Wewnętrzny autorytet

Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Rinn
VIP
VIP
Posty: 695
Rejestracja: sobota, 21 czerwca 2008, 21:12
Kontakt:

Re: Wewnętrzny autorytet

#46 Post autor: Rinn » wtorek, 22 grudnia 2009, 20:22

SuperDurson pisze:Fajne - a coś więcej o tym głosie? :mrgreen:
No właśnie zaczęło się od głosu, to znaczy od książki poświęconej w zasadzie emisji głosu, pt. "Poznaj swój głos".

http://www.gandalf.com.pl/b/poznaj-swoj ... azniejsze/

Pani Łastik prowadziła czasem dla różnych ludzi warsztaty, pomagając im pokonać problemy ze śpiewem. Na pomysł tego, że głos = nasze ja i dziecko wpadła, kiedy pracowała z pewną dziewczyną, która była bardzo samokrytyczna. Poradziła jej wtedy, żeby traktowała swój głos jakby to było dziecko, czyli delikatnie, z cierpliwością, z miłością. Dziewczyna osiągnęła dzięki temu dużo lepsze wyniki i odkryła przy okazji, że jej samokrytycyzm brał się z krytycznej, wymagającej postawy matki wobec jej osoby.

Generalnie autorka opisuje dużo przykładów ze swojej pracy, gdzie ktoś miał problemy z głosem i zawsze miało to jakieś powiązanie z problemami psychologicznymi, np. facet nie umiał wykorzystać swojego basowego głosu, bo kiedyś matka nazwała go "zwierzęciem" i zablokowała w nim naturalne wyrażanie agresji. Trudno tak to wszystko streścić, proponuję zerknąć do książki.

Co jeszcze chciałbyś wiedzieć?

Teoria wewnętrznego dziecka rozwinięta jest w drugiej książce:

http://www.sklep.gildia.pl/literatura/5 ... ne-dziecko

Dodatkowo są tam zamieszczone doświadczenia osób, które zastosowały tę metodę, z których jedna opisuje to co prawda bardzo kwieciście, ale pomogła mi zrozumieć, jak na to dziecko patrzeć. :)


w lęku nie ma nic
czego trzeba by się bać

Awatar użytkownika
SuperDurson
Moderator
Moderator
Posty: 2939
Rejestracja: sobota, 6 września 2008, 12:45
Enneatyp: Lojalista
Lokalizacja: Kraków

Re: Wewnętrzny autorytet

#47 Post autor: SuperDurson » środa, 23 grudnia 2009, 13:31

Co jeszcze chciałbyś wiedzieć?
WSZYSTKO! -aktualnie pracuję właśnie z głosem- dlatego będzie prościej jak po prostu kupię te książki :mrgreen:
..bo to czytasz ..bo Cię lubię ..bo myślisz samodzielnie!

sp/sx, 6w5 lvl 3-5
LIE Obrazek

Awatar użytkownika
Mandala
VIP
VIP
Posty: 502
Rejestracja: sobota, 21 czerwca 2008, 10:25
Lokalizacja: Warszawa

Re: Wewnętrzny autorytet

#48 Post autor: Mandala » niedziela, 27 grudnia 2009, 14:39

To jest metoda na zmianę emocji, a nie danie autorytetu.
To było pytanie o znalezienie "spokojnego, silnego i kompetentnego miejsca" w głębi nas, a nie o danie autorytetu.. i choć w temacie o wewnętrznym autorytecie, to jednak pytano o coś innego. I ja odpowiedziałem na pytanie.
To miejsce było wspomniane w kontekście autorytetu.
dlaczego ma szukać w sobie tej siły, skoro chce ją mieć cały czas?
A skąd ma ją mieć, jak nie z siebie!? Chyba nie z czegoś POZA sobą..
To by było absurdalne - szukać WEWNĘTRZNEGO autorytetu i WŁASNEGO spokoju, siły, kompetencji.. poza sobą.
Chodzi o to, że nie ma szukać jej za każdym razem, a znaleźć na stałe by już nie musieć w sobie szukać, tylko widzieć.



Lepiej dojść do tego, by nie potrzebować szukania w sobie miłych miejsc, tylko przeżywając wszystkie emocje adekwatne do rzeczywistości umieć sobie radzić i znaleźć szczęście.
Które emocje są "adekwatne do rzeczywistości"?
Chodziło o rzeczywistość jako chwilę obecną i sytuację zewnętrzną, o to, co się dzieje w tej chwili i adekwatne dla tej osoby. Każdy jak spojrzy z dystansu, trochę obiektywniej, widzi, czy jest powód, do uczuć o takiej sile, jaka jest. Czyli jeśli ma się w danej chwili powód np. do złości, to jest ona słuszna i ma jakiś powód, warto coś z nim zrobić. To jest element rzeczywistości każdego z nas, której my jesteśmy panami, choć nie wykreowaliśmy jej sami, to możemy zmieniać. Kiedy nie obecnie powodów do negatywnych emocji (prócz tych, które tkwią cały czas w środku, więc warto coś z nimi zrobić, nie tylko zmienić emocje), to jeśli szóstka je odczuwa, a to często wpływa na jej zachowanie czy decyzje, to znaczy. Praca z wewnętrznym dzieckiem również na tym się opiera. Na odróżnianiu świadomych odczuć adekwatnych do sytuacji obecnej i dojrzałych, od tych podświadomych i ciągnących się jeszcze z dzieciństwa i w nimi (tym z naszej rzeczywistości, bo fizycznie już ich nie ma) pracować, nie pozwalając by odruchy i sposób myślenia dziecka zdominowały zachowanie dorosłej osoby.

Zwróć uwagę, że piszesz o sobie, opierasz się w tym momencie na swoich własnych kryteriach, które nie muszą być kryteriami innych.
Skąd wiesz, że kto inny, tak jak ty szuka akurat "szczęścia", poprzez "przeżywanie odpowiednich emocji" i "dawanie sobie rady", a nie na przykład "wolności", czy "spokoju", poprzez "władzę", "uznanie" i "niezależność"?
Ja dążę do wolności. To jest moje najwyższe kryterium. Znalezienie szczęścia jest dla mnie mniej ważne. Ja jestem już bardzo szczęśliwy, gdy tylko wykonuję rzetelnie swoją pracę. Przepełnia mnie wtedy szczęście i kiedy jeszcze coś ulepszę, albo przekroczę jakiś kolejny nibynieosiągalny próg to aż rozpierdala mnie nieskończone szczęście i duma - ale ja chcę być wolny.. To wolność jest dla mnie najważniejsza.
I dla Ciebie szczęściem jest wolność. Szczęście, to dość ogólne kryterium, przez które miałam na myśli. Chodzi o stan zadowolenia, każdy dąży do zaspokojenia własnych potrzeb i spełnienia się, a przynajmniej każdy tego pragnie. Przecież szczęście to nie tylko stan euforii czy dobra zabawa.
Mam zgoła inną niż Twoja hierarchię wartości. Kto inny - ma jeszcze inną.
Jeszcze nic nie wspomniałam o swojej hierarchii ważności, ale z pewnością masz inną, chyba jak każdy, choć trochę.
Szukamy tu metod w miarę uniwersalnych. To o czym piszesz to dążenie w górę Twojej hierarchii wartości..
Błąd, to o czym piszę, to dążenie do znalezienia i zachowania w sposób naturalny wewnętrznego autorytetu.
Czy mam lepszą propozycję? Dojść do przyczyn dlaczego odbiera sobie ten autorytet i znaleźć w sobie tenże autorytet - nie emocje, które mu towarzyszą, a jego.

Jaki autorytet? Wyraźnie powiedziała, że chodzi jej o spokój, siłę i poczucie kompetencji - nie o autorytet.
To są emocje, nie przekonania, ani umiejscowienie punktu kontroli. Zaczynasz od zmiany swoich emocji, działasz i obserwując zmieniasz przekonania, działasz dalej i przesuwa się punkt kontroli.
Działa na konkretnych przykładach, ale nie jestem pewna, czy to, co wywołało brak autorytetu w końcu nie znajdzie nowej drogi, by silniej dać o sobie znać. Ale w sumie racja... Nie jestem tez pewna, że nie. Po prostu wiem, że często tak się dzieje. Nie że zawsze. Zależy pewnie od przyczyny i siły tego bodźca.
Z własnego doświadczenia powiem Ci, że mój wewnętrzny autorytet WYKSZTAŁCIŁ się (a raczej wykształciłem go) pod wpływem wielu, kolejnych, słusznych decyzji podejmowanych pod wpływem odpowiednich, SZTUCZNIE WYWOŁYWANYCH emocji (bo te, które pojawiały się same były nieodpowiednie - na przykład pojawiał się strach, a potrzebowałem spokoju) - i dopiero po którejś z kolei takiej, podjętej pod wpływem odpowiadających mi emocji, decyzji, która okazała się najlepszym co mogłem wybrać, PRZEKONAŁEM się, że często to ja mam rację, nie świat dookoła.. I pewnego dnia nagle zdałem sobie sprawę, że teraz już tylko ja kieruję tym czołgiem zwanym Marcin :mrgreen:
W sumie to jest druga droga, która przychodziła mi do głowy, by dojść do kierowania sobą - po prostu to robić, a działania podjąć takie, by to sobie umożliwić. Jednak uznałam, że to jeszcze za mało, choć dobry początek... Żeby nie pytać o wszystko innych trzeba tego nie robić. :wink: Ale żeby mieć w sobie tą pewność i siłę zawsze, warto pozbyć się czegoś, co to odbiera.
Chociaż i tak czasami pytam ludzi dookoła o niektóre kwestie (raczej poboczne), jak oni sądzą bo przecież ja mogę się pomylić.. i mylę się czasami.. a lubię mieć pewność :wink:
I słusznie. :)

Patrząc dookoła każda Szóstka umie powiedzieć - on robi dobrze, on źle, on chyba popełnia błąd, a ten jest godny szacunku.
Zależy w jakiej sytuacji. Jeżeli czuję, że jest to sfera moich kompetencji - tak, oceniam. Mówię o tym, koryguję, pokazuję, poprawiam.
Jeżeli nie jest to sfera moich kompetencji - nic mi do tego. Obserwuję, uczę się..
Chodziło mi o to, że szóstki to są myślące osoby, mają zazwyczaj swoje zdanie i opinie, ale nie zawsze dopuszczają je do głosu. Miałam ma myśli życie, bardziej o to, czy słusznie postąpisz w codziennych sprawach i istotnych decyzjach życiowych, gdzie mają dane do oceny, bo mają swój światopogląd, zdanie o tym, co jest dobre, a co złe, ale jakoś i tak nie ufają sobie na tyle, by posłuchać wewnętrznego głosu, tylko innych. Nie o jakieś specjalizacje. Inni nie wiedzą lepiej od nich, jak właściwie mają postępować w życiu, nie mówię, że mają same sobie naprawić samochód, dać porady prawne, odpowiedzieć, jak wyglądają sytuacje w miejscach, w których nie były itd. Ale chyba łatwo domyśleć się kontekstu i sensu moich wypowiedzi umieszczając je w całości. :wink:
JAK zastosować do siebie coś, czego już nie ma bo się tego pozbyto?

Ok, coś zjadłam pisząc - pośpiech, wybacz mi niedbalstwo wypowiedzi. Z kontekstu i mojej myśli wnioskuję, że powinno się stosować tą ocenę również do siebie i pozbyć się poczucia bycia gorszym, wątpliwości odnośnie własnego światopoglądu, nie zniekształcać swojej oceny strachem, że można popełnić błąd. Każdy może, ale jeśli szóstka ma swój światopogląd, ideologię, wartości i dysponuje wiedzą (zdaje mi się, że szóstki wszystko to gromadzą, a jak nie - czas się zastanowić w co się wierzy i co jest ważne), to jest zdolna podjąć lepszą decyzję dla siebie niż ktokolwiek inny, bo tylko ona wie, co dla niej się liczy, tylko w niej jest odpowiedź na pytanie, czego chce i w niej jest to, jak widzi sprawy, nikt jej nie podpowie, co da bardziej satysfakcjonujący ją efekt dla niej. Problemem szóstki jest to, że choć mają najsilniejszy ośrodek intelektu, to go sobie blokują przez obawy.
    • A tu przesadziłaś:
      Chociaż akurat nie potrzebuję zapoznawania się z "narzędziami", w psychologii trochę siedzę.

      Nie potrzebujesz się zapoznać? No no no..
Kto mówił, że wiem wszystko w tej dziedzinie? Powiedziałam, że nie mam potrzeby na tą chwilę szukania narzędzi w teoriach psychologicznych, bo znam je na tyle, by umieć coś dla siebie znaleźć, a nawet mam teorii trochę ich po uszy. ;-) Co nie znaczy, że coś mnie nie może zainteresować, że nie mogę się rozwijać i dowiadywać nowych rzeczy - to bardzo ciekawe, więc jak mam nastrój i czas - jasne, ale leży to wysoko w hierarchii potrzeb, a przykłady, które poznajesz, nie są mi obce, więc by zrozumieć Twoje podejście mogę sięgnąć w pamięć.

Spotkałem się z taką samą reakcją właśnie na wydziale psychologii jak poszedłem z nimi pogadać o życiu i oni mnie zaczęli indoktrynować, a jak chciałem coś dać od siebie to się dowiadywałem czegoś w stylu, że to nie może tak być, bo oni wiedzą lepiej. :shock:
Na co ja:
Aaaaaaaha. Rozumiem. Cześć.. - i odchodziłem. Nie podyskutujemy..
Auć.
Bardzo Cię proszę - bez takich. Możesz takim tekstem stracić bardzo wiele..
[/list][/list]
Rozumiem. Z Tobą ostrożnie trzeba dobierać słowa. Ja jak się spieszę, bardziej myślę o wyrażeniu myśli i odnoszę słowa do nich, bez kolejnego dnia i szerszych kontekstów, chyba, że je umieszczę. Czasem chyba wyrażam się nie dość precyzyjnie.
Bardzo głupi nieświadomy schemat.
"W psychologii trochę siedzisz" - umiesz taki schemat zmienić? :wink:
W sobie? A wiesz, że robię postępy? Tyle mogę powiedzieć. Jakoś znajdując problem, znalazłam jego korzenie i usuwam (takie słowo bardziej Ci pasuje, od pięknej metafory z wyrywaniem? :-P) i przy tym powiedziałam(w większości to przenośnia, tylko jednej osobie musiałam to mówić na prawdę) - powołam się na konkretną sytuację, ale obrazuje ona trochę więcej - innym, że sądzę, że prawdopodobnie się mylą, bo mój ogląd sytuacji jest na tyle wnikliwy, że mam dużą szansę mieć rację, więc skoro również intuicja mi to podpowiadała (warto ją dopuszczać do głosu,w końcu to wnioski podświadomości!), to zawierzyłam sobie. Próbowano (np. ojciec) pokazać mi, że obiektywnie sprawy mają się inaczej, niż sądzę, ale ja widziałam, że on ocenia powierzchownie i na bazie schematów, które nie są uniwersalne i tutaj sama widziałam inny, bardziej uzasadniony i więcej czynników.

Oczywiście to prawda, że często subiektywizm zakrzywia nasze spojrzenie i trafność oglądów, ale nie musimy na to pozwalać i kierować się tylko emocjami. ;-) Zyskałam ten autorytet, który pozwolił mi zyskać coś cennego, co parę lat temu pewnie bym straciła z powodu braku zaufania do siebie. I to mi przyszło dość naturalnie, choć jeszcze miałam ten odruch szukania potwierdzenia dla własnej racji u innych, ale nie musiałam się bardzo starać, by znaleźć w sobie wewnętrzny autorytet, choć też miałam chwile wątpliwości i obaw. Ale w końcu za każdym razem to on wygrywał z innymi. Więc widząc, że z potwierdzeniem, lub bez racja się nie zmienia (kiedy widzę rację, to ją sama mogę wziąć, nie czekając, aż ktoś mi ją da) zobaczyłam w sobie szczere zaufanie do siebie.
......................................................................... ZŁOTY ŚRODEK!
6 z mocnym wpływem obu skrzydeł - kiedyś nauczę się latać
"Jeśli nie wiesz do jakiego portu zmierzasz, żaden wiatr nie jest ci sprzyjający"

Awatar użytkownika
SuperDurson
Moderator
Moderator
Posty: 2939
Rejestracja: sobota, 6 września 2008, 12:45
Enneatyp: Lojalista
Lokalizacja: Kraków

Re: Wewnętrzny autorytet

#49 Post autor: SuperDurson » piątek, 1 stycznia 2010, 16:46

Przeczytałem ostatnio ciekawą rzecz, która może wiele wnieść do tej dyskusji:

Serge Kahili King pisze:Wiedząc, iż nasze zasady życiowe (założenia, nastawienia, przekonania i oczekiwania) stanowią podstawę doświadczania, łatwiej zrozumiemy, że jeżeli chcemy zmienić to, czego doświadczały, musimy je zmodyfikować. Można powiedzieć, że wszystkie techniki, mające na celu zmianę doświadczeń, są skuteczne tylko takim stopniu, w jakim pomagają nam dokonywać przeobrażeń w zasadach naszego życia. Na przykład, afirmacje to zdania w formie twierdzącej, sformułowane tak, by wprowadzały pewnego rodzaju zmiany, które jednak nie nastąpią, jeżeli te afirmacje nie przekształcą się w nowe zasady. Dobrą techniką transformacji życia jest wizualizacja, ale ona również daje wyniki tylko wtedy, kiedy prowadzi do zmiany założeń odnośnie życia. W przeciwnym wypadku jest to tylko „wyświetlanie" ładnych obrazków. Nawet jeżeli ktoś zaproponuje nam uzdrawianie, trwałe zdrowie możemy osiągnąć tylko pod warunkiem, że jednocześnie zmienią się nasze zasady. Jeżeli pozostaną one w dotychczasowym kształcie, stan chorobowy powróci, gdy tylko zgromadzi się dość napięcia, by mógł ponownie się przejawić.


Garść praktyki:

*Ku - odpowiednik "świadomości", "logiki".

Serge Kahili King pisze:
  1. Nasze ku chętnie zaakceptuje nowe zasady, które nie stoją w sprzeczności z dotychczas istniejącymi. Jeżeli, dla przykładu, ustalisz nową zasadę, że dyplom, czy zaświadczenie, które właśnie otrzymałeś, upoważnia Cię do zarabiania większych pieniędzy i jednocześnie nie masz innych przekonań, które przeciwstawiają się wyższej stopie życiowej, Twoje ku będzie Cię całkowicie wspierało w wysiłkach w tym kierunku.
  2. Nasze ku chętnie zaakceptuje nowe zasady, jeżeli stare są nielogiczne. Kiedyś pomagałem pewnej kobiecie rzucić palenie. Podczas rozmowy nadmieniła ona, że ma zwyczaj występować przeciwko autorytetom, co oznaczało, że jej zasadą było: „Nikt nie ma prawa mówić mi, co mam robić". Kiedy była w stanie głębokiego skupienia i opowiadała, jak pali nawet wtedy, kiedy nie chce, zapytałem nagle: „Czy mam rozumieć, że pozwalasz papierosom, by dyktowały ci, co i kiedy masz robić?" Nastąpiła długa przerwa, podczas której wiedziałem, że jej ku zastanawiało się nad logiką tej zasady. Wreszcie kobieta powiedziała: „W żadnym wypadku!" I to było wszystko - już nigdy więcej nie zapaliła papierosa.
  3. Nasze ku zaakceptuje nowe zasady, jeżeli stare przestały być przydatne. Kiedy napady złego humoru nie robią już na innych dostatecznie silnego wrażenia, by zgadzali się na spełnianie naszych zachcianek, ku z łatwością porzuci takie przy wy czajenie i przyjmie każdą inną zasadę, która będzie skuteczna. Również kiedy cel, któremu służyła jakaś choroba, zostanie osiągnięty, nasze ku porzuci wszystko to, co ją powodowało i przyjmie nową zasadę zdrowia.
  4. Nasze ku przyjmie nową zasadę, która w sposób oczywisty (czyli logiczny) jest w realizacji danego celu bardziej skuteczna niż stara. Jeżeli, na przykład, korzyści wynikające z abstynencji są zdecydowanie większe od korzyści, jakie daje ciągłe przebywanie pod wpływem alkoholu, ku danej osoby zaakceptuje nową zasadę rezygnacji z picia, jednakże pod warunkiem, że w sytuacjach, w których ta osoba miała zwyczaj pić, będzie ona pamiętała zarówno o korzyściach wynikających z unikania alkoholu jak i o szkodach, które przynosi jego picie. Warunek ten wynika stąd, że rezygnacja z picia może pociągać za sobą cierpienie i napięcie, które alkohol zmniejsza. Jednakże, pod wpływem konsekwentnego prowadzenia przez lono [podświadomość], ku [świadomość] zaakceptuje ból, wynikający ze stosowania się do nowej zasady, jeżeli będzie z tego miało dostatecznie duże korzyści. Wymaga to ustalenia dodatkowej zasady, że to, co zyskujemy ma rzeczywiście dużą wartość. Ponieważ istniejący w danej chwili ból ma bardzo silne oddziaływanie, aby wytrwać należy stale uświadamiać sobie, jaką przyjemność możemy uzyskać przyjmując daną zasadę lub na ile ból będzie silniejszy w przyszłości w razie jej nie przestrzegania. Jeżeli zmienimy ogólną atmosferę nauki języka obcego, nasze ku zaakceptuje nowe reguły używania mowy pod warunkiem, że odnośnie mówienia nie mamy takich przekonań, które przeciwdziałają właściwym reakcjom.

Serge Kahili King pisze:Teraz chcę dać Ci kilka prostych wskazówek, (..) jak używać mentalnych symboli w celu przyciągania, skupiania i komunikowania idei, które mogą spowodować, że pod wieloma względami Twoje życie stanie się bogatsze, a działania - skuteczniejsze. Takimi symbolami mogą być znani ludzie (żyjący lub nie), bogowie, boginie, aniołowie, święci, albo bohaterowie z kultury, która Ci najbardziej odpowiada; mogą to być zwierzęta lub duchy Przyrody, możesz też stworzyć coś sam. Jeżeli chcesz, wyobrażaj sobie te symbole jako skondensowane aspekty kanewahine, jako Twojego ducha lub Wyższe Ja. Niektórzy ludzie uważają, że powinni mieć specjalne mentalne miejsce, w którym spotykają się ze swoją -jak to nazywam- Komisją Doradczą. Do tego celu dobrze nadaje się Ogród (..). Możesz też stworzyć sam jakiś wydzielony teren, który będzie przeznaczony wyłącznie do takich spotkań. Niektórzy lubią mieć możliwość korzystania z pomocy doradców zawsze, kiedy jej potrzebują i wszędzie, gdzie jest to konieczne, dlatego preferują przywoływanie ich w formie mentalnej, lub w postaci myślokształtu, pojawiającego się w ich bezpośrednim sąsiedztwie. Inni stwierdzają, że łatwiej jest im skupiać się na materialnym symbolu, przedstawiającym symbol mentalny. W takim przypadku możesz użyć wykonanych z kości słoniowej lub plastiku figurek siedmiu japońskich bożków szczęścia, statuetek przedstawiających Zwierzęta Mocy, albo każdej innej figurki, czy innego przedmiotu, który Ci odpowiada. Używaj symboli materialnych w celu pobudzenia swojej wyobraźni tak, byś mógł je powoływać do życia za pomocą umysłu. Doradców możesz mieć tylu, ilu chcesz, ale optymalną liczbą jest osiem [patrz: "ELEMENTY INFORMACYJNE", socjonika], ponieważ właśnie tylu z nich jednocześnie jesteś w stanie swobodnie utrzymywać w umyśle. Niżej przedstawiam cztery propozycje takich postaci.
  1. Doradca w sprawach zdrowia. Ten członek Komisji Doradczej udziela nam informacji, porad i pomocy, a także podsuwa pomysły w problemach, mających związek ze stanem zdrowia, umiejętnością uzdrawiania, podtrzymywaniem właściwego poziomu energii życiowej, utrzymywaniem zgrabnej sylwetki. Możemy pytać go o sprawy, dotyczące nas samych i naszych bliskich.
  2. Doradca w sprawach dobrobytu. Robi on to samo, co poprzedni, lecz w odniesieniu do wszystkiego, co ma związek z naszymi pieniędzmi, zamożnością i obfitością.
  3. Doradca w sprawach szczęścia. Ta postać pomaga we wszystkim, co łączy się z miłością, pokojem, harmonią, związkami osobistymi i relacjami w grupie, radością i rozrywkami.
  4. Doradca w sprawach sukcesu. Ten członek Komisji pomaga osiągać cele i podwyższać kwalifikacje.


I troszkę o budowaniu otoczki:

Serge Kahili King pisze:
  • Symbole pamięciowe

Ku robi wszystko w oparciu o wspomnienia. Wszystkie nasze założenia, nastawienia, przekonania, oczekiwania, przyzwyczajenia, umiejętności, zachowania, nastroje, emocje, doświadczenia, język i twórcze myśli oparte są na pamięci. Wspomnienia są wzorcami energetycznymi, symbolizującymi zdarzenia. Wzorce te są przechowywane tak, że mogą być aktywizowane przez różne bodźce zewnętrzne i wewnętrzne (którymi mogą być nawet inne wzorce pamięciowe). Wspomnienia, bezsprzecznie, są bardzo ważne dla naszego funkcjonowania jako istot ludzkich, ale jeżeli zaktywizowanie jakiegoś wspomnienia powoduje jednocześnie pobudzenie negatywnej reakcji emocjonalnej, może to być szkodliwe dla naszego zdrowia, naszej pomyślności i skuteczności naszego działania. Większość technik, które stosujemy do pracy z zabarwionymi negatywną emocją wspomnieniami, ma na celu przekształcenie naszych reakcji na zawartość tych wspomnień lub związków z nimi i nauczenie nas nowego wzorca reakcji lub zmodyfikowanie zawartości samego wspomnienia (podobnie, jak to miało miejsce ze zmianą snu, o której była już mowa) tak, by już nie wywoływało niepożądanych emocji. Zmiany sposobu działania danego wzorca można dokonać także pracując z poszczególnymi jego elementami. W procesie tym zmieniamy kontekst, a nie zawartość.
  • Wyobraźmy sobie, że na ścianie w poczekalni u lekarza wisi obraz, przedstawiający nagą postać. Jest rzeczą prawdopodobną, że większość ludzi będzie uważała, iż nie jest to odpowiednie miejsce dla takiego obrazu. W takiej poczekalni pacjenci na ogół będą czuli się nieswojo, większość z nich doświadczy uczucia skrępowania, a niektórzy mogą być nawet wściekli. Jeżeli lekarzowi zależy na tym, by nie odstraszać pacjentów, może on podjąć następujące działania: zasłonić części obrazu, przedstawiające nagość lub nawet cały obraz, polecić zeskrobanie pierwotnego obrazu i namalowanie nowego, albo wynająć kogoś, kto nauczyłby wszystkich odwiedzających jego gabinet innego nastawienia do nagości. Dobrym rozwiązaniem może też być powieszenie obrazu w łazience domu lekarza, gdzie nagość nikogo nie będzie raziła. Rozważmy jeszcze jedną sytuację. Na rozległej Parceli leży ogromny głaz. Jeżeli dookoła jest zupełnie pusto, taka samotna bryła kłuje w oczy. Można jednak - nie ruszając kamienia z miejsca - zaprojektować jego otoczenie w taki sposób, by uczynić z głazu obiekt, który przyciąga uwagę i wywołuje podziw. Jeszcze jeden przykład: plakat, naklejony bezpośrednio na ścianę, będzie, najprawdopodobniej, wywołał oburzenie, ale oprawiony w ramę może stać się obiektem zachwytu. W taki właśnie sposób rozumiem zmianę kontekstu, a nie zawartości. Umieszczenie jakiegoś obiektu w innym kontekście może całkowicie zmienić jego oddziaływanie na człowieka. Kiedy zrobimy podobną rzecz z negatywnymi wspomnieniami, staną się one obojętne lub nawet pozytywne.


Niżej podaję pewne sugestie odnośnie stosowania tego bardzo skutecznego sposobu w celu zmiany naszych reakcji na wspomnienia, obciążone negatywnymi emocjami. Zwróć uwagę na to, że z niektórymi wspomnieniami trzeba będzie popracować więcej niż jeden raz.

  1. Dodaj jakiś element do wspomnienia. Dobrym sposobem modyfikowania wspomnień związanych z krytyką, jest umieszczenie rogu na głowie osoby, która nas skrytykowała. Wskazane jest, by przy tym w tle brzmiała muzyka cyrkowa. Można też przed naszym krytykiem umieścić błazna, strojącego miny. Takie zmiany spowodują, że zdarzenie zyska zupełnie inny kontekst, co ułatwi naszej pamięci umieszczenie go w zbiorze idiotycznych historyjek, w którym nie będzie już czyniło nam krzywdy.
    Odmianą takich działań jest usunięcie czegoś, czego obecność wydaje się bezsensowna, na przykład, rośliny doniczkowej, obrazka lub filiżanki. Czasami ku traktuje taki przedmiot jako klucz do danego schowka i kiedy go usuniemy, zmienia się reakcja emocjonalna.
  2. Zmień otoczenie. Spróbuj przenieść całe wspomnienie w inne miejsce albo w inne czasy, pamiętając o charakterystycznych dla danego okresu ubiorach. Klucz do emocji często ukryty jest właśnie w miejscu lub w czasie. Odmianą tej procedury jest zmiana miejsca, z którego oglądamy dane zdarzenie. Zwykle za każdym razem patrzymy z tego samego punktu, tak jakbyśmy byli kamerą na statywie. Poeksperymentuj z różnymi miejscami i kątami widzenia. Spróbuj spojrzeć z góry, z innej strony, z innego poziomu, albo od tyłu. Możesz także odwrócić obraz „do góry nogami". U wielu ludzi takie doświadczenie powoduje zasadniczą zmianę w ich reakcji na wspomnienie.
  3. Zmień kontekst rzeczywistości. Można to zrobić w ten sposób, że szybko zamrażamy wspomnienie -jakbyśmy zamienili je w cienką szklaną lub lodową taflę- a następnie bierzemy młotek i tłuczemy. Kończymy uprzątnięciem kawałków i wrzuceniem ich do śmietnika. Efekt takiego postępowania jest często całkiem zadawalający. Innym sposobem jest rzucenie wspomnienia na ekran tak jak wyświetla się film, a następnie przyspieszenie lub zwolnienie przesuwu obrazu, do czego wskazane jest dodać zwiększenie lub zmniejszenie poziomu dźwięku. Można też przedstawić zdarzenie w formie spektaklu teatralnego, w którym my jesteśmy reżyserem i mówimy aktorom, by robili dokładnie to, co zrobili, a następnie chwalimy ich za doskonałe odegranie swojej roli. To daje nam subtelną satysfakcję z tego, że sami sterujemy sytuacją i pomaga usunąć uczucie bezradności.
  4. Zmień elementy na przeciwne. Celem tego procesu jest odnalezienie klucza emocjonalnego do danego wspomnienia. Chociaż poszukiwania odbywają się na zasadzie prób i błędów, ale wyniki są bardzo zachęcające. Dobrym początkiem jest zmiana koloru. Wspomnienie przechowywane w żywych barwach, zamień na wypłowiałe lub nawet czarno-białe, a do obrazu czarno-białego lub wyblakłego wprowadź żywe kolory. To, co widzisz z bliskiej odległości, oddal, a co pojawia się z oddali, przybliż. Jeżeli znajdujesz się na zewnątrz wspomnienia i oglądasz je z boku (siebie również) wejdź w obraz i doświadcz go w sposób bardziej bezpośredni, a jeżeli jesteś wewnątrz niego, wyjdź, by obejrzeć go z zewnątrz (choć możesz pozostawić siebie również wewnątrz obrazu - w ten sposób nie zmienisz kontekstu). Duży obraz wspomnienia można zmniejszyć, a mały - powiększyć. Jeżeli jest on nieograniczony, weź go w ramkę, a jeżeli posiada jakieś granice, usuń je. Kieruj się jednak własnymi pomysłami.


Ułożenie tego (na przykład spotkań z "radą nadzorczą") w pewien wzorzec/rytuał pozwala na skuteczniejsze użycie i szybkie przenoszenie na podobne konteksty.
Zatem:

Serge Kahili King pisze: Co powoduje, że rytuał jest skuteczny?
O tym, czy rytuał jest satysfakcjonujący i skuteczny, decydują pewne konkretne jego elementy.
  1. Rytuał musi mieć silny akcent początkowy i silny akcent końcowy. Jeżeli jego rozpoczęcie nie ma odpowiednio mocnego wyrazu, przestaje on być dostatecznie ważny dla uczestniczących w nim ludzi, na skutek czego trudno jest skupić ich uwagę. Właśnie dlatego tak wiele rytuałów rozpoczyna się biciem bębnów lub dzwonów, dźwiękami piszczałek lub trąbek. Jeżeli uda się nam zrobić na początek coś, co przyciągnie uwagę ludzi, to znaczy, że rozpoczęcie miało dostatecznie silny wyraz. Jeszcze ważniejszy jest mocny akcent końcowy. Zakończenie rytuału pozbawione takiego akcentu pozostawia uczucie niespełnienia i zawieszenia w próżni. Będzie ono miało odpowiednią siłę wówczas, gdy po częściowym rozproszeniu podczas środkowej części uroczystości ponownie uda nam się przyciągnąć uwagę wszystkich i doprowadzić do ich świadomości, że ceremonia się skończyła. Jednym z najczęstszych powodów niezadowolenia ludzi z rytuałów, w których uczestniczyli jest to, że nie zostały one w jasny sposób oddzielone od reszty życia. Jest to bardzo ważne, jeżeli chcemy zrobić wrażenie na uczestnikach i wywrzeć na nich odpowiedni wpływ, bez czego ludzie dojdą do wniosku, że skoro rytuał niczym nie różni się od zwyczajnych rzeczy, to pewnie nie jest ważny. Kiedy nauczam ceremonii i rytuału na swoich kursach stwierdzam, że właśnie sprawa silnego akcentu początkowego i końcowego sprawia słuchaczom najwięcej kłopotów. A warto pamiętać, że ludzie wybaczą nam różne niedociągnięcia w środkowej części uroczystości, jeżeli zadbamy o jej dobry początek i mocne zakończenie.
  2. Rytuał musi silnie oddziaływać na zmysły. Jeżeli jest przeznaczony wyłącznie do biernego oglądania, to będzie przyciągał naszą uwagę tylko w takim stopniu, w jakim jest dla nas ciekawy i piękny. Większe wrażenie wywrze na nas wówczas, gdy zadbamy o stosowną muzykę i efekty zapachowe, a przeżycie będzie jeszcze głębsze, jeżeli włączymy dodatkowo zmysł dotyku i smaku. W wielu kulturach i organizacjach odkryto, że tak właśnie jest, toteż miejsce przeprowadzania uroczystości dekoruje się świeżymi kwiatami, nawania kadzidłem, do wykonywanych czynności włączane są elementy śpiewu a cappella lub z towarzyszeniem muzyki, wspólnego uczestnictwa w rytuale poprzez, na przykład, powtarzanie modlitwy, wspólne śpiewanie, wykonywanie określonych ruchów, taniec, picie i jedzenie.
  3. Rytuał powinien mieć formę znaną uczestnikom, lub możliwą dla nich do przewidzenia. Jeżeli uczestniczymy w jakichś wspólnych działaniach i nie wiemy, co mamy robić i czego się spodziewać, jesteśmy zmieszani i zaniepokojeni, nasza uwaga jest rozproszona, toteż to, co się wokół dzieje, nie robi na nas dużego wrażenia, a więc ma słabsze oddziaływanie. Natomiast, im więcej elementów rytuału jest nam znanych, tym większy jest nasz komfort psychiczny i lepszy skutek. Wiedząc o tym, kapłani używają ustalonych rytuałów do określonych uroczystości. Członkowie Kościoła Katolickiego mają ogromne poczucie jedności ponieważ wiedzą, że w każdym zakątku świata obrzędy kościelne są takie same, toteż zawsze mogą w nich w pełni uczestniczyć, nawet nie znając miejscowego języka. Tam, gdzie procedury obrzędowe zostały zmienione, zapewne istniał do tego ważny powód, ale poczucie jedności zostało już naruszone. Szamani zaspakajają potrzebę znajomości i przewidywania kolejnych czynności w rytuale poprzez włączanie do każdego z nich znanych elementów i wzorców działających na zmysły, choć na każdą okazję rytuał jest inny.
  4. Znaczenie wszystkich elementów rytuału musi być dla jego uczestników zrozumiałe. Jeżeli jakaś część jest niejasna, traci ona swoją skuteczność. Właśnie ten element kapłani lekceważą najczęściej, ponieważ uważają, że wykonują czynności rytualne raczej dla istot duchowych niż dla zwykłych ludzi. Ale skoro oni wiedzą, jakie jest znaczenie poszczególnych części rytuału, skoro wiedzą to również istoty duchowe, dlaczego nie mieliby wiedzieć tego zwyczajni ludzie? (..) Zasadnicza skuteczność rytuału jest oceniana według tego, jakie wrażenie wywarł on na uczestniczących w nim ludziach i jak na nich wpłynął. Szaman dobrze o tym wie, toteż zawsze przed rozpoczęciem rytuału i podczas jego trwania objaśnia ludziom poszczególne czynności.
  5. Rytuał musi być czymś szczególnym. Jeżeli nie różni się niczym od zwykłego życia, zatraca swoją skuteczność. Podstawowym powodem, dla którego tak wiele współczesnych rytuałów pozostawia wrażenie pustki jest to, że wielu liderów nie traktuje ich w sposób szczególny. Widać to wyraźnie podczas uroczystości z okazji różnych świąt. Na przykład, dla większości ludzi Halloween jest jedynie świętem kostiumowym. Jeśli chodzi o dziękczynienie, to praktycznie zapomniano o nim, a związany z nim dzień jest tylko pretekstem do zjedzenia indyka z sosem żurawinowym. Boże Narodzenie przekształciło się w szał zakupów, Nowy Rok jest dniem gry futbolowej, a Piąty Lipca zamienił się w piknik. Są oczywiście wyjątki, ale nie jest ich dostatecznie dużo, by móc wykorzystać możliwość przeprowadzania stosownych ceremonii do wzmacniania wartości kulturowych. Dla tych, którzy odczuwają brak rytuałów we własnej kulturze bardzo atrakcyjne są te, pochodzące z innych kultur, które zachowały cechy właśnie czegoś szczególnego.

Serge Kahili King pisze: Co powoduje, że rytuał staje się czymś szczególnym?Decydują o tym cztery podstawowe elementy.
  1. Specjalne miejsce (..)
  2. Specjalne rekwizyty (..)
  3. Szczególne ruchy (..)
  4. Specjalne dźwięki (..)

Użyj ich wszystkich.
(..)
Już wspominałem, że po wykonaniu rytuału lubię świętować. Jest to dobra Hawajska tradycja.
..bo to czytasz ..bo Cię lubię ..bo myślisz samodzielnie!

sp/sx, 6w5 lvl 3-5
LIE Obrazek

Awatar użytkownika
Mandala
VIP
VIP
Posty: 502
Rejestracja: sobota, 21 czerwca 2008, 10:25
Lokalizacja: Warszawa

Re: Wewnętrzny autorytet

#50 Post autor: Mandala » poniedziałek, 11 stycznia 2010, 16:43

Podoba mi się pierwszy fragment o "ku", dalsze cztery, jak dla mnie, są zbytnio przekombinowane, wymagają zbyt wiele manipulowania własnym umysłem, w tym manipulowania wspomnieniami, co przypomina mi próby oszukiwania siebie, swojej podświadomości i powołania na coś w pewien sposób abstrakcyjnego. Nie podoba mi się oddzielanie elementów psychiki, nawet pozorne, lubię mieć jedno "ja", możliwie spójne. Za dużo skupiania się na odczuciach i oddawania im władzy nad postawą, postępowaniem. Już tłumaczę, dlaczego mnie takie podejście nie odpowiada.

Ostatnio udaje mi się zbudować wiarę we własną siłę i wykorzystywać ją, poprzez odpowiednie skupienie uwagi i twarde trzymanie się podejmowanych decyzji. Cała uwagę kieruję na cel, jaki chcę osiągnąć, odsuwając na bok niepokoje związane z drogą do jego osiągnięcia, strach przed możliwymi przeciwnościami, niepowodzeniem, reakcjami innych ludzi, ich wątpliwościami i wizjami. Wyznaczam sobie priorytety, wtedy wszystko, co mnie od nich odciąga (w tym inni ludzie, ich próby wpłynięcia na mnie), staje się mniej istotne. To, co uważam za najważniejsze, to, co jest według mnie słuszne, stawiam sobie przed oczami i do tego się kieruję. Ponieważ jest to właściwe (zgodne z tym, co uznałam za przydatne-nieprzydatne, mające większy sens, cel w przyszłości - lub nie, za dobre-złe), wiem, że nikt nie ma prawa mi stawać na drodze do tego, co słuszne, co dobre, więc żadne obawy o cudze opinie ani potknięcia nie mogą mi przeszkodzić, dobre imię mogę stracić tylko przed sobą, jeśli zobaczę z obranej drogi. Przede wszystkim wizja, co chcę w życiu zachować, co osiągnąć, jak żyć. Potem jakie konkretnie zadania, wybory mogą mnie do tego przybliżyć. Opieram się na własnej hierarchii wartości i ideałach. Grunt to mocny, stabilny światopogląd. Zawsze lepiej potrafiłam bronić bliskich mi ludzi (szóstki to obrońcy, chętnie walczący w imię słusznych idei), niż siebie, a to przez poczucie, że jestem gorsza, więc może się mylę,może nie zasługuję, już nie mówiąc o tym, że to wymaga mierzenia się z innymi i bronienia siebie, swojej wartości, w którą szóstki wątpią. Brak wiary we własny autorytet również wiązał się z brakiem wiary w siebie. Nie miałam problemu z dostrzeganiem racji i zalet innych i wstawianiu się za nimi, czemu tej waleczności nie wykorzystać? Teraz wykorzystuję swój światopogląd, by budować własny autorytet. Bronię swoich racji w oparciu na wartościach, z których one wynikają, tak, jakbym broniła wszystkich ludzi, prezentujących te wartości, jakbym walczyła o sprawiedliwość, ideały, ich rozwój w ludziach i uszanowanie ich przez innych, ale poprzez to bronię samą siebie. Tak długo, jak pozostaję wierna sobie, mam poczucie, że słuszność jest po mojej stronie i mam prawo walczyć o swoje. Kiedy postępuję zgodnie z tym, co moim zdaniem właściwe, mam szacunek do siebie. Szóstki mają problem z tym, ze hamują własny ośrodek intelektu, gubią się w swoich emocjach. Myślę więc, że dobrze jest zatem kierować się właśnie intelektem, czymś stabilniejszym, niż burzliwe i zmienne nastroje. Do tego służy ta stała, uformowana część ideologii, światopoglądu i celów, będąca podporą naszego myślenia, nie stworzone sobie w głowie miejsce do poskramiania i zmiany negatywnych emocji. Patrzenie w przód więcej daje korzyści, niż oglądanie się za siebie. Sama uznałam w pewnym momencie, że pora zaakceptować przeszłość taką, jaka jest i wyciągnąć z niej jak najwięcej wniosków, refleksji, mądrości. Cieszyć się tym, co mi się podobam rozwijać to, co mi wyszło, czerpać z możliwości, które otrzymałam, a to, co mi się nie podoba - tolerować, co jest możliwe, jeśli nie pozwoli się, by te wspomnienia determinowały naszą przyszłość. To, że do tej pory coś nie wyszło, że kiedyś było coś źle nie będzie miało w pływu na to, co będzie, jeśli ja na to nie pozwolę. Obieram nowe cele, mierząc siły na zamiary, dogodne drogi, znajdując nowe możliwości.

Oczywiście łatwiej to osiągnąć, jeśli rozwiąże się swoje problemy, przez które uaktywniają się w nas negatywne emocje, które nas hamują, ale rzecz w tym, żeby wzbić się ponad reakcje emocjonalne, by uczucia nie odciągały nad od rozumu, chwilowe emocje nie mogą determinować naszego postępowania, które ma znaczenie nie tylko na daną chwilę, ale na naszą przyszłość, czy to najbliższą, czy też dalszą. Rozwojowi sprzyja otaczanie się odpowiednimi ludźmi, którzy nie rozpraszają nas, nie mieszają w naszych uczuciach, nie uderzają w słabe punkty, a wspierają w osiąganiu celów, ludzie, którzy sami prezentują odpowiednie postawy, są zdecydowani, wytrwali, rozsądni. Warto zwrócić uwagę na pracę z wewnętrznym dzieckiem, wspomnianą przez Rinn. Sprowadza się ona do tego, by troszczyć się o siebie i chcieć dla siebie tego, czego chcielibyśmy dla naszego dziecka. To pomaga w wyznaczeniu celów i priorytetów; a im więcej mamy silnych stron, słusznych idei i osiągnięć, tym więcej możemy zaoferować innym, tym więcej zyskujemy szacunku i mamy powodów do bycia dumnym z siebie.
......................................................................... ZŁOTY ŚRODEK!
6 z mocnym wpływem obu skrzydeł - kiedyś nauczę się latać
"Jeśli nie wiesz do jakiego portu zmierzasz, żaden wiatr nie jest ci sprzyjający"

ODPOWIEDZ