Zastanawiam się nad tym, jak pocieszyć Dwójkę. Chyba jedyny typ, którego tutaj tak nie rozumiem. Bo każdy inny jest normalny. Da się przemówić każdemu do rozsądku. Powie się coś, i ludzie zazwyczaj rozumieją.
A taka Dwójka to niekoniecznie.
Patrzę zresztą po sobie (twierdzę, że jestem Dwójka) i Oreście (twierdzi, że jest Dwójka).
Emocje wspiera działaniem.
Inne typy, żeby je poruszyć i wyprowadzić na prostą, przekonuje się słowami np. "idź coś zrób" albo "idź i to przemyśl". Na Dwójkę to średnio działa. Jak można powiedzieć komuś, żeby coś poczuł? Nie chodzi o samo czucie, tylko o powiedzenie. Jeszcze na Czwórkę, tak podobną do Dwójki, to zadziała (4 wspiera Emocje Intelektem), więc jest w stanie to zrozumieć. Dwójka musi chyba poczuć, przeżyć, doświadczyć namacalnie, fizycznie, a nie abstrakcyjnie. Bo doświadczenie abstrakcyjne tylko pogłębia świadomość fizycznego braku.
Dziś mam cholernego doła i nie ma nikogo, kto by mnie wsparł bliskością. Bliskość na odległość, czyli wsparcie przez gadu czy forum, to na mnie kurde nie działa. Powinno, a nie działa. Dlatego chyba, że w tej bliskości że tak powiem fizycznej, namacalnej, czyli w promieniu paru metrów wokół mnie, w bezpośrednim zasięgu, to mam tylko negatywne emocje.
Nie ma nikogo, kto by pozytywnie wsparł moje emocje swoim działaniem. I jest za dużo negatywnych emocji. Znowu krzyczą.
Frustracja dwójki (odrzucenie)
Ciekawe, że to o czym mówisz, może działać w kilka stron. Przykład - wczoraj ciężko skrzywdziłam najbliższego mi człowieka (najbliższego w sensie emocjonalnym, bo przestrzennym to nie bardzo ). Pierwszy raz zrobiłam coś takiego wobec niego i ciężko to przeszedł. Było to w czasie rozmowy przez telefon. I, co ciekawe, ponieważ nie widziałam jego twarzy, oczu, gestów, ton głosy słyszałam przez słuchawkę, w pewnym sensie do mnie to... nie dotarło. Znaczy dotarło ale... jakby przez ścianę. Dla porównania - kiedyś, kiedy w rozmowie w cztery oczy też musiałam skrzywdzić pewną bliską osobę, nie spałam potem całą noc. Też swojego byłego chłopaka rzuciłam przez gg. Niezbyt to chwalebne i wyrzucał mi to, ale wiem, ze gdybym miała zrobić to inaczej, po prostu bym się na to nie zdobyła.
"Jeżeli już mam wierzyć w coś, czego nie widać, to wolę wierzyć w cuda niż w bakterie".
A może druga dwójka by się sprawdziła w takiej chwili?boogi pisze:Zastanawiam się nad tym, jak pocieszyć Dwójkę. Chyba jedyny typ, którego tutaj tak nie rozumiem. Bo każdy inny jest normalny. Da się przemówić każdemu do rozsądku. Powie się coś, i ludzie zazwyczaj rozumieją.
Poczuć przeżyć bez teoretyzowania - całkiem jak 8. He he a takie pieprzenie "idź coś zrób" też niewiele pomaga bo robienie czegokolwiek nawet czytanie czy bieganie umysłu nie zgasi jak jest ciśnienie.Emocje wspiera działaniem.
Inne typy, żeby je poruszyć i wyprowadzić na prostą, przekonuje się słowami np. "idź coś zrób" albo "idź i to przemyśl". Na Dwójkę to średnio działa. Jak można powiedzieć komuś, żeby coś poczuł? Nie chodzi o samo czucie, tylko o powiedzenie. Jeszcze na Czwórkę, tak podobną do Dwójki, to zadziała (4 wspiera Emocje Intelektem), więc jest w stanie to zrozumieć. Dwójka musi chyba poczuć, przeżyć, doświadczyć namacalnie, fizycznie, a nie abstrakcyjnie. Bo doświadczenie abstrakcyjne tylko pogłębia świadomość fizycznego braku.
Mało tego wtedy (przynajmniej ja) wpadam w ciąg myślenia, który mnie samego źle nakręca i powoduje niefajny ogień w środku. Piszę to tu bo mam na myśli swoje relacje damsko męskie - w nich włącza mi się prawie zawsze 8v2. Ciekawe że z jednej strony jak to pisałeś było Tobie źle ale nie widać tu wcale teoretycznej enneagramowej dzikiej furii 8ki.
A pewnie że to nie działa Zobaczysz się wtedy z kimś (najlepiej wygadanym), zaczynasz pogawędkę, wywalisz z siebie furię, potem zmienia się temat i nawet nie zauważasz po kilku minutach jak się nastrój zmienia - to jest pozytywne działanie drugiego człowieka. Ciekawi mnie to czy 2 potrzebuje tak naprawdę oderwać się od myślenia na resztę dnia żeby wrócić do normy, czy raczej poczuć się potrzebnym tej osobie bo inny grunt obok kogoś innego jest spalony.Dziś mam cholernego doła i nie ma nikogo, kto by mnie wsparł bliskością. Bliskość na odległość, czyli wsparcie przez gadu czy forum, to na mnie kurde nie działa. Powinno, a nie działa. Dlatego chyba, że w tej bliskości że tak powiem fizycznej, namacalnej, czyli w promieniu paru metrów wokół mnie, w bezpośrednim zasięgu, to mam tylko negatywne emocje.
No cóż, tego komentował nie będę bo i tak dwójce to nie pomoże a poza tym na pewno już dawno po problemie.Nie ma nikogo, kto by pozytywnie wsparł moje emocje swoim działaniem. I jest za dużo negatywnych emocji. Znowu krzyczą.