Eruantalon pisze:
Nie zrozumialas mojej wypowiedzi? Nie ma potrzeby dodawania dwoch identycznych rzeczy.
Ależ właśnie na tym polega algebra. Matematyka jest abstrakcją - istnieje na dobrą sprawę tylko w naszych umysłach.
Wystarczy, ze mamy jakas JEDNA ich ceche wspolna.
Na przykład wszystko, czego możemy dotknąć ma jedną cechę wspólną - jest zbudowane z atomów. Jednak dodając do siebie słonia i garaż nie otrzymasz dwóch garaży...
Matematyka opiera się na dobrą sprawę na filozofii, na logicznym myśleniu. Jednak większość matematyków-nauczycieli-szkolnych próbuje wbijać, że jest odbiciem rzeczywistości. Dlatego nigdy nie lubiłam szkolnej matematyki, choć, nie znając tabliczki mnożenia, miałam z niej niemal same 5 (jak mi się trafiło jakieś 3 czy 4 to przez błąd w obliczeniach...).
A Ty tworzysz jakas niewiarygodna teorie, czysty bezsensowny idealizm
Nie, ja tylko staram się Ci wytłumaczyć, czym jest matematyka. A jest, jak wszystko, co znamy, tworem ludzkiego umysłu. Śmiem twierdzić, że jednym z ciekawszych.
podpierasz to wierszem starej komunistki
Nie krytykuj przy mnie Szymborskiej, bo marnie skończysz.
Jezeli czgeos nie ma, to stawiamy to w opozycji do rzeczy, ktore SA.
Jeśli czegoś nie ma, to nie możemy z tym czegoś robić (stawiać w opozycji), bo wtedy to coś -byłoby- (stawiane). Żeby coś z czymś robić, to przedmiot ten musi istnieć.
A to, że ludzie wymyślili sobie jakieś antynomie, to już naprawdę nie moja broszka.
W takim razie de facto nie jest mozliwe, by nasze otoczenie nie istnialo, bo gdyby wszystklo nie istnialo, to rownie dobrze mozna by zalozyc, ze to wszystko istnieje, skoro roznicy miedzy tymi dwoma stwierdzeniami w sferze praktycznej nie ma.
Jeśli założymy (to jest właściwie chyba pierwsze założenie, jakie musimy zrobić, żeby nie zwariować /choć tak naprawdę nie możemy mieć co do niego pewności/), że nasz umysł nas nie myli, to logicznym będzie, że nasze otoczenie istnieje - bo go widzimy (widzimy mózgiem - jeśli mózg nie myli, wszystko jest w porządku). Różnica praktyczna jest (jeśli już założymy, że z mózgiem wszystko okej) - bo sam fakt, że myślimy (cogito ergo sum) dowodzi, że jesteśmy, a jeśli my jesteśmy i nasze głowy dobrze pracują, to odbierane przez nas otoczenie -jest-.
Co wiecej, nie ma podstaw, by zalozyc, ze czesc z obserwowalnych rzeczy nie istnieje a czesc nie, gdyz nie mamy metody rozroznienia tychze.
Jeśli coś obserwujemy, to to istnieje w naszych głowach i (miejmy nadzieję) w naszym otoczeniu. Dlatego podkreślam, że obserwacja ma wpływ na to, co istnieje. Zakładam, że to, co widzę istnieje -w moim umyśle w momencie i miejscu, w którym na to patrzę- (pomijam fakt, że obraz powstający w moim umyśle będzie miał lekkie opóźnienie względem tego, na co patrzę, bo światło ma ograniczoną prędkość).
Kolory tez sa mozliwe do stwierdzwenia obiketywnego, poprzez mierzenie dlugosci fal ; ]
Różne przyrządy miernicze mogą długość fali mierzyć z różną dokładnością. Za ileśtam lat zapewne długość fali będziemy mierzyć z o wiele większą dokładnością. A ona sama raczej się nie zmieni. Poza tym, to my stawiamy granice - my definiujemy kolory, my je nazywamy - interpretujemy.
"Gerade Tatsachen gibt es nicht, nur Interpretationen." , jak stwierdził pewien stary anty-antysemita.