Włóczęga
Hmm. Ja wędruję raczej w przymusu, i to nie dosłownie. Wędruję od ludzi do ludzi. Po prostu przyjaciele... przemijają. Nie wytrzymują mojego stylu bycia. Takiego bujania w obłokach. I tego, że czasem po prostu dla nich nie istnieję.
Ja kocham za bardzo. I jak na kogoś mam 'fazę' reszta idzie out.
Oczywiście opis 4w5 zgadza się ze mną idealnie. Romantyzm, podatność na doliny. Co ciekawe, zauważyłam ze w Waszych wypowiedziach jedno się powtarza: "Wędruję po mojej duszy (...) umyśle" i to też mi się jako pierwsze nasunęło na myśl
Co do włóczykija? Zawsze był moim ideałem chłopaka. Śmiertelnie w nim zakochana byłam. Na zabój.
Nic dziwnego chyba
Ja kocham za bardzo. I jak na kogoś mam 'fazę' reszta idzie out.
Oczywiście opis 4w5 zgadza się ze mną idealnie. Romantyzm, podatność na doliny. Co ciekawe, zauważyłam ze w Waszych wypowiedziach jedno się powtarza: "Wędruję po mojej duszy (...) umyśle" i to też mi się jako pierwsze nasunęło na myśl
Co do włóczykija? Zawsze był moim ideałem chłopaka. Śmiertelnie w nim zakochana byłam. Na zabój.
Nic dziwnego chyba
-
- Posty: 2
- Rejestracja: sobota, 11 listopada 2006, 21:10
Re: Włóczęga
Ok. Włóczęga włóczy się, bo musi. Zmierza w takim kierunku, jaki ustali, ale często ustala zmiennie... Prawie wszystko potrafi mu "zmieszać myśli". Spogląda na to, co pomiędzy niebem a ziemią... Jego włóczęga nie wygląda - trwa... Ma ze sobą siebie i raczej idzie sam - bo woli... Tak, to krótkie opowiadanie włóczęgi.Absynt pisze:Dokad sie wloczy wloczega? W jakim kierunku zmierza, co mu mysli zmiesza? Gdzie on spoglada i jak jego wloczega wyglada? Czy kiedy sie wloczy, to sie uczy? Co ma ze soba, idzie sam czy z inna osoba? Wiec licze na to, ze wloczega na chwile przystanie na krotkie opowiadanie...
Chaos istnieje, spotkałem go.
4w5
4w5
Ja jestem typem osoby, która preferuje siedzenie w domu (w przeciwieństwie do mojego brata, który nie usiedzi ani minuty w jednym miejscu i zwiedził już wiele krajów). Włóczykijstwo jednak pasuje jako unikanie innych i podążanie za własnymi myślami. To unikanie innych jakieś podświadome jest bo wcale nie zamierzam być odludkiem.
Ostatnio nabrało u mnie nowego znaczenia bo od czasu do czasu łażę samemu po mieście (czasami ogromne odległości) ze szkicownikiem żeby porysować trochę ulice. Mnie osobiście wydaje się to trochę desperackie jeśli chodzi o próby nauki rysunku ale prawda jest taka że opieranie się na fotografiach daje zazwyczaj mizerne efekty. Śmieszne jest to że czasami strace kilka godzin na włóczeniu się po mieście by ostatecznie wrócić do domu z pustymi kartkami. Dzieje się tak wtedy gdy nie znajdę dobrego miejsca gdzie można się spokojnie siąść. Ehh...
Jedną wyprawę mam udokumentowaną bo zrobiłem zdjęcie z mojej komórki (niestety słaba jakość). Osiem stopni Celsjusza i brak czucia w palcach. To była dopiero masakra .
Ostatnio nabrało u mnie nowego znaczenia bo od czasu do czasu łażę samemu po mieście (czasami ogromne odległości) ze szkicownikiem żeby porysować trochę ulice. Mnie osobiście wydaje się to trochę desperackie jeśli chodzi o próby nauki rysunku ale prawda jest taka że opieranie się na fotografiach daje zazwyczaj mizerne efekty. Śmieszne jest to że czasami strace kilka godzin na włóczeniu się po mieście by ostatecznie wrócić do domu z pustymi kartkami. Dzieje się tak wtedy gdy nie znajdę dobrego miejsca gdzie można się spokojnie siąść. Ehh...
Jedną wyprawę mam udokumentowaną bo zrobiłem zdjęcie z mojej komórki (niestety słaba jakość). Osiem stopni Celsjusza i brak czucia w palcach. To była dopiero masakra .
4w5
Lol. Tak naprawdę to było zimno w uszy a ta kurtka była trochę przyduża. Tego dnia stwierdziłem to miasto jest jak martwa ryba. Akurat taka dzielnica, pogoda i pora dnia. W rzeczywistości nie jest aż tak źle .
PS. A tak wogóle często chodzący naokoło ludzie rozpraszają i głęboko nałożony kaptur czy słuchawki z muzyką pozwalają olewać wszystkich i skupić się na rysowaniu.
PS. A tak wogóle często chodzący naokoło ludzie rozpraszają i głęboko nałożony kaptur czy słuchawki z muzyką pozwalają olewać wszystkich i skupić się na rysowaniu.
Ostatnio zmieniony czwartek, 2 sierpnia 2007, 21:41 przez Far, łącznie zmieniany 1 raz.
4w5
- tinkywinky
- Posty: 13
- Rejestracja: sobota, 25 sierpnia 2007, 12:25
zanim jeszcze trafiłam na enneagram i to forum, ciągle miałam wrażenie że jestem właśnie takim włóczykijem...chodzę sama, własnymi ścieżkami, nie lubię, gdy ktoś mi "towarzyszy", rozpraszając moją uwagę..nie wiem czego szukam, zwyczajnie zbieram doświadczenia, nie wiem, gdzie mnie zaprowadzi ta ścieżka i jaka ona będzie dalej, co będzie za zakrętem, ale to mnie właśnie jara, że kto wie gdzie, z kim i kiedy znajdę się w przyszłości
<lol>
Wloczenie sie... to chyba moje drugie hobby zaraz obok rysowania. Moze to dziwne ale ja gdy wedruje ... zwykle wchodze tam gdzie sa ludzie... oczywiscie nie tam gdzie jest tloczno.... ide przez miasto i spogladam na ludzi.. przygladam sie co robia, jak sie zachowuja.... dla mnie to jest interesujace... najczesciej wychodze wieczorem... wieczorem miasto jest cudowne... zawsze wychodze sam... moge pomyslec...
7w6 ^^ nic dodac nic ujac
-
- Posty: 42
- Rejestracja: wtorek, 18 września 2007, 23:25
- Lokalizacja: Kraków
Bo ja wiem? Z grubsza to krążę w kółko bez celu, a może szukam celów, do których mógłbym dążyć? Jedyne co mi towarzyszy zawsze to moje zasady... I muzyka ;] Pza tym szukam ciągle kogoś bliskiego ale to o wiele trudniejsze niż początkowo myślałem. Teraz wychodzę z założenia, że 'wszystko w swoim czasie', choć nieustannie staram się przyspieszyć ten 'swój czas'...
"Och... Listen to them... The children of the night. What sweet music they make!"
przelazilam cale swoje zycie i wydaje mi sie ze jak na swoje niecale 20 lat troche juz widzialam. robilam sobie rzeczy za ktore kazdy tutaj poslal by mi potepiajace spojrzenie.. swoje przeimprezowalam,przecpalam, swoje osiagnelam, w koncu zawsze mialam co chialam, zmienialam znajomych, szkoly, palilam za soba mosty, mialam pelna swiadomosc tego ze bylam w ciazy i nic sobie robiac cpalam zeby poronic.. niech mi ktos wytlumaczy moje zachowanie bo naprawde nie potrafie tego zrozumiec.. i nie, nie pochodze z patologicznej rodziny, nieskromnie mowiac mam swietne wyksztalcenie, rodzina zamozna,kochajaca i wspierajaca... czasem czuje jakby moja osoba byla niezniszalna... a przytomnie i "u siebie" poczulam sie dopiero jak pierwszy raz sprobowalam lsd.. to bedzize chyba moj jedyny post bo nie przepadam za udzielaniem sie na forach ale blagam niech ktos z was powie ze tez tak nie szanowal swojej zewnetrznej powloki i ze swojego zycia zrobil tulaczke, po ktorej juz w wieku 20 lat czuje sie jakby mial dwa razy tyle.. dodam ze bylam z tym nawet u psychologa ze skutkiem wiadomym- kompletnie nie skumal mojego problemu i zachowania
Chwalisz się czy uskarżasz?que pisze:przelazilam cale swoje zycie i wydaje mi sie ze jak na swoje niecale 20 lat troche juz widzialam. robilam sobie rzeczy za ktore kazdy tutaj poslal by mi potepiajace spojrzenie.. swoje przeimprezowalam,przecpalam, swoje osiagnelam, w koncu zawsze mialam co chialam, zmienialam znajomych, szkoly, palilam za soba mosty, mialam pelna swiadomosc tego ze bylam w ciazy i nic sobie robiac cpalam zeby poronic..
Ciężko wyczuć.
Ja tam nie wyczułam skruchy, ale jakieś upojenie swoją autodetrukcją.
EDIT: Było, minęło, czasu nie cofniesz. Zamiast się pławić we wspomnieniac, idziesz dalej.
4w5, INFj, sp/sx