Idealizując kogoś przedstawia się siebie jako kogoś względnie gorszego (chyba że równocześnie przebiega idealizowanie siebie ), co nie jest najlepszą opcją. Może się też taka idealizowana osoba przestraszyć, że nie spełni rozdmuchanych oczekiwań. Dodatkowo w końcu wyidealizowany obraz napotyka rzeczywistość wywołując nieprzyjemny zgrzyt. Dobrze by jednak było, żeby nie było zbyt daleko od subiektywnego, nieidealnego ideału, tzn. żeby wady bardziej rozczulały niż wkurzałyzepster pisze:No ja za to idealizowalem kobiety a po czasie spostrzeglem, ze to nie jest na dluzsza mete do konca dobre. A moze po prostu dzisiaj ludzie zmienili podejscie do tych spraw..bo zauwazylem ze jakos ogolnie tak jak ktos okazuje jakies silniejsze uczucia, to jest to czesto tak dziwnie spostrzegane ze nadwrazliwy, niedopasowany. No ale chyba o to chodzi w tej materii, co nie?
Idealizacja a okazywanie silniejszych uczuć to dwie różne rzeczy, wcale nie muszą chodzić w parze.
A z tą całą zmianą mentalności i wychowywaniem w innych czasach o których ciągle wspominasz to może masz w jakimś stopniu rację, ale sądzę że mocno przesadzasz. Nie widzę wokół siebie tłumu yuppiesów, choć w '89 dopiero zaczynałem być płodem. Pewnie, że są ludzie o takiej mentalności, ale prawdopodobnie byli też wcześniej, tyle, że nie rzucało się to w oczy, bo mieli ograniczone możliwości.