Sami tego chcieliście, macie wypracowanie!
Dobrze, skoro wdrążyliśmy się w to zagadnienie, to nie wypada go pominąć. Może tak...
Pozwalam innym poruszać się we własnym tempie. Wcale nikogo nie staram się ograniczyć, ani schować do złotej klatki, byle utrzymać go pod ścisłą kontrolą i sprawdzać czy nie wymknie się poza zakres narzucanych zasad i nie nadwyręży mojego zaufania. Nawet staram się motywować bliskich, by osiągali więcej, bo ich na to stać, wydobywam z ludzi niekończące się pokłady talentów i nie omieszkam zachęcać, by je rozwijali. Zdążyłam wyznaczyć także sobie cele i staram się do nich dążyć. Mam ogromną ambicje, i co jeszcze ważne - jestem świadoma, że ona nie wystarczy i jedynie ciężka praca pozwoli mi w pełni zrealizować plany. Na razie znajduję się na etapie nauki, poświęcam jej sporo czasu i nie zamierzam rezygnować z przyjętego toku zdobywania dobrych wyników, żeby później dostać się na upragniony kierunek. Przed osiągnięciem sukcesu niewiele zdoła mnie powstrzymać, bo jestem zdeterminowana. Nie jestem jedynie pewna, co mam zamiar wykonywać, dlatego postępuje ostrożnie. Nadejdzie jeszcze pora na usystematyzowanie się i sprecyzowanie dalszych poczynań. Póki co kończy się na zamierzeniach.
Co mnie natomiast spowalnia i utrudnia podjęcie decyzji? Nieśmiałość. Ona zdecydowanie jest przeszkodą. Oczywiście nie ma ona tak silnego natężenia, ale na przykład nie wybiorę się na żaden kurs, jeśli nie znam co najmniej jednej osoby. Dlatego właśnie zanim doczekałam się zapisu do długo oczekiwanej szkoły tańca, musiała dopiero zgłosić się do towarzystwa moja przyjaciółka. Czułabym się niekomfortowo w gronie zupełnie obcych. To zupełnie, jakbym stale wymagała prowadzenia za rączkę, ale dalej umiem się usamodzielnić. Poznałabym parę osób i więcej nie wymagam bliskości znajomej.
Nie znam źródła mego wstydu, wynika pewnie z dziecięcych lęków, których przyczynę wyrzuciłam z pamięci i nie zamierzam przytaczać.
Miltado, również nie znoszę marudzenia, z opresji mogę wyjść sama, nawet niezbyt dobrze się czuję, gdy inni nastawiają za mnie karku. Ujmę to w ten sposób: jestem kowalem własnego losu.
Wcale nie staram się przewidywać najgorszego, nie skupiam się wyłącznie na czyhających niepowodzeniach. Jeśli nawet nadejdzie nieoczekiwana katastrofa, to czekam aż czarne chmury same przejdą.
Relacje z rodzicami nie zawsze są udane. Moi oboje to 1 i nieraz przechodziłam przez prawdziwe piekło w domu. W ogóle nie mogliśmy dojść do porozumienia. A oto co piszą o związku 1 i 6:
Jedynka daje Szóstce poczucie bezpieczeństwa, żyjąc według ściśle określonych i z góry ustalonych zasad, które są rzadko kwestionowane przez lojalną Szóstkę.
Nienawidzę zasad, gardzę nimi! Owszem, posiadam własne, raczej ustosunkowane do utrzymania swojej godności, ale nie ujawniam ich publicznie. Nie moralizuję nikogo. Każdy postępuje, jak zechce. Nie moje życie, nie moja domena.
Zresztą związek 6 i 3 został opisany jak "jechanie z pełną prędkością na zaciągniętym hamulcu ręcznym".
Za to związek jedynek został opisany: "Ta kombinacja jest prawdopodobnie jedną z najtrudniejszych w Enneagramie.". To wytłumaczcie mi czemu trwają w związku liczącym dwadzieścia parę lat i są nierozłączni.
Znam jedną 6 z życia i życie by za mnie oddała, ale po co? Ja potrzebuje sojuszników fakt, ale nie ślepych.
Jak dotąd natrafiłam tylko na jedną osobę za którą bez zastanowienia skoczyłabym w przepaść. [Właściwie to dwie, ale jedna z nich, to moja trzyletnia miłość, także nie miałam pojęcia co czynię i chyba u większości kobiet występuje ten problem, gdy są zakochane. Dopiero, gdy opadną emocje uświadamiają sobie głupotę. ;p ]. Nie opłaciło się wcale, niejednokrotnie przekonałam się o słabej wartości dozgonnej lojalności. Teraz, chociaż nadal czerpię przyjemność z przyjaźni z tą osobą, to jednak jak się mocniej zastanowię, to nie przekonałabym się do ratowania jej tyłka z problemów, jak dawniej.
swoją drogą Memory, jak doszłaś do tego, że jednak nie jesteś 9, ta 6?
Długa i męcząca droga to zweryfikowanie typu.
Na enneagram. com.pl za pierwszym podejściem wyszło mi 9w8. Stąd moje przekonanie o 9. Nawet opis ogólny wydawał się jakby opisem mojej osobowości.
Ale na enneagram.pl bardzo często wychodziło mi 6w7. Czasem 7w6 [tak między nami, to jej opis najbardziej do mnie pasował, ale ogólny opis 7 to całkowite moje przeciwieństwo]. Nie znam siebie na tyle doskonale, by się określić. W ogóle się znam. Także jestem 6 z mocnym wpływem 7.
Jestem 6 ze względu na stawanie po stronie pokrzywdzonych przez o wiele silniejsze osobniki, przez włączające się czasem projekcje z którymi muszę walczyć [co nie jest akurat trudne, ale jednak są te urojenia nieszczęsne] oraz zważając na wychowanie w domu rodzinnym...
Nie ze wszystkim oczywiście się zgadzam. Nie rozumiem pojęcia autorytetu. Dla mnie coś takiego nie istnieje. Człowiek, jak każdy inny. Może mnie cmoknąć w tyłek, tyle mnie obchodzi.
Jestem własnym autorytetem, mogę tak powiedzieć, nie? Podziwiam siebie i basta.
Yyy... co by tu jeszcze dodać na koniec swych arcynudnych rozważań?
poszukuje celów twojego zachowania "Co się dzieje pod twoim wnętrzu ?", "Co naprawdę sądzisz o mnie ?". Potrzebuje ciągłego uspokajania
To też mam w dupie. Kocham Cię i koniec. Nie ma znaczenia co Ci łazi po głowie.
Ufająca szóstka, pha!
Więc wyjawcie mi wreszcie prawdę i powiedzcie kim do kurwy nędznej jestem!
To tyle, naprawdę jest męczące takie pisanie.
Cmok w krok. :*