Dwa i Dziewięć
: wtorek, 26 kwietnia 2016, 01:06
Drogie współDwójki
czy Was też tak paraliżują 9, przy bliższym kontakcie?
Mam kilka znajomych, naprawdę bardzo powierzchownych znajomości z Dziewiątkami i zazwyczaj polega to na wzajemnym "jak coś od Ciebie potrzebuję to się odezwę". I wtedy jest w porządku - nie zrozumcie mnie źle, Dziewiątki po prostu z początku nie przyciągają większej uwagi, nie mają odpowiadającej mi energii i zazwyczaj czają się gdzieś z boku grupy, podczas gdy ja trzymam się z najgłośniejszym, najżywszym i najbardziej rozrywkowym towarzystwem.
I o ile wydaje mi się, że z każdym potrafię znaleźć wspólny temat, to z Dziewiątkami, które się do mnie zbliżyły - pustka.
Są takie sytuacje, kiedy, no wiecie, śmieszy mnie wszystko, co innych, w różnych grupach. A kiedy jestem z Dziewiątką, to sprawiam jej chyba przykrość - na pewno sobie sprawiam przykrość, że nie umiem się dopasować - bo widzę, że stara się mnie rozbawić i doceniam to, ale nie potrafię nic z siebie wykrzesać.
Przy wspólnym spędzaniu czasu, mimo najprawdziwszych chęci podtrzymania rozmowy, polepszenia znajomości, bo to naprawdę w porządku ludzie, po prostu mnie paraliżuje. Słucham, wszystko zapamiętuję, ale nie potrafię zadać najmniej znaczącego nawet pytania dotyczącego tego, co Dziewiątka powiedziała, nawet "aha" mi przez usta nie przechodzi, roześmiać się z dowcipu, anegdotki, cokolwiek i sama z siebie też bardzo muszę się zmuszać do powiedzenia czegokolwiek.
Mam potem przerażające wyrzuty sumienia, mocne postanowienie poprawy, ale sprowadza się to do tego, że przy następnej okazji schemat się powtarza i po kilku takich akcjach Dziewiątka obserwuje mnie z drugiego końca sali, jak bez skrępowania integruję się z innymi a z nią jedną akurat nie.
Ktoś miał jakieś podobne doświadczenia z tym enneatypem?
czy Was też tak paraliżują 9, przy bliższym kontakcie?
Mam kilka znajomych, naprawdę bardzo powierzchownych znajomości z Dziewiątkami i zazwyczaj polega to na wzajemnym "jak coś od Ciebie potrzebuję to się odezwę". I wtedy jest w porządku - nie zrozumcie mnie źle, Dziewiątki po prostu z początku nie przyciągają większej uwagi, nie mają odpowiadającej mi energii i zazwyczaj czają się gdzieś z boku grupy, podczas gdy ja trzymam się z najgłośniejszym, najżywszym i najbardziej rozrywkowym towarzystwem.
I o ile wydaje mi się, że z każdym potrafię znaleźć wspólny temat, to z Dziewiątkami, które się do mnie zbliżyły - pustka.
Są takie sytuacje, kiedy, no wiecie, śmieszy mnie wszystko, co innych, w różnych grupach. A kiedy jestem z Dziewiątką, to sprawiam jej chyba przykrość - na pewno sobie sprawiam przykrość, że nie umiem się dopasować - bo widzę, że stara się mnie rozbawić i doceniam to, ale nie potrafię nic z siebie wykrzesać.
Przy wspólnym spędzaniu czasu, mimo najprawdziwszych chęci podtrzymania rozmowy, polepszenia znajomości, bo to naprawdę w porządku ludzie, po prostu mnie paraliżuje. Słucham, wszystko zapamiętuję, ale nie potrafię zadać najmniej znaczącego nawet pytania dotyczącego tego, co Dziewiątka powiedziała, nawet "aha" mi przez usta nie przechodzi, roześmiać się z dowcipu, anegdotki, cokolwiek i sama z siebie też bardzo muszę się zmuszać do powiedzenia czegokolwiek.
Mam potem przerażające wyrzuty sumienia, mocne postanowienie poprawy, ale sprowadza się to do tego, że przy następnej okazji schemat się powtarza i po kilku takich akcjach Dziewiątka obserwuje mnie z drugiego końca sali, jak bez skrępowania integruję się z innymi a z nią jedną akurat nie.
Ktoś miał jakieś podobne doświadczenia z tym enneatypem?