Strona 3 z 3

: środa, 28 stycznia 2009, 20:03
autor: Snufkin
.

: środa, 28 stycznia 2009, 20:09
autor: yusti
.

: środa, 28 stycznia 2009, 20:13
autor: Rinn
yusti pisze:to była główna cecha od nich mnie izolująca
Nom, tak cię izoluje, że non stop przesiadujesz na naszym forum. :roll:

: środa, 28 stycznia 2009, 21:53
autor: SuperDurson
Co leczy?

Przesada, fakty, rozwiązania.

: środa, 28 stycznia 2009, 22:51
autor: Kemal
Yusti jak nie jestes szóstką to łaskawie IDŹ STĄD :mrgreen:

Już dałem sobie spokój z innymi działami forum, takie głupoty tam wypisujecie to chociaż chce tutaj czytać coś sensownego.

Re: Jak postępować z 6, żeby przestała się zamartwiać?

: wtorek, 7 lutego 2012, 16:48
autor: .Anka.
Dostałam radę od fachowej osoby jak samemu sobie radzić z lękiem. Podzielę się nią z Wami. Zapytano mnie jak się zachowuję i jak czuję podczas napadu lęku. Ostateczna konkluzja: kiedy napadnie Was lęk to nie walczcie z nim. Poddajcie się niemu, bo walka tylko potęguje go. Mówcie sobie, że tak, boję się, bardzo się boję, o kur.a ja panikuję! :shock: I będzie dobrze. Wypróbuję przy nadarzającej się okazji. :wink:

Odnośnie do tematu. 5w4 na początku próbowały logicznie wyjaśniać, że coś się da zrobić, zmienić lub dawały radę w stylu "nie przejmuj się", co potęgowało uczucie bezradności, beznadziei i niezrozumienia stanu w jakim się znalazłam. Próba śmiania się ze mnie przyczyniały się do oburzenia, złości na słuchacza. Najlepsze okazało się mówienie w stylu "masz rację, to straszne" i dodawanie argumentów świadczących o nieuchronnym nieszczęściu lub niemożności go pokonania. Wtedy nie wiem dlaczego, ale zaczynam myśleć na odwrót czyli się pocieszać. I trzeba to czynić sprytnie, tak abym się nie kapnęła, że ktoś udaje.
Metoda biadolenia we własnym kontekście, czyli udawania samemu, że się boi też pomaga, bo zaczynam dodawać otuchy rozmówcy i samej sobie przy okazji.
Polecam także śmianie się z siebie, że jest się tak spanikowanym. Pomaga. I unikanie ludzi, którzy też się boją np. siedząc przed rozmową kwalifikacyjną w poczekalni lub wśród studentów przed egzaminem. To potęguje strach. Lepiej iść z dala od takich osób.

Re: Jak postępować z 6, żeby przestała się zamartwiać?

: wtorek, 7 lutego 2012, 19:09
autor: Pierzasta
"Trwoga zabija umysł. Trwoga jest małą śmiercią, ktora niesie ze sobą całkowite zapomnienie. Spojrzę w oczy trwodze. Pozwolę, aby zalała mnie i przelała się przeze mnie, a kiedy odpłynie, wejrzę wewnątrz siebie i spojrzę na jej drogę. Tam, którędy przeszła trwoga, nie będzie już nic oprócz mnie." :mrgreen:

Re: Jak postępować z 6, żeby przestała się zamartwiać?

: wtorek, 7 lutego 2012, 21:16
autor: SuperDurson
Ja lubię kiedy ktoś blisko potwierdza moje obawy i jednocześnie wyolbrzymiając ich na mnie efekty -spokojnie i z kamienną twarzą- uświadamia mi brak sensu w zamartwianiu się..
któryś z moich znajomych, do mnie pisze:
- Masz rację. To straszne. Tragedia wręcz. Na Twoim miejscu bym się od razu powiesił! Jak nic nie poradzisz, to nerwów się nażresz mniej. Od razu bym sobie wziął sznur i wieszane. Gdyby tak jęczał i trząsł portkami wciąż zamiast żyć zdrowo dalej. Psychika już klęka? Pęka? Bo ciągle stękasz! Wymiękasz. Gruby sznur podać od razu, czy umiesz z tym jednak żyć?

- ...
- Co możesz zrobić?

- ...
- To w końcu zrób to!

Re: Jak postępować z 6, żeby przestała się zamartwiać?

: wtorek, 7 lutego 2012, 22:05
autor: bodzios
Jak w mojej ulubionej, superpatetycznej scenie z Władcy Pierścieni (wersja filmowa{:
GANDALF - Théoden king stands alone.
ÉOMER [Coming up from behind] - Not alone.
Jeśli jestem w sytuacji zagrożenia, naprawdę ciężkiej, to bez żadnego problemu mogę się wyzwolić ze strachu i przekuć go na działanie, gdy zagrożony jest ktoś mi bliski. Ten pierwszy raz, gdy w dorosłym życiu tego użyłem (i jednocześnie uświadomiłem sobie istnienie takiego mechanizmu), tak naprawdę je zmienił, dał mi zupełnie nowy kierunek spoglądania w przyszłość. Która następnie stała się moją teraźniejszością.

Tak samo działa na lęki sposób, o którym wspominacie wcześniej, po prostu człowiek jest tak skonstruowany psychicznie, że w pewnym momencie strach do niego dociera z pełną siłą, na moment pęta mu nogi, a potem, jeśli dany osobnik jest w stanie się ogarnąć, to ten strach mija, adrenalina skacze i przechodzi się do szczytu własnych możliwości. Trzeba tylko dobrze trafić, ponieważ dłuższe nadstawianie się na sytuację stresową może się skończyć nieciekawie.