Projekcja

Czy czesto odczytujesz intuicyjnie ludzi?

Oui, za czesto!
12
57%
Non, rzadko...
5
24%
Sometimes, trudno powiedziec
4
19%
 
Liczba głosów: 21

Wiadomość
Autor
qqq
Posty: 383
Rejestracja: niedziela, 13 stycznia 2008, 23:17

#31 Post autor: qqq » sobota, 15 listopada 2008, 00:41

impos animi pisze:A jak brzmi w takim razie?
Może napisałbym podobnie jak Archer, ale skoro on już tak napisał to napiszę trochę inaczej. Myślę że za bardzo przejmujesz się tym, co ludzie mogą myśleć, zamiast zaufać/oczekiwać że w razie czego wyślą w miarę zrozumiałe sygnały, że coś jest nie tak. Poza tym zawsze możesz pociągnąć za język i coś tam wypytać dla własnego spokoju.
Jeśli nie wysyłają - wszystko jest ok. Pewności może nie masz, ale raczej mało kto ma.
Jeśli jeśli jeśli to wynika z tego, że na tych ludziach Ci wyjątkowo zależy to nie stawiaj ich takim zamartwianiem się ponad siebie. W zdrowej koleżeńskiej czy tam przyjacielskiej relacji powinniście być na równi.

Absynt, czy ty jesteś świadomy tego, że bombardujesz Se potencjalnego Se polara i skutek może być dokładnie odwrotny do zamierzonego? ;dd



Awatar użytkownika
Rinn
VIP
VIP
Posty: 695
Rejestracja: sobota, 21 czerwca 2008, 21:12
Kontakt:

#32 Post autor: Rinn » sobota, 15 listopada 2008, 01:15

qqq pisze:zamiast zaufać/oczekiwać że w razie czego wyślą w miarę zrozumiałe sygnały, że coś jest nie tak
Rzecz w tym, że osoba, którą dręczy coś takiego, wątpi w swoją percepcję rzeczywistości. Wątpi w to, że może takie sygnały dostrzec i odpowiednio zinterpretować. Stąd taka panika.
Poza tym zawsze możesz pociągnąć za język i coś tam wypytać dla własnego spokoju.
To jest o tyle trudne, że pytanie o to oznacza wypowiedzenie swoich obaw na głos, a wtedy wydają się one kompletnie absurdalne, mimo że wciąż silnie oddziałują na umysł. To budzi bezradność, człowiek czuje się jeszcze głupszy, jeszcze gorszy, jeszcze bardziej gardzi sobą we własnych oczach. A do tego dochodzi podejrzliwość, bo przecież to, że ktoś powiedział, że nic nie szkodzi, nie znaczy, że naprawdę tak myśli, może myśleć zupełnie odwrotnie itp., itd. :roll:
nie stawiaj ich takim zamartwianiem się ponad siebie. W zdrowej koleżeńskiej czy tam przyjacielskiej relacji powinniście być na równi.
Dokładnie tak. W takich rozważaniach myślimy sobie jako o tych gorszych, tych godnych pogardy, w przeciwieństwie do wszystkich innych.
w lęku nie ma nic
czego trzeba by się bać

Awatar użytkownika
Absynt
VIP
VIP
Posty: 3178
Rejestracja: środa, 25 kwietnia 2007, 13:53

#33 Post autor: Absynt » sobota, 15 listopada 2008, 01:43

qqq pisze:Absynt, czy ty jesteś świadomy tego, że bombardujesz Se potencjalnego Se polara i skutek może być dokładnie odwrotny do zamierzonego? ;dd
Potencjalnie potencjalnego... Ale chyba masz racje o;

Z drugiej strony Kemal Pasza nigdy nie wywoluje u mnie takiej polaryzacji. Czyms jednak musza sie roznic :P.
6w7 sx/so EIE

Zycie to samospelniajaca sie przepowiednia.

Awatar użytkownika
ein
Posty: 1168
Rejestracja: sobota, 16 czerwca 2007, 20:32

#34 Post autor: ein » sobota, 15 listopada 2008, 01:50

Rinn pisze:
qqq pisze:zamiast zaufać/oczekiwać że w razie czego wyślą w miarę zrozumiałe sygnały, że coś jest nie tak
Rzecz w tym, że osoba, którą dręczy coś takiego, wątpi w swoją percepcję rzeczywistości. Wątpi w to, że może takie sygnały dostrzec i odpowiednio zinterpretować. Stąd taka panika.
Watpie kiedy widze zbyt wiele. Zastanawiam sie, czy moglem kogos zranic swoimi slowami, jesli mi na kims zalezy to staram sie nie dobijac, bardziej pocieszyc i zmobilizowac, tylko w wiekszosci przypadkow odbieram zbyt duzo sygnalow i juz nie wiem w co mam wierzyc - sobie, ludziom?

Niedawno kilka razy zostalem zraniony przez osoby, ktore uwazalem za przyjaciol. Psycholozka polecila mi, zeby wprost zapytal, czy oni mieli cos negatywnego na mysli. Okazalo sie, ze nawet nie pomysleli, ze moga mi w ten sposob robic krzywde. Wynika z tego dosc jednoznacznie, ze wiekszosc po prostu nie zwraca uwagi na te subtelne sygnaly. Gadaja czesto bez sensu, zeby tylko gadac, nie obchodzi ich z kim i o czym, nie obchodza ich uczucia bliznich... i to nie ja, ale oni powinni sie leczyc, bo mnie ta cala sytuacja z poronionym swiatem pelnym imbecyli zaczyna wku*wiac!

Awatar użytkownika
Archer
Posty: 145
Rejestracja: środa, 30 stycznia 2008, 09:28
Lokalizacja: Nigdziebądź

#35 Post autor: Archer » sobota, 15 listopada 2008, 08:18

Co do tej socjoniki - byc może jest konkretniejsza, ale ciągle dla mnie prym wiedzie enneagram. Ta płynność i elastyczność to dla mnie właśnie ogromna zaleta tego systemu. Nie jest o kant tyłka, tylko o kant tyłka jest samoświadomość ludzi na temat własnej osobowosci (kazdy ma jakies elementy z innych typów, co nie zmienia faktu, że "rdzeń" pozostaje ten sam).

Trudniej się jest wpisać (coś takiego jak nasza osobowość) w sztywną ramkę - ja np. nie mogę się dobrze dopasować do któregoś typu z socjoniki/MBTI (które czasem zresztą mylę, my fault), napewno jestem którymś typem z Alphy, najbliżej mi do ENTp i INTj (tyle że temperament mam wybitnie EP, więc bycie INTj w tym przypadku jest wykluczone).
Kontrfobiczne 6w5+w7, ENTp. Istota kontrowersji.

Wdawanie się w dyskusję, jest jak walka z wiatrakami.

Żyć naprawdę - to kierować się wewnętrznym głosem, bez nawyków, szufladek, bezpiecznych pewników.

Awatar użytkownika
boogi
Pan Admin
Pan Admin
Posty: 5875
Rejestracja: czwartek, 23 października 2008, 22:48
Enneatyp: Perfekcjonista
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

#36 Post autor: boogi » sobota, 15 listopada 2008, 13:47

impos animi pisze:Innym razem siostra opowiadała mi jak na uczelni koleś się do niej przyczepił i mówiła, że idzie się uczyć do biblioteki, a on nachalnie szedł za nią i pierwsze co, to przyszła mi do głowy sytuacja, kiedy ja byłam z kimś na spacerze, rozpadało się, on musiał pisać pracę i mówi, że trzeba się zbierać, na co ja że dobra to go odprowadzę, i od razu zaczęłam się zastanawiać, że może byłam tak samo nachalna jak ten koleś z uczelni, może on chciał sobie sam wrócić, a ja go namolnie odprowadzałam...
Miewałem tak. Zauważyłem to u siebie i zadałem sobie pytanie: WTF?!? Doszedłem do wniosku, że się czepiałem innych, bo się czułem samotny, i po prostu innych potrzebowałem by mnie po główce pogłaskali, byli przy mnie, bo wtedy będę szczęśliwy.
Haha.
Studnia bez dna.
Naprawdę, takiej egoistycznej potrzeby, jaką ja prezentowałem, to nie można nazwać inaczej niż "studnią bez dna". Żadna ilość narzucania się innym, tak doszedłem do wniosku, nie pomogłaby. Trzeba było znaleźć inną drogę.
No i chyba tą drogą jest nie skupianie się tak bardzo na sobie. Przecież pępkiem świata nie jestem. Narzekałem na innych, że mnie nie zauważają, ale jak się zastanowiłem, czy ja zauważyłem kiedykolwiek ich... mogłem tylko zapłakać po tych wnioskach ;)
Egoistą być nie można, to przyszłości (szczęśliwej) nie ma, sami na świecie nie jesteśmy. A robienie dla innych czegoś tylko po to, żeby zostać zauważonym i docenionym, to też nie jest do końca dobra droga - trzeba uważać mocno na cienką granicę między dumą z dobrze wykonanego działania, a pychą "bo ja jestem fajny i już".

Albo jakoś tak... :)
"Jeśli chcesz ze mną rozmawiać, zdefiniuj terminy których używasz."
- Voltaire

>> bardzo dziwny link <<

Affects / Hornevian / Harmonic / Trifix

qqq
Posty: 383
Rejestracja: niedziela, 13 stycznia 2008, 23:17

#37 Post autor: qqq » sobota, 15 listopada 2008, 16:29

Rinn pisze:Rzecz w tym, że osoba, którą dręczy coś takiego, wątpi w swoją percepcję rzeczywistości. Wątpi w to, że może takie sygnały dostrzec i odpowiednio zinterpretować. Stąd taka panika.
Dlatego napisałem 'w miare zrozumiałe'. Jeśli nie będą zrozumiałe, to już wina nadawcy. Medium nie jestem ani kryształowej kuli nie mam, czytanie w myślach to trudna sztuka, więc oczekuję jakiegoś tam stopnia jasności.
No i w siebie trzeba chociaż trochę uwierzyć, bez tego ani rusz ;d

impos animi
VIP
VIP
Posty: 2251
Rejestracja: sobota, 24 marca 2007, 17:09
Lokalizacja: z nikąd

#38 Post autor: impos animi » sobota, 15 listopada 2008, 16:55

Absynt, ja już Ci parę razy mówiłam, żebyś sobie typowanie mnie odpuścił, ale nie, Ty dalej musisz to ciągnąć. Nie pisałam w tym temacie po to, żeby znowu rozkminiać czym to ja jestem, a czym nie jestem, tylko dlatego, że spodziewałam się tutaj odrobiny zrozumienia. A nie założyłam tematu u Czwórek, bo tam raczej byłaby reakcja: "ojaaa też tak mam, nikt mnie nie rozumie, świat jest zły, wszystkich nienawidzę łeeeeeeeeeeee", a ja takich odpowiedzi nie chciałam nie dlatego, że one mnie denerwują, tylko dlatego, że sama mam to w głowie, natomiast tutaj zauważyłam, że Szóstki pomimo paranoi wypowiadają się dość merytorycznie, nie użalają się tak bardzo nad sobą i pod innym kątem spoglądają na ten problem, i uznałam, że takiego spojrzenia mi trzeba.
Jak kiedykolwiek będę chciała usłyszeć Twoje zdanie na temat mojego typu, to napiszę w odpowiednim do tego temacie.
Absynt pisze: I tu pewnie tez sie zgubisz bo odnajdziesz w sobie te same cechy, po czym odnajdziesz inne, zaprzeczysz i w kolko Macieju... "Kim ja kur.wa jestem?!". Skad ja to znam :P.
Dlatego też czasem w desperacji człowiek chwyta się tożsamościowej brzytwy, mówiąc sobie po prostu "jestem borderlinem", za co ostatnio zostałam tak skopana. Ale nie mówmy już o tym, bo i tak jak zwykle do niczego nie dojdziemy, tylko usłyszę wyliczankę tego, że za dużo myślę.

___________

A wracając do tematu....
qqq pisze:Jeśli jeśli jeśli to wynika z tego, że na tych ludziach Ci wyjątkowo zależy to nie stawiaj ich takim zamartwianiem się ponad siebie. W zdrowej koleżeńskiej czy tam przyjacielskiej relacji powinniście być na równi.
No właśnie tak jest, że wynika to z tego, jak bardzo mi na kimś zależy, bo różne negatywne opinie osób trzecich (a ostatnio jest ich sporo) coraz częściej po mnie spływają - nie mam po prostu siły się na nich skupiać.
A stawiam siebie niżej od innych, bo często mam wrażenie, a w zasadzie to jestem pewna, że tak naprawdę to ja ich bardziej potrzebuję niż oni mnie, dlatego czuję się być na niższej pozycji. I to mnie w sumie bardzo boli, bo mam wrażenie, że osoby, bez których ja nie umiem żyć bardzo dobrze by sobie poradziły beze mnie, a może nawet radziłyby sobie lepiej, niż ze mną. A najlepsze jest to, że w rozmowach z tymi osobami za żadne skarby się do tego nie przyznam i jeszcze ściemniam, że ja liczę tylko na siebie, i że jestem samowystarczalna... A to chyba dlatego, że nie chcę, żebyś ktoś się zorientował, że jestem niżej. Heh, udaję, że nikogo mi nie potrzeba, a w rzeczywistości jest odwrotnie.
Absynt, czy ty jesteś świadomy tego, że bombardujesz Se potencjalnego Se polara i skutek może być dokładnie odwrotny do zamierzonego? ;dd
No tak, a ja jak zwykle nie rozumiem tego waszego szyfru ;d
Rinn pisze:Rzecz w tym, że osoba, którą dręczy coś takiego, wątpi w swoją percepcję rzeczywistości. Wątpi w to, że może takie sygnały dostrzec i odpowiednio zinterpretować. Stąd taka panika.
Otóż to.
To jest o tyle trudne, że pytanie o to oznacza wypowiedzenie swoich obaw na głos, a wtedy wydają się one kompletnie absurdalne, mimo że wciąż silnie oddziałują na umysł. To budzi bezradność, człowiek czuje się jeszcze głupszy, jeszcze gorszy, jeszcze bardziej gardzi sobą we własnych oczach. A do tego dochodzi podejrzliwość, bo przecież to, że ktoś powiedział, że nic nie szkodzi, nie znaczy, że naprawdę tak myśli, może myśleć zupełnie odwrotnie itp., itd.
Dokładnie tak, a na dodatek jeszcze pozostaje paniczny lęk, że usłyszę nie to, co chciałabym usłyszeć, że moje obawy mogą się potwierdzić, a tak to mogę się jeszcze trochę połudzić... Bo nie wiem, jak u innych, ale w moim przypadku obok przekonania, że ktoś jest przeciwko mnie, z drugiej strony stoi przekonywanie siebie, że pewnie przesadzam, takie łagodzenie tego... Tylko to jest taka wewnętrzna kłótnia dwóch głosów w głowie: do lewego ucha jeden mi krzyczy, że przesadzam i wszystko jest dobrze, a drugi krzyczący do prawego ucha, że wcale nie jest, że tamten mnie oszukuje, bo chce zrobić ze mnie idiotkę, a ten krzyczący do lewego mówi mi wtedy, że to on ma rację, a tamten chce mnie tylko zdołować i wpędzić znowu w kolejne załamanie nerwowe i tylko o to mu chodzi, a wtedy odzywa się ten drugi, że po prostu mówi prawdę, że czas spojrzeć realistycznie na to i przestać się łudzić, a ten pierwszy na to, że to wcale realistyczne nie jest, na co drugi, że co ten pierwszy może wiedzieć o realizmie, skoro żyje w wiecznej utopii, a pierwszy wtedy, że co ten może wiedzieć o realizmie, skoro żyje w wiecznym koszmarze...
Dokładnie tak. W takich rozważaniach myślimy sobie jako o tych gorszych, tych godnych pogardy, w przeciwieństwie do wszystkich innych.
No właśnie, ale najdziwniejsze jest to, że wydaje mi się, że w przeciągu roku udało mi się trochę swoje poczucie wartości podbudować, staram się częściej powtarzać sobie pozytywne rzeczy o sobie, i nie tylko sobie, bo również staram się częściej mówić o swoich zaletach niż o wadach innym, a mimo to jak dochodzi co do czego, to jestem w swoich oczach niewartym zainteresowania gównem... Ech.
boogi pisze:
impos animi pisze:Innym razem siostra opowiadała mi jak na uczelni koleś się do niej przyczepił i mówiła, że idzie się uczyć do biblioteki, a on nachalnie szedł za nią i pierwsze co, to przyszła mi do głowy sytuacja, kiedy ja byłam z kimś na spacerze, rozpadało się, on musiał pisać pracę i mówi, że trzeba się zbierać, na co ja że dobra to go odprowadzę, i od razu zaczęłam się zastanawiać, że może byłam tak samo nachalna jak ten koleś z uczelni, może on chciał sobie sam wrócić, a ja go namolnie odprowadzałam...
Miewałem tak. Zauważyłem to u siebie i zadałem sobie pytanie: WTF?!? Doszedłem do wniosku, że się czepiałem innych, bo się czułem samotny, i po prostu innych potrzebowałem by mnie po główce pogłaskali, byli przy mnie, bo wtedy będę szczęśliwy.
Aha, czyli to tak naprawdę nie była z mojej strony paranoiczna interpretacja, tylko ja naprawdę w ten sposób się narzucałam? :[

A co do reszty postu, bez urazy Boogi, ale Ty chyba nie rozumiesz o co tu chodzi. Może właśnie tutaj projekcję stosujesz.
Czy zdanie okrągłe wypowiesz,
czy księgę mądrą napiszesz,
będziesz zawsze mieć w głowie
tę samą pustkę i ciszę.

Awatar użytkownika
boogi
Pan Admin
Pan Admin
Posty: 5875
Rejestracja: czwartek, 23 października 2008, 22:48
Enneatyp: Perfekcjonista
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

#39 Post autor: boogi » sobota, 15 listopada 2008, 17:31

impos animi pisze:Aha, czyli to tak naprawdę nie była z mojej strony paranoiczna interpretacja, tylko ja naprawdę w ten sposób się narzucałam? :[

A co do reszty postu, bez urazy Boogi, ale Ty chyba nie rozumiesz o co tu chodzi. Może właśnie tutaj projekcję stosujesz.
Ależ ja pisałem o sobie. Nie o Tobie. Nie oceniałem Ciebie, bo chociaż ocenianie jakoś mi w charakterze leży, to nie lubię tego i staram się tego unikać jak tylko mogę.

Napisałem jedynie, że JA przeżyłem coś takiego a takiego, chcąc rzucić w temacie jakiś dodatkowy głos, spojrzenie z innej strony.

Masz rację, nie rozumiem o co tu chodzi, dlatego po prostu opisałem swoje doświadczenie, mając nadzieję, że może komuś pomoże takie akurat, moje booginowate spojrzenie. Albo rzucę nowe światło na cały problem, albo też post przeminie bez echa jako niecelny.

Impos, no offence :)
"czyli to tak naprawdę nie była z mojej strony paranoiczna interpretacja, tylko ja naprawdę w ten sposób się narzucałam?"
Nie wiem, jak Ty. Ja wiem, że JA się narzucałem w ten sposób i tylko to napisałem. Następnym razem zaznaczę wyraźniej w tekście, że piszę tylko o swoim doświadczeniu :)

Projekcja... może?... nie wiem... :roll:
"Jeśli chcesz ze mną rozmawiać, zdefiniuj terminy których używasz."
- Voltaire

>> bardzo dziwny link <<

Affects / Hornevian / Harmonic / Trifix

Awatar użytkownika
Absynt
VIP
VIP
Posty: 3178
Rejestracja: środa, 25 kwietnia 2007, 13:53

#40 Post autor: Absynt » sobota, 15 listopada 2008, 19:49

impos animi pisze:Absynt, ja już Ci parę razy mówiłam, żebyś sobie typowanie mnie odpuścił, ale nie, Ty dalej musisz to ciągnąć. Nie pisałam w tym temacie po to, żeby znowu rozkminiać czym to ja jestem, a czym nie jestem, tylko dlatego, że spodziewałam się tutaj odrobiny zrozumienia. A nie założyłam tematu u Czwórek, bo tam raczej byłaby reakcja: "ojaaa też tak mam, nikt mnie nie rozumie, świat jest zły, wszystkich nienawidzę łeeeeeeeeeeee", a ja takich odpowiedzi nie chciałam nie dlatego, że one mnie denerwują, tylko dlatego, że sama mam to w głowie, natomiast tutaj zauważyłam, że Szóstki pomimo paranoi wypowiadają się dość merytorycznie, nie użalają się tak bardzo nad sobą i pod innym kątem spoglądają na ten problem, i uznałam, że takiego spojrzenia mi trzeba.
Jak kiedykolwiek będę chciała usłyszeć Twoje zdanie na temat mojego typu, to napiszę w odpowiednim do tego temacie.
Absynt pisze: I tu pewnie tez sie zgubisz bo odnajdziesz w sobie te same cechy, po czym odnajdziesz inne, zaprzeczysz i w kolko Macieju... "Kim ja kur.wa jestem?!". Skad ja to znam :P.
Dlatego też czasem w desperacji człowiek chwyta się tożsamościowej brzytwy, mówiąc sobie po prostu "jestem borderlinem", za co ostatnio zostałam tak skopana. Ale nie mówmy już o tym, bo i tak jak zwykle do niczego nie dojdziemy, tylko usłyszę wyliczankę tego, że za dużo myślę.
No i wlasnie to Cie od czworek moim zdaniem odroznia ^^. Ale okej, juz nie bede. Ja wiem swoje, Ty wiesz swoje :).
Peace :).
6w7 sx/so EIE

Zycie to samospelniajaca sie przepowiednia.

Awatar użytkownika
Archer
Posty: 145
Rejestracja: środa, 30 stycznia 2008, 09:28
Lokalizacja: Nigdziebądź

#41 Post autor: Archer » sobota, 15 listopada 2008, 21:42

że Szóstki pomimo paranoi wypowiadają się dość merytorycznie
Być może na forum znajdują się raczej zdrowsze szóstki. Z introspekcji wiem, że w stanie niezdrowym moja odpowiedź w tym zagadnieniu w przybliżeniu przypominałaby to, co przypisujesz Czwórkom.

Cóż, paradoksalnie stany "oświecone", czyli takie, jakie uważam za optymalne dla człowieka, są właśnie utratą tożsamości, lub osiągnięciem nadtożsamości (tożsamości wszystkiego). Jedną z podstaw filozofii buddyjskiej jest przezwyciężanie Ego. Być może zajmie Ci to wiele czasu, bądź się nie uda - nie oceniam tego, chciałbym tylko wskazać, jak z pozoru podobny stan może być antagonistycznie traktowany - co ukazuje, jak już dawno zdążyłem zauważyć, że wszystko zależy od naszego podejścia i umysłu.

Naturalnym jest także, że na opiniach bliskich zależy nam bardziej niż na opiniach obcych.
A stawiam siebie niżej od innych, bo często mam wrażenie, a w zasadzie to jestem pewna, że tak naprawdę to ja ich bardziej potrzebuję niż oni mnie, dlatego czuję się być na niższej pozycji. I to mnie w sumie bardzo boli, bo mam wrażenie, że osoby, bez których ja nie umiem żyć bardzo dobrze by sobie poradziły beze mnie, a może nawet radziłyby sobie lepiej, niż ze mną. A najlepsze jest to, że w rozmowach z tymi osobami za żadne skarby się do tego nie przyznam i jeszcze ściemniam, że ja liczę tylko na siebie, i że jestem samowystarczalna... A to chyba dlatego, że nie chcę, żebyś ktoś się zorientował, że jestem niżej. Heh, udaję, że nikogo mi nie potrzeba, a w rzeczywistości jest odwrotnie.
Tutaj wpadasz w pułapkę subiektywnych odczuć. W innym stanie psychicznym dojdziesz do wrażenia, że niekoniecznie ma to jakikolwiek związek ze stanem faktycznym. Fałszowanie swojej osobowości to mechanizm obronny na konfilkt jaki powstaje w wyniku zagłębiania się w przypuszczenia. Warto w takim przypadku zainteresować się stanem faktycznym sytuacji i możliwościami poznania tego stanu - a mianowicie, introspekcją, pozbawioną twoich własnych projekcji i emocji, i porozmawianiem o tym z bliskimi. Być może zauważyłabyś, iż jesteś im równie potrzebna co oni tobie, a to, że tego nie widzisz, może być albo wynikiem nacechowanych emocjonalnie projekcji, albo wynikiem tego, iż w codziennym zyciu często zapomina się o okazywaniu takich rzeczy, szczególnie gdy ktoś (powiem tu generalizując, osobiście tak nie uważam) "jest problematyczny".

Odniosę się tu także do wypowiedzi Boogiego, na temat egoizmu tego typu zachowań. Zgadzam się, że jest to forma egocentryzmu - myślimy o naszej relacji z innymi, lecz w gruncie rzeczy nasze ego i jego problemy pozostają w centrum naszej uwagi. Nie od dzis wiadomo że dobrym lekarstwem na własne problemy jest zajęcie się cudzymi, lub poprostu zaangażowanie w pomoc komuś - dlatego czasem altruistów określa się mianem egoistycznych - gdyż jest to "ofiara" z korzyscią, wbrew pozorom, obustronną.

Moim zdaniem kluczowym tu jest uznanie, iż twoje ego to nie ty. Integracja głosów nastąpi łatwiej, gdy uznasz iż nie są one tobą, a jedynie jakąś twoją cząstką. Nie chcę byśmy się źle zrozumieli - chodzi tu, o zdystansowanie się do swojego ja - i nie traktowanie go tak poważnie. Problem pojawia sie bowiem, gdy wiele rzeczy traktujemy zbyt poważnie, nie rozważamy ich - a się nimi przejmujemy. Chodzi o to że gdy jeden głos mówi - Tak, a drugi Nie - stwierdzić - Aha, jeden i drugi ma racje. Ale rzeczywistość to coś więcej. Ale to nie jestem ja w gruncie rzeczy. Niech się kłócą, poczekam aż coś konstruktywnego z tego wyniknie - niech to się odbywa, ale problem powinien mieć jak najmniejszą wagę, rozwiązanie - dużą.

Zasadniczo gówno też jest elementem każdego z nas :D I chocby z tego względu warto się nim zainteresować ;) Pamiętaj o faktach, i "dobre poczucie humoru jest drogą do zdrowego dystansu".
Kontrfobiczne 6w5+w7, ENTp. Istota kontrowersji.

Wdawanie się w dyskusję, jest jak walka z wiatrakami.

Żyć naprawdę - to kierować się wewnętrznym głosem, bez nawyków, szufladek, bezpiecznych pewników.

impos animi
VIP
VIP
Posty: 2251
Rejestracja: sobota, 24 marca 2007, 17:09
Lokalizacja: z nikąd

#42 Post autor: impos animi » niedziela, 16 listopada 2008, 00:31

Tutaj wpadasz w pułapkę subiektywnych odczuć. W innym stanie psychicznym dojdziesz do wrażenia, że niekoniecznie ma to jakikolwiek związek ze stanem faktycznym. Fałszowanie swojej osobowości to mechanizm obronny na konfilkt jaki powstaje w wyniku zagłębiania się w przypuszczenia.
Masz rację, bo już udało mi się przejść do tego innego stanu psychicznego i widzę właśnie wyraźnie i klarowanie, że tak nie jest, tzn, że moje podejrzenia były bezpodstawne tak naprawdę.
Warto w takim przypadku zainteresować się stanem faktycznym sytuacji i możliwościami poznania tego stanu - a mianowicie, introspekcją, pozbawioną twoich własnych projekcji i emocji, i porozmawianiem o tym z bliskimi.
No tak, tylko właśnie sęk w tym, że w takim stanie psychicznym poznanie faktycznego stanu bez niczyjej pomocy jest niewykonalne, natomiast zwrócenie się do kogoś o pomoc jest o tyle trudne, że z góry spodziewasz się najgorszego, bo przecież podejrzewasz wszystkich o wrogość względem Ciebie. Takie przeklęte koło kurcze.
Być może zauważyłabyś, iż jesteś im równie potrzebna co oni tobie, a to, że tego nie widzisz, może być albo wynikiem nacechowanych emocjonalnie projekcji, albo wynikiem tego, iż w codziennym zyciu często zapomina się o okazywaniu takich rzeczy, szczególnie gdy ktoś (powiem tu generalizując, osobiście tak nie uważam) "jest problematyczny".
No, masz rację.
Właśnie udało mi się pójść za radą qqq i co prawda nie porozmawiałam wprost ani nie przyznałam się do paranoi, ale znalazłam inny sposób na wybadanie tego tak, że ten ktoś nie zauważył, że mi odwala, ale jednocześnie uspokoił mnie, że wszystko jest w porządku, jakby gdzieś przeczuwając, że z pewnych rzeczy musi się wytłumaczyć. Generalnie wielki głaz z pleców :)
Teraz to ja się zastanawiam, na jakiej podstawie mi przyszło do głowy, że ten ktoś mnie nienawidzi, pragnie mojego nieszczęścia i krzywdzi mnie z premedytacją, a na dodatek jeszcze z nerwów chodziłam po ścianach, co godzinę wybuchałam płaczem, naskakiwałam na otoczenie i byłam skłonna coś sobie zrobić (nie zrobiłam w końcu), skoro ten ktoś nigdy bezpośrednio nie okazał mi żadnej wrogości, a wręcz przeciwnie... Łaaa wiem, że mnie za to opieprzycie, ale ja naprawdę czuję się teraz jak walnięty głupek ;p
Ale za to chwilowo zadowolony głupek - w takich sytuacjach lubię się mylić ;)
Czy zdanie okrągłe wypowiesz,
czy księgę mądrą napiszesz,
będziesz zawsze mieć w głowie
tę samą pustkę i ciszę.

Awatar użytkownika
ein
Posty: 1168
Rejestracja: sobota, 16 czerwca 2007, 20:32

#43 Post autor: ein » niedziela, 16 listopada 2008, 16:43

Jak przeszlas w inny stan? Bo u mnie to dziala zupelnie losowo, czasem wystarczy gdzies wyjsc, posluchac muzyki, a czasami dluuuugo sie ciagnie.

Awatar użytkownika
Archer
Posty: 145
Rejestracja: środa, 30 stycznia 2008, 09:28
Lokalizacja: Nigdziebądź

#44 Post autor: Archer » niedziela, 16 listopada 2008, 17:59

Nic się nie dzieje losowo. Możemy poprostu nie mieć świadomosci jak coś na nas wpływa i co aktualnie sie dzieje, że jest tak, a nie inaczej.

Cóż Impos, jak zauważyłaś to co chciałem Ci przekazać - pozostaje więc życzyć utrzymania się "na górze" (na co osobiście mam różne sposoby, ale muszę one być zawsze dostosowane do indywidualności) i przypominać sobie o tym, kiedy będziesz na dole (jeśli już ci się zdarzy znów zaplątać).

Świat subiektywności i nieświadomości, bez przygotowania do wejścia weń, jest zgubny. Wiadomo czego lepiej się trzymać ;)
Kontrfobiczne 6w5+w7, ENTp. Istota kontrowersji.

Wdawanie się w dyskusję, jest jak walka z wiatrakami.

Żyć naprawdę - to kierować się wewnętrznym głosem, bez nawyków, szufladek, bezpiecznych pewników.

Awatar użytkownika
e7th04sh
Posty: 514
Rejestracja: środa, 15 października 2008, 02:30

#45 Post autor: e7th04sh » niedziela, 16 listopada 2008, 19:44

Ja mam całkowicie nieuzasadnione wyobrażenia jak popełniam samobójstwo. Np. na balkonie mogę tak patrzeć na ziemię i czuję się, jakbym był o krok od śmierci... dziwne uczucie, nawet przyjemne, ale jednak unikam tego.

To jest trochę tak, że jak siedzę w sali w szkole, mam ochotę czasem przesiedzieć pięć minut tyłem całkiem do nauczyciela bo po prostu to by było nietypowe, i kusi mnie strasznie. No i podobne jest skoczenie z balkonu - tak łatwo to zrobić, ale człowiek tego nie robi. Dlatego czasem ma ochotę, i mam wrażenie, jakby wszystko związane z tym było przyjemne... Nawet ból. Brrrr, może pora do psychiatry? :P
Moja krew krajowa!
Jeśli mogę coś zasugerować... to to zrobię.

ODPOWIEDZ