Strona 5 z 6

: piątek, 20 czerwca 2008, 21:19
autor: Paige
ja raczej nie przepadam za imprezami, wole sobie posiedzieć w internecie albo poczytać książke. ^^
zależy też od tego, kto jest na tej imprezie, jeśli wiem, że będą nieznajomi to wole nie iść, co ja tam będę robić skoro nie potrafie się nawet sensownie odezwać wśród nieznajomych? :roll: ciągle się boje, że powiem coś niestosownego.
jeśli będą same osoby które znam, pójdę - zawsze sie moge do kogoś doczepić xD
niedawno byłam na pizzy, znajoma mnie zaprosiła, jednak większość ludu to nieznajome mi osoby. odezwałam się z 3 razy, pogrzebałam słomką w coli, skłamałam, że źle sie czuje, podziękowałam za świetne towarzystwo i poszłam sobie. ;/
chociaż jak jest jakiś dobry koncert to pójde z przyjaciółką. i potrafie sie nawet wyluzować. ;)

: piątek, 20 czerwca 2008, 21:30
autor: yusti
.

: środa, 2 lipca 2008, 12:38
autor: Ediakar
Justi i Paige ludzie się zmieniają ja się bardzo zmieniam w tym roku, do wszystkiego idzie się przyzwyczaić, ty uciekłaś z piccy ja też bym tak zrobił jak by mnie przytłoczyli, trzeba się starać zmienić mimo strachu wychodź na piccę z tą koleżanką mimo tego że myślisz że będzie głupio, powoli się przyzwyczaicsz poznasz zachowania innych to jest rozwijające, niema się co izolować bo to nic dobrego. Trza wychodzić do ludzi a się do ich towarzystwa przyzwyczaicie. Widzę to po sobie wszystkie nerwowe zachowania zanikną. hej trzymajcie się. Justi szukaj sobie faceta a napewno znajdziesz tylko szukaj a nie izoluj się. Pewniki które wydają się nam jedynymi możliwymi do przyjęcia mogą mieć kilka rozwiązań nie zamykajcie się na nie bo nie warto, raz się zyje więc żyjcie tak byście nie żaowali..., hejaaaa hooo

: niedziela, 19 października 2008, 08:42
autor: Grzegorz.C
Jakże wygodne jest poczucie wyższości wśród nieznajomych!

: piątek, 19 czerwca 2009, 22:08
autor: car II
stwierdzenie zawarte w ostatnim poście jest m tak obce, że muszę sie nad nim dłużej jeszcze zastanowić jak by to było jakbym tak umiał.
Poczucie wyższości mogę mieć jak kogoś poznam i mam o nim konkretne zdanie.

Moja pierwsza myśl to gdybym znalazł się jakimś cudem w towarzystwie które bym uznał za powiedzmy ... eeee o bardzo mało rozwiniętych horyzontach myślowych (takich powiedzmy stereotypowych drechów ) to bym z tamtąd poszedł ze względu na to, że po 1 nie miałbym z nimi o czym rozmawiać bo ani o klubach piłkarskich, bo sie nie znam, ani o "dupxxch" bo nie ten poziom rozmowy.

A imprezy lubię, mam swoje grono ludzi z którymi wychodzę (którym pozwalam się wyciągnąć) i zawsze jest przednio. Czasem z używkami czasem bez. Bez skrajności :)

Ale jednego jestem pewny, bez imprez bym zwariował i osamotniał. 1 impreza w miesiącu jest wystarczająca jak dla mnie, ale jak mam luzniejszy czas z nauką to mozna i co tydzień.

A że wakacje się zbliżają to mam nadzieje ze nawet i częściej ...:twisted:

: wtorek, 23 czerwca 2009, 19:06
autor: Ro
Za imprezami nie przepadam, bo na nich na dobrą sprawę człowiek nie ma się bawić, a zbierać informacje, patrzeć, oceniać, plotkować. To mi się nie podoba, szczególnie że wszędzie, gdzie jest taniec, ja mogę być skrytykowana za nic nierobienie, a tylko siedzenie sztywno. Nonsens. Tam też częściej włącza mi się patrzenie nie tyle krytyczne, co wręcz krytykanckie, kończy się na kilku zdawkowych uwagach ze znajomymi osobami, spławieniem nieznajomych (nie ma to jak wyjść na gbura lub nazbyt niedostępną) i zmarnowanym wieczorze. Podziękuję, wolę wyjść do kawiarni.

: wtorek, 23 czerwca 2009, 19:28
autor: car II
Za imprezami nie przepadam, bo na nich na dobrą sprawę człowiek nie ma się bawić, a zbierać informacje, patrzeć, oceniać, plotkować.
hehe Ty to robisz czy inni? Czy może obydwie strony?


to co ja robię na imprezie zależy głównie ode mnie... musiejstwo jakoś udaje mi się wyłączyć. Chociaż czasami się nie udaje i trzeba rzeczywiście się zmywać od domu.

: wtorek, 23 czerwca 2009, 19:33
autor: Ro
Częściowo obydwie, bo odpowiadam tym, co mi się daje, tj. obserwacją i oceną. Tylko gdy idzie się ulicą i mija stado co prymitywniejszych mężczyzn, można spotkać się z taką ilością badawczych spojrzeń, jak na imprezach. A później te komentarze, kto z kim był, co robił, w co był ubrany... Tym już zajmuje się tylko ta druga strona, ja podobnych rozmów unikam.

: wtorek, 23 czerwca 2009, 19:46
autor: car II
A mogłabyś olać to że Cie ktoś ocenia i ogląda?? Niech patrzą, niech marnują swój czas. Bo co ich gadanie zmienia tak na prawdę w Twoim życiu? Tylko to że się źle czujesz na imprezie.
Moze kobieta to inaczej pojmuje ale to jest mój sposób wytłumaczenia sobie ze jak Car idzie na imprezę to sie Car bawi, a współczucie dla tych którzy przyszli na mnie popatrzeć :wink: Swoją drogą to jest ich sposób na rozrywkę i nie można im zabraniać tego, ale tolerować czemu nie...

: wtorek, 23 czerwca 2009, 21:06
autor: Ro
Zmieniać zmienia tylko moje podejście do nich. Ale rezygnować z ocen, ignorować je? Albo też patrzeć na nie wtedy, kiedy nam odpowiadają, a przymykać oko, gdy nie są przychylne? Nie, nie tędy droga. Wolę po prostu uniknąć sytuacji, gdy dojdzie do niekonstruktywnej krytyki (mającej pokazać rzekomą zabawność osoby ją wypowiadającej), która nic mi nie da.
Poza tym czy bym patrzyła na innych, czy też nie, nie zmieni to faktu, że najlepiej czuję się, przebywając z kimś sam na sam, a przynajmniej zachowując tego pozory. Wtedy rozmawiam faktycznie o tym, co mnie i tę osobę interesuje, a nie wymieniam sztuczne uprzejmości lub dyskutuję o rzeczach, które nijak mnie nie obchodzą. Choć wtedy zwykle się wycofuję i czekam okazji, by zniknąć. Im więcej osób w rozmowie, tym trudniej wszystkim dogodzić, ot.

: wtorek, 23 czerwca 2009, 22:34
autor: car II
najlepiej czuję się, przebywając z kimś sam na sam, a przynajmniej zachowując tego pozory. Wtedy rozmawiam faktycznie o tym, co mnie i tę osobę interesuje, a nie wymieniam sztuczne uprzejmości lub dyskutuję o rzeczach, które nijak mnie nie obchodzą.
znam to, rozumiem, to jest wspaniałe samo w sobie, nieskazitelne.
Jak często więc zdarza Ci się z kimś prowadzić taką rozmowę?
Mi na przykład bardzo ciężko jest się umówić z kimś na tą kawę i przeskoczyć od spraw codziennych do "prawdziwej" rozmowy, kiedy mamy na to godzinę bo mamy też inne plany... Jak to robisz jeśli Ci się udaje??

Im więcej osób w rozmowie tym ciężej się na pewno otworzyć.

: środa, 24 czerwca 2009, 10:24
autor: Ro
Taką w pełni? Naprawdę rzadko. Zwykle jest tak, że trochę pogada się o głupotach w ramach rozluźnienia, później przechodzi się do właściwej - acz krótkiej i niewystarczającej - rozmowy, a później znów wraca do punktu wyjścia. Czasem do takiego wybicia z toku rozmowy starczy spojrzenie na zegarek czy wejście nowych osób do kawiarni. A czasem kilka słów rozmówcy, które całą przyjemność z rozmowy zabiją.
W domu też nie jest wiele lepiej, bo tam jest jeszcze więcej znajomych bodźców odciągających uwagę do innych spraw. Dlatego najłatwiej o taką rozmowę w otoczeniu monotonnym i w którym zbyt wielu ludzi nie ma, ot, wieczorny spacer po parku choćby sprawdza się tutaj nie najgorzej.

A co do samego "przeskakiwania" pomiędzy różnymi rodzajami spraw. Cóż, nie mam problemów ze skupieniem uwagi na tym, na czym akurat muszę się skoncentrować, po prostu to robię, czasowo odpędzając resztę i tyle. Kiedy skończę, lub kiedy mi się przerwie, przychodzi czas na pozostałę kwestie.
Im więcej osób w rozmowie tym ciężej się na pewno otworzyć.
Święte słowa.

: środa, 24 czerwca 2009, 12:22
autor: car II
muszę się skoncentrować
w takiej rozmowie też coś musisz?? Mnie ten stres "musienia" przeraża, od tego uciekam kiedy tylko sobie zdaje sprawę że wmawiam sobie że coś muszę...
Kurcze, jak można w sytuacji najoptymalniejszych warunków jakie wymieniliśmy jeszcze coś musieć?
"Otwieram usta i niechaj płynie czyste złoto" samo, a nie z musienia... :D
Im więcej osób w rozmowie tym ciężej się na pewno otworzyć.
Tak teraz pomyślałem czy inne typy też tak uważają? Ja to uznawałem zawsze za oczywiste...

: środa, 24 czerwca 2009, 13:21
autor: Ro
w takiej rozmowie też coś musisz?? Mnie ten stres "musienia" przeraża, od tego uciekam kiedy tylko sobie zdaje sprawę że wmawiam sobie że coś muszę...
Kurcze, jak można w sytuacji najoptymalniejszych warunków jakie wymieniliśmy jeszcze coś musieć?
Jeżeli z góry było powiedziane, że tę a tę kwestię chce się omówić i że rozwiązanie dla danego problemu trzeba znaleźć - wtedy tak, muszę, czuję się zobligowana i co tam jeszcze. Choć chodziło mi o to, że nie tyle w tej rozmowie muszę coś ująć, powiedzieć, zrobić, a raczej nie mogę (muszę się powstrzymać?) uciekać myślami do tych dalszych planów i do nich nawiązywać, poświęcając im czas wtedy, gdy nie jest po temu pora.

Poza tym lubię musieć (brakuje mi tu nieco odpowiedników jak w angielskim, gdzie rozdziela się muszę zewnętrzne od muszę wewnętrznego).

: środa, 24 czerwca 2009, 13:53
autor: car II
Jeżeli z góry było powiedziane, że tę a tę kwestię chce się omówić
A jak nie było powiedziane?

ehh jako alternatywę dla imprezy z kupą ludzi przedstawiasz wieczorny spacer w celu poruszenia problemu.
:wink:

Jeszcze jakieś rozrywki, pozwalające oderwać sie od codzienności? Złapać dystans, oddech... Odstresować się, pobyć z ludźmi, wygadać się...

brakuje mi tu nieco odpowiedników jak w angielskim, gdzie rozdziela się muszę zewnętrzne od muszę wewnętrznego
Mnie też tego brakuje ale jestem pewny że wiem o czym rozmawiamy :D

A robisz cokolwiek spontanicznie albo wbrew zasadom? Ja sie staram. Oczywiście nigdy nie będzie to takie jak u siódemki ale zawsze to jakaś odmiana od życia zgodnie ze schematem który przecież nie jest jedynym słusznym! To w dużej mierze jest to co wpoili nam rodzice, i do rzeczywistości czasami ma się jak pięść do nosa.
Nie chciałbym przed śmierciom stwierdzić ze przeszedłem całe życie co chwile hamując się przed tym albo tamtym.
( :shock: odbiegłem od tematu, i nie wiem czy napisałem to zrozumiale... zobaczymy)