórku wśród rówieśników a obecnie o ile nie wychowuje ich komputer/tablet/komórka to rodzice trzymają dzieci pod kloszem jak drogocenne jajo Faberge. Nie dziwota, że u takich dzieci rodzą się problemy natury psychicznej i to jeszcze przed nastaniem okresu dojrzewania, gdzie by to można uznać za coś normalnego :what:
5w4, sp/sx/so
ILI - Ni, DCNH - CT(H)

Awatar użytkownika
Venus w Raku
VIP
VIP
Posty: 1058
Rejestracja: środa, 23 września 2009, 10:08
Enneatyp: Perfekcjonista

Re: Psychiatryk

#64 Post autor: Venus w Raku » sobota, 10 października 2015, 07:34

Jest dużo ludzi, którzy się upierają (i to jest również oficjalna linia rządów zachodnich), że trzymanie dzieci pod kloszem jest robione dla ich dobra i dla dobra społecznego. Pytanie jest, kiedy mają wyjść z pod tego klosza i się nagle usamodzielnić. W wieku 19, 20, 21, czy może nigdy. Kiedyś przeciętni rodzice przejmowali się i nie przejmowali się, w zależności od ich charakteru i jak coś wypadło nagłego. Dzisiaj jakby z obowiązku są zmuszeni przejmować się. A z reguły, dlatego, że matki pracowały, to rola opieki nad dziećmi przypadała dziadkom, a jak nie było dziadków w pobliżu, to raczej panował samopas.

Mam koleżankę, która ma dwoje dzieci już koło 26-27 lat i 7 lat temu urodziła jeszcze jedno i czasami sobie rozmawiamy jakie są różnice. Ona mówi, że ma znacznie większe problemy z tym małym. Ten mały jest już w terapii psychologicznej, bo szkoła sobie tego życzyła. No więc, tak jest, że rodzic jest często bezradny i musi się dostosować do tego, co się od niego oczekuje społecznie. Oczywiście, jej najmłodze dziecko nigdy nie bawi się samo po szkole. Jest ustalony harmonogram, co robią jak on wraca ze szkoły. Zabawa, odrabianie lekcji, mycie. Sam nie może tego robić. Ja pamiętam, że moi rodzice do 15 roku życia interesowali się bratem i mną tylko tyle, żeby lekcje były odrobione. Potem zrobili się wyczuleni, bo w ich głowach było, że nastał czas aktywności seksualnej i tu trzeba wykazać większą czujność, aby coś się przedwcześnie nie wydarzyło.

W sumie jestem wdzięczna za to, że nikt mnie nie napiętnował w wieku 7-10 lat z zaburzeniem psychicznym, bo nie wiem kim bym dzisiaj była. Naprawdę nie sądzę, że terapia w tak młodym wieku robi cokolwiek dobrego dla dzieci. Jeżeli z dzieckiem jest coś nie tak do okresu dojrzewania, to rodzice powinni zasięgać porady specjalistów i ewentualnie być poddani terapii, a nie dziecko, bo dorosły przynajmniej ma jakąś możliwość stawiać opór i bronić się przed "praniem mózgu". Częściej jednak rodzić, który ma sam zaburzenie przyjmuje, że to dziecko ma zaburzenie. Niestety, diagnozując bardzo małe dzieci, psycholog/psychiatra przyjmuje, że to co mówią rodzice jest prawdą o dziecku (oczywiście o ile nie ma oczywistych upośledzeń rozwojowych). Ktoś może powiedzieć, ci ludzie są szkoleni i mają wiedzę. Są szkoleni i mają wiedzę, ale jak tu powiedzieć rodzicowi, który może płacić za lata terapii, że jego dziecko żyje w rodzinie lub środowisku, które jest stresogenne. Ciekawa jestem, ilu specjalistów od psychologii zdobyłoby się na takie oświadczenie... może po latach. Jak już wyciągnęli wszystko od swoich ofiar i teraz liczą na nowe ofiary. Tak jak ostatnio słyszałam, znany psycholog w usa powiedział "Doktor X leczył homoseksualistów, aby stali się heteroseksualni i przyznał się do tego ostatnio, i uważa, że to co robił było złe, a ja leczyłem ludzi elektrowstrząsami i dzisiaj przyznaję się, że to było złe, ale kiedyś były inne standardy." Pamiętajcie, kochani, że standardy, które obowiązują wcale nie muszą być dobre. Krytykujemy dzisiaj, kolonializm, niewolnictwo, hitlerowskie obozy koncentracyjne, sowieckie gułagi, zrzucenie bomb atomowych na Hiroszymę i Nagasaki, a jeżeli chodzi o psychiatrię, to eugenikę Hitlera (bo nie eugenikę w usa), labotomię i elektrowstrzący, ale to było kiedyś standardem -- rzeczą oczywistą, a więc nie możemy mieć pretensji do nikogo za to.

Dzisiaj jest zamach na zdrowie psychiczne małych dzieci i całego przyszłego społeczeństwa, i co my mówimy "To nam, jako społeczeństwu, tylko może pomóc jeżeli będziemy profilować psychologicznie każde dziecko odpowiednio wcześnie, bo da im się indywidualne traktowanie, aby każde było tym kim naprawdę jest i chce być." Gówno Prawda!
1w9, 6w5, sp/sx

ODPOWIEDZ