Poziomy świadomości.

Dyskusje na tematy szeroko pojętej psychologii
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Zielony smok
VIP
VIP
Posty: 1855
Rejestracja: czwartek, 14 grudnia 2006, 19:17
Enneatyp: Mediator
Lokalizacja: następna stacja...

Re: Poziomy świadomości.

#31 Post autor: Zielony smok » poniedziałek, 21 stycznia 2013, 19:50

Oświecenie Krzysztofa Wirpszy.....
http://www.taraka.pl/satori_sluch

Chciałbym zwrócić uwagę na ten fragment
Podjęcie decyzji o zmianie trybu życia było zaiste punktem kluczowym. Stanowiło kulminację trwającej od wielu lat sagi niedostatku, jaka pod różnymi postaciami usiłowała podawać się za mnie. Jedna rzecz była pewna, i do tej jednej rzeczy dojrzewałem. Musiał nastąpić kres ofiary, ponurego miejsca w którym widziałem siebie, posądzając o zaistniałą sytuację wszystko inne - pecha, geny, pochodzenie społeczne czy niewesołą sytuację w kraju. Innym imieniem tego miejsca były: ciągnące się bez końca finansowe kłopoty, brak wiary w możliwość wykreowania modelu życia, który przynosiłby obfitość, ociężałość i rezygnacja, owocujące przeklętym i nieusuwalnym poczuciem, że nic nie warto, i tak dalej. I dlatego podjęcie decyzji o zmianie stanowiło główną ideę scenariusza. Był to jego motyw naczelny, dzięki któremu światło mogło wedrzeć się i dokonać reszty.
Ponieważ lata prób zmienienia sytuacji na lepsze własnym sumptem nie wydały owocu, pozostało brnąć przed siebie w przeświadczeniu, że, co by się nie działo, to nigdy więcej tamto. Nie wiem jak ma być, ale nie tak. I prosić o pomoc, wołać, modlić się czy po prostu pytać - kim, do cholery, jestem? (tfu!, skoro nie tamtym, to - kim?!). Zgodnie z przeczytanym zasobem lektur, liczyłem, że światło mi odpowie. Że jakoś, z tego wszystkiego, skrystalizuje się cudnie mój nowy zawód.
Piszę to miedzy innymi po to, aby podnieść na duchu wszystkich, którzy znajdują się, lub wkrótce się znajdą w kanale przejściowym. Satori, jak i wszelka praca z cieniem, nie zawsze dają natychmiastowy dobroczynny efekt. Negatywne przekonania mają to do siebie, że aby je rzeczywiście uzdrowić, potrzeba je najpierw wydobyć. Ten właśnie przydenny muł jeziorny, który, gdy po nim stąpamy, wypuszcza ławice cuchnących bąbelków, musi zostać poruszony u podstaw, musimy go wyciągnąć wiadrem wraz ze wszelkimi najbardziej toksycznymi, jadowitymi, chorymi i samobójczymi mętami jakie tylko zalęgły się het, w smrodliwej mazi. A gdy już to wszystko wytaszczymy wtedy - trzeba jeszcze będzie, bagatela, podstawić sobie to pod nos i po raz ostatni - powąchać. I gdy się już to zrobi, wtedy można zdobyć się na szczerą decyzję, być, albo nie być szambonurkiem. Dla tych, którzy wolą podjąć taką decyzję stojąc na brzegu, tj. z pominięciem opisanej powyżej procedury, nie mam porad. Nie potępiam, zwyczajnie się na tym nie znam. Być może można i tak. Jednak dla tych, którzy czują, że to, co opisuję ma głęboki, irracjonalny powab, niosę garść inspiracji, bo sam jestem jednym z nich.
Pierwsze satori wpędziło mnie w bardzo głęboką depresję, gniew, wściekłość, poczucie zranienia, nienawiść i wycofanie. Nie polecam nikomu miejsca w którym zaległem po pierwszym satori na tych kilka wlekących się lat. Wiem, że nie każdemu musi to zając aż tyle, że może być o wiele krócej. Drugie satori uświadomiło mi jak bardzo się opieram, ale dało mi też nadzieję. Duch przemówił ustami "przypadkowo" napotkanej osoby, a jednak z tak zapierającą dech charyzmą, że po prostu nie mogłem potraktować tego lekko. Powiedział: "Idź, odtąd wszystko zależy od ciebie. Wszystko się zmieni, kiedy pokażesz, że ci zależy." Trzecie satori uwolniło mnie od niskiej samooceny, od poczucia bezwartościowości i niemocy. Uzdrowiło też dużą część bólu z przeszłości wyzwolonego przez dwa pierwsze. Jednak dopiero czwarte uczyniło mnie szczęśliwym człowiekiem. Słynne zdanie rozpoczynające Kurs Cudów mówi, że celem Kursu nie jest nauczenie człowieka miłości. Celem ma być usunięcie blokad na drodze do uświadomienia sobie, że miłość już w nas jest. Och, ileż lat zajęło mi zrozumienie, co to zdanie znaczy. Kiedyś było tylko gładkim frazesem, brzmiącym dobrze, nasuwającym filozoficzny namysł i głębię. Jednak dopiero czwarte doświadczenie ukazało mi sens tej myśli w sposób, który uczciwie mogę nazwać "nie budzącym zastrzeżeń".
Niestety samo satori sprawy nie załatwia - jest raczej światełkiem naprowadzającym na cel, A droga wiedzie przez transformację negatywnych emocji i przekonań. Brrrr......


9w8 ENFP
Nie dyskutuj z idiotą, bo sprowadzi cię do swojego poziomu i wygra przewagą doświadczenia.
Ps. ( Jestem na dłuuuugim urlopie - nie odpisuję na PW, sorry )

Awatar użytkownika
hellbike
Posty: 154
Rejestracja: środa, 13 lipca 2011, 14:38
Enneatyp: Indywidualista
Kontakt:

Re: Poziomy świadomości.

#32 Post autor: hellbike » poniedziałek, 21 stycznia 2013, 20:07

Niestety samo satori sprawy nie załatwia - jest raczej światełkiem naprowadzającym na cel, A droga wiedzie przez transformację negatywnych emocji i przekonań. Brrrr......
Nie wiem, czy dobrze zrozumiales - wiec wyjasnie, o co chodzi autorowy tych slow.

Satori (a konkretnie to wydaje mi sie, ze powinno nazywac sie to kensho, nie satori, jednak to nie istotne) to stan chwilowy (co jest z tego tekstu dosc oczywiste). Osiagamy, a pozniej tracimy, wracajac do naszego snu. Problemem nie jest brak mocy satori do rozwiazywania problemow, ale trudnosc w osiagnieciu tego stanu.

Btw, rowniez to przezylem, po pierwszym (i poki co jedynym) oswieceniu - ok. 2 lata spedzilem w niemal calkowitej izolacji, nie bedac w stanie myslec o niczym innym, niz powrocie do tego stanu. Jednak to nie samo oswiecenie jest niszczace - a powrot do snu, kiedy oswiecenie sie konczy.
http://szukajaczycia.blogspot.com

Some Men Just Want to Watch the World Burn.

Awatar użytkownika
Zielony smok
VIP
VIP
Posty: 1855
Rejestracja: czwartek, 14 grudnia 2006, 19:17
Enneatyp: Mediator
Lokalizacja: następna stacja...

Re: Poziomy świadomości.

#33 Post autor: Zielony smok » poniedziałek, 21 stycznia 2013, 20:36

Ekstaza, towarzysząca temu stanowi, nie jest całkowicie niezmienna. Pojawiają się też chwile wielkiej udręki. Największa męka nadchodzi, gdy stan ten zaczyna się wahać i nagle znika bez żadnego wyraźnego powodu. Takie czasy przynoszą okresy straszliwej rozpaczy, strachu, że zostało się porzuconym przez Obecność. Upadki te czynią drogę żmudną, a żeby przezwyciężyć takie odwrócenie, potrzeba wielkiej woli. W końcu staje się oczywiste, że trzeba przekroczyć ten poziom albo będzie się cierpieć na wieki z powodu nieznośnego „wypadnięcia z łask". Trzeba zatem zrezygnować z chwały łaski, gdy podejmuje się żmudne zadanie przekroczenia dualności, aż do znalezienia się ponad wszelkimi przeciwieństwami i ich sprzecznymi wpływami. Jednakże jedną rzeczą jest szczęśliwie zrzucić żelazne łańcuchy ego, a czymś zgoła innym porzucić złote łańcuchy ekstatycznej radości. Można odczuć to tak, jakby miało się zrezygnować z samego Boga. Pojawia się więc nowy poziom strachu, nigdy dotąd nieodczuwany. Jest to ostateczne przerażenie absolutną samotnością.
W moim własnym przypadku strach przed nieistnieniem był przerażający i wielokrotnie musiałem się z niego wycofywać, gdy nadchodził. Cel tych mąk, tych ciemnych nocy duszy później staje się zrozumiały - są tak nie do zniesienia, że ich przeszywający ból staje się bodźcem do uczynienia ogromnego wysiłku wymaganego, aby je przezwyciężyć. Kiedy wahanie się pomiędzy niebem a piekłem robi się nieznośne, samo pragnienie istnienia musi się poddać. Gdy raz się to stanie, można w końcu wyjść poza wszystkość i nicość, poza istnienie i nieistnienie Takie skumulowanie wewnętrznej pracy jest najcięższą fazą, ostatecznym punktem zwrotnym, gdzie jest się całkowicie uważnym, że iluzja istnienia, którą się tutaj przekracza, jest nie do przywrócenia. Nie ma już powrotu, gdy zrobi się ten krok, a widmo nieodwracalności sprawia, że ta ostatnia bariera wydaje się najstraszniejszym wyborem ze wszystkich. Jednak w tej ostatecznej apokalipsie jaźni rozpuszczenie jedynej pozostałej dualności - tej pomiędzy istnieniem a nieistnieniem - samej tożsamości, rozpływa się w uniwersalnej boskości i nie ma już żadnej indywidualnej świadomości, którą można by wybrać. Ten ostatni krok jest zatem podejmowany przez samego Boga.
• David R. Hawkins
Polecam dwie książki Hawkinsa ,,Siła czy moc" i ,,Przekraczanie progów świadomości", można je zamówić w wydawnictwo Virgo, zwłaszcza ta druga sporo mi rozjaśniła.
9w8 ENFP
Nie dyskutuj z idiotą, bo sprowadzi cię do swojego poziomu i wygra przewagą doświadczenia.
Ps. ( Jestem na dłuuuugim urlopie - nie odpisuję na PW, sorry )

Awatar użytkownika
duplo
Posty: 746
Rejestracja: poniedziałek, 24 września 2012, 16:15
Enneatyp: Lojalista

Re: Poziomy świadomości.

#34 Post autor: duplo » poniedziałek, 21 stycznia 2013, 23:17

Czy jest możliwość, że oświecenie może przyjść bez udziału świadomości i bez tej całej drogi przez 6 poziomów? Wirpsza świadomie dążył do tego stanu, jak sam to opisywał - różne sytuacje życiowe traktował jako 'znaki' które doprowadziły go do oświecenia. A to oznacza, że jego głowa wyczekiwała na to, więc podciągał wydarzenia pod swoją iluzję (no bo oświecenie to chyba jest iluzja stworzona przez głowę?). Zresztą brał udział w 'profesjonalnych' treningach umysłu. A czy Ty hellbike miałeś to oświecenie tak poprostu, z niczego wzięte, czy może brałeś udział w jakichś praktykach? A może ktoś Cię przypadkiem zaraził?

Aaa, no i niedosłuch który opisuje w artykule - to metafora czy prawda?

W ogóle wydaje mi się to trochę takie science-fiction typu The Secret, z tą różnicą, że ludzie naprawdę wierzą w stany, które przeżyli, i mają pozakładane swoje szkoły z profesjonalnymi treningami (w polsce akurat mało jest takich praktyk - jest to bardziej domena żółtków)

Jeszcze jedno pytanie do hell: jako czwórka potrafisz wyprzeć się swojego ego?

PS: Wirpsza jest dziewiątką - czyli nie myliłam się identyfikując dziewiątki z wyższymi stanami świadomości/duchowości
We buy things we don't need
with money we don't have
to impress people we don't like

Awatar użytkownika
hellbike
Posty: 154
Rejestracja: środa, 13 lipca 2011, 14:38
Enneatyp: Indywidualista
Kontakt:

Re: Poziomy świadomości.

#35 Post autor: hellbike » poniedziałek, 21 stycznia 2013, 23:24

duplo pisze:Czy jest możliwość, że oświecenie może przyjść bez udziału świadomości i bez tej całej drogi przez 6 poziomów? Wirpsza świadomie dążył do tego stanu, jak sam to opisywał - różne sytuacje życiowe traktował jako 'znaki' które doprowadziły go do oświecenia. A to oznacza, jego głowa wyczekiwała na to, więc podciągał wydarzenia pod swoją iluzję (no bo oświecenie to chyba jest iluzja stworzona przez głowę?). Zresztą brał udział w 'profesjonalnych' treningach umysłu. A czy Ty hellbike miałeś to oświecenie tak poprostu, z niczego wzięte, czy może brałeś udział w jakichś praktykach? A może ktoś Cię przypadkiem zaraził?

Aaa, no i niedosłuch który opisuje w artykule - to metafora czy prawda?

W ogóle wydaje mi się to trochę takie science-fiction typu The Secret, z tą różnicą, że ludzie naprawdę wierzą w stany, które przeżyli, i mają pozakładane swoje szkoły z profesjonalnymi treningami (w polsce akurat mało jest takich praktyk - jest to bardziej domena żółtków)

Jeszcze jedno pytanie do hell: jako czwórka potrafisz wyprzeć się swojego ego?

PS: Wirpsza jest dziewiątką - czyli nie myliłam się identyfikując dziewiątki z wyższymi stanami świadomości/duchowości
Kiedy osiagnalem oswiecenie, nic o nim nie wiedzialem. Nie wiedzialem nic o medytacji, ani o wschodniej filozofii. Byl to po prostu skutek postepujacego procesu akceptacji - ktory w istocie jest medytacją, jednak to trudne do wyjasnienia. Jako ciekawostke powiem, ze kiedy juz doznalem oswiecenia - sam nazwalem to doswiadczenie wlasnie w taki sposob - "oswieceniem" ^^. Pozniej trafilem na ksiazki osho - i po przeczytaniu kilku stron odlozylem je na 2-3 lata wiedzac, ze nic nowego sie z nich nie dowiem.

Oswiecenie nie jest iluzją. Przeciwnie - oswiecenie to uwolnienie od iluzji.

Z tego co wiem, oswiecenie moze pojawic sie nagle - u mnie jednak proces prowadzacy do osiagniecia tego stanu trwal ok 2-3 tygodnii, gdzie kazdej nocy doznawalem coraz mocniejszych "wgladow", az do momentu kulminacyjnego.

Nie wiem, czy jest sens rozwazania enneagramowych typow w kontekscie oswiecenia. Nasze typy to w duzym stopniu schematy, strach, kompleksy. Przy oswieceniu uwalniamy sie od tego wszystkiego. Moglbym powiedziec, ze tak - jako 4-ka potrafie uwolnic sie od ego(a przynajmniej zdarza mi sie to od czasu do czasu, w pewnym stopniu), jednak nie bylbym taki pewny, czy w tym stanie wciaz jestem 4-ka.
http://szukajaczycia.blogspot.com

Some Men Just Want to Watch the World Burn.

Awatar użytkownika
Zielony smok
VIP
VIP
Posty: 1855
Rejestracja: czwartek, 14 grudnia 2006, 19:17
Enneatyp: Mediator
Lokalizacja: następna stacja...

Re: Poziomy świadomości.

#36 Post autor: Zielony smok » poniedziałek, 21 stycznia 2013, 23:27

Korespondowałem z Wirpszą w tej sprawie
Moje ustalenia: satori również pojawia się na imbecylnym, niedorozwinietym poziomie, w którym można się obyć bez transformacji emocji. Tym sie zajmuje np zen i w ogóle Buddyzm. Dla mnie to była kluczowa informacja, bo zawsze porównywałem się z innymi, a oni nie transformowali, choć pomimo to doświadczali satori. Satori bez transformacji jest sztuczką matriksa - ostatnią jaka jest. Wielu ludzi po satori potrafi mówić bardzo lekceważąco o emocjach, wybaczaniu i bliźnim, uznając te tematy za nieważne i rozpraszające. Pewnie sam już do tego dawno doszedłeś, ale na wszelki wypadek piszę.
Zgadzam się - satori jako błysk, napływ nagły niesamowicie pozytywnej energii, nie jest niczym wydumanym, sam jestem tego przykładem...ale nie trwa długo.
Zmiany przychodzą podczas bardzo mozolnego i męczącego procesu - kluczem jest wybaczanie, jako transformacja emocji. Dobre jest praktykowanie współczucia i tu buddyjskie spojrzenie na człowieka jest pomocne.
9w8 ENFP
Nie dyskutuj z idiotą, bo sprowadzi cię do swojego poziomu i wygra przewagą doświadczenia.
Ps. ( Jestem na dłuuuugim urlopie - nie odpisuję na PW, sorry )

Awatar użytkownika
hellbike
Posty: 154
Rejestracja: środa, 13 lipca 2011, 14:38
Enneatyp: Indywidualista
Kontakt:

Re: Poziomy świadomości.

#37 Post autor: hellbike » poniedziałek, 21 stycznia 2013, 23:38

chcialbym wyjasnic cos, co wydaje mi sie kluczowe w zrozumieniu oswiecenia.

Oswiecenie nie jest czyms magicznym, nienaturalnym, nie jest sztuczką naszego umyslu.


Oswiecenie to po prostu akceptacja.


Oswiecenie, 100% akceptacji, 100% szczescia - to pojecia rownowazne lub niemal rownowazne, znaczace dokladnie to samo - niestety ich istota jest zlozona i znacznie trudniejsza do opisania, niz pozwala na to pojedyncze slowo.


Nie chodzi o to, ze oswiecenie daje akceptacje, lub odwrotnie - ze akceptacja daje oswiecenie.

Po prostu oswiecenie jest akceptacją, a akceptacja jest oswieceniem.

-- Posty sklejone automatycznie wtorek, 22 stycznia 2013, 00:50 --

Kolejne wyjasnienie.

Z mojego powyzszego postu mozna odniesc bledne wrazenie, ze zwiekszajac swoj poziom szczescia zblizamy sie do oswiecenia - co nie jest prawdą.

stan "pelni szczescia" jest dosc niezalezny od tego, na ile szczesliwi czujemy sie w danym momencie, co najprosciej bedzie wyjasnic mi na przykladzie.

Przykladzie bankiera, ktorego marzeniem jest praca w cyrku. Z kazdym awansem w banku jego poziom szczescia bedzie zwiekszac sie, a mimo to - do "pelni szczescia" - czyli pracy w cyrku - nie tyko nie bedzie sie przyblizac, ale wrecz bedzie sie oddalac - poniewaz z kazdym kolejnym szczeblem bankowej hierarchii coraz trudniej bedzie porzucic mu dotychczasowe osiagniecia. Gdyby w koncu sie na to zdecydowal okazaloby sie, ze jego droga bedzie ciezka, prowadzic bedzie przez smutek zwiazany z utrata pracy - i tym jego smutek bedzie wiekszy, o ile jego szczescie bylo wieksze.
http://szukajaczycia.blogspot.com

Some Men Just Want to Watch the World Burn.

Awatar użytkownika
duplo
Posty: 746
Rejestracja: poniedziałek, 24 września 2012, 16:15
Enneatyp: Lojalista

Re: Poziomy świadomości.

#38 Post autor: duplo » wtorek, 22 stycznia 2013, 00:00

Brzmi to tak prosto i bezboleśnie - akceptacja.
Problem tkwi chyba w tym, by uświadomić sobie, co tak naprawdę jest nieakceptowane i wyparte przez naszą podświadomość? Bo niby jak się do tego dokopać? Może to przez to dzielenie włosa na czworo droga jest tak mozolna i długa.
A wybaczanie kojarzy mi się z uwolnieniem od swojego ego. Tylko niby jak to zrobić?
hell - mówisz że proces dochodzenia do oświecenia trwał u Ciebie 3 tygodnie - tzn od czego to się zaczęło, co się działo podczas tych 3 tygodni?
jednak nie bylbym taki pewny, czy w tym stanie wciaz jestem 4-ka.
Teoretycznie jesteś wtedy cząstką wszechświata, nie ma Ciebie bo jesteś wszystkim :P Nie ma miejsce na indywidualność heheh
We buy things we don't need
with money we don't have
to impress people we don't like

Awatar użytkownika
hellbike
Posty: 154
Rejestracja: środa, 13 lipca 2011, 14:38
Enneatyp: Indywidualista
Kontakt:

Re: Poziomy świadomości.

#39 Post autor: hellbike » wtorek, 22 stycznia 2013, 00:18

duplo pisze:Brzmi to tak prosto i bezboleśnie - akceptacja.
Problem tkwi chyba w tym, by uświadomić sobie, co tak naprawdę jest nieakceptowane i wyparte przez naszą podświadomość? Bo niby jak się do tego dokopać? Może to przez to dzielenie włosa na czworo droga jest tak mozolna i długa.
A wybaczanie kojarzy mi się z uwolnieniem od swojego ego. Tylko niby jak to zrobić?
hell - mówisz że proces dochodzenia do oświecenia trwał u Ciebie 3 tygodnie - tzn od czego to się zaczęło, co się działo podczas tych 3 tygodni?
jednak nie bylbym taki pewny, czy w tym stanie wciaz jestem 4-ka.
Teoretycznie jesteś wtedy cząstką wszechświata, nie ma Ciebie bo jesteś wszystkim :P Nie ma miejsce na indywidualność heheh
oswiecenie to... bycie sobą, zycie w terazniejszosci. Osiaga sie je poprzez bycie soba, zycie w terazniejszosci. Medytacja to bycie soba, zycie w terazniejszosci. Niestety, znacznie latwiej to napisac, niz w pelni zrozumiec :D

Bedac oswieconym czulem, ze wszechswiat jest po prostu jednym wielkim organizmem - tak doslownie, a nie metaforycznie.
http://szukajaczycia.blogspot.com

Some Men Just Want to Watch the World Burn.

Awatar użytkownika
duplo
Posty: 746
Rejestracja: poniedziałek, 24 września 2012, 16:15
Enneatyp: Lojalista

Re: Poziomy świadomości.

#40 Post autor: duplo » wtorek, 22 stycznia 2013, 00:34

Rzeczywiście znacznie łatwiej to napisać, niż zrozumieć...

Zawsze ceniłam sobie wschodnią filozofię właśnie dlatego, że oni nic nie narzucają w przeciwieństwie do np. religii.
Zamiast syfić głowę schematami tym, co nam wolno a czego nie wolno (a i tak dopiero śmierć zweryfikuje te poglądy) - powodując zniewolenie umysłu, to uczą drogę do wolności, takiej prawdziwej, wewnętrzej. Nie uczą schematów, tylko uczą przeżywać, doświadczać. Kiedy się tego nauczysz, to rezultat masz od razu, poruszasz się w obrębie materialnego świata, masz żywy dowód na słuszność tych nauk, nie musisz bawić się z jakieś wiary, wyrzeczenia w imię czegoś, czego nie rozumiesz (bo od rozumienia są szamani, ty masz tylko słuchać ich rozkazów żeby zostać zbawionym). Kurde zbyt szeroką mam myśl by ją opisać, mam nadzieje że rozumiesz, o co mi chodzi.

Własnie ściągnęłam sobie jedną z książek Osho, tak 'na próbę'. Ta jest akurat o miłości. Przeczytałam dwie losowe strony i już mi sie podoba. Dobrze prawi. I do tego pali marihuanę. Raaaany, jak ja uwielbiam takich wszechstronnie utalentowanych ludzi. Czuję, ze zaprzyjaźnię się z gościem.
We buy things we don't need
with money we don't have
to impress people we don't like

Awatar użytkownika
hellbike
Posty: 154
Rejestracja: środa, 13 lipca 2011, 14:38
Enneatyp: Indywidualista
Kontakt:

Re: Poziomy świadomości.

#41 Post autor: hellbike » wtorek, 22 stycznia 2013, 00:49

z ksiazek osho ktore przeczytalem (a nie bylo ich wiele) najlepsze bylo "zdrowie emocjonalne".
http://szukajaczycia.blogspot.com

Some Men Just Want to Watch the World Burn.

Awatar użytkownika
silver_bullet
Posty: 825
Rejestracja: poniedziałek, 11 czerwca 2007, 13:12
Enneatyp: Entuzjasta
Lokalizacja: jest mało istotna. Liczą sią ludzie.

Re: Poziomy świadomości.

#42 Post autor: silver_bullet » środa, 23 stycznia 2013, 16:16

Fajny ten artykuł, fajny.
Wg. tej klasyfikacji najdalej byłem gdzieś na poziomie 6.

Błyski oświecenia? To jest coś takiego?
Do tej pory wydawało mi się że to element pracy nad sobą.

Ja na przykład czytałem Castanedę, i wykonując opisane ćwiczenia też było bardzo fajnie.

@duplo, tak, (nie)stety da sie wrocic z poziomem zdrowia. Nie jest to jakis drastyczny upadek, ale jesli przestajesz chciec... przestajesz dbac... wracasz dosyc szybko na "ziemie" poziomow 2-3-4.
| 7 | ENTp | Kim jestem? |

"Logic will get you from A to B.
Imagination will take you everywhere.”

Albert Einstein

zepster
Posty: 84
Rejestracja: sobota, 29 grudnia 2012, 12:29

Re: Poziomy świadomości.

#43 Post autor: zepster » czwartek, 31 stycznia 2013, 11:51

hellbike pisze:kiedys bylem level 7, pozniej level 6, teraz pomiedzy 4 a 5.


Nie chce mi sie czytac tego w calosci, ale pod opisem poziomu 7 podpisuje sie obiema rekoma - szczegolnie pod fragmentami, ktore sa pogrubione (co znaczy, ze autor wie, o czym pisze).

"Dodatkowym efektem mogącym towarzyszyć oświeceniu może być poczucie jedności ze wszystkim. Jest to niesamowite odczucie i największa ekstaza, jakiej może doświadczyć człowiek. Lecz stan ten trwa chwilę i jest swego rodzaju prezentem od Boga. Ciągłe jego utrzymanie jest niemożliwe i niepotrzebne." a to niestety smutny fakt.

Oprocz siebie znam jedna osobe, ktora tego doswiadczyla.


Jako ciekawostke dodam, ze przed doznaniem oswiecenia bylem typowym, enneagramowym 5w4. Oswiecenie wywrocilo to kim jestem o 180 stopni, glownie poprzez ogromne zwiekszenie wrazliwosci.


A zeby te opisy staly sie mniej abstrakcyjne - dla osoby wierzacej oswiecenie moznaby porownac do "bycia dotknietym przez reke boga". (z ta roznica, ze oswiecenie jest prawdziwe ;d)
Mi sie osobiscie wydaje (a popieram to w zasadzie wylacznie wlasnymi przezyciami plus to, co zdolalem sie dowiedziec/przeczytac) ze tak naprawde nie trzeba stac na ,,owym" wysokim poziomie aby doswiadczac tych poziomow. Czlowiek jest tak skonstruowany, ze poprzez roznego rodzaju praktyki moze jak najbardziej doswiadczac nawet stanu przypominajacego Oswiecenie (cokolwiek by to oznaczalo), aczkolwiek poznac czlowieka po tym, na jakim ,,poziomie" jest naprawde jest dosc prosto: to, jak dana jednostka zachowuje sie na co dzien jest tym, na jakim poziomie znajduje sie de facto.

To dlatego wielu ,,mistrzow" niechetnie przyjmuje pod swoje skrzydla uczniow, bo uwazaja (i ja sie z tym bardzo zgadzam) ze nie ma co na sile wywolywac takich stanow, tylko po prostu pozwolic spokojnie rozwijac sie swojej swiadomosci, doswiadczac. Swiadomosci nie da sie przyspieszyc bo to proces dlugotrwaly, wieloletnia praca nad soba, autoobserwacja, wynoszenie wnioskow z tego, co sie doswiadczylo itp. Siedzenie w asramie wiekszosci z Nas nigdy by tego nie zapewnilo bo tak naprawde, to co nas najbardziej rozwija...to zwykle zycie a nie ucieczka od niego :). I oni dobrze o tym wiedza.

Awatar użytkownika
hellbike
Posty: 154
Rejestracja: środa, 13 lipca 2011, 14:38
Enneatyp: Indywidualista
Kontakt:

Re: Poziomy świadomości.

#44 Post autor: hellbike » czwartek, 31 stycznia 2013, 13:18

hm.... oswiecenie nie jest procesem dlugotrwalym. Nie jestem pewny, poniewaz w niektorych aspektach ciezko poskladac mi swoje wspomnienia w spojna calosc i moge sie mylic - jednak oswiecenie to w rzeczywistosci... kwestia wyboru.

Oh, pamietam nawet, jak uzyskac oswiecenie. Jestem prawie pewny, ze podazanie ta sciezka jest gwarancja oswiecenia, mimo to od wielu lat nie jestem w stanie sie przelamac. Wystarczy... podazac za swoim wewnetrznym glosem - w kazdym, nawet najmniejszym aspekcie swojego zycia. Przyjmowac kazda chec, kazde pragnienie, podazac za nim. Najmniejsze chodzby zaprzeczenie, wyparcie sie - powoduje nagly cofniecie sie.

Tak ogolnie to wlasnie tym jest oswiecenie, tym jest akceptacja - sluchanie siebie i podazanie za swim glosem. Osoby nieoswiecone, czyli wszyscy my, cechuja sie tym, ze ich wewnetrzny glos jest przez nich samych zagluszony - w mniejszym lub wiekszym stopniu.
Rozwoj w tym kierunku zaczyna sie od bardzo malych rzeczy. Masz ochote powiedziec rodzicom, ze ich kochasz? masz zal do kogos z przeszlosci i marzysz o konfrontacji? masz ochote podejsc do obcej osoby? Trzeba zaakceptowac zarowno swoja chec, jak i strach, wstyd, oraz inne opory z tym zwiazane i zrobic to. Istotne jest to, ze nalezy przyjac rowniez to, co wydaje sie nam zle lub niewlasciwe - w koncu to takze czesc naszej osoby i proba wyparcia tego uniemozliwi duchowy wzrost. To taka.... praktyczna akceptacja.
http://szukajaczycia.blogspot.com

Some Men Just Want to Watch the World Burn.

zepster
Posty: 84
Rejestracja: sobota, 29 grudnia 2012, 12:29

Re: Poziomy świadomości.

#45 Post autor: zepster » czwartek, 31 stycznia 2013, 16:04

Wydaje mi sie, ze ,,oswiecen" jest o wiele wiecej niz przyjelo sie uwazac w naszej zachodniej, scisle uschematyzowanej, hierarchicznej wartosci pojmowania pojec. To, ktore my mamy na mysli czyli Oswiecenie jako ostateczny moment kresu wedrowki duszy ludzkiej na planie ziemskim jako istoty uwiklanej w kolo samsary, jest chyba narazie poza naszym zasiegiem natomiast to, o czym Ty mowisz to jak najbardziej moga byc owe przebudzenia o ktorych mowia mistrzowie Wschodu. Nie trzeba wcale zyc gdzies daleko albo emigrowac do klasztoru w Tybecie, aby uzyskac taki stan umyslu/ducha. Zreszta, slowa nie oddaja praktycznie w ogole takich przezyc. W ogole zbytnie probowanie pojecia tego intelektem chyba nie za bardzo ma sens bo to sie dzieje juz jakby poza naszym umyslem, mysleniem a wiec pojeciami, ktore kiedys tam sobie przyswoilismy. Ot i czemu w naukach Wschodu stawia sie na praktyki medytacyjne ktore maja uwolnic czlowieka od wiecznego memlania myslami.

Zreszta, skoro poruszamy sie w obszarze jezykowym i probojemy zwerbalizowac omawiane doswiadczenia, bardzo fajnie opisane sa kolejne ciala subtelne i ich rozwoj (wraz z ,,oswieceniem" dla kazdego z nich) tutaj: http://swiatducha.wordpress.com/2011/08 ... potencjal/

ODPOWIEDZ