Powiem tak: mnie z równowagi generalnie jest ciężko wyprowadzić, abym się pogniewała i porządnie się ''wyraziła'' potrzeba mi na prawdę mocnego powodu, a i tak bywało- wtedy odzywa się połączenie z ósemką. W większości przypadków zachowuję postawę wycofania i ogólnie nieprzywiązywania się- bo po co się pruć, jak to efektów żadnych nie przyniesie, sama w sobie ta postawa jest mi najbardziej naturalna, żeby nie powiedzieć że 'wygodna'.
Moim zdaniem zbawienne, bo pomimo, że mentalnie jestem rasową piątką- w niektórych przypadkach działają właśnie ósemkowe fluidy.
Kiedyś się nawet zastanawiałam, czy może nie jestem 8w9, ale daleko mi do chęci rywalizacji, władzy, brak też tego 'ósemkowego wewnętrznego ognia'. z drugiej strony, jeśli widzę, wiem i mogę działać, kiedy wiem że wykazanie gniewu będzie skuteczne- no to wtedy lubię sobie ten mały pstryczek ósemki załączyć
no i w sumie się też i pod tym podpisuję:
Cotta pisze: Nie staram się tłumić gniewu, ale też - jeżeli okoliczności pozwalają - powstrzymuję się od podejmowania działań pod jego wpływem. Pozwalam go sobie odczuć, ale w samotności. Napięcie mogę rozładować jakąś aktywnością (głośną muzyką, wysiłkiem fizycznym) albo po prostu położyć się i poczuć w sobie gniew, odczuć go w pełni, nie oceniać tego, nie karcić się za to, że on jest, ale też się nie nakręcać, nie analizować go, nie analizować sytuacji, która do niego doprowadziła, po prostu go poczuć i obserwować (to w sumie sposób, z którym zetknęłam się w buddyzmie). Pomaga, gniew na ogół po prostu po jakimś czasie się ulatnia.