Wybaczanie - możliwe czy niekoniecznie?
: piątek, 24 września 2010, 12:53
Chcąc się do kogoś zbliżyć, odkrywamy jego osobowość, poddajemy go szeregom testów i analiz... wreszcie obdarzamy naszym zaufaniem. Pierwsza część z grona szczęśliwców, którym udało się zyskać naszą bezwględna sympatię, nie marnuje swojej szansy i odpłaca się tym samym - my z kolei możemy liczyć wtedy na bliskość, jakiej doświadczamy z radością i uczuciem prawdziwej ulgi. Pozostała część traktuje nasze zaufanie jak coś, co rozdajemy ot tak, z łatwością i niemal automatycznie. Ta część nie spełnia danych wcześniej obietnic, tej części zdarza się mylić w zeznaniach i zmieniać swoje wersje wydarzeń na te odpowiadające im samym - być może nie zdaje sobie z tego sprawy, ale rani. Natychmiastowo i niezaprzeczalnie.
Co, drogie szóstki, robicie w takich sytuacjach? Wierzycie w trzecią, czwartą szansę? Ludzie popełniaja błędy, a nikt nie jest idealny. Wierzycie jednak, że któreś z kolei podejście stworzenia relacji daje możliwość zbudowania czegoś lepszego, niż było zazwyczaj? Jak długo zajmuje Wam odbudowanie danego wcześniej zaufania?
Osobiście mam z tym problem. Niekiedy zrażam się tak mocno , że chyba palę za sobą mosty. Nie potrafię zdystansować się i po prostu zacząć wszystkiego od początku. Z reguły albo jestem zaangażowana całą sobą, jak tylko silnie potrafię, albo nie jestem w ogóle - chłodna i udająca obojętną. Ciężko przychodzi mi etap zapominania doznanych krzywd.
Jak jest z Wami? Uważacie, że człowiek może zmienić się na lepsze?
Co, drogie szóstki, robicie w takich sytuacjach? Wierzycie w trzecią, czwartą szansę? Ludzie popełniaja błędy, a nikt nie jest idealny. Wierzycie jednak, że któreś z kolei podejście stworzenia relacji daje możliwość zbudowania czegoś lepszego, niż było zazwyczaj? Jak długo zajmuje Wam odbudowanie danego wcześniej zaufania?
Osobiście mam z tym problem. Niekiedy zrażam się tak mocno , że chyba palę za sobą mosty. Nie potrafię zdystansować się i po prostu zacząć wszystkiego od początku. Z reguły albo jestem zaangażowana całą sobą, jak tylko silnie potrafię, albo nie jestem w ogóle - chłodna i udająca obojętną. Ciężko przychodzi mi etap zapominania doznanych krzywd.
Jak jest z Wami? Uważacie, że człowiek może zmienić się na lepsze?