Bylem 4 jestem 7!
Nie mam z tym problemu, ale myśl co chcesz.brak rozeznania miedzy dobrem a zlem
Jakbym ich nie miała, to bym nie miała zdania, a na pewno nie czułabym takiego zniechęcenia.brak relacji miedzyludzkich
Brak chęci do życia już pisałam z czego wynika, co pociąga za sobą tez brak chęci rozwoju, budowania tu czegokolwiek itd. Czasem mam przebłyski że jest ok. i coś robię w tym kierunku, ale wachania nastroju mam duże.brak checi do zycia oraz rozwoju -
Kiepsko ci to wyszło.to Ty
Do you feel your life's a big mistake?
Don't you hate the way it's all so fake?
All I wanna do is just be real
And get off of the spinning wheel
Don't you hate the way it's all so fake?
All I wanna do is just be real
And get off of the spinning wheel
No proszę cię, bez takich, żadne prochy nie sprawią, że przez całe życie bedę widziała świat w różowych barwach, może na chwilę tak otumani i tyle, takie chwile to ja mam bez niczego.
Do you feel your life's a big mistake?
Don't you hate the way it's all so fake?
All I wanna do is just be real
And get off of the spinning wheel
Don't you hate the way it's all so fake?
All I wanna do is just be real
And get off of the spinning wheel
-
- VIP
- Posty: 2251
- Rejestracja: sobota, 24 marca 2007, 17:09
- Lokalizacja: z nikąd
Wg mojej obserwacji leki bynajmniej nie sprawiają, że nagle widzisz świat w kolorowych barwach, ale sprawiają, że sobie w nim lepiej radzisz, a z czasem rzeczywiście te barwy się nieco rozjaśniają, choć nigdy nie ma gwarancji, że się rozjaśnią trwale i do końca - to zależy od osoby, ale jednak pomagają funkcjonować i żyć w społeczeństwie.Free pisze:No proszę cię, bez takich, żadne prochy nie sprawią, że przez całe życie bedę widziała świat w różowych barwach, może na chwilę tak otumani i tyle, takie chwile to ja mam bez niczego.
Czy zdanie okrągłe wypowiesz,
czy księgę mądrą napiszesz,
będziesz zawsze mieć w głowie
tę samą pustkę i ciszę.
czy księgę mądrą napiszesz,
będziesz zawsze mieć w głowie
tę samą pustkę i ciszę.
Heh, jak Ty malo wiesz o zyciu.
Bzdury gadasz, dziewcze drogie.
Fakt - prowokuje Cie, ale umyslnie, bez zlosliwosci.
Jestes po drugiej stronie lustra, nie odrozniasz swiata realnego od tego obrazu, ktory wytworzylas w swojej glowie, bo one rzekomo sie pokrywaja, ale na tym tracisz. Swiadomie i jeszcze tego niby chcesz, ale zatrwazajace jest to, ze tam utkwilas i wszystko masz wywrocone na lewa strone. Heh - w sumie jak to teraz napisalem, to skumalem skad sie wzielo dunskie slowo "vrangsforestillinger" - wyobrazenia lewostronne, lustrzane. I jak ten sam ciuszek ma byc ten sam, skoro ma 2 strony? Trzeba umiec oddzielic 'ja' od swiata, a w zasadzie to je zespolic. Ja tez bynajmniej nie utracilem swoich przekonan po tym jak wyszedlem z psychozy (ledwie to remisja). Jedynie nabralem dystansu do tego co jest we mnie oraz wokol mnie - zespolilem sie bardziej ze swiatem, stalem sie jego czescia, zamiast miec caly swiat tylko we wlasnej glowie. Moze to Ci cos tlumaczy?
Leki tez nie otepiaja - zaledwie blokuja dopamine, ktora jest odpowiedzialna za tenze stan bycia oderwanym od swiata, stad gdy lek zaczyna dzialac, wydawac sie moze, ze otepia. Ale to tylko dlatego, ze nie pozwalaja juz biednemu, zmaltretowanemu umyslowi zywic sie samym soba i kaza dostarczac wrazen z zewnatrz - aktualnie jeszcze nic nie biore. Ciezko sobie zdac sprawe ze swoich urojen. Ja sie chwilowo wynurzylem, ale nie wiem czy za pol roku znow nie bede rozczarowany swiatem, czy znow nie bede widzial znakow tu i tam, czy nie bedzie przesladowal mnie los i czy ludzie nie beda rakiem tej planety. Wiesz... tyle, ze ja juz nie chce wiecej do tego wracac...
Moze tylko chce, zebys to przemyslala. U mnie sie ta remisja zaczela od tego, ze zdecydowalem, ze chyba jednak sprobuje zyc w koncu jak normalny czlowiek, nawet wbrew sobie, bo urojenia wcale nie czynily mnie szczesliwszym, przeciwnie. Cudownie jest widziec magie tego swiata, ale nie moglem tego dluzej zniesc - musialem wybrac szczescie zamiast mistycznego meczennictwa, duchowych uniesien i duchowych cierpien. Po prostu nie tedy droga. Z moimi urojeniami i depresjami zaczalem sie bac, ze to sie bardzo zle skonczy. Na ksiazke o psychozach zareagowalem gorączką - czyli innymi slowy zaostrzona psychoza. Nie moglem, nie chcialem uwierzyc, ze to ja. A jednak. To dociera do czlowieka dopiero wtedy, gdy juz wywroci sie na prawa strone. Chyba czas juz wstrzymac Slonce i ruszyc Ziemie. I nie mowie, ze Ty masz psychoze. Ale jestes blisko. W kazdym razie doskonale rozumiem juz zaburzenia psychiczne, bo w sumie sa one calkiem podobne.
Ale nic mi do tego. Mi lekarz tez powiedzial, ze moge sie nie leczyc ;].
Bzdury gadasz, dziewcze drogie.
Fakt - prowokuje Cie, ale umyslnie, bez zlosliwosci.
Jestes po drugiej stronie lustra, nie odrozniasz swiata realnego od tego obrazu, ktory wytworzylas w swojej glowie, bo one rzekomo sie pokrywaja, ale na tym tracisz. Swiadomie i jeszcze tego niby chcesz, ale zatrwazajace jest to, ze tam utkwilas i wszystko masz wywrocone na lewa strone. Heh - w sumie jak to teraz napisalem, to skumalem skad sie wzielo dunskie slowo "vrangsforestillinger" - wyobrazenia lewostronne, lustrzane. I jak ten sam ciuszek ma byc ten sam, skoro ma 2 strony? Trzeba umiec oddzielic 'ja' od swiata, a w zasadzie to je zespolic. Ja tez bynajmniej nie utracilem swoich przekonan po tym jak wyszedlem z psychozy (ledwie to remisja). Jedynie nabralem dystansu do tego co jest we mnie oraz wokol mnie - zespolilem sie bardziej ze swiatem, stalem sie jego czescia, zamiast miec caly swiat tylko we wlasnej glowie. Moze to Ci cos tlumaczy?
Leki tez nie otepiaja - zaledwie blokuja dopamine, ktora jest odpowiedzialna za tenze stan bycia oderwanym od swiata, stad gdy lek zaczyna dzialac, wydawac sie moze, ze otepia. Ale to tylko dlatego, ze nie pozwalaja juz biednemu, zmaltretowanemu umyslowi zywic sie samym soba i kaza dostarczac wrazen z zewnatrz - aktualnie jeszcze nic nie biore. Ciezko sobie zdac sprawe ze swoich urojen. Ja sie chwilowo wynurzylem, ale nie wiem czy za pol roku znow nie bede rozczarowany swiatem, czy znow nie bede widzial znakow tu i tam, czy nie bedzie przesladowal mnie los i czy ludzie nie beda rakiem tej planety. Wiesz... tyle, ze ja juz nie chce wiecej do tego wracac...
Moze tylko chce, zebys to przemyslala. U mnie sie ta remisja zaczela od tego, ze zdecydowalem, ze chyba jednak sprobuje zyc w koncu jak normalny czlowiek, nawet wbrew sobie, bo urojenia wcale nie czynily mnie szczesliwszym, przeciwnie. Cudownie jest widziec magie tego swiata, ale nie moglem tego dluzej zniesc - musialem wybrac szczescie zamiast mistycznego meczennictwa, duchowych uniesien i duchowych cierpien. Po prostu nie tedy droga. Z moimi urojeniami i depresjami zaczalem sie bac, ze to sie bardzo zle skonczy. Na ksiazke o psychozach zareagowalem gorączką - czyli innymi slowy zaostrzona psychoza. Nie moglem, nie chcialem uwierzyc, ze to ja. A jednak. To dociera do czlowieka dopiero wtedy, gdy juz wywroci sie na prawa strone. Chyba czas juz wstrzymac Slonce i ruszyc Ziemie. I nie mowie, ze Ty masz psychoze. Ale jestes blisko. W kazdym razie doskonale rozumiem juz zaburzenia psychiczne, bo w sumie sa one calkiem podobne.
Ale nic mi do tego. Mi lekarz tez powiedzial, ze moge sie nie leczyc ;].
6w7 sx/so EIE
Zycie to samospelniajaca sie przepowiednia.
Zycie to samospelniajaca sie przepowiednia.
Napisałam tak w innym temacie, i to jest mój główny problem, bo to jacy są ludzie, ich poglady, jakoś tam mogę znieść i żyć z nimi, ale tego powyżej nie zdobędę taką dobrą wolą, możesz się ze mną nie zgodzić, ale to nie wynika z tego że bredzę tylko z tego że jesteś inny niż ja.Nic mi się nie odmieni jak nie mam pewnych umiejętności, zalet, presyspozucji do życia w społeczeństwie itp itd
Do you feel your life's a big mistake?
Don't you hate the way it's all so fake?
All I wanna do is just be real
And get off of the spinning wheel
Don't you hate the way it's all so fake?
All I wanna do is just be real
And get off of the spinning wheel
dokładnieliliangish pisze:Czesto uzywasz slowa "nigdy", "zawsze" - a to duzy blad, bo to co teraz wydaje Ci sie "nigdy" moze sie zmienic w 5 min, niezaleznie od Twoich checi i pogladow. Nie masz doswiadczenia, a wiem po sobie jak to co wydawalo mi sie czyms stalym w wieku np.20 lat zmienilo sie diametralnie przez ostatnie kilka.
dokładnie dokładnieliliangish pisze:Podejscie "nie ten to inny" nie oznacza braku szacunku do ludzi. Pozwala isc do przodu po ciezkich wydarzeniach, rozstaniach, problemach. Pozwala zyc. Mozna trwac w przeszlosci, ale to blokuje rozwoj w kazdej dziedzinie.
tak jak to liliangishka ujęła wyżej [zdrobnionko ->> jestem w szampańskim nastroju, chleb mi się znalazł na tosty ] nie chodzi mi tu brak szacunku tylko o podźwignięcie się, gdy związek się zakończył. więc to nie jest z nami tak źle jak mówisz, mamy emocje. zmienianie partnerów nie musi się w twojej uproszczonej logice sprowadzać do kicania z kwiatka na kwiatek, do pogodni za seksem. do normalna kolej rzeczy, rozstajesz się z kimś slash ktoś rozstaje się z tobą, dochodzisz do siebie na pączkach i litrach białego wina i znów wychodzisz z domu na spotkanie szczęściuFree pisze:To, że nie traktuje mężczyzny jak "autobus" co zawsze może być inny, to też źle? taka jest rzeczywistość, ludzie tak siebie traktują, niebywały szacunek, uczciwość po prostu cudownie, ja to skrytykowałam to jestem zła? ok. zgadzam się, jak to jest normalne to ja chcę być zła
a to proszę, na życzenie:Free pisze:Nie mylę zauroczenia z miłością, być może ktoś mi to zarzucił a to co innego.
powtarzasz, że kochać można tylko raz. ale człowiek nie wybiera tego, w kim się zakochuje [zakochuje, nie kocha], kto staje się obiektem jego zauroczenia. więc zakochiwać może się wiele razy w życiu, jest to niezależne od naszej woli czy decyzji. zakochanie to jak choroba psychiczna.Free pisze:jak ktoś mówi, że jest zakochany to śmiać mi się chcę i aż się narzuca pytanie "po raz który jesteś zakochany?"
"zdolność popadania w stan zakochania to oznaka zdrowia psychicznego, bo wiąże się z realizacją podstawowej potrzeby każdego człowieka. [...] zakochanie jest ludzką potrzebą, taką jak głód, pragnienie, instynkt macierzyński czy seks." - "Dzikość serca", Wiesława Baryła
skąd ta pewność? z jakich mistycznych ksiąg posiadłaś tę wiedzę? przypuszczam że narodziła się ślepo z braku doświadczenia. nie mając doświadczenia nie masz orientacji na tym polu. relacja, kiedy ludzie nie są razem, a poznają się, nie są oficjalnie parą, a dążą do miłości, to eufemizmy, a właściwie recepta na skok w bok partnera albo twój. bo co, poznajecie się tak rok, uprawiacie seks, a on nagle prześpi się z kimś innym. bo przecież nie jesteście razem. pewnie nie będziesz się czuła jak Filip z konopii. pewno że nie. bo ty go przecież kochasz.Free pisze:Już o tym pisałam, że najpierw trzeba się poznawać, a potem jak już się jest na 100% pewnym, że się kocha to wtedy tworzyć związek. Ale pisałam, że wy to na odwrót robicie, najpierw para a potem sorry nie wyszło pa, i co czekasz na następny autobus?...litości.
instytucja związku jest po to, by w tej niepisanej, ale oficjalnej formie przechodzić kolejne etapy. od namiętności i intymności po zaangażowanie i zażyłość. jakby koleś powiedział mi, że on chce ze mną spróbować, ale nie chce ze mną być w związku, pomyślałabym, że ma nierówno pod sufitem. że chce sobie pukać panny ile wlezie, a ja właśnie będę jedną z nich. a nie zamierzam być panną od pukania. a przede wszystkim, że boi się prawdziwej bliskości i zaangażowania. Polecam książkę Pii Melody "Toksyczne związki" czy "Jak uniknąć toksycznych związków" Patricii Delahaie.
Odnoszę wrażenie, że sama nie dopuszczasz takiego rozwiązania, bo boisz się porzucenia, zmniejszasz zaangażowanie, by zmniejszyć oczekiwany ból rozstania.
skoro przyznałaś, że masz zaburzenia, logicznie dalszą implikacją będzie to, że możesz mieć problemy z prawidłową percepcją rzeczywistości.Free pisze:żaden psycholog nie będzie mnie przekonywać, że świat jest ok. i ludzie też świetni, sama widze i wiem.
zastanawia mnie to co powiedziałaś, że psycholog nie będzie cię przekonywał, że świat jest ok. psychologowie, których poznałam, nie uprawiają takich praktyk mydlenia oczu. czy taki był psycholog, do którego chodziłaś? to dupa nie psycholog. kompetentny terapeuta nie mówi o tym, że "prawdziwy" świat jest różowy, wręcz wprost daje ci do zrozumienia, że taki nie jest, tak jak i nikt nie jest idealny i że takie myślenie to karmienie się iluzją na własne potrzeby. to nie jest tak, że jesteś ty vs. oni, ci zawsze dobzi i zajebiści. jesteś częścią tego organizmu, jaki by nie był. jaka byś nie była ty.
Nie odpowiedziałaś na moje pytanie. jak grochem o ścianę (:Free pisze:Czy zatraciliście pojęcie słuszności? a czy jesteś pewna, że wszyscy zastanawiają się nad tym co słuszne, i tak postępują? bo ja myślę, że na pierwszym miejscu jest przyjemność, i dążenie do szczęścia jakkolwiek, o czym dużo ty i inni piszą.Romanov pisze:twierdzisz, że zbiorowo zatraciliśmy pojęcie słuszności?
Nie używam skrajnie kategoryzujących słów tak często jak ty, "zawsze", "nigdy". więc staram się rzadko korzystać ze słowa "wszyscy".
co to dla ciebie "słuszne"?
nie widzę nic złego w byciu hedonistą i materialistą. sama jestem hedonistą i materialistą. wiem, że z przymkniętym okiem popadnę tu w skrajność, ale co, mam się umartwiać, bić głową o posadzkę? wolę czerpać z życia garściami i dbać o byt mojej rodziny.Free pisze:Doskonale zdaję sobie sprawę, nie przystaje do rzeczywistości, bo nie jestem hedonistką i materialistką.
czy materializm to dla ciebie ideologia totalnej pustoty umysłowej?
Zastanawiam się intensywnie, jak zaoryginowała ta wizja, dlaczego akurat tak.Free pisze:Wiem, że moja wizja nie ma nic wspólnego z rzeczywistością, ale to świadczy tylko źle o ludziach.
Nie przypuszczam, by był ktoś, kto chciałby być zostawiony.Free pisze:Nie wyrządzam sobie krzywdy, nie chciałabym być którąś z kolei, albo być zostawioną, jeśli to jest normalne i takie współczesne i rzeczywiste, to ja się w to nie bawie. Zresztą ja już postanowiła, nigdy z nikim nie będę, jeden problem mniej.
Ale popatrz na to w ten sposób. Skoro ktoś miał kogoś przed tobą, jest teraz bogatszym człowiekiem, ma tez prawdopodobnie więcej różnych umiejętności, tak tych ze sfery społeczno-intymnej, jak i łóżkowej. A przede wszystkim, wie bardziej czego chce, zna siebie bardziej.
Każdy chyba obawia się porzucenia, ja również, jedni mniej, inni bardziej, w stopniu niezdrowym. Ale jeśli nie wskoczysz, nie przekonasz się.
Zastanawiam się, czy kiedyś zmienisz zdanie, z racji młodego wieku to całkiem prawdopodobne, nie masz 70 lat, nie musisz być przecież umysłowo skostniała. Choć lubisz sprawiać takie wrażenie.
bynajmniej nie chciałabym tego usłyszeć. jak już wspominałam, ten przykład z autobusem zasadza się na tym, żeby wykaraskać się po skończonym związku, wylizać rany i iść dalej, ku kolejnemu, może już temu na całe życie.Free pisze:taa, "nie ta to inna", chciałabyś to usłyszeć? ja średnio...
I to jest ten wasz szacunek, tak? traktowanie się nawzajem jak towar, liczy się tylko przyjemność itd.
tu nie ma nic z traktowania siebie jak towar, dajesz sobie zwyczajnie prawo śmiać się z tego i pozostać otwartą na kolejne relacje.
Odnoszę silne wrażenie, że boisz się traktowania przedmiotowego, bycia wykorzystaną w dość doniosłym stopniu. Mężczyzn nie powinno traktować się jak wrogów. Wiadomo, że zdarzają się ch*je, tak jak i zdarzają się wśród kobiet dziwki. Ale żyje się dalej.
No tu masz rację, że boję się przedmiotowego traktowania, ale nie chodzi tu o mężczyzn, tylko ogólnie we wszystkim, traktowania jako ta gorsza osoba. Czuję się tak od zawsze, gorsza od wszystkich, począwszy od specyficznej szkoły podstawowej, gimnazjum, z których wynioslam jedynie potężne kompleksy i poczucie własnej wartości poniżej zera, potem to się tylko pogłębiało, a w momencie w którym teraz jestem jest już strasznie.Odnoszę silne wrażenie, że boisz się traktowania przedmiotowego, bycia wykorzystaną w dość doniosłym stopniu. Mężczyzn nie powinno traktować się jak wrogów. Wiadomo, że zdarzają się ch*je, tak jak i zdarzają się wśród kobiet dziwki. Ale żyje się dalej.
Jeśli chodzi o niewierność ludzi w związkach to to jest akurat najmniejszy dla mnie problem, bo jak już pisałam nie zamierzam się w to bawić.
Reszty komentować nie bedę, oczywiście nie zgadzam się, ale to chyba jasne.
Nie ma sensu dalej debatować, sprzeczki można w nieskoskończoność prowadzić, tylko po co.Dobra to zamknijmy już ten temat, przedstawiłam swoje zdanie, nie zgadzamy się, trudno, świat się od tego nie zawali.
Do you feel your life's a big mistake?
Don't you hate the way it's all so fake?
All I wanna do is just be real
And get off of the spinning wheel
Don't you hate the way it's all so fake?
All I wanna do is just be real
And get off of the spinning wheel
-
- VIP
- Posty: 2251
- Rejestracja: sobota, 24 marca 2007, 17:09
- Lokalizacja: z nikąd
Ekspertem od leków nie jestem, ale u mnie np mimo że ten okres przyzwyczajania się do leków już minął, ciągle mam problem z nauką (którego rok temu nie miałam), ciągle ale jestem chodzącym zombie i walczę żeby nie zasnąć na lekcji, albo rozpiera mnie energia tak, że ledwo mogę na niej wysiedzieć. Jak rozmawiałam o tym z psychologiem to powiedziała mi, że to efekt leków, zwłaszcza problemy z nauką i koncentracją oraz zrozumieniem tego, co ktoś do mnie mówi i zaskoczeniem co ten ktoś mówi. Więc już sama nie wiem jak to jest. Ciągle nie wiem czy te trudności wynikają z tego, że za mało się staram, czy to naprawdę wynik leków, z którym nie mogę nic zrobić.Absynt pisze:Leki tez nie otepiaja - zaledwie blokuja dopamine, ktora jest odpowiedzialna za tenze stan bycia oderwanym od swiata, stad gdy lek zaczyna dzialac, wydawac sie moze, ze otepia. Ale to tylko dlatego, ze nie pozwalaja juz biednemu, zmaltretowanemu umyslowi zywic sie samym soba i kaza dostarczac wrazen z zewnatrz - aktualnie jeszcze nic nie biore. Ciezko sobie zdac sprawe ze swoich urojen. Ja sie chwilowo wynurzylem, ale nie wiem czy za pol roku znow nie bede rozczarowany swiatem, czy znow nie bede widzial znakow tu i tam, czy nie bedzie przesladowal mnie los i czy ludzie nie beda rakiem tej planety. Wiesz... tyle, ze ja juz nie chce wiecej do tego wracac...
Tylko u chorych 4 jest ten problem, że nie potrafią się z tym pogodzić i nie potrafią żyć dalej. A przynajmniej wydaje się to być ścianą nie do przeskoczenia. U mnie to chyba mój największy lęk i jak dotąd za każdym razem się tak czułam. A mimo to głupio i naiwnie łudzę się, że nie zawsze tak jest.Odnoszę silne wrażenie, że boisz się traktowania przedmiotowego, bycia wykorzystaną w dość doniosłym stopniu. Mężczyzn nie powinno traktować się jak wrogów. Wiadomo, że zdarzają się ch*je, tak jak i zdarzają się wśród kobiet dziwki. Ale żyje się dalej.
Czy zdanie okrągłe wypowiesz,
czy księgę mądrą napiszesz,
będziesz zawsze mieć w głowie
tę samą pustkę i ciszę.
czy księgę mądrą napiszesz,
będziesz zawsze mieć w głowie
tę samą pustkę i ciszę.
-
- Posty: 51
- Rejestracja: środa, 23 stycznia 2008, 15:27
Widzisz Free, ty traktujesz to jako sprzeczke, a my jako konstruktywna dyskusje, to ze poslugujemy sie najczesciej Twoim przykladem, to czysty przypadek, mozemy rownie dobrze moim. Wydaje mi sie ze cala rozmowe traktujesz jako atak na wlasna osobe. Brakuje Ci dystansu, bo uwazasz ze Twoja droga zyciowa jest jedyna sluszna. Warto przyjac inny punkt widzenia, chociaz hipotetycznie, wyobrazic sobie cos innego, to uczy i mozna odkryc ze swiat to kolory a nie czern i biel.
Radosc z codziennych rzeczy (usmiechnelam sie na przyklad znalezienia chleba do tostow Romanov) jest czyms najpiekniejszym! Bo male rzeczy tworza rzeczy wielkie. W swiecie zawsze znajdziesz kupe zla i smutku, tylko ja mam podejscie ze skoro nie mam na to wplywu to nie musi mi to niszczyc zycia.
Zastanawialam sie z jakiej pozycji tutaj startujesz, czy ofiary losu czy osoby wszystkowiedzacej, po ostatnich postach wiem ze ofiary. Skoro tak to dlazego nie chcesz sobie dac pomoc? Np. przez psychologa? Podawalam juz ten przyklad - jesli boli mnie kolano - siedze i wyje, bo tak boli, czy wiekszy sens ma siedzenie i dorabianie ideologii, kontemplacja bolu i narzekanie czy wizyta u lekarza? Dla mnie z chora glowa i dusza jest tak samo, w koncu w jakims celu tych specjalistow ksztalca.
Co do zwiazkow - uwazam ze nawet takie doswiadczenia z propozycjami seksu czegos nas ucza o sobie, odmawiam wiec wiem jaka jestem - nie odmawiam - tez wiem. Toksyczne zwiazki (ktore mam za soba) tez mnie wiele nauczyly, pozwolily zweryfikowac kryteria, typy, to jak chce zyc i to jak nie chce. Po kazdym doswiadczeniu mozna usiasc i umrzec z rozpaczy, ale po kazdym mozna tez wstac, wyciagnac wnioski i madrejszym isc dalej!
Radosc z codziennych rzeczy (usmiechnelam sie na przyklad znalezienia chleba do tostow Romanov) jest czyms najpiekniejszym! Bo male rzeczy tworza rzeczy wielkie. W swiecie zawsze znajdziesz kupe zla i smutku, tylko ja mam podejscie ze skoro nie mam na to wplywu to nie musi mi to niszczyc zycia.
Zastanawialam sie z jakiej pozycji tutaj startujesz, czy ofiary losu czy osoby wszystkowiedzacej, po ostatnich postach wiem ze ofiary. Skoro tak to dlazego nie chcesz sobie dac pomoc? Np. przez psychologa? Podawalam juz ten przyklad - jesli boli mnie kolano - siedze i wyje, bo tak boli, czy wiekszy sens ma siedzenie i dorabianie ideologii, kontemplacja bolu i narzekanie czy wizyta u lekarza? Dla mnie z chora glowa i dusza jest tak samo, w koncu w jakims celu tych specjalistow ksztalca.
Co do zwiazkow - uwazam ze nawet takie doswiadczenia z propozycjami seksu czegos nas ucza o sobie, odmawiam wiec wiem jaka jestem - nie odmawiam - tez wiem. Toksyczne zwiazki (ktore mam za soba) tez mnie wiele nauczyly, pozwolily zweryfikowac kryteria, typy, to jak chce zyc i to jak nie chce. Po kazdym doswiadczeniu mozna usiasc i umrzec z rozpaczy, ale po kazdym mozna tez wstac, wyciagnac wnioski i madrejszym isc dalej!
cóż, zasadniczo zgadzam się z liliangish z tym, że odnoszenie się do Free w moim wypadku nie jest przypadkiem, wolałabym nie używać słowa "posługiwanie się jej przykładem", bo to w jakiś sposób lokuje ją na panteonie chorych czy cokolwiek.
nie wydaje mi się też, żeby to, co napisała l., z czym się w zasadzie zgadzam, trafiło do Free na stół, by obrobiła to na własny użytek jak drewno.
nie uważam naszej wymiany poglądów za spory, a zwyczajnie za wymianę poglądów, nie atakuję cię w moich wypowiedziach, nie to jest moim zamierzeniem.
Sama Free zaznaczasz dramatyzm twojego obecnego stanu, do którego przyczyniły się przykre doświadczenia z czasów szkolnych. Polecałam ci terapeutę i polecać będę, bo wiem co to znaczy być uwięzionym w przeszłości. Nie wiem co czujesz, bo taki tekst to zwykle ramka dla steku bzdur. Najlepszą rzeczą, jaką w życiu zrobiłam, było pójście do psychologa i zjawianie się u niej co tydzień. To uratowało moje zmysły.
<przytul> dla Free (:
nie wydaje mi się też, żeby to, co napisała l., z czym się w zasadzie zgadzam, trafiło do Free na stół, by obrobiła to na własny użytek jak drewno.
nie uważam naszej wymiany poglądów za spory, a zwyczajnie za wymianę poglądów, nie atakuję cię w moich wypowiedziach, nie to jest moim zamierzeniem.
Sama Free zaznaczasz dramatyzm twojego obecnego stanu, do którego przyczyniły się przykre doświadczenia z czasów szkolnych. Polecałam ci terapeutę i polecać będę, bo wiem co to znaczy być uwięzionym w przeszłości. Nie wiem co czujesz, bo taki tekst to zwykle ramka dla steku bzdur. Najlepszą rzeczą, jaką w życiu zrobiłam, było pójście do psychologa i zjawianie się u niej co tydzień. To uratowało moje zmysły.
<przytul> dla Free (: