Spóźnione uczucia.
Spóźnione uczucia.
najlepiej opisze przykladem:
kiedys wrocilem do domu i okazalo sie ze moj piesek nie zyje
-nie zmartwilem sie-to bylo tak dziwne ze po prostu sie nie spodziewalem
zmartwienie przyszlo pozniej
jednak opoznienie bylo tak duze ze mielismy juz wtedy chyba jakies inne zwierze- wiec smutek nie byl silny
Uwazam to za negatywna ceche- chroni ale jednoczesnie przez takie schematy odczuciowe wydaje sie iz 5 sa bardzo chlodne i nic nie czuja.
a wy?
kiedys wrocilem do domu i okazalo sie ze moj piesek nie zyje
-nie zmartwilem sie-to bylo tak dziwne ze po prostu sie nie spodziewalem
zmartwienie przyszlo pozniej
jednak opoznienie bylo tak duze ze mielismy juz wtedy chyba jakies inne zwierze- wiec smutek nie byl silny
Uwazam to za negatywna ceche- chroni ale jednoczesnie przez takie schematy odczuciowe wydaje sie iz 5 sa bardzo chlodne i nic nie czuja.
a wy?
5w4
- kama.zielona
- Posty: 922
- Rejestracja: niedziela, 12 kwietnia 2009, 00:33
- Enneatyp: Obserwator
Ja mam na odwrót. Kiedy spotka mnie coś zaskakującego i smutnego zalewają mnie uczucia, zapewne dlatego, że mój mechanizm obronny nie zdążył zareagować. Po jakimś czasie (zależy od nasilenia emocjonalnego) wszystko się we mnie blokuje, nie potrafię sobie nic przypomnieć z danej sytuacji chociaż bardzo bym chciała, jest odległa i jakby zamazana. Wtedy zazwyczaj nic nie odczuwam, robie wszystko mechanicznie. To strasznie denerwujący nawyk ćwiczony przez wiele lat, jednak skutecznie chroni przed bólem psychicznym. W sytuacjach radosnych jest na odwrót. Na początku jest mi to obojętne, dopiero potem odczuwam radość i zadowolenie.
Uważam siebie za inteligentnego, wrażliwego człowieka o duszy błazna, która przejmuje nade mną kontrolę w najważniejszych chwilach.
W sumie podobnie miałam z moim psem, gdy umarł. Nie odczułam tego zbytnio, ale to dlatego, że po prostu nie chciałam tego odczuć. Nie chciałam aby było mi smutno, dlatego zablokowałam się w tamtym momencie, po prostu jakbym w ogóle nie przyjęła tej informacji do siebie, pominęłam tą sprawę, ponieważ wiedziałam, że będzie mi bardzo smutno.
Ale rzecz jasna taki mechanizm nie działa w każdej przykrej sytuacji. Czasem tak jest, a czasem nie.
Też uważam to za niekorzystne, bo gdy taka sytuacja pojawi się np w kontekście relacji międzyludzkich, ktoś kto tak funkcjonuje może nie zareagować w momencie, w którym powinien aby 'ratować' znajomość, a później może być za późno, tudzież 'nieadekwatnie'.
Ale rzecz jasna taki mechanizm nie działa w każdej przykrej sytuacji. Czasem tak jest, a czasem nie.
Też uważam to za niekorzystne, bo gdy taka sytuacja pojawi się np w kontekście relacji międzyludzkich, ktoś kto tak funkcjonuje może nie zareagować w momencie, w którym powinien aby 'ratować' znajomość, a później może być za późno, tudzież 'nieadekwatnie'.
Re: Spóźnione uczucia.
Również mam problemy ze spontanicznym reagowaniem emocjonalnym. Opóźnienie sięga od paru minut do kilku dni.sothis216 pisze:najlepiej opisze przykladem:
kiedys wrocilem do domu i okazalo sie ze moj piesek nie zyje
-nie zmartwilem sie-to bylo tak dziwne ze po prostu sie nie spodziewalem
zmartwienie przyszlo pozniej
No też tak mam, ale to skomplikowany ten temat Niezależnie od tego co się tutaj napiszę, to i tak nie wiadomo co jeszcze powinno się dopisać żeby powstał pełny i prawdziwy obraz jak odczuwamy.Gudrun pisze:Wszystko zależy od sytuacji. Z reguły nie daję po sobie poznać że coś mnie poruszyło, zasmuciło ale to nie znaczy że tego od razu nie odczuwam, czekam jedynie aż będę sama i będę mogła przeżyć to na swój sposób.
Wszytko przeżywam w sobie, słabo radzę sobie z emocjami. Musi minąć bardzo wiele czasu, aż ułożę sobie w głowie pewne przykre doświadczenia i bardzo długo nie przyznam się komuś do tego, że było mi źle i nie umiałam o tym rozmawiać. Zazwyczaj kilka lat:).
Mam tak samo jak ktoś pisał powyżej. W sytuacji stresowej, kłótni, słowa, wydarzenia zamazują mi się w pamięci. kilka min i nie mogę sobie przypomnieć co było mówione, co po kolei się działo. Nie znoszę tego. Potem ktoś mi wmawia że było odwrotnie niż pamiętam, a ja nie wiem jak było naprawdę. Pamiętam tylko, że było mi smutno, albo się złościłam.
Mam tak samo jak ktoś pisał powyżej. W sytuacji stresowej, kłótni, słowa, wydarzenia zamazują mi się w pamięci. kilka min i nie mogę sobie przypomnieć co było mówione, co po kolei się działo. Nie znoszę tego. Potem ktoś mi wmawia że było odwrotnie niż pamiętam, a ja nie wiem jak było naprawdę. Pamiętam tylko, że było mi smutno, albo się złościłam.
5w6
Ja zawsze pamiętam dokładnie wszystkie szczegóły, każde słowo. Często do tego wracam i trudno mi jest wyrzucić to z pamięci.elen pisze: Mam tak samo jak ktoś pisał powyżej. W sytuacji stresowej, kłótni, słowa, wydarzenia zamazują mi się w pamięci. kilka min i nie mogę sobie przypomnieć co było mówione, co po kolei się działo. Nie znoszę tego. Potem ktoś mi wmawia że było odwrotnie niż pamiętam, a ja nie wiem jak było naprawdę. Pamiętam tylko, że było mi smutno, albo się złościłam.
Jak mi umarl pies to w ogole nie zauwazylem
Okolo roku pozniej zaczalem go wspominac, tak jakos, bez powodu, no i zrobilo mi sie smutno, ale tylko na pare godzin.
to dopiero spozniony zaplon : P
Okolo roku pozniej zaczalem go wspominac, tak jakos, bez powodu, no i zrobilo mi sie smutno, ale tylko na pare godzin.
to dopiero spozniony zaplon : P
6w5+7 INTP
Szukam miłości, ale wiem, że jej nigdy nie znajdę ;_;
ambiwalencja, anyone?
... no i nie znalazłem
/quitlife.
Szukam miłości, ale wiem, że jej nigdy nie znajdę ;_;
ambiwalencja, anyone?
... no i nie znalazłem
/quitlife.
Myślę, że po prostu nie zależało Ci na tym psie.greenmile pisze:Jak mi umarl pies to w ogole nie zauwazylem
Ja często łapię taką blokadę, kiedy tracę kogoś bliskiego albo kiedy się na kimś zawiodę, wszystko we mnie zastyga i czasami nigdy nie konfrontuję się z tymi uczuciami, bo albo nie mogę, choćbym chciała (do tej pory nie przyjęłam do wiadomości faktu śmierci paru bliskich mi osób), albo świadomie utrzymuję ten stan, by zaoszczędzić sobie bólu. Czyli generalnie blokada działa, kiedy dzieje się coś, co mnie przerasta.
W innych przypadkach uczucia, szczególnie gniew i żal, zalewają mnie nagle z dużą siłą, tak, że trudno mi ich nie okazać czy nie poddać się ich działaniu i opanowuję się dopiero, jak je jakoś rozładuję albo same się wyciszą.
Niemniej jednak zawsze dążyłam do takiego Piątkowego opanowania i zdystansowania. Kiedy mi się to udaje, czuję się taka silna i zaradna. Zazdroszczę wam, że tak umiecie, choć z drugiej strony perspektywa takiego totalnego odcięcia od uczuć jest odrobinę przerażająca.
w lęku nie ma nic
czego trzeba by się bać
czego trzeba by się bać
- xkairix
- Posty: 270
- Rejestracja: wtorek, 24 marca 2009, 20:02
- Enneatyp: Indywidualista
- Lokalizacja: 3city
Pozwoliłam sobie na wypowiedź w tym temacie z racji tego, ze mam piąte skrzydło
Takie opóźnienie dotyczy i mnie w dużym stopniu. Nigdy nie płaczę po śmierci czyjejś. Płakałam tylko po tym, jak ugotowałam własne rybki. Ale straciłam kota, w zasadzie 2 koty. Smutek przyszedł dopiero po czasie.
Nawet po śmierci kogoś z rodziny nie zdarzyło mi się płakać. A kiedy babcia miała zawał i pogotowie zabrało ją ledwo ciepłą, ja poszłam odrabiać lekcje. Dopiero płacz mamy i ciotki uświadomił mi, że to chyba coś poważnego, ale nie uroniłam nawet jednej łzy.
Przy kłótniach z rodzicami też nie płakałam. Zawsze to mama była tą słabszą, a ja odczuwałam satysfakcję. Był czas, kiedy uwielbiałam znęcać się nad nią w ten sposób. Ale to głupie lata buntu. Teraz mieszkam daleko od niej i udajemy wspaniałą rodzinkę.
Bywają momenty na uczelni, czy na ulicy, kiedy ludzie reagują nagle w ten sam sposób, a ja tylko patrzę (np. wypadek, omdlenie, radość z powodu odwołanego koła czy oburzenie z jego zapowiedzi).
W zasadzie nie przeszkadza mi to moje opóźnienie. Czasem jest przydatne.
Takie opóźnienie dotyczy i mnie w dużym stopniu. Nigdy nie płaczę po śmierci czyjejś. Płakałam tylko po tym, jak ugotowałam własne rybki. Ale straciłam kota, w zasadzie 2 koty. Smutek przyszedł dopiero po czasie.
Nawet po śmierci kogoś z rodziny nie zdarzyło mi się płakać. A kiedy babcia miała zawał i pogotowie zabrało ją ledwo ciepłą, ja poszłam odrabiać lekcje. Dopiero płacz mamy i ciotki uświadomił mi, że to chyba coś poważnego, ale nie uroniłam nawet jednej łzy.
Przy kłótniach z rodzicami też nie płakałam. Zawsze to mama była tą słabszą, a ja odczuwałam satysfakcję. Był czas, kiedy uwielbiałam znęcać się nad nią w ten sposób. Ale to głupie lata buntu. Teraz mieszkam daleko od niej i udajemy wspaniałą rodzinkę.
Bywają momenty na uczelni, czy na ulicy, kiedy ludzie reagują nagle w ten sam sposób, a ja tylko patrzę (np. wypadek, omdlenie, radość z powodu odwołanego koła czy oburzenie z jego zapowiedzi).
W zasadzie nie przeszkadza mi to moje opóźnienie. Czasem jest przydatne.
sxe