Układ mężczyna a kobieta
- wiadukt
- Posty: 567
- Rejestracja: poniedziałek, 31 grudnia 2007, 17:08
- Lokalizacja: Enneagram 1w2 -/- -/- Socjonika ESTj
Z cytatami to jest tak, ze jak ja je pisze to znaczy ze sama swoim imieniem chcialabym sie pod tym podpisac, ale wiem ze ktos to powiedzial wczesniej.yusti pisze:dlaczego nie należy pragnąc być lepszym?
czy ja nie jestem sobą?
jak zapodajesz cytat, to proszę cię wyjaśnij wszystko. bo moja paranoja domysłowa może mieć do ciebie spore pretensję.
nie sztuka przytoczyć czyjąś wypowiedź. sztuka ułożyć coś od siebie, własnymi słowami.
Jeśli nie jestes "sobą" to W JAKI SPOSOB CHCESZ SIEBIE UDOSKONALIĆ nie ma takiej opcji, sama napisałaś, że nie ejsteś tu soba do konca, a w realu masz lipe
Co do reszty Twoich pytań spod mojego postu. to... Hmmm... Yusti cZy ja juz ku.wa Ci nie mowilam ze trzy razy, że trza sie luzowac
więcej dystansu do siebie, bo to, że Ty duzo o sobie myslisz nie znaczy ze reszta swiata zwraca na Ciebie tyle samo uwagi. Chill
...bardzo być może, ale żaba pozostaje żabą...
Monty Python
Yustin, dzięki za polewkę smaczna była ta krew - mniam mniam , co jeszcze dostanę - sugeruję jakieś ciasteczka
Nie anastomozuj między samotnością a byciem z kimś bo się zamulisz !
Fra napisała mądrze, ale z tym odchudzaniem to uprościła.
Odchudzić jest się trudno, ale jak się chce to się góry przenosi.
Ja na miejscu Yusti bym jadł mniej, choć by mi się chciało jeść, oraz włączał bym muzyke lub telewizor i ćwiczył przez 30 minut - gimnastyka, skłony, pajace, brzuszki i takie tam szaleństwa - to musiało by dać efekt. Zwłaszcza jeśli było by robione sumiennie i co dziennie!
Nie anastomozuj między samotnością a byciem z kimś bo się zamulisz !
Fra napisała mądrze, ale z tym odchudzaniem to uprościła.
Odchudzić jest się trudno, ale jak się chce to się góry przenosi.
Ja na miejscu Yusti bym jadł mniej, choć by mi się chciało jeść, oraz włączał bym muzyke lub telewizor i ćwiczył przez 30 minut - gimnastyka, skłony, pajace, brzuszki i takie tam szaleństwa - to musiało by dać efekt. Zwłaszcza jeśli było by robione sumiennie i co dziennie!
Ostatnio zmieniony niedziela, 13 stycznia 2008, 00:02 przez Ediakar, łącznie zmieniany 1 raz.
Hej, ja jej się nie każę odchudzać! Napisałam tylko, żeby zaczęła się zdrowo odżywiać i zapisała na kurs tańca. To nie gwarantuje schudnięcia, bo tez nie o to mi chodziło! Poleciła kurs tańca z kilku powodów:
1. yusti wreszcie ruszyłaby się gdzieś z domu
2. to szansa na poznanie swojego ciała, nauczenia się go, ZAAKCEPTOWANIA, POLUBIENIA. Nie chodzi o to, by każda fruwała potem jak Cichopek, ale można przyjrzeć się sobie, nauczyć fajnie poruszać - po prostu
3. to wyzwanie, ale i fajna zabawa. Dodaje pewności siebie.
Co do zdrowego odżywiania - cieszę się, że yusti nie żywi się chipsami, batonami i papierochami. Zapewne jednak je typowe, domowe, ciężkie obiadki - ziemniaki, gulasze, tłuste zupy. Nie mam na myśli kaloryczności, ile to, że po takim jedzeniu chce się tylko walnąć na wyrko i czytać gazetkę. Takie żarcie odbiera energię, powoduje, że wolimy siedzieć niż się poruszać, a taki osiadły tryb życia wciąga i powoduje, że jakikolwiek wysiłek typu wchodzenie na 3 piętro kończy się zadyszką i chęcią snu. Po powrocie ze sklepu pada się na wyro i zasypia. nawet umysł jest ciężki i zamulony.
Ja tak miałam. Nie chciało mi sie ruszać w ogóle, więc wygodnie zaakceptowałam, że jestem leniem i już. To jest błędne koło - jak się nie ruszamy, to jeszcze bardziej nie chce nam się ruszać.
U mnie przy zmianie trybu życia i nawyków żywieniowych, po czasie też zaczęłam chudnąć, choc nie był to mój priorytet. Chciałam mieć więcej energii i chęci do życia, działania.
Mówisz yusti, że wolisz być utrzymywana przez mamę, więc nie wymyślasz i jesz to, co Ci w domu dadzą, bo nie masz kasy na inne jedzenie...
Ty tak całe życie będziesz robić? Przewegetujesz?
A nie możesz umówić się z mamą, że od czasu to Ty będziesz gotowała obiady? W końcu w tygodniu masz chyba więcej czasu niż ona? Wykorzystaj internet do poszukania fajnych przepisów i popróbuj. Moja mama, dopóki mieszkałam w domu, nie chciała mnie nawet dopuścić do kuchenki! Ciągle krzyczała, że spalę dom Dopiero po 1 roku studiów, kiedy przyjechałam na wakacje, nie miała wyboru i musiała mi pozwolić ugotować obiad. W końcu jakoś przez ten rok musiałam się żywić. Tato nawet woli jak ja gotuję, bo to zawsze jakaś odmiana
yusti, zacznij coś robić, bo to co piszesz jest straszne.
To nie dzieci, a młodzież się buntuje. Kiedy chce dorosnąć. To właśnie próbowanie swojej samodzielności pcha ich do buntu, to etap, w którym przewartościowują swoje dotychczasowe życie i wybierają nową, dorosła drogę.
1. yusti wreszcie ruszyłaby się gdzieś z domu
2. to szansa na poznanie swojego ciała, nauczenia się go, ZAAKCEPTOWANIA, POLUBIENIA. Nie chodzi o to, by każda fruwała potem jak Cichopek, ale można przyjrzeć się sobie, nauczyć fajnie poruszać - po prostu
3. to wyzwanie, ale i fajna zabawa. Dodaje pewności siebie.
Co do zdrowego odżywiania - cieszę się, że yusti nie żywi się chipsami, batonami i papierochami. Zapewne jednak je typowe, domowe, ciężkie obiadki - ziemniaki, gulasze, tłuste zupy. Nie mam na myśli kaloryczności, ile to, że po takim jedzeniu chce się tylko walnąć na wyrko i czytać gazetkę. Takie żarcie odbiera energię, powoduje, że wolimy siedzieć niż się poruszać, a taki osiadły tryb życia wciąga i powoduje, że jakikolwiek wysiłek typu wchodzenie na 3 piętro kończy się zadyszką i chęcią snu. Po powrocie ze sklepu pada się na wyro i zasypia. nawet umysł jest ciężki i zamulony.
Ja tak miałam. Nie chciało mi sie ruszać w ogóle, więc wygodnie zaakceptowałam, że jestem leniem i już. To jest błędne koło - jak się nie ruszamy, to jeszcze bardziej nie chce nam się ruszać.
U mnie przy zmianie trybu życia i nawyków żywieniowych, po czasie też zaczęłam chudnąć, choc nie był to mój priorytet. Chciałam mieć więcej energii i chęci do życia, działania.
Mówisz yusti, że wolisz być utrzymywana przez mamę, więc nie wymyślasz i jesz to, co Ci w domu dadzą, bo nie masz kasy na inne jedzenie...
Ty tak całe życie będziesz robić? Przewegetujesz?
A nie możesz umówić się z mamą, że od czasu to Ty będziesz gotowała obiady? W końcu w tygodniu masz chyba więcej czasu niż ona? Wykorzystaj internet do poszukania fajnych przepisów i popróbuj. Moja mama, dopóki mieszkałam w domu, nie chciała mnie nawet dopuścić do kuchenki! Ciągle krzyczała, że spalę dom Dopiero po 1 roku studiów, kiedy przyjechałam na wakacje, nie miała wyboru i musiała mi pozwolić ugotować obiad. W końcu jakoś przez ten rok musiałam się żywić. Tato nawet woli jak ja gotuję, bo to zawsze jakaś odmiana
yusti, zacznij coś robić, bo to co piszesz jest straszne.
Sorry, ale pieprzysz! Jak Ty się niby buntujesz? Siedząc przed kompem od rana do wieczora? Ty jesteś dzieckiem! Niedojrzałym! Niesamodzielnym! I najgorsze jest to, że wcale nie chcesz się usamodzielnić!To bunt ludzki zmienił świat, wprowadził reformy. Dorosłość jest nuuuuudna i powaaaażna
To nie dzieci, a młodzież się buntuje. Kiedy chce dorosnąć. To właśnie próbowanie swojej samodzielności pcha ich do buntu, to etap, w którym przewartościowują swoje dotychczasowe życie i wybierają nową, dorosła drogę.
- tiaaa...?a ja nie chcę być konformistką, zgadzam i oswajać się z niesprawiedliwością.
1w...6
Ja na śniadanie 1 lub dwie kanapki z drzemem + szklanka picia = mleko najczęściej
Na obiad - objad ale mało zjadam
Na kolację 2 jajka lub 4 parówki lub dwie kanapki
Jestem w dolnej granicy normowej wagi - chudzielec - wniosek - wystarczy mało jeść
Niedawno prawie wogule nie jadłem i spuściłem 3 kg brzucha w tydzień
http://zdrowie.onet.pl/1208822,2413,,,, ... lator.html - ile się powinno ważyć
Na obiad - objad ale mało zjadam
Na kolację 2 jajka lub 4 parówki lub dwie kanapki
Jestem w dolnej granicy normowej wagi - chudzielec - wniosek - wystarczy mało jeść
Niedawno prawie wogule nie jadłem i spuściłem 3 kg brzucha w tydzień
http://zdrowie.onet.pl/1208822,2413,,,, ... lator.html - ile się powinno ważyć
Ostatnio zmieniony niedziela, 13 stycznia 2008, 00:02 przez Ediakar, łącznie zmieniany 2 razy.
zaraz ja się poskarżę,że jestem za chuda, chcę przytyć, jem regularnie ok 4-5 posiłków dziennie w tym wielki obiad mamusi:D
....i co?
nic...nadal niedowaga:P więc mi nie marudzić tu:P
....i co?
nic...nadal niedowaga:P więc mi nie marudzić tu:P
Nietzsche powiedział, że czasem dochodzimy do momentu, w którym robi się tak źle, że można uczynić tylko jedno z dwojga - śmiać się albo oszaleć. Dzisiaj trzecią możliwością jest taniec.
2w1
2w1
Powiem tak, ruch jest bardzo ważny jeśli się chce jeść ile dusza zapragnie.
Ja uprawiam pewien sport i jóż 2 razy prawie doprowadziłem się do braku przytomności z braku pokarmu we krwi - masakryczne uczucie, z ogromną trudnością kontroluje się swoje ruchy, traci się ruwnowagę, brakuje sił do czegokolwiek, chce się zajebiście spać i zjadło by się wszystko co wpadnie w ręce.
Z tego wniosek że trening spala kalorie, bardzo szybko.
Oczywiście gdy uprawiam ten sport jem owiele więcej, ale w zimie jem jak pisałem. Ile bym nie jadł w lecie to i tak nie zgrubnę, sport to podstawa, odchudzania.
Yustin bulimia ci nic nie da , to że straci się z organizmu wodę nie sprawi że stracisz jakieś tkanki. Należy się ruszać poto by spalić tkanki w których zgromadzona jest energia. Wystarczy sobie poskakać pół godziny z jakąś muzyką!
Yustin, masz siebie szanować bo jesteś dobrym człowiekiem
Ja uprawiam pewien sport i jóż 2 razy prawie doprowadziłem się do braku przytomności z braku pokarmu we krwi - masakryczne uczucie, z ogromną trudnością kontroluje się swoje ruchy, traci się ruwnowagę, brakuje sił do czegokolwiek, chce się zajebiście spać i zjadło by się wszystko co wpadnie w ręce.
Z tego wniosek że trening spala kalorie, bardzo szybko.
Oczywiście gdy uprawiam ten sport jem owiele więcej, ale w zimie jem jak pisałem. Ile bym nie jadł w lecie to i tak nie zgrubnę, sport to podstawa, odchudzania.
Yustin bulimia ci nic nie da , to że straci się z organizmu wodę nie sprawi że stracisz jakieś tkanki. Należy się ruszać poto by spalić tkanki w których zgromadzona jest energia. Wystarczy sobie poskakać pół godziny z jakąś muzyką!
Yustin, masz siebie szanować bo jesteś dobrym człowiekiem
Ostatnio zmieniony niedziela, 13 stycznia 2008, 00:02 przez Ediakar, łącznie zmieniany 1 raz.
Bo picie to nawyk, nie jakaś wielka przyjemność. Nie pije się, gdy jest się spragnionym, bo pragnienie to sygnał, że organizm ciągnie na rezerwie. Pijesz dwa małe łyczki wody, maluteńkie. Po pół godznie, następne dwa. Potem znowu i tak cały dzień. Po kilku dniach zwiększach ilość łyków. Ma to być odruch, nie rzecz pragnienia. I tak dochodzisz do 2 l dziennie. Jeśli chce się pić, pijesz więcej.yusti pisze:nie chcę mi sie pić. po prostu.
kupuje sobie butelke mineralnej. i stoi 2tygodnie przy łózku.a mnie sie nie chce. normalnie nie lubię pić. indor jestem.
Jeśli pijesz mało, to organizm uznaje, że są warunki suszy i trzeba zmagazynować wodę. Część twoich kilogramów to właśnie ta woda. Wspominając już tylko o cerze, którą rujnujesz. Do tego dochodzi rzadkie wypróżnianie, które też nabija kg. Pomagają suszone śliwki, są w aptekach środki z senesem, a w ostateczności czopki glicerynowe.
Yusti, po części nie masz nadwagi z urody, tylko z głupoty i niechlujstwa. To nie rozwiązuje całego problemu, ale część pewnie tak.
Ale mam wrażenie yusti, że ty masz na wszytko odpowiedź byle się tylko nie namęczyć.
4w5, INFj, sp/sx
Yustin posłuchaj Aliszien - zgadzam się z nią
Ostatnio zmieniony niedziela, 13 stycznia 2008, 00:03 przez Ediakar, łącznie zmieniany 1 raz.