Uuuuu parę odpowiedzi ale konkretnych i można powiedzieć wyczerpujących. Dzięki ludzie
Różnice w motywacjach wydają mi się wręcz nieprawdopodobne....
car II pisze:Jeśli chodzi o relacje społeczne to główną moją zasadą jest żeby komuś nie zaszkodzić, nawet trochę swoim kosztem ale za to mam spokój i nie będę miał potem wyrzutów ani od kogoś ani „swoich”.
No tak zgadzam się z Tobą
mógłbyś podać jakiś przykład zachowania w grupie którego unknąłeś żeby kogoś nie urazić?
car II pisze:Poczucie winy u mnie wynika właśnie z tego ze mogłem cos zrobić lepiej, albo nie zrobiłem czegoś a teraz już nie można tego zrobić.
Nie wiem jak to napisać innymi słowami wiec powtórzę, że kiedy działam niezgodnie z zasadami to później na pewno pojawia się wątpliwości. Chyba już sama niepewność czy cos się zrobiło z zasadami czy nie jest stresująca, wiec lepiej robić od razu zgodnie z nimi.
Car a czy reguły które wyznajesz w stosunku do innych. Myślałeś o tym żeby kogoś spytać o coś? Czy określona rzecz tej osobie by przeszkadzała i wrzucić na luz jak słyszysz że "nie, nie przeszkadza mi to" Przejmujesz inicjatywę zachowując się z góry w pewien sposób, a może po prostu niepotrzebnie się ograniczasz chcąc dobrze? Ile ludzi tyle podejść. Musi być krzywdzące dla 1 że się stara zachowywać poprawnie a jest to niezauważalne przez obiekt. Jak dalece możliwa jest elastyczność?
Yusti pisze:
Zważywszy na fakt optymizmu i swobody u większości jedynek [1w2 stanowią 75% ogółu Jedynek] Twoje zdanie jest strasznie kategoryczne id dziwne- z góry stawia nas na złej pozycji: Za samą jedynkowośc. Nie nasz problem, że nie lubisz ludzi porządnych. Wyrzuty sumienia gryzą, co? Tłamsi wewnętrznego krytyka, ale taka Jedynka ma krytyki za dwóch, co wkurza chcącą wolności Ósemkę "po trupach do celu"
Zauważ Yusti że nic takiego nie napisałem a wszystko to sobie dorobiłaś.
A może ja po prostu nie miałem życiowego farta żeby na kogoś "normalnego" z grupy jedynek natrafić? Miałem trochę podobne akcje ze strony ojca jedynki co Ty z matką ale nie aż tak drastyczne i to może wyjaśniać moją wypowiedź.
Nie chyba trafiłem raz - notariusza przy przepisywaniu aktu własności mieszkania. Facet mówił tak niesamowicie składnym i specjalistycznym słownictwem przy odczytywaniu oświadczenia wieczystego i komentarzach do niego, że czułem się przy nim jak chłopak z ulicy... niesamowity gość, mógłby mnie uczyć polszczyzny
Yusti pisze:Uwagi są nieprzyjemne. W dodatku 24-latka nadal zależy finans. od starych. Poza tym widać od razu że pije dla szpanu. tylko. nawet tego nie lubi, więc tak sobie powiedziała o kimś, myśląc „picie jest passe, ale czego się nie robi by być lubianą”
już nawet nie mówi o wierze katolickiej, by być posłusznym, pokornym i czcić ojca i matkę swą
a ciągle tylko słyszę krytyka. Sama staram siebie już nie krytykować bo i tak mi źle na duszy. daję sobie dyspensę, ale to nie znaczy ze pozwalam na złe postępowanie!
Teraz Yusti nie obraź się
No właśnie o to chodzi żeby mieć pewną świadomość co się lubi a czego nie i robić to - po co miałaby pić dla szpanu czy akceptacji? Nigdy nie spotkałem się z przypadkiem żeby ktoś pijący czy palący nawet w wieku lat nastu był szczególnie dobrze widziany przez grupę ludzi jak od niej w jakiś sposób odstawał - conajwyżej był ciekawostką. W grupce nie raz mi proponowano w podstawówce - nie brałem ale jakoś nikt z tego powodu mnie nie skreślał czy krytykował - oki nie chce chłopak to nie.
Nie paliłem i nie piłem do 17tki, potem mi zasmakowały fajki, alkohol trochę później bo byłem sportowcem a wóda by mi zrujnowała totalnie efekty treningów, faje zresztą też...
Poza tym Yusti dorosły człowiek może - choćby najzwyczajniej w świecie mozna kupować tytoń i alkohol w każdym sklepie jak ma ochotę choćby dlatego bo państwo mu na to pozwala i nic nikomu do tego - ma ten przywilej jako obywatel, a w wieku 24 lat zazwyczaj jest w pewnym stopniu (tak jak ta jedynka co ją opisałem) niezależny finansowo więc - z kolei - co rodzicom do tego? Masz więcej praw na ulicy jako obywatel niż w domu?
Sorry ale jeszcze biorąc pod uwagę nasz obywatelski system podatkowo-prawny, to coś tu jest nie tak...
Wiesz, to jest tak że nie każdy rodzic dojrzał do tego żeby być dobrym rodzicem. Są przypadki że teściowie się wchrzaniają w życie swoich dzieci będących w małżeństwie i mających po 30 kilka lat - znam 1 przypadek rozwodu z tego powodu. Idąc w filozofię i łamanie konwencji katolickich (której jakby nie patrzeć jesteśmy dziedzicami jeśli idzie o kulturę) możnaby się przyczepić do jednostronnego przykazania pt. "czcij ojca swego i matkę swoją". Dlaczego nie napisano nigdzie "czcij swoje dzieci"? Ja mam niby być wiernym poniewieranym przez ojca dzieckiem bo mam go czcić? Bo sobie np. zrobił dobrze kilka razy, za którymś mamusia w ciąże zaszła, a teraz wyładowuje na mnie swoje frustracje? Potępia się przemoc domową dzięki z jednej strony empatii społeczeństwa, z drugiej nauce, która udowadnia że coś takiego nic dobrego nie przynosi, może conajwyżej dyscyplinować ludzi chorych. A wiejskie rodzinki gdzie dzieci się paskiem prało za byle co a one nawet same zdejmowały koszule żeby je bito? Zaścianek i żałosny prymitywizm, który jest skutkiem wygodnej interpretacji takiej właśnie religii niepopartej nauką tylko nakazami i zakazami wbrew ludzkim motywacjom biorącym się z emocji i ogólnej logice, ale realnie istniejący w niektórych miejscach nadal.
Pojawiają się w takiej sytuacji 2 podstawowe pytania:
- A jaką rodzinę potem ja sam założę?
- Jak będę własne dzieci traktować mając takie wzorce?
Tak samo, a jak oni mnie będę traktować potem swoje dzieciaki? I co dzieciak jak nie w domu to poza domem będzie robił? Siał fetor i zło. Tatuś lejący dzieciaka kablem jest mniejszym religijnie zbrodniarzem niż ja - obywatel stosujący potępianą przez kościół antykoncepcję żeby dzieciaka nie mieć za wcześnie - żebym zdążył się dorobić kasy na to żeby miał lepsze dzieciństwo? Można ciągnąć tak jeszcze długo o głupocie religii ale to już offtop... wróćmy do tematu
Powinno być tak że dzieciaki się wychowuje i kształtuje do określonego roku życia gdzie osiągną dojrzałość emocjonalną. Chyba żaden rodzic (nadzieja chyba tylko w typie 1) tak nie postępuje, bo po prostu odbiera własne dzieciaki jako coś swojego - emocje....
Niestety nie idzie u nas (albo rzadko tak jest) w parze z dojrzałością społeczną - niezależnością finansową własnym domem itp... Traktowanie dziecka metodą kija gówno da - nie rozwiniesz tym psychiki, a właśnie sparaliżujesz jej rozwój strachem albo buntem i nienawiścią do rodziny i świata.
To co kiedyś napisałaś - piękna metafora swoją drogą
"matka daje mi rybę zamiast wędki". Ja bym powiedział "Daje rybę i wędką okazyjnie przyłoży jak coś się jej nie spodoba" Widziałem jak pisałaś w jednym poście w jaki sposób matka Ciebie przy przyjaciółce potraktowała. Ja bym na coś takiego w życiu nie pozwolił, chociaż też nie miałem łatwego dzieciństwa.... tyle że bardziej w środowisku nie w domu.
Jesteś człowiekiem i oczekuj od innych traktowania z godnością, szczególnie w domu - to jest wpisane w podświadomość, w emocje i jest naturalne. Dlatego mamy takie a nie inne normy społeczne - wieki doświadczeń nauczyły ludzkość w skali makroskopowej, że wojny i niszczenie, nietolerancja, prześladowania drugiego człowieka nic dobrego nie zrobiły, rodziły tylko następne zniszczenia, bunty powstania wojny itp.... Ale to wszystko ruchy mas ludzi pod wpływem ich emocji. Dojrzała ludzkość po burzliwym XX wieku do tego, że swoboda i możliwość (przynajmniej teoretyczna) realizowania się jednostki jest tym co ludzkość i ludzi rozwija (chociaż może to też być skutek obawy w związku z postępem technicznym i powstaniem nowych broni masowego rażenia, motywowane de facto strachem o własne dupy, że broń taka wykorzystana gdzieś indziej sama zacznie nam zagrażać np. promieniowaniem w przypadku atomówek) - porównaj sobie cywilizacje naszą z np. z Indiami czy Iranem - choćby ich stosunek do kobiet. Dobra następny offtop robię....
Wracając do traktowania ludzi po ludzku - Każdy ma do tego prawo a rodzic karzący swojego dzieciaka non stop, ładujący się jeszcze w jego korespondencje i relacje międzyludzkie to zazwyczaj życiowy złamas, tchórzliwy jebany frustrat i parszywy kundel, któremu brak woli i odwagi albo szczęścia w zrealizowaniu się w życiu więc wyżywa swoje frustracje gniewem właśnie tam gdzie nic mu nie zagraża - na własnym dzieciaku i który powinien paść ofiarą sprawiedliwej zemsty tego dzieciaka (np. podkradaj im $$ na własne cele jak nie chcesz matce powiedzieć i zrealizować wielkiego "odjeb się ode mnie"), albo najlepiej - opuszczenia przez takie dziecko takiego domu, w każdym razie dobrze by było dążyć do jak najszybszego usamodzielnienia się. W końcu życie nie polega na siedzeniu na chacie, całe życie jest właśnie poza nią, ludźmi których poznasz, rzeczy które zobaczysz i doświadczysz i których się nauczysz...
Co prawda ciężko w takiej sytuacji istnieć jak nie ma się wyraźnego autorytetu. Dobrze jest się trochę poszperać na czym polegają zasady dobrej komunikacji między ludźmi tak jak to robisz, podpatrywać innych, chociaż to raczej mało da jak nie masz z nimi dobrej relacji, a i złe emocje są tak cholernie silne że bez kogoś kto wyciągnie rękę praktycznie niemożliwe jest wprowadzić je w życie w stosunku do kogokolwiek. Pamiętam czasy kiedy wręcz nienawidziłem ludzi którzy ze sobą potrafią zwyczajnie serdecznie gadać, śmiać się cieszyć z życia. To odstrasza jak masz w sobie wielki gniew. Interesuje człowieka wtedy co innego - patologie, kryminalistyka, broń, przestępczość, zbrodnie.... Kocioł we łbie, lgnięcie do podobnie zjechanych umysłowo na zasadzie podobieństw nawzajem się przyciągających, ale niczego jednak to nie daje poza trwaniem w takim nastawieniu które jest wpisane głeboko we własne JA - to starczy żeby olać zmianę swojej sytuacji.
Wszystkie normy się odrzuca albo łamie (w moim przypadku - w Twoim narzucasz ludziom "właściwy tok myślenia zawsze niezgodny z tym co mówią choćby nawet mieli rację - to i tak im udowodnię że nie mają" Zdrowa jedynka tak nie postępuje, nie z takim zaangażowaniem jakie Ty przejawiasz)
Zobacz Yusti na swoje wypowiedzi na forum ile jest w nich nastawienia anty do innych i przyjmowanie sprzeciwiającej się zawsze postawy. O ile mnie to bawi, bo lubię napinki
to większość ludzi może mieć z tym problem jednak - sam zresztą bym miał w bliskiej relacji z kimś kto ciągle mnie krytykuje, nawet będąc 8 - po prostu olałbym to i dał sobie pokój z taką znajomością, bo nic by mi nie dawała.
Znasz chorą 8v7. Fascynujesz się w tym facecie tym że potrafi wywalić swoją furię na cały świat. Ale nawet coś takiego nie zapcha w tym gościu dziury jaką ma - braku albo bardzo ubogiej osobowości. Żyje się wtedy na instynkcie - uzależniasz się albo od kłótni albo od wódy, fajek, sportu, chorych i brutalnych filmów, albo od seksu albo od czegokolwiek co potrafi rozładować wewnętrzne napięcie. Psychika i charakter wtedy nie mają znaczenia, dostosowujesz się do warunków tak jak możesz ale są to działania donikąd nie prowadzące - jesteś jak zwierzak działający tylko pod wpływem podwzgórza, bo reszty mózgu brak. To nie jest życie - nie dla człowieka.
Dawno temu kiedy byłem dość chorym typem Justi też miałem w sobie emocje. Głównie negatywne, część z nich się tłumiło żeby nie pokazać tego, że mnie coś rusza i nie dawać chamstwu satysfakcji, czasem otwarcie wojując, ale te emocje były wbrew pozorom cholernie silne (Ty nie pokazujesz ich żeby się nie ośmieszyć, ja nie pokazywałem w pewnych sytuacjach żeby dziadostwo nie miało radochy z kolejnego upokorzenia mnie). Mam na koncie z tego okresu kilka zachowań za które mógłbym (tj. wtedy moi rodzice) pójść za kratki - i nie żałuję, wręcz przeciwnie do dzisiaj wspominam to ze szczerym uśmiechem na ustach. Bo sobie skurwysyni zasłużyli na to. Pamiętać należy że akcja wywołuje reakcję - źle Ciebie traktują to albo kogoś za to objedziesz, albo ich, albo będziesz mieć wrzody..
Ale jest też tak - człowiek traktowany w zły sposób poza złościa albo strachem czuł że "coś tu jest nie tak" że ktoś przekroczył pewną granicę. I TO zazwyczaj jest impulsem, którego nalezy się słuchać, przynajmniej u mnie się sprawdziło. Jesteś ewolucyjnie przez ileś milionów lat przystosowana do życia i Twoja podświadomość wie co jest dobre a co złe - inteligencją tego może nie ogarnęłaś ale ciało i psychika to wiedzą doskonale co im szkodzi a co je wzmacnia i rozróżniają to idealnie.
Co czujesz jak matka się wpieprza w Twoje rozmowy na gg? Co czujesz jak sprzedaje liścia przy przyjaciółce? Co czujesz kiedy raz mówi że masz postępować w taki sposób a potem w tej samej sytuacji w całkiem inny? Czujesz bunt, wściekłość, obawę czy wycofanie? Dwie z tych czterech opcji na pewno. A nie czujesz przypadkiem że matka ładuje się albo robi to czego nie powinna bo masz swoją prywatność i swoją godność? Sama byś tak robiła np. swojej przyjaciółce czy jej samej choćby? Pełno Twoich postów na forum, z reguły jest jeden wielki sprzeciw w stosunku do innych a ja mam wrażenie ze tak naprawdę żaden z tych postów nie jest napisany przez to jaka Ty naprawdę jesteś, tylko jest to spis wszystkich regułek zasłyszanych albo wymyślonych, przeciwko wszystkim w zależności od sytuacji. I to jest właśnie skutek takiego traktowania w domu o jakim tu nieraz wspominałaś. Nie zgadzaj się na to - czy nie sądzisz że matka jako rodzic też ma jakieś zobowiązania? Że są dobrzy rodzice i źli? A jakim rodzicem chcesz sama być dla dzieciaków? Czy nie czujesz na myśl "dziecko i rodzina" wstrętu albo czegoś w stylu "Oj to nierealne totalnie"?
Yusti pisze:
Że ósemka nie była karana za wszystko
He he może i tak, ja przez pewien czas swojego życia byłem tak traktowany, ale parę osób strasznie na tym ucierpiało. To emocje w pewnym momencie człowiekiem już rządzą. Ósemka najczęściej wzoruje się na innej 8-ce i szacun mój Brachu że Ciebie miałem, bo bym chyba ocipiał swojego czasu albo i kogoś zabił a zamiast znajomych na naszej klasie szukał ich na naszej celi.
Ale spoko, jak z biegiem czasu wyjdziesz na ludzi to tylko będziesz kimś z zarąbistym nieprzeciętnym doświadczeniem, może nawet dumnym z własnej twardej dupy i raz na zawsze nabytej mądrości 8) Coś takiego trwa latami, ale można, samemu niestety człowiek nie da rady mając jeszcze w otoczeniu krytykantów. W towarzystwie ludzi normalnych czuje się jak odmieniec i nie myśli o tym żeby zaistnieć wśród nich, ciągnie do swoich co jest dla niego złe, mało tego, tacy ludzie wydają się frajerstwem, tępymi naiwniakami. Można to odwrócić ale mając obok kogoś normalnego kto wyciągnie rękę. W każdym razie da się.
Jeżeli masz jakieś wątpliwości apropos słuszności pewnych motywacji do pewnych zachowań to pytaj - powiem co jest normalne a co nie i z czym do mamuśki najlepiej wyskoczyć jak zrobi jakąś akcję. 8)