Poczucie zagrożenia

Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Vatican Assassin
Posty: 608
Rejestracja: czwartek, 14 sierpnia 2008, 16:54

#16 Post autor: Vatican Assassin » poniedziałek, 3 sierpnia 2009, 19:43

SuperDurson pisze:Czasami jadę lub idę zatłoczoną, ruchliwą ulicą i mam takie odczucie, że dzieje się teraz tutaj coś ważnego i niebezpiecznego - włos jeży mi się na głowie. Wyostrzam zmysły i obserwuję ukradkiem, ale często nie zauważam nic nadzwyczajnego - chciaż wiem, że nieświadomie złapałem coś groźnego, tylko nie wiem gdzie to jest.. I znika..
Mózg przetwarza ponad czterysta miliardów bitów informacji na sekundę, ale ludzie są świadomi zaledwie około dwóch tysięcy, może to przebłyski częstotliwości jakiejś superpozycji stanu kwantowego dla "lokalnego" świata równoległego?

No, ale nie chce teoretyzować bo jeszcze gdzieś się pomylę i zarżniesz mnie Brzytwą Ockhama :)

- - -

Wracając, temat można dość szeroko interpretować, ale na zasadzie przykładu potencjalnych interakcji z agresywnymi osobnikiami szeroko rozrzuconymi w czasie i przestrzeni osobiście funkcjonując społecznie nie odczuwam strachu oraz nie programuje w sobie przesadnej czujności względem otoczenia, ponieważ mam to szczęście, że fizycznie zupełnie nie wyglądam jak stereotypowe 5 i mogę stosunkowo spokojnie manewrować między podejrzanymi osobnikami, jednak
gidran pisze:Ja na przykład nie mam zbyt dużych obaw spacerując gdzieś po ciemku, bo w razie czego opanowałam techniki samoobrony (oczywiście w teorii)
być może na podobnej zasadzie moja swoboda jest wzięta nieco na wyrost, gdyż zawsze targam ze sobą ową zabawkę. Po prostu z natury nie ufam większość przypadkowych bio-robotów, któych mijam na co dzień i wolę być przygotowany na każdą ewentualność.
Reasumując, niekiedy większy dyskomfort odczuwam podczas stania w kolejce po pomidory na lokalnym targu niż łażąc w podejrzanych okolicach o najpóźniejszych porach (no może poza Nową Hutą, ale tam to już jest zupełnie dziki zachód)



Awatar użytkownika
Piotr
Posty: 1024
Rejestracja: sobota, 27 września 2008, 16:42
Enneatyp: Obserwator
Kontakt:

#17 Post autor: Piotr » poniedziałek, 3 sierpnia 2009, 20:17

Vati, ja się nie bałem jak szedłem w przebraniu Nindży z wielką drewnianą maczugą. Może też powinienem sobie jakąś broń sprawić. Przecież innego wyjścia nie ma. Nie wmówię sobie, że zagrożenie nie istnieje, ani nie wyrobię w sobie sztucznej pewności siebie.

Awatar użytkownika
Vatican Assassin
Posty: 608
Rejestracja: czwartek, 14 sierpnia 2008, 16:54

#18 Post autor: Vatican Assassin » poniedziałek, 3 sierpnia 2009, 20:45

Piotr pisze:Może też powinienem sobie jakąś broń sprawić. Przecież innego wyjścia nie ma. Nie wmówię sobie, że zagrożenie nie istnieje, ani nie wyrobię w sobie sztucznej pewności siebie.
Piotrze Ja niegdyś chciałem zupełnie poważnie załatwić sobie "klamkę" Nie po to, aby nosić ze soba, ale aby trzymać "pod poduszką" Na szczęście owa paranoja mi przeszła i zadowoliłem się zwyczajną pałką teleskopową.
Jeśli będziesz czuł się pewniej w tym niepewnym społeczeństwie i nie masz większych zaburzeń psychicznych (tj. nie paradujesz za często we wspomnianej kominarce) to nie pytaj się mnie tylko sam zdecyduj czy chcesz posiadać coś do samoobrony (byle nie krawat w czerwono-białe paski)

Awatar użytkownika
Piotr
Posty: 1024
Rejestracja: sobota, 27 września 2008, 16:42
Enneatyp: Obserwator
Kontakt:

#19 Post autor: Piotr » poniedziałek, 3 sierpnia 2009, 21:22

Tak sobie tylko głośno myślałem. Pałka teleskopowa... bajer jak z Deus Exa. ;)

A broni palnej mi nie trzeba.

Chinook
Posty: 1122
Rejestracja: sobota, 9 lutego 2008, 23:30

#20 Post autor: Chinook » poniedziałek, 3 sierpnia 2009, 22:48

Kubotan.

Gumibeer
Posty: 333
Rejestracja: poniedziałek, 24 września 2007, 18:24

#21 Post autor: Gumibeer » wtorek, 4 sierpnia 2009, 15:21

Moje postrzeganie jest takie: ja -><- świat który nie jest nastawiony wrogo ale mi zagraża

Radzę sobie z tym w taki sposób: zawsze staram sytuować się w bezpiecznej pozycji, poprzez zdobywanie wiedzy i rozumienie, a świat poza mną niech robi co chce (myślę że tym się różnię od 8 ), gdy byłam na bardzo niskim poziomie zdrowia zdarzało mi się że było mi wszystko jedno wtedy nihilistycznie i biernie oddaję się życiu.

Kryzysowa_narzeczona
Posty: 302
Rejestracja: niedziela, 8 marca 2009, 13:39

Re: Poczucie zagrożenia

#22 Post autor: Kryzysowa_narzeczona » poniedziałek, 30 listopada 2009, 21:30

Piotr pisze: Mniej więcej jest tak, że jak gdzieś idę, to jestem świadomy zagrożeń jakie czyhają i mimo iż wiem, że są mało prawdopodobne, to z drugiej strony wiem, że kiedyś mogą się w końcu zdarzyć. W tym samym artykule było napisane, że Piątki doszukują się recepty na zagrożenie w wiedzy.
Mój sposób jest taki, że próbuję przewidywać wszystkie te sytuacje i od razu obmyślać wyjścia, ale zastanawiając się dochodzę do wniosku, że istnieją takie zdarzenia, z których nie mam szans wyjść bez uszczerbku. Jeśli spotkam grupę agresywnych ludzi, to nie mam z nimi szans, bo nie posiadam żadnego kałasznikowa, czy specjalnych umiejętności walki. Więc póki co jestem skazany na strach.
Mam tak samo ;) Czasami moja bujna wyobraźnia podsuwa mi, że ktoś zaraz wyskoczy zza rogu albo czai się za krzakami ^^ Myślę, co mogłabym zrobić, ale do głowy przychodzi mi tylko ucieczka.
Aleksandrowa pisze: Ja np bardzo boję się horrorów-bo gdy miałam bodajże 12 lat czy 11 poszłam do kina na horror z koleżanką (choć niektórzy się z nich śmieją, że wcale straszne nie są, a ja po nich mam koszmary i bujną wyobraźnię, a jak jestem sama w domu w nocy, co się ostatnio często zdarza, to zapalam światło w pokoju obok...:P) Ostatnio zmusiłam się, żeby oglądnąć jeden, wracałam do niego kilkanaście razy, uparłam się, że obejrzę cały, końcówkę oglądałam na następny dzień dopiero, oczywiście z przerwami (20 minut oglądałam z jakąś godzinę). I teraz sobie myślę, że jednak nie jestem sobie w stanie wmówić, że to tylko film i basta.
Ja oglądając horrory lubię się bać :P Sprawdzam swoją wytrzymałość i jednocześnie dostarczam sobie adrenaliny ;) Niestety większość horrorów to kicha^^ Ale pamiętam jak długo nie mogłam dojść do siebie po obejrzeniu "Milczenia owiec" oraz "Czerwonego smoka". Postać, którą grał Hopkins, była nieprzewidywalna, a jednocześnie ogromnie intrygująca. Ciągle miałam w głowie jego szalone błękitne oczy ^^'

bruno dievs
Posty: 796
Rejestracja: wtorek, 30 czerwca 2009, 00:58

Re:

#23 Post autor: bruno dievs » piątek, 8 stycznia 2010, 01:31

Vatican Assassin pisze:Piotrze Ja niegdyś chciałem zupełnie poważnie załatwić sobie "klamkę" Nie po to, aby nosić ze soba, ale aby trzymać "pod poduszką" Na szczęście owa paranoja mi przeszła i zadowoliłem się zwyczajną pałką teleskopową.
Miałem kiedyś zamiar wyposażyć się w taką zabawkę, ale stwierdziłem, że to trochę przesada. Jednak gdy w święta musiałem wyskoczyć z domu w nocy pogonić jakiegoś idiotę, trzymając w ręku pałkę od ciasta, bo nic sensowniejszego w domu nie znalazłem, to zacząłem się zastanawiać poważniej na kupnem jakiejś pałki teleskopowej.
639f3d3b99876f1c9f27f68ea08dcbb8

Awatar użytkownika
Bleu de Manganese
Posty: 72
Rejestracja: sobota, 31 marca 2007, 22:06

Re: Poczucie zagrożenia

#24 Post autor: Bleu de Manganese » piątek, 2 kwietnia 2010, 13:35

uważam, że jest cechą mądrego człowieka zawsze zakładać również negatywny bieg spraw, dlatego nie chodzi tu o poczucie zagrożenia wywołujące u mnie lęki, w żadnym razie, raczej chodzi o rozsądek, który nakazuje tak działać, by w razie nieszczęścia nie zostać na lodzie.
To poczucie zagrożenia wcale nie wywołuje chęci wycofania się, jeśli na czymś mi zależy, nawet w pewnym stopniu może intrygować, nawet jeśli jest zupełnie wyimaginowane.
5w4w6 plus szczypta 7

Awatar użytkownika
bodzios
Posty: 695
Rejestracja: poniedziałek, 18 stycznia 2010, 23:06
Enneatyp: Obserwator

Re: Poczucie zagrożenia

#25 Post autor: bodzios » niedziela, 4 kwietnia 2010, 18:05

Wydawało mi się, że zeszły rok zabił we mnie cały strach, poczucie zagrożenia, obawy... Nie, tak dobrze to nie ma.

Boję się... Tym razem nie yusti, tym razem to nie jest żart. Jestem ku*** przerażony pewną osobą, a w zasadzie moimi uczuciami wobec niej. Przez jedną rozmowę.

Wydawało mi się, że wszystko się zmieniło, że ona odeszła, na dobre, na zawsze, że przestałem czuć wobec niej cokolwiek. Nie. Uświadomienie sobie tego, że nadal się kogoś kocha, mimo że cię okłamała, oszukała, zdradziła, odeszła, jest chyba najgorszym, co mogło mnie spotkać. I spotkało. Jednocześnie cała zmiana we mnie, która nastąpiła, którą przyniosło ostatnie kilka miesięcy, przestała znaczyć cokolwiek, posypała się jak domek z kart. Znowu piję, zbyt wiele, zdecydowanie. Deja vu...

Poziom zdrowia? Dziewięć. Plus udawanie i nadrabianie miną.

- Tym razem zostań w moim życiu. Albo odejdź na zawsze. Wiedz, że wolę drugą opcję. Szkoda tylko, że nie mam prawa wyboru, bo obojętnie, co powiem, jak cię potraktuję, to i tak wrócisz...

Bardzo piątkowe, nie sądzicie? Najbardziej bać się samego siebie, swoich uczuć, a nie świata, który naprawdę jest groźny.
No UPS - no party. :(

Taka Jedna
Posty: 69
Rejestracja: niedziela, 27 czerwca 2010, 16:46
Enneatyp: Obserwator

Re: Poczucie zagrożenia

#26 Post autor: Taka Jedna » niedziela, 15 sierpnia 2010, 11:50

Jak ktoś już wcześniej zauważył, temat można rozumieć dosyć szeroko, jeśli się chce. Do mnie raczej pasuje to:
gidran pisze:Moim zdaniem piątki boją się świata nie dlatego, że dosłownie coś w nim fizycznie zagraża, ale tego, że jest on nie do końca zrozumiały, a przez to nieprzewidywalny. Dlatego starają się jak najwięcej więcej wiedzieć, szczególnie w dziedzinach, których nie są do końca w stanie pojąć.
Nie miewam raczej obaw natury, jak by to ująć... fizycznej. Nie boje się napadu (jakiś dziki optymizm, wiara, że nic mi się nie stanie idąc np. nocą przez las albo opustoszałą, podejrzaną ulicą. Jeśli już budzi się we mnie jakiś "mały strach", to nigdy nie był na tyle silny, żebym musiała zawrócić), nie rusza mnie widok krwi ani duża wysokość (jeśli jestem w jakiś sposób zabezpieczona, chociażby lichą barierką czy szybą), nie mam problemów z oglądaniem horrorów (chyba, że są w nich duchy, wtedy nie da rady), burze po prostu uwielbiam, nie planuje trasy gdy mam zamiar wyjść z domu ani nie obserwuje otoczenia pod kątem potencjalnych złodziei czy morderców (zazwyczaj przechadzam się niepomna na otaczający mnie świat, z rękami w kieszeniach, gapiąc się w czubki swoich butów 8) ). Nie rozpatruje każdego wyjazdu/wyjścia pod kątem czyhających niebezpieczeństw, nawet by mi to do głowy nie przyszło... Nie opracowuje z góry żadnych "planów ewakuacji" w związku z pojawieniem się przewidywanych zagrożeń, nie roztrząsam setek możliwości wyjść z danej sytuacji. To jest typowo Szóstkowe jak na mój gust
Mam natomiast zdecydowane poczucie zagrożenia jeśli chodzi o życie codzienne i proste interakcje społeczne. Nie mam obaw a la Szóstka - że otaczają mnie silni, groźni ludzie, którzy tylko czekają na moje potknięcie, żeby mnie wykorzystać, skrzywdzić. Żeby czuć się zagrożona wystarczy mi samo wrażenie, że w razie potknięcia czy niepewności nikt nie będzie chciał mi pomóc, nikt nie zwróci uwagi na to, że jestem w potrzebie. I nie mam tu na myśli jakichś sytuacji zagrożenia życia czy zdrowia, tylko po prostu codzienne życie: doradzenie mi podczas kupowania sprzętu typu telefon czy telewizor, pomoc w organizacji jakiegoś wyjazdu czy uroczystości. Jestem z rodzaju ludzi, którzy nie zawahają się wskoczyć do płonącego budynku aby ratować bliską osobę, ale będą się panicznie bać tłuszczu pryskającego z patelni :oops: :roll: Jeśli chodzi o walkę o zdrowie albo wręcz przeciwnie - o ryzykowanie nim, to jeśli jestem odpowiednio przygotowana psychicznie i mam pewność, że to ma sens, to jestem w stanie poradzić sobie sama. Na co dzień potrzebuję jednak psychicznego wsparcia kogoś, kogo obchodzi moje dobro, kto przekona mnie, że nie jestem aż taką niezdarą, żeby miały mnie zabić zwyczajne codzienne czynności i najbardziej ludzkie problemy, z którymi przeciętny człowiek radzi sobie bez uszczerbków na stabilności emocjonalnej tak swojej jak i otoczenia... :oops: :roll:
No, więc sprawa poczucia zagrożenia przedstawia się u mnie tak. Powinnam jeszcze zareagować na ostatni post Bodziosa, tak bardzo nacechowany emocjonalnie, ale chyba nie wiem jak, mądrzejsi ode mnie nich się zajmą taką tematyką... Mogę tylko napisać, że tak, to się wydaje bardzo Piątkowe
5w4

Wanting to be someone else is a waste of the person you are

Jakże byłoby to możliwe, żebyśmy to zawsze tylko my mieli słuszność, a inni by nigdy nie mieli racji? ;)

Awatar użytkownika
Cotta
VIP
VIP
Posty: 2409
Rejestracja: czwartek, 12 maja 2011, 16:55
Enneatyp: Obserwator
Lokalizacja: pomorskie

Re: Poczucie zagrożenia

#27 Post autor: Cotta » sobota, 25 czerwca 2011, 17:15

Mam prawie identycznie jak Taka Jedna - u mnie na ogół również nie jest to lęk przed jakimś fizycznym zagrożeniem (wyjątek to sytuacja, kiedy np. zaczepia mnie jakiś pijalny koleś, ale tu obawy są jednak uzasadnione), ale brak poczucia wsparcia w świecie zewnętrznym. To przekonanie, że nikt nie poda mi ręki, kiedy upadnę, zaszczepia wewnętrzny lęk przed poruszaniem się w świecie, w którym tak łatwo przecież się potknąć i upaść.

Wiedza i tworzenie dystansu do świata mają mi pomóc ograniczyć ryzyko potknięć i upadków, bo chociaż generalnie jestem silna i zaradna, to jednak wiem, że nie niezniszczalna.
5w4, sp/sx/so, INTJ
LII [Ne, DCNH - CT(H)]


http://www.poomoc.pl/

Życie bywa skomplikowane, więc lepiej się zdrzemnąć.

Awatar użytkownika
Szej-Hulud
Posty: 183
Rejestracja: niedziela, 29 maja 2011, 11:54

Re: Poczucie zagrożenia

#28 Post autor: Szej-Hulud » sobota, 25 czerwca 2011, 19:55

Tak... mój lęk dotyczy zagrożenia fizycznego, jednak- jak zostało wielokrotnie wspomniane- większość to jakby strach przed potknięciem, jakbym był zdany tylko na siebie i OBAWIAŁ się uzyskania pomocy. Otrzymanie pomocy z zewnątrz to ratunek, ale także porażka. Tak to odbieram.
Najgorszy jest wf. Naprawdę, jestem chudy, mam całkiem sprawne nogi (podobno wyrzeźbione łydki, ja tam się nie znam), a mimo to nie podbiegnę do tej piłki, ponieważ nie wiem, co zrobią inni. Wbiegnę na kogoś lub ktoś wbiegnie na mnie- będzie trzeba się tłumaczyć- "Nic ci nie jest?", nie podbiegnę- wszyscy mają pretensję. A ja, znając swoją klasę, już dzień przed wf-em się stresuję :| Co gorsza, ostatnio zachowywali się tak, jakby okazywali mi łaskę, wybierając mnie do drużyny. To- bądź co bądź- godzi w moją dumę (brzmi, jakbym był megalomanem... a może i jestem?).
Co należy dodać, często uniemożliwiają mi grę, zostawiając mnie na rezerwie. Więc ja się pytam- jak mam się nauczyć grać, skoro nie mam kiedy? Oczywiście podczas pewnej "dyskusji" powiedziałem im o tym, jednak nie przyniosło to żadnych efektów.
Wszystko to wiąże się ze strachem przed wykonaniem kroku, który wzbudzi emocje u innych. Tak, przyznaję- boję się emocji. Tak swoich, jak i cudzych. Są nieprzewidywalne i nie dają się kontrolować.
Boję się także tego, że nauczyciel weźmie mnie do tablicy- nawet nie na ocenę- a ja się pomylę, wzbudzając w klasie śmiech(czy też jakiekolwiek "grupowe" reakcje). Wiem, że nie byłbym w stanie zareagować na takie zdarzenie należycie- zresztą sami zapewne rozumiecie, co mam na myśli. Sztywność. Co gorsza fakt, że w klasie zawsze rozlega się szum, a ja wszystkie głosy rejestruję i analizuję... koszmar. Wiecznie mam wrażenie, że gdzieś popełniam błąd, a ktoś z klasy o tym mówi.

Ja po prostu wiem, co może się wydarzyć i staram się przygotować, jednak często tylko marnuję czas i siły, podczas gdy inni nie mają z takimi sprawami najmniejszych problemów.
I na co mi intelekt, skoro zdolności socjalne są tak mierne?

Do tego odnoszę wrażenie, że byłem ostatnio przedmiotem jakiejś rozmowy w większej grupie. Dlaczego? Otóż, mając konto na Facebooku już ponad 2 lata, otrzymałem wczoraj aż 6 zaproszeń od osób z klasy... Wierzycie w takie przypadki?

Wiem, zachowuję się trochę jak paranoik... cóż począć?
5w4,
ENTp-Don Kichot

Ludzie, którym się spełnia życzenia, często okazują się nie całkiem mili. Czy więc powinno się im dać to, czego chcą, czy raczej to, czego potrzebują?

Beneath the rule of men entirely great
The pen is mightier than the sword.

Awatar użytkownika
Pierzasta
Posty: 891
Rejestracja: niedziela, 27 marca 2011, 01:35
Enneatyp: Obserwator

Re: Poczucie zagrożenia

#29 Post autor: Pierzasta » sobota, 25 czerwca 2011, 21:14

Piotr pisze:Przeczytałem gdzieś, że Piątki postrzegają świat zewnętrzny jako zagrażający im. Trochę mnie to zdziwiło, bo myślałem, że takie rzeczy bardziej pasują do Szóstek. Nie potrafiłem dopasować tego stwierdzenia do mojego życia. Przynajmniej wtedy, bo obecnie jest ono jak najbardziej adekwatne.
Mniej więcej jest tak, że jak gdzieś idę, to jestem świadomy zagrożeń jakie czyhają i mimo iż wiem, że są mało prawdopodobne, to z drugiej strony wiem, że kiedyś mogą się w końcu zdarzyć. W tym samym artykule było napisane, że Piątki doszukują się recepty na zagrożenie w wiedzy.
Mój sposób jest taki, że próbuję przewidywać wszystkie te sytuacje i od razu obmyślać wyjścia, ale zastanawiając się dochodzę do wniosku, że istnieją takie zdarzenia, z których nie mam szans wyjść bez uszczerbku. Jeśli spotkam grupę agresywnych ludzi, to nie mam z nimi szans, bo nie posiadam żadnego kałasznikowa, czy specjalnych umiejętności walki. Więc póki co jestem skazany na strach.

PS Dziękuję za zwrócenie uwagi, Yusti, aczkolwiek nie zapominaj o hipokryzji.
Bo świat jest pełen zagrożeń - co nie znaczy, że składa sie wyłącznie z zagrożeń.

Uważam, ze dobrze zdawaćsobie sprawę z niebezpieczeństw, byle by nie panikować. Panika jest niedobra. Ja mam raczej śladowe skłonności do paniki. Niw wiem jak to jest u innych piątek.

Dobrze jest sobie obmyślić kilka możłiwych rozwiązań, ale oczywiście masz rację - zawsze może się okazać, że stanie się coś nieoczekiwanego albo zareagujemy inaczej, niż się spodziewaliśmy. Ale przecież, oprócz planu, mamy jeszcze takie rzeczy jak umiejętność improwizacji, inteligencja i takie tam ;) No i zdrowy rozsądek podpowiada, że nie można zawsze postępować idealnie i trzeba sięz tym pogodzić.
Nic nie wnosi.
Pokonała mnie w depresji wibracji.
Jestem ostoją Prawdy. Widzisz? Ty aż kipisz, a po mnie to spływa. Jakiego chcesz jeszcze dowodu na to, kto ma rację?

Awatar użytkownika
rpds
Posty: 56
Rejestracja: niedziela, 27 lutego 2011, 16:44
Enneatyp: Obserwator

Re: Poczucie zagrożenia

#30 Post autor: rpds » niedziela, 26 czerwca 2011, 23:02

Szej-Hulud pisze: Do tego odnoszę wrażenie, że byłem ostatnio przedmiotem jakiejś rozmowy w większej grupie. Dlaczego? Otóż, mając konto na Facebooku już ponad 2 lata, otrzymałem wczoraj aż 6 zaproszeń od osób z klasy... Wierzycie w takie przypadki?

Wiem, zachowuję się trochę jak paranoik... cóż począć?
Może to nie tyle paranoja co wyciąganie błędnych wniosków :D Dlaczego? Logiczna analiza pozwala dojść do wniosku, że nie musiałeś być przedmiotem żadnej rozmowy w większej grupie. Czemu? Kiedy ktoś doda Cię do znajomych na Facebooku, taka wiadomość pojawia się u innych jego znajomych na tablicy. Wśród nich mogli znaleźć się Twoi pozostali znajomi z klasy, którzy wcześniej mogli nie wiedzieć o Twoim profilu, bądź po prostu taki krok ze strony innych znajomych pozwolił im na przełamanie i wysłanie zaproszenia, mały efekt kuli śnieżnej.

Co do tematu, nie czuję żeby świat zewnętrzny jakoś szczególnie mi zagrażał. Oczywiście jak widzę dużą grupę pijanych osobników rasy dres, a ja jestem sam, staram się nie doprowadzać do konfrontacji, nie jestem szalony, ale to chyba nie tyle piątkowe co po prostu normalne :P
Bywam piątką.

ODPOWIEDZ