Strona 1 z 5

Jak długo zajmie otrząśnięcie

: czwartek, 10 lipca 2008, 23:40
autor: letme60
Mam pytanie, jak długo wg Was (Wasze doswiadczenia, itp.) zajmuje zebranie sie do kupy (odzyskanie checi do zycia, nie zawalenie szkoly, pozbycie sie mysli samobojczych, itp.) po rozstaniu z dziewczyna, bardzo wazna w zyciu dziewczyna..? Pewnie czesto niemozliwe? Albo pozostawia rane na dlugi czas?

: czwartek, 10 lipca 2008, 23:57
autor: ein
Podobno nalezy sie ponownie zakochac. Przynajmniej tak znajomi mnie pocieszaja. Jak na razie nie moge uwierzyc, ze mozna sie w kims innym zakochac, ale pewnie maja racje.

: czwartek, 10 lipca 2008, 23:57
autor: Silver88
Alez to bardzo proste. Uswiadom sobie ze ona nie jest jedyna i nie jest nikim wyjatkowym. Nie ma ludzi niezastapionych. Wiedz o tym ze mozesz poznac wiele dziewczyn bardzo podobnych do niej (ten sam numerek enneagramu). Zamartwianie sie i wracanie do przeszlosci nic nie daje, przysparza jedynie bol i smutek. Idz lepiej sie zabaw z jakims pozytywnym kumplem, najlepiej 7.

: piątek, 11 lipca 2008, 00:16
autor: Absynt
Od 1 dnia do samobojstwa.

Jak masz mietkie jajka to bedziesz rozpaczal do konca zycia, jak masz olej w glowie, to zdasz sobie sprawe, ze to nie ta jedna jedyna. Bo jesli by byla ta jedyna, to by nie odeszla... No wiec idz sie nachlaj, poderwij jakas fajna dziewczyne, umow sie (nawet z trzema, tylko nie na raz) i zainteresuj sie inna dziewczyna. W sumie wszystkie maja cipki... :twisted:

: piątek, 11 lipca 2008, 00:19
autor: ein
Mam miekkie jajka ;(
sick bastard mode on xD

: piątek, 11 lipca 2008, 00:30
autor: Absynt
A jak! Ja po stracie takiej jednej wielkiej milosci przepilem gruba kase i mi ulzylo :twisted:. Znalazlem sobie nowa, mlodsza, zabawniejsza, duuuzo ladniejsza i kobieca, lepsza dziewczyne! :D
Ale juz tak sie nie zakochuje jak mlodzik. Zycie to chxx i trzeba go brac takim, jakie jest 8)

: piątek, 11 lipca 2008, 09:44
autor: misiek
ja już 2 miesiące i ani drgnęło... aczkolwiek ta dziewczyna w ten sposób mnie męczy już 2 lata... czekam na inną... taką w której się zakocham. Ponoć zawsze działa :D
Ale juz tak sie nie zakochuje jak mlodzik. Zycie to hxx i trzeba go brac takim, jakie jest
boję się tego że mogę zacząć tak myśleć... i chyba głównie dlatego nie daje sobie spokoju z tą pierwszą... chce być zakochany po uszy... chce jej ślepo ufać... chce mieć marzenia dotyczące tylko jej... chcę czuć tylko to co czuję... i nie wiedzieć co znaczy słowo "odkochać"... dlatego obecnie mam zamiar przeczekać... jak się miłość trafi po drodze... to przyjmę ją z otwartymi ramionami... ale jak nie... to będę czekał aż kiedyś ona znowu da mi szanse...

: piątek, 11 lipca 2008, 12:27
autor: bíumbíumbambaló
Staraj się robić wszystko by obrócić swoje uczucia na lepszą stronę- jestem pewna że chwilami są takie luki w nastroju (obojętność? przebłysk humoru? spokój?), które możesz wykorzystać. Nagradzaj sie za każdą obojętną myśl, czy za każdą lepszą refleksję albo przyjemniejsze uczucie- tak jak tylko masz na to ochotę. Pomoże.

ps. Absynt zawsze bezpośredni. :>

Re: Jak długo zajmie otrząśnięcie

: piątek, 11 lipca 2008, 19:24
autor: Prowokacja
letme60 pisze:Mam pytanie, jak długo wg Was (Wasze doswiadczenia, itp.) zajmuje zebranie sie do kupy (odzyskanie checi do zycia, nie zawalenie szkoly, pozbycie sie mysli samobojczych, itp.) po rozstaniu z dziewczyna, bardzo wazna w zyciu dziewczyna..? Pewnie czesto niemozliwe? Albo pozostawia rane na dlugi czas?
Ja już się męczę drugi rok i nic, wciąż to samo głębokie uczucie... Myślę, że każdy jest na tyle inny, ze potrzebuje odpowiednia ilosc czasu do samego siebie (:D)

: piątek, 11 lipca 2008, 21:25
autor: misiek
bíumbíumbambaló pisze:Staraj się robić wszystko by obrócić swoje uczucia na lepszą stronę- jestem pewna że chwilami są takie luki w nastroju (obojętność? przebłysk humoru? spokój?), które możesz wykorzystać...
owszem są... tylko że w życiu piękne chwile mogą trwać częściej niż raz na tydzień czy nawet kilka tygodni... w moim wypadku jest to raz w tygodniu... jest ona moją przyjaciółką... tylko że dostrzegam że mimo iż jestem wniebowzięty w chwili gdy ona się do mnie przytula gdy myśle że chce za wszelką cenę z nią kiedyś być... o tyle łatwiej jest czasami powiedzieć sobie dość... sobie samemu... powiedzieć sobie że to już nie wróci... wiem co mówię dlatego bo ilekroć uda mi się dojść do takiego stanu ducha tylekroć zawsze jestem szczęśliwszy...

to uczucie wraca... paradoksalnie z największą siłą wróciło w momencie gdy nie widzieliśmy się miesiąc i nagle samo z siebie znowu się odezwało... łatwiej mi jest się odcinać od niej gdy ona mi nie pozwala się zbliżyć, niż gdy jej nie ma...

"wiem" że kiedyś z nią będę... i to jest w tym wszystkim najbardziej męczące... bo nic na to nie wskazuje...

: sobota, 12 lipca 2008, 00:17
autor: letme60
dzieki za odpowiedzi :)
mam nadzieje ze nigdy nie bede musial korzystac z waszych rad. w trakcie pisania mialem gorszy moment i chcialem sie dowiedziec w razie i zawczasu, moze szukalem pocieszenia. mile widziane kolejne wypowiedzi :P

: sobota, 12 lipca 2008, 00:43
autor: Absynt
OMG, zostawcie je, nie widujcie sie z nimi. Mnie rozwalilo spotkanie po blisko roku od rozstania. Znow zaczalem o niej myslec, ale na szczescie tylko na jakies 2 dni. Mam ja teraz w nosie, dotarlo do mnie jak wlasciwie nie pasowalismy do siebie gdy nasze drogi sie rozeszly. Nigdy nie moglbym z nia byc znowu razem.

: sobota, 12 lipca 2008, 11:18
autor: Matea
Rok.

Mnie to zajeło rok :P

OCZYWIŚCIE pod warunkiem ,że taka osoba nie zacznie Cię znowu bajerować ,bo moje serce jest chyba na to za miękkie... ^^

Ale fakt. Myślę ,że u 4 faza zakochania jest na tyle silna ,że trwa jeszcze przez długi okres nawet już po rozstaniu. Tworzymy chyba jakiś szczególny rodzaj emocjonalnej więzi z tą drugą osobą ,staramy sie myśleć i czuć jak oni ,dlatego nawet rozłąka nie jest wstanie przerwać tej więzi... Te osoby żyją w naszych wspomnieniach. A żyjąc we wspomnieniach są jeszcze bardziej idealne niż w rzeczywistości. Czasem nawet odnosze wrażenie ,że miłość PO rozstaniu wydaje sie być silniejsza ,niż w czasie związku. ^^ Ta ciągła idealizacja przez nic nie zakłócona.... Możemy godzinami rozmyślać o danej osobie ,często w ogóle nie zdając sobie sprawy ,że owe wyobrażenia są mało zgodne z rzeczywistością. Czwórki "łapią" swoje potencjalne obiekty westchnień i twarzą wokół nich swój mały emocjonalny światek ,ta miłość często istnieje tylko w ich wyobraźni...

Wiem ,że to niezbyt pocieszające co piszę ,ale jak już ktoś napisał ,taki etap trwa aż do "następnego zakochania". My musimy czuć jakąś wieź z drugim człowiekiem ,więc trzymamy się jej tak długo jak to możliwe. Kiedy pojawia się inna osoba ,z którą moglibyśmy taką samą więź zbudować wtedy automatycznie tamta "miłość" ulega przedawnieniu...
Może to i brutalne ,ale 4 ze swoją wysoką emocjonalnością ,same sią skazują na takie życie.
I szczerze powiedziawszy wcale nie uważam tego za coś złego.

Na pocieszenia powiem ,że taki "jednostronny związek" może wiele nauczyć. Może pomóc odróżniać rzeczywistość od świata fikcji. Może pomóc odnaleść tą "prawdziwą" miłość oparta na autentycznych uczuciach.

Cierpliwości :)

ps. Wszystko co piszę pochodzi z autopsji ;P
Absynt pisze: Jak masz mietkie jajka to bedziesz rozpaczal do konca zycia, jak masz olej w glowie, to zdasz sobie sprawe, ze to nie ta jedna jedyna. Bo jesli by byla ta jedyna, to by nie odeszla... No wiec idz sie nachlaj, poderwij jakas fajna dziewczyne, umow sie (nawet z trzema, tylko nie na raz) i zainteresuj sie inna dziewczyna. W sumie wszystkie maja cipki... :twisted:
Chyba przedawkowałeś z tym swoim "W hxx ,pierdole wszystko" :P:P

: sobota, 12 lipca 2008, 12:00
autor: Absynt
Szczerze to znow swiat ogladam przez szybe i co mam w nim czuc? Raz manka, depresja, zakochanie, rozne inne uciechy, a zycie to ledwie film ogladany z perspektywy pierwszej osoby. Co mam zrobic po dramacie, gdy zostawi mnie Wielka Milosc? Napisac wiersze rozpaczy, pociac sie, podrzec przescieradlo? Ide dalej i nie chce sie obracac za siebie. Jakbym sobie robil problemy z jedna na ponad 3 miliardy kobiet na tym swiecie, to dopiero bym zeswirowal... Mam tez inne zmartwienia, a Wy chyba jako gatunek nie wymrzecie, co? Zawsze sie jakas towarzyszka znajdzie. Nie ta, to inna. Kazda przeciez niepowtarzalna, right?
No coz, moze wychodze na chama i aroganta, ale kuuuuurde... to tylko mi ukazuje jak niedojrzale wiekowo i zyciowo jest to forum, wybaczcie :P. Trzeba twardniec i obrastac w skorupke, bo inaczej rekiny nas zjedza.

: sobota, 12 lipca 2008, 12:39
autor: Matea
Absynt pisze: Trzeba twardniec i obrastac w skorupke, bo inaczej rekiny nas zjedza.
I tego ja się właśnie boje najbardziej. Zazwierzęcenia.