Strona 1 z 21

Zakochałeś/aś się! - co robisz?

: czwartek, 22 listopada 2007, 15:18
autor: pepelemoko
Pozanajecie kogoś nowego. A może nawet nie poznajecie tylko chcielibyście poznać. Co robicie aby okazać swoje zainteresowanie? Jakie zachowania, reakcje i metody stosujecie? Jak to u Was wygląda?

Zapraszam również do przytaczania sytauacji z przeszłości i opowieści typu " jak poznaliście swojego partnera" :)

: czwartek, 22 listopada 2007, 15:29
autor: bos
Nic nie robię... I to jest mój problem. Nie potrafię zadziałac i wiecznie pała mną takie przeswiadczenie niezdrowe, że nie ma sensu, bo i tak obiekt zainteresowania zrobi sobie co najwyżej ze mnie przyjaciela albo pogada moment a potem się zmyje i już nie pojawi znowu.
Raz mi się udało, napracowałem się nad tym jak oszalały, a miałem z tego tylko tyle, że obudziło mi się niezdrowe połączenie z dwójką i zacząłem się zwyczajnie szmacić, żeby ocalić coś, co teraz, z perspektywy czasu, IMHO było sporą pomyłką.

Re: zakochałeś/aś się! co robisz?

: czwartek, 22 listopada 2007, 15:52
autor: aliszien
Staram się być jak najczęściej, w tym samym towarzystwie co ta osoba, rozmawiać z nią, coś wspólnie robić. I tyle. Jeśli facetowi zależy, to już coś zrobi od siebie dalej. Jeśli jest typem, który się boi, to - raczej nie mój typ. Podobali mi się zawsze tacy, co odważnie brali, to czego pragną.

Mojego obecnego poznałam w pracy, w momencie życia gdy doszłam do wniosku, że sama for ever to też fajnie - kontakt od razu złapaliśmy, bo on lubi takie złośliwe, zaprzyjaźniliśmy się, czaił się, czaił, ale zaryzykował. Najpierw to była czysta chemia. Potem gdzieś po drodze się zmieniło.

: czwartek, 22 listopada 2007, 17:40
autor: Emka

Plan działania towarzyszki ~Emka.
Myślę o obiekcie pożądanie. Myślę. Myślę. I myślę o nim.
Nie robię nic.
Tracę obiekt pożądania, definitywnie.


Pierwszy raz: straciłam go przez nieśmiałość. drugi raz: oczekiwałam, że pierwszy krok wykona własnie on. przeliczylam się. trzeci raz: Nie odzywałam się, przekonana, że czyta w moich myślach. Obecnie jest kolegą zainteresowanym znajomą gadułą :wink:

: czwartek, 22 listopada 2007, 17:59
autor: Graham
W sumie to ciężko mi cokolwiek powiedzieć, bo pierwszy raz jestem z dziewczyną na poważnie. No ale wcześniej, to robiłem poprostu tak, że rozmawiałem, udzielałem sie towarzysko, flyrtowałem i próbowałem jakoś ją sobą zainteresować, ale za wcześnie jeszcze żebym się o tym wypowiadał. Za małe doświadczenie.

Obecną dziewczynę poznałem z szkole, konkretnie to w klasie i od razu jakoś tak wyszło, że mnie interesowała i mi się podobała. Trzymała się z przyjaciółką z boku, więc ciężko było jakoś do niej dotrzeć, ale w końcu bo wielu trudach (naprawdę wielu), po długim czasie się udało. Jak się zachowywałem? Olśnienia doznałem na pierwszej klasowej wycieczce. Byłem inny wtedy, bardziej towarzyski, bardziej żywy, nie popadałem w melancholie, a w tamtym momencie byłem pełen entuzjazmu, postanowiłem coś robić. Śpiewałem jej serenady przez ścianę, nazywałem ją księżniczką i uśmiechałem się do niej od ucha do ucha. Było to nieco infantylne, ale nie wiedziałem jak się zachowywać. Potem tego zaprzestałem, bo zauważyłem, że ludzie odbierają to tak jakbym się z niej nabijał (ona tak samo), a nie chciałem, żeby tak myśleli. Ograniczyłem się do rozmów o niczym, ale jak już mówiłem ciężko było, chociażby pogawędzić, przez jej przyjaciółkę. Były wzloty i upadki, zaczęliśmy się spotykać, spotykaliśmy się niewinnie przez kilka miesięcy, potem trochę się spieprzyły nasze relacje, potem znów polepszyły i w końcu zaczęliśmy się spotykać "na poważnie", że tak powiem. No zawiła historia, uwierzcie mi ;-) Zresztą, chyba nie muszę nikogo przekonywać, czwórka i piątka długo mogą się bawić, ranić, kłócić itd. zanim do czegoś dojdą.
Kiedyś byłem nieśmiały wobec dziewczyn, teraz postępowałbym całkowicie inaczej, nie wiem czemu tak późno mi przyszło do głowy, żeby się poprostu umówić z nią po szkole. I nie wiem czemu tak długo zwlekałem z...hmmm...zbliżeniem. Obustronne niedoświadczenie :)

: czwartek, 22 listopada 2007, 19:00
autor: Danriz
Zakochac sie...jak ja tego nie lubie xP nie zeby jakos czesto ;] przeciwnie :P zakochac moge sie dopiero po blizszym poznaniu charakteru tej wybranej ;) i to jeden z moich bledow...niejednokrotnie bylem obiektem zainteresowan calkiem sympatycznych osobek.Jednak zamiast dzialac szybko poki byla szansa,robilem rzecz dokladnie przeciwna-->przeciagalem,dzialalem tylko jako przyjaciel...i pozniej zawsze bylo za pozno.Moj kolejny problem...--> nawet gdy juz jestem na dobrej drodze i wszystko idzie ok to nigdy nie jestem w stanie podjac tego ostatniego kroku...i zawsze koncze na przyjazni. Nie-fart ^^ ale moze kiedys...kto wie ^^

: czwartek, 22 listopada 2007, 19:37
autor: Finn
Ja się nie zakochuję. Mogę być co najwyżej zauroczony. Wtedy staram się poznać lepiej mój obiekt pożądania, porozmawiać, najlepiej w niewielkim gronie (nie umiem prowadzić rozsądnej, cokolwiek mówiącej o osobie konwersacji w tłumie).

Jeśli okaże się, że ta osoba nie pasjonuje mnie niczym poza fajnym ciałem/słodką buzią, odpuszczam sobie.

Jeśli ta osoba pociąga mnie czymś więcej, dowiaduję się w pierwszej kolejności, czy nadal jest wolna. I tu najczęściej kończą się moje amory, bo od dotykania cudzych kobiet usychają ręce :-)

A potem to już jakoś leci. Jeśli mi się chce umiem być czarujący, dowcipny i towarzyski. Jeśli mi się chce, miewam wspaniałe pomysły na nietypowe randki. Pewnością siebie czasem porażam, mimo że to wyćwiczone (ale kobiety lubią jak twardziel okazuje się mieć miękkie wnętrze) :)

I na końcu okazuje się, że to i tak było zbędne, bo moje serce już zdobyła pewna kobieta i innej niesamowicie trudno jest znaleźć sobie przytulny kącik w mojej pikawce. I dalej jestem sam :)

: czwartek, 22 listopada 2007, 20:27
autor: pomarańczka
...

: czwartek, 22 listopada 2007, 21:34
autor: Absynt
Hm, mi sie chyba zaimponowac nie da, jesli sam nie wykaze zainteresowania druga osoba. Z reguly to ja pierwszy musze sie zainteresowac. Ewentualnie moze to byc jednoczesne zainteresowanie. Wiele oczywiscie zalezy od sytuacji, bo fakt, sa osoby, ktore mi potrafia pierwsze zaimponowac, ale przy nich potrafie sie spalic. Lepiej jest, gdy ja zaczne rzucac swoj urok i kogos se wybiore, lub wtedy ktos wybierze mnie.
Kluby oczywiscie rzadza :]. Czy to by znalezc sobie kogos nowego do pogadania, czy kogos interesujacego do potanczenia, pousmiechania sie, a nawet i partnera na cale zycie, badz to na jedna noc etc. ;).
Nadal mam jednak trudy z podbijaniem do dziewczyn z autobusu, a tak wiele kwiatuszkow tam spotykam, eh :P. I takie romantyczne mi sie wydaje wybiegniecie na jakims przystanku za moja elegancka slicznotka z duzymi tunelami (mrrr). Ale niestety - w tego typu sytuacji mam blokade, choc mam nadzieje, ze ja przelamie. A wystarczylby choc jeden impuls - gdyby upadlo jej cos or sth :P.
Te poznane potrafie dosc latwo soba zainteresowac. Generalnie lubie odstawic jakis przeboj i byc gwozdziem programu. Kocham robic z siebie wariata, ktory posiada romantyczna strone, a nawet potrafi wrozyc z reki i flirtowac z kazda dziewczyna :P. Lubie roztaczac swoj czar wsrod ludzi. Gorzej sie czuje, gdy romantycznie sie zauraczam, choc juz dawno mi sie to nie zdarzylo (no ta slicznotka z autobka ostatnio mi sie podoba). Wole te bardziej osmielajace sytuacje ;).

Hm, to wszystko to jest 'aktualnie'. Kiedys bylo inaczej, kiedys to sie jeszcze pewnie zmieni. Zobaczymy jak.

: czwartek, 22 listopada 2007, 21:59
autor: Seiren
Chyba nic specjalnego nie robię - po prostu staram się przebywać w podobnym towarzystwie, czasem szukam sposobności żeby porozmawiać na osobności... Ale generalnie nie ma we mnie duszy podrywaczki. Wszystko rozbija się o nieśmiałość :/
I cierpię na dziwny syndrom - wszyscy faceci na których mi do tej pory zależało traktują mnie albo jak kumpla, albo jak młodszą siostrę. I sama nie wiem jak do tego dochodzi...

: czwartek, 22 listopada 2007, 22:42
autor: Far
Ja też się jakoś nie zakochuje chociaż spotkałem wiele fajnych dziewczyn. Nie wiem dlaczego tak jest. Może coś jest ze mną nie tak. Tak czy siak nie dojdę do tego po prostu siedząc i rozmyślając więc zazwyczaj nie zawracam sobie tym głowy.

: czwartek, 22 listopada 2007, 23:06
autor: Excalibur
Temat powinien nosic nazwe czy 4 sie wogole zakochuja. Widze, ze nie jestem wyjatkiem. Jezeli sie zaurocze, bo zakochania jakos w tym swiecie sobie nie wyobrazam, to zwykle pozostaje bierny, bo wiem ze jak zadzialam to spieprze... Co dziwne? Moji kumple podniecaja sie: ale tamta laska ma wielkie cycki, kazdy od razu wie i sobie pokazuja nawzaje a ja sie rozgladam po tlumie i pomimo, ze nigdy nie wiem o kogo chodzi konczy sie odpowiedzi: taa fajne sa... Inni ludzie poza moimi znajomymi absolutnie mnie nie intresuja, nawet jakby jakas gola laska usiadla kolo mnie to pewnie bym dopil piwo i skoczyl po nastepne z nudow. Zaczarowac mnie potrafi tylko charakter drugiej osoby a ze wtedy juz jestesmy znajomymi albo przyjaciolmi od pewnego czasu, to nic wiecej stac sie nie moze. I tak za kazdym razem...

Ktos wie dlaczego ludzie tak lubia rozmawiac o niczym?

: czwartek, 22 listopada 2007, 23:11
autor: Absynt
A o czym maja rozmawiac?

No pliz :>.

: czwartek, 22 listopada 2007, 23:19
autor: Kivi
Zakochać się? Fuj ble. To niebezpieczne.
A tak serio. Kiedy ktoś mi się podoba, nie robię nic dopóki ta druga strona nie okaże zainteresowania. Tyle tylko że staram się z nią jak najczęściej rozmawiać, ale tak żeby nie wyjść na natrętną.

: czwartek, 22 listopada 2007, 23:29
autor: Excalibur
Absynt pisze:A o czym maja rozmawiac?

No pliz :>.

O sobie nawzajem? O swoich przekonaniach itd. Denerwuje mnie i nudzi rozmowa o jakichs serialach, laskach, obgadywania i takie szajsy. Smianie sie z jakichs naprawde glupich rzeczy jak nabijanie sie przez 20 minut z jakiegos szpanerskiego powiedzenia... Jednak w moim najblizszym otoczeniu nie ma nikogo o podobnych pogladach, wiec z musu zdaza mi sie prawic na te "bardzo ciekawe" tematy chociaz wole sie odlaczyc od grupy w takich momentach...