Od do ludzi

Wiadomość
Autor
Wielomian Imionny
Posty: 27
Rejestracja: niedziela, 26 listopada 2006, 17:37
Lokalizacja: Poznań-Olsztyn

Od do ludzi

#1 Post autor: Wielomian Imionny » niedziela, 26 listopada 2006, 17:58

Czytając któryś numer "Charakterów" natknąłem się na artykuł pewien. Opisywał on pewien typ człowieka. Typ ten miał taką cechę charakteru, że bardzo ciągnęło go do ludzi. Źle mu było samemu przeważnie. Potrzebował towarzystwa, prawie byle jakiego. Skazany był na tkwienie w swych beznadziejnie odczłowieczonych czterech ścianach. Ale czasem udawało mu się iść do ludzi. Spędzał z nimi czas, w końcu marzył o tym. I zawsze nie dobrze mu było. Ludzie go denerwowali. Czy to dlatego, że wydawało mu się, że ludzie nie widzą jego wyjątkowości, czy może, jeśli był zdrowszy, dlatego, że sam z siebie nie jest zadowolony. Czy ten "syndrom od do" jest czwórkowy? Znam tylko jedną nie-czwórkę (jakaś 6, albo 7w6), która prawdopodobnie cierpi na to. Czy dzielicie takie doświadczenie czasem? Bez ludzi źle, z ludźmi jeszcze gorzej?


4w5

fryzjer
Posty: 347
Rejestracja: piątek, 17 listopada 2006, 23:30

#2 Post autor: fryzjer » niedziela, 26 listopada 2006, 19:11

Ja mam podobnie, ale nie w takim duzym stadium jak w opisanym tutaj przypadku. Czesto czuje potrzebe wyjscia gdzies, pogadania z kims, ale czesto jest tez tak, ze chce byc sam, bo ci ludzie mi nie pasuja.

Awatar użytkownika
Kiciak
Posty: 384
Rejestracja: piątek, 27 października 2006, 19:12
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

#3 Post autor: Kiciak » niedziela, 26 listopada 2006, 19:26

ja generalnie lubie ludzi jedynie na krotki okres czasu, potem mi tak graja na nerwach, ze mam ich ochote pozabijac ;)
ale za to moje zaufane osoby to moga byc przy mnie 24h/dobe i mi to generalnie nie przeszkadza, chociaz jak ja mam swoje zalamania humoru to im sie to udziela, wiec moze lepiej zeby ich nie bylo... ;)
8w7 sp/sx/so oraz wplyw z 4 i dumna z tego :D ISTP
"Szybko zmieniający się temperament, markotność, egocentryzm, gwałtowne wybuchy gniewu"
coz ;) i pragne dodac ze jestem wredna! ;)

Awatar użytkownika
Avin
Posty: 1166
Rejestracja: wtorek, 31 października 2006, 15:02

#4 Post autor: Avin » niedziela, 26 listopada 2006, 20:10

ja lubie byc z ludzmi, ale nie lubie wielkich zgromadzien i tlumow, najlepiej czuje sie z jedna osoba, w grupie juz ciut gorzej, a jak sa to ludzie, z kt mnie nic nie laczy, to nie czuje sie dobrze

potrzebuje tez swojej przestrzeni i czasem zwyczajnie lubie byc sama
Samotnosc pogladow innego czlowieka
i jego dziwna zawila natura
zmusza do usmiechu
gdy inny czlowiek spaceruje ulica
myslac o szczesciu
myslac o zyciu
zwraca uwage szarych ludzi

ten inny czlowiek ma inna dusze
inne widzenie i inne serce

Awatar użytkownika
ależ tak, ależ skąd.
Posty: 29
Rejestracja: czwartek, 9 listopada 2006, 13:22
Lokalizacja: Kraków

#5 Post autor: ależ tak, ależ skąd. » niedziela, 26 listopada 2006, 20:12

Myślę, że nie trzeba być czwórką ani szóstką, żeby doświadczać tego stanu ;] - Miewam długotrwałe okresy gdy w samotności odczuwam ciepłe uczucia i dotkliwy brak drugiej osoby, czy po prostu rozrywki w szerszym gronie, gdy jednak już do niego wybędę, większość ludzi rozczarowuje mnie, irytuje lub nudzi.
2w3
"Great for solving problems, after it creates a problem.
Blame it on the Tetons. God, I need a scapegoat now."

Awatar użytkownika
Basketcase
Posty: 716
Rejestracja: czwartek, 12 października 2006, 23:09

#6 Post autor: Basketcase » niedziela, 26 listopada 2006, 21:35

Relacje międzyludzkie są męczące, irytujące, rozczarowujące, płytkie, przyziemne, nieopłacalne i koszmarnie banalne. W tej chwili jestem tym wszystkim strasznie zmęczony. A mimo to ciągle jakoś nieudolnie próbuję się do ludzi zbliżyć... To nie ma końca.
Obrazek

Awatar użytkownika
NYCTEA
Posty: 146
Rejestracja: piątek, 3 listopada 2006, 23:39

#7 Post autor: NYCTEA » niedziela, 26 listopada 2006, 22:39

Było nie było jestesmy zwierzakami stadnymi, niezaleznie od beznadziejności stada.
Myslę, ze wykazywałam, że tak powiem, syndrom o jakim mówisz. Wychowywałam sie praktycznie sama i szukałam kontaktu desperacko z kimkolwiek , ale zwykle przypadkowej osoby, nieznajomej. Wychodziłam np w nocy z psem i siedziałam długi czas na murku w rynku liczac na to ze ktos chociaz o godzine spyta. Bo znajomościami typowo koleżeńskimi byłam i jestem bardzo rozczarowana, cóż, kiedy z nikim nie mozna być naprawde szczerym i wysłuchanym bez wystawiania oceny i wyciągania pochopnych wniosków. A z taką przypadkowo spotkaną, nieznajomą osobą można było pogadać pomijając płodo-rozmowowe banały, a potem nie spotkać jej nigdy więcej, tak to sobie wyobrazałam, ale kończę bo skrzyczą za off-top..
Ostatnio zmieniony niedziela, 26 listopada 2006, 23:04 przez NYCTEA, łącznie zmieniany 1 raz.
4w5&INTP

Awatar użytkownika
Basketcase
Posty: 716
Rejestracja: czwartek, 12 października 2006, 23:09

#8 Post autor: Basketcase » niedziela, 26 listopada 2006, 22:44

Wychodziłam np w nocy z psem i siedziałam długi czas na murku w rynku liczac na to ze ktos chociaz o godzine spyta.
To takie... moje. Siedzę sobie na murku, na ławce i patrzę na każdego przechodnia, czekam, wydaje mi się, że jeśli posiedzę jeszcze pięć minut, ktoś w końcu podejdzie. Jeszcze dziesięć minut, jeszcze pół godziny. A potem z pretensjami do siebie odchodzę i wracam do domu. Czego ja właściwie się spodziewałem?
Obrazek

abyssi
Posty: 81
Rejestracja: czwartek, 19 października 2006, 22:31
Lokalizacja: z taśmy produkcyjnej

#9 Post autor: abyssi » niedziela, 26 listopada 2006, 23:29

Często odczuwałam zwyczajną chęć pobycia z kimś, nawiązania głębszych relacji.Tak więc wychodziłam do ludzi i zazwyczaj odczuwałam wielkie zawiedzenie, nie chęć i dochodziłam do wniosku że to nie ma sęsu.
Np. podczas rozmowy miałam wiele do powiedzenia i nagle jak grom z jasnego nieba w pare minut traciłam całe zainteresowanie rozmową, bo zaczeła mi sie wydawać taka bezsęsowna i niepotrzebna.
NYCTEA pisze: Wychodziłam np w nocy z psem i siedziałam długi czas na murku w rynku liczac na to ze ktos chociaz o godzine spyta[...]A z taką przypadkowo spotkaną, nieznajomą osobą można było pogadać pomijając płodo-rozmowowe banały, a potem nie spotkać jej nigdy więcej, tak to sobie wyobrazałam
W tym samym celu przesiadywałam w parku.Zazwyczaj jestem pesymistką ale zawsze miałam nadzieje że ktoś tak jak ja od tak miałby ochote na rozmowe z jakimś nieznajomym.

Awatar użytkownika
NYCTEA
Posty: 146
Rejestracja: piątek, 3 listopada 2006, 23:39

#10 Post autor: NYCTEA » niedziela, 26 listopada 2006, 23:48

Jak znam Czwórki to moglibysmy siedziec w trójkę godzinami w tym parku i myśleć o tym samym i nikt nie zdecydowałby się podejść, o ironio.. :]
4w5&INTP

Awatar użytkownika
Avin
Posty: 1166
Rejestracja: wtorek, 31 października 2006, 15:02

#11 Post autor: Avin » poniedziałek, 27 listopada 2006, 00:11

a czmu wy czworki sami sie nie zmobilizujecie z tymi psami i nie zapytacie kogos o godzine? dlaczego chcecie,bo to ktos do was podszedl? troche inicjatywy nie zaszkodzi...
Samotnosc pogladow innego czlowieka
i jego dziwna zawila natura
zmusza do usmiechu
gdy inny czlowiek spaceruje ulica
myslac o szczesciu
myslac o zyciu
zwraca uwage szarych ludzi

ten inny czlowiek ma inna dusze
inne widzenie i inne serce

Awatar użytkownika
aliszien
VIP
VIP
Posty: 1459
Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 14:07
Lokalizacja: Warszawy

#12 Post autor: aliszien » poniedziałek, 27 listopada 2006, 09:49

Nie wiem, czy to to samo, ale kiedyś uwielbiałam przebywać z ludźmi, ale kiedy już z nimi byłam czułam się jak "za szybą", obca, niepasująca.
Z wiekiem to się zmieniło o tyle, że nadal lubię ludzi, ale teraz jestem "milczącym słuchaczem", rzadko biorę aktywny udział w rozmowie, po prostu słucham i obserwuję.
Mam 2-3 przyjaciół z kórymi spotkania są głębokie, wartościowe i masę znajomych od pogaduszek. Nie przeszkadza mi to.
Mam też czasami fazę, kiedy wolę jakiś czas pobyć sama ze sobą w domu i to też jest ok.
4w5, INFj, sp/sx

Awatar użytkownika
Szura
Posty: 897
Rejestracja: piątek, 27 października 2006, 17:57
Lokalizacja: Warszawa

#13 Post autor: Szura » poniedziałek, 27 listopada 2006, 10:42

Dla mnie kwintesencją mojego absurdalnego zachowania był jeden wypad z paczką do parku.
Namawiałam ich, wyciągałam, czułam, że MUSZĘ, że nie wytrzymam sama dłużej w czterech ścianach.
Poszliśmy w cztery osoby, oni usiedli nad rzeką i się wygłupiali, a ja wspięłam się na konstrukcję pobliskiego mostu i ich obserwowałam. Czułam, jakbym nie zasługiwała, żeby z nimi przebywać, jednocześnie samo patrzenie, jak bliscy mi ludzie dobrze się bawią wystarczyło mi, by poczuć się dobrze. Mimo ich nalegań nie zlazłam stamtąd, oni musieli wejść do mnie po dwóch godzinach. :lol:

Chyba nauczyłam cieszyć się namiastką towarzystwa, ale to nie dziwne, gdy tyle czasu było się całkowicie samotnym. Czasem mam wrażenie, że aktywny udział w spotkaniu to... to za dużo, choć sama nie umiem sprecyzować, co mam na myśli.
Podczas srogiej zimy zrozumiałem, że we mnie jest niezwyciężone lato.
4w5, ISFp.

Awatar użytkownika
NoMatter
Posty: 1156
Rejestracja: czwartek, 26 października 2006, 15:31
Lokalizacja: Polska

#14 Post autor: NoMatter » poniedziałek, 27 listopada 2006, 18:42

Ostatnio przejrzałem swoje staro zapisane przemyślenia i jak zwykle muszę zmusić się do powiedzenia że czynię/czyniłem dokładnie tak samo jak moi przedmówcy. Zazwyczaj wystarcza mi samo to, że jestem z ludźmi którzy choć mnie tolerują. I paradoksalnie, gdy w takowym towarzystwie się znajdę obserwuję ich trochę z boku, marząc wciąż by ktoś na chwilę udowodnił mojej osobie że się mną interesuje, podszedł i ze mną porozmawiał na najbardziej trywialny temat. Udowodnił mi że nie jestem tylko tłem dla reszty. W dużej większości przypadków nikt nawet na mnie nie spojrzał jeśli ja sam się nie narzuciłem. W towarzystwie które bardzo słabo znam(znaczy to że mu nie ufam, moja ciągła paranoja polega na tym że mam straszne przeświadczenie że dla innych jestem tylko zabawką, taką kartką papieru którą można sobie zgnieść i trochę porzucać. Później mnie - wygniecionego, w kilku miejscach naddartego wyrzuca się na ziemię, czasami przy okazji jeszcze trochę poddepcze.) czuję się strasznie. Gdy patrzę na innych ludzi, którzy nawet nie spojrzą w moją stronę i świetnie bawią nie zwracających w moim przekonaniu żadnej uwagi, wpadam w natychmiastową depresję i zamykam się w sobie, co oczywiście jeszcze bardziej oddala mnie od reszty(co jeszcze bardziej pogłebia mój stan). Kiedyś wpadałem w taki dziwny stan że kiedy znalazłem kogoś kto choć trochę zainteresował się moją osobą, nie umiałem go zostawić chcąc by ten stan trwał dalej. Strasznie to ludzi denerwowało. Eh, najśmieszniejsze jest to że ja o tym wiedziałem, do tego czułęm się jak piąte koło u wozu czując że moja osoba nie ma dla nikogo żadnego znaczenia i jest tylko denerwującym dodatkiem do ichniejszych zmagań życiowych.
Eh to wszystko nie ma sensu..

Green Eyes
Posty: 657
Rejestracja: poniedziałek, 6 listopada 2006, 13:44

#15 Post autor: Green Eyes » poniedziałek, 27 listopada 2006, 18:58

Avin pisze:a czmu wy czworki sami sie nie zmobilizujecie z tymi psami i nie zapytacie kogos o godzine? dlaczego chcecie,bo to ktos do was podszedl? troche inicjatywy nie zaszkodzi...
no i wlasnie ta inicjatywa jest dla 4 najtrudniejsza, zanim przelamie sie ta bariere to nasunie sie tyle mysli w miedzyczasie ze w koncu 4 tego nie zrobi i pozostanie w swoim bezpiecznym pancerzu mimo ze bardzo bedzie tesknila za ludzmi.
tez tak mialam, cale moje zycie nastolatki bylo samotnicze, balam sie odezwac bo myslalm ze nie mam nic madrego do powiedzenia, ze ludzie uwazaja mnie za odmienca, itp czworkowe wnioski.
teraz gdy mam juz inne sprawy na glowie szkoda mi siebie sprzed tych lat, bo wiele stracilam przez takie myslenie o sobie i ujmowanie sobie zalet. obecnie nie mam najmniejszego problemu z nawiazniem nowych znajomosci, przejeciem inicjatywy, dalej jestem wrazliwa, przejmuje sie i rozmyslam ale na szczescie nie zamykam sie na ludzi.

ludzie biora nas za takich za jakich samych sie uwazamy i potwierdzam to stwierdzenie w 100%

ODPOWIEDZ