Silna psychika czy zwykła znieczulica ?

Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
monis
Posty: 78
Rejestracja: piątek, 26 grudnia 2008, 00:36
Lokalizacja: stąd ;)

Silna psychika czy zwykła znieczulica ?

#1 Post autor: monis » wtorek, 27 stycznia 2009, 23:33

Hej, odzywam się po pewnym czasie, który pewnie część z Was uzna za typowe siódemkowe znudzenie :P ... nie do końca ;)


Dwa tygodnie temu, po długiej i cięzkiej chorobie zmarł mój tata. Jeżeli tylko można być przygotowanym na taką wiadomość, to byłam na nią przygotowana doskonale. Pozbawione sensu byłoby opisywanie jak przebiegała cała choroba, powiem tylko jedno - najgorszą w życiu rzeczą jest oglądanie swojego ojca, który kompletnie nie wie kim jest jego córka, płaczącego, żeby z nim zostać, bo boi się, że umrze gdy nikogo nie będzie.
Przez cały ten czas starałam się, żeby nikt nie odczuł, że mam problemy, to była tylko i wyłacznie moja sprawa. Nienawidziałam, gdy ktoś mnie pocieszał ( bo wtedy od razu chciało mi się płakać ), sama nie opowiadałam o swojej sytuacji. Raz, po pijaku, przed przyjacielem wybuchnęłam, że nikt nie ma pojęcia jak się czuję, że inni narzekają na swoje błahe problemy nie wiedząc, jak źle może być naprawdę. Jeden jedyny raz.
Nie rozpłakałam się przez cały pogrzeb i przez całą stypę. Wmówiłam sobie, że do cholery - kto ma być silny jak nie ja. Nie rozpłakałam się, gdy wszystkie wyszminkowane, śmierdzące perfumami ciotki szlochały mi w ramię, nie rozpłakałam w domu Boga w którego nie wierze, nie rozpłakałam dreptając za trumną z mamą i siostrą pod rękę. Z trudem tłumiłam płacz jedynie słuchając wspomnień o tacie czy widząc swoich znajomych na pogrzebie. Zasadę 'bądź dzielna' realizowałam jednak bardzo sumiennie.
Miałam z ojcem napradę dobry kontakt. Słuchaliśmy podobnej muzyki, jeżdziliśmy razem na koncerty, zawsze krył mnie przed mamą. Był osobą nazwijmy to, publiczną, z rzeszą przyjaciół i osób ceniących to co robił, czym zawsze niesamowicie mi imponował. Byłam 'córeczką tatusia', zawsze udawało mi się przeforsować swoje racje, zawsze wychodziło na moje. Dobrze znał i szanował moich przyjaciół, akceptował moje związki, był dumny z moich osiągnięć. Rozumieliśmy się bardzo dobrze, mimo, że tak naprawdę nie wiem jakim był człowiekiem, bo w pracy spędzał zdecydowaną większość czasu, a gdy był w domu - również pracował. Dzięki niemu moge w tej chwili żyć jak żyję, być jaka jestem i z tego powodu jestem naprawdę niesamowicie dumna.

Znalazłam fantastyczną receptę na niemyślenie - natłok obowiązków. Wziełam na siebie ogrom spraw i to pomogło mi bardzo szybko wrócić do normalności, można nawet powiedzieć, że natychmiast. Żyję, tak jak żyłam, nie hasam w zgrzebnych czarnych worach, śmieję się i krzyczę. Doszłam do wniosku, że tata nie chciałby widzieć mnie rozpaczającej ( zawsze sie śmiał, że wyglądam jak panda gdy płaczę :P) chciałby poprostu żebym wyciągnęła jakieś wnioski z zaistniałej sytuacji. Nie wiem, czy w ten sposón nie usprawiedliwiam samej siebie, że żyję tak, jakby nic się nie stało, że nie płaczę po kątach itd. Od tego czasu jednak wziąż nie daje mi spokoju jedna myśl. Czy to, że w tak kryzysowej sytuacji zachowuje się spokojnie, wręcz - zbyt spokojnie - świadczy na pewno o tym, że jestem silna? Czy nie jest to po prostu objaw mojego ogólnego znieczulenia na wszystko? Jeżeli tak kryzysowe sytuacje przeżywam tak spokojnie, to naprawdę nie wiem, czy cokolwiek będzie w stanie mnie ruszyć... i to wcale nie jest dla mnie dobrą informacją.


Obrazek

mi się nie wydaje, że jestem nie wiadomo kim. ja JESTEM nie wiadomo kim ;)

'Żyj tak, aby Twoim znajomym zrobiło się nudno, gdy umrzesz'

Awatar użytkownika
Gremster
Posty: 506
Rejestracja: sobota, 25 sierpnia 2007, 13:22
Lokalizacja: Wrocław

#2 Post autor: Gremster » środa, 28 stycznia 2009, 00:29

wow.... brak słów.....

z mojej pozycji to raczej znaczy że jesteś silna i postanowiłaś być silna... bo widzę bardzo często że wiele osób które widzą że ktoś inny sie nimi zajmie... ktoś inny będzie silny po prostu sobie odpuszcza bo tak jest łatwiej...
nie wiem jakbym się zachował w takiej sytuacji... jeszcze nigdy nikt mi naprawde bliski nie umarł... w mojej rodzinie krewni umierali albo jak byłem bardzo mały albo jacyś dalecy.... względnie obcy mi.... przez 20 lat miałem od tego tematu spokój.... podziwiam cię.... chociaż myślę że ja pod płaszczykiem siły rozklejałbym się przy każdej możliwej okazji... w kącie w domu... przy piwie z bardzo dobrym kumplem...
7w8 - Jeśli żyjesz, musisz wymachiwać rękami i nogami, musisz skakać, ponieważ życie jest odwrotnością śmierci. A zatem, jeśli siedzisz cicho - nie żyjesz. Musisz hałasować, a przynajmiej twoje myśli powinny być głośne, barwne i ożywione

Awatar użytkownika
boogi
Pan Admin
Pan Admin
Posty: 5875
Rejestracja: czwartek, 23 października 2008, 22:48
Enneatyp: Perfekcjonista
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: Silna psychika czy zwykła znieczulica ?

#3 Post autor: boogi » środa, 28 stycznia 2009, 01:05

monis pisze:Hej, odzywam się po pewnym czasie, który pewnie część z Was uzna za typowe siódemkowe znudzenie :P ... nie do końca ;)
Przyznaję, że już uznałem Cię za chwilowego gościa na forum. Przykro mi z powodu śmierci taty, nigdy nie wiem co w takim momencie powiedzieć, więc może po prostu do rzeczy: sądzę, że miejscami mylnie się oceniłaś.
monis pisze:Przez cały ten czas starałam się, żeby nikt nie odczuł, że mam problemy, to była tylko i wyłacznie moja sprawa. (...) przed przyjacielem wybuchnęłam (...) Jeden jedyny raz. (...) Zasadę 'bądź dzielna' realizowałam jednak bardzo sumiennie.
To nie jest brak uczuć, tylko panowanie nad nimi. Oczywiście trzeba je czasem wylać, nie można za długo w sobie tłumić bo się nagromadzą i zaczną niszczyć od środka (sam coś o tym wiem).
monis pisze:Miałam z ojcem napradę dobry kontakt. (...) Byłam 'córeczką tatusia', (...) był dumny z moich osiągnięć. Rozumieliśmy się bardzo dobrze (...) Dzięki niemu moge w tej chwili żyć jak żyję, być jaka jestem i z tego powodu jestem naprawdę niesamowicie dumna.
Zaznaczam to, jak wielkie uczucie łączyło Cię z ojcem.
monis pisze:Jeżeli tak kryzysowe sytuacje przeżywam tak spokojnie, to naprawdę nie wiem, czy cokolwiek będzie w stanie mnie ruszyć... i to wcale nie jest dla mnie dobrą informacją.
Są tu chyba dwie odrębne sprawy, które łatwo ze sobą pomylić, jako że wyglądają bardzo podobnie.
Pierwsza, to okazywanie uczuć na zewnątrz - można płakać za kimś, kogo się kochało, a można wziąć na siebie ciężką dorosłą rolę "bycia twardym" (z tego co kojarzę to jesteś młodą osobą, bodajże nastolatką, więc tym cięższe to wyzwanie); można też oczywiście płakać po kimś udawanie itp. Chodzi ogólnie o zewnętrzny przejaw uczucia: pokazujemy, lub nie, innym swoje wnętrze. "Bycie twardym" to ciężka rola, ale często bardzo potrzebna - w sytuacji jak to określiłaś kryzysowej (też nie mam lepszego słowa) łatwo się duchowo załamać, i wtedy wsparcie w postaci silnej osoby (którego Ty udzielałaś tutaj innym, być może nawet o tym nie wiedząc) jest potrzebne.
Drugi aspekt, o który moim zdaniem tak naprawdę się tutaj rozchodzi, to jak sobie wewnątrz radzimy z uczuciami. Wylać je trzeba, podzielić się z kimś; nie wybrałaś publicznego okazania tak potężnych uczuć; mówisz, że masz przyjaciela, któremu raz opowiedziałaś o sztormie który szaleje w Twojej duszy - mam taką nieśmiałą propozycję, żebyś poprosiła go o wysłuchanie, jeżeli jest osobą która będzie umiała wysłuchać, porozmawiała z nim o swoich uczuciach. Zwerbalizowała je przed kimś. Dlaczego o tym wspominam? Jak już mówiłem - pokazałaś dojrzałość i siłę poprzez swoją postawę, mój szacunek. Ale uczucia nadal w Tobie siedzą, pokaż dojrzałość jeszcze raz i nie tłum ich w sobie - wiesz na pewno, że całkowite wytłumianie uczuć skutkuje w dłuższej perspektywie czasowej całkowitą znieczulicą uczuciową. Działaj, póki się jej jeszcze nie nabawiłaś ;)
Umiejętność i kochania, i panowania nad swoimi uczuciami jest ważna; ale panowanie nad uczuciami to nie jest ich tłumienie. Można ich nie pokazać na zewnątrz przed wszystkimi, ale wylać je przed kimś trzeba; w ostateczności wypłakać się w samotności. Tak ja zrobiłem po pogrzebie mojego dziadka, więc mogę powiedzieć że to skuteczna metoda.
monis pisze:Znalazłam fantastyczną receptę na niemyślenie - natłok obowiązków.
Być może o tym właśnie mówię; nie wiem, bo Cię nie znam, ale wiem że często właśnie natłok obowiązków, rzucenie się w wir działania i codzienności pomaga przysypać uczucia. Nie sądzę, by była to optymalna na dłuższą metę metoda radzenia sobie z nimi; na krótką działa na pewno. Kiedyś może się ich po prostu za wiele nazbierać. Trzeba uczuciom dawać upust, zresztą Siódemka chyba o tym wie, gdyż swoją radość wyrażać potrafi, a to przecież też uczucie - co by było, gdybyś swoją radość w sobie tłumiła? Jak szybko by Cię "rozsadziła"? ;)
Ponownie z negatywną emocją - wyładuj ją, może najlepiej przed przyjacielem; pod żadnym pozorem nie zakop jej w sobie.
monis pisze:Nie wiem, czy w ten sposón nie usprawiedliwiam samej siebie, że żyję tak, jakby nic się nie stało, że nie płaczę po kątach itd.
O usprawiedliwianiu się nie ma mowy. Być może skojarzyło Ci się to, że żałoba po zmarłym trwa przez rok. I niech trwa, to ważny czas. Ale żałoba to tylko zewnętrzny przejaw tego, co się dzieje wewnątrz człowieka.
Skoro zwróciłaś uwagę na to, że tata zamiast Twojego płaczu wolałby Twoje przemyślenia, wyciągnięcie nauki - no to na tym się skup. "Płakanie po kątach" nie leży zapewne w Twoim charakterze, a nie ma co się zachowywać nienaturalnie, prawda?
monis pisze:Od tego czasu jednak wziąż nie daje mi spokoju jedna myśl. Czy to, że w tak kryzysowej sytuacji zachowuje się spokojnie, wręcz - zbyt spokojnie - świadczy na pewno o tym, że jestem silna? Czy nie jest to po prostu objaw mojego ogólnego znieczulenia na wszystko?
Nie jesteś znieczulona na wszystko. Dowód: zastanowiłaś się nad tym. Koniec dowodu.
Tylko nie gnieć w sobie tego uczucia, ale to już myślę będziesz wiedziała jak sobie i z tym właściwie poradzić :)



...zaczynam naprawdę coraz bardziej lubić Siódemki...
"Jeśli chcesz ze mną rozmawiać, zdefiniuj terminy których używasz."
- Voltaire

>> bardzo dziwny link <<

Affects / Hornevian / Harmonic / Trifix

Awatar użytkownika
vhax
Posty: 488
Rejestracja: czwartek, 15 stycznia 2009, 00:38
Enneatyp: Entuzjasta
Lokalizacja: Szczecin

#4 Post autor: vhax » środa, 28 stycznia 2009, 01:40

monis, dwa lata temu zmarł mój dziadek... nie porównuję do Twojej straty, bo nie o to chodzi, ale sytuacje. Też byłam z nim blisko, dostałam tę wiadomość na wykładzie, nie mogę tez powiedzieć ze spadła na mnie niespodziewanie bo choroba była długa i bardzo już zaawansowana. Ale w końcu nadszedł ten moment. Ja tez przyjęłam rolę rej "niewzruszonej". Tak czuję się bezpieczniej. Nie mam potrzeby uzewnętrzniania się przed ludźmi i nie uważam tego za znieczulicę. Każdy z nas przeżywa trudne sytuacje inaczej. Ja podobnie jak Ty nie mówię o problemach, nie daję innym odczuć, że te istnieją. Czułam potrzebę pozostania tą silną, nie chciałam niepotrzebnie podsycać tej trudnej atmosfery panującej wokoło, wolałam być oparciem dla tych co sobie z nią nie radzili.
boogi pisze:Jak już mówiłem - pokazałaś dojrzałość i siłę poprzez swoją postawę, mój szacunek. Ale uczucia nadal w Tobie siedzą, pokaż dojrzałość jeszcze raz i nie tłum ich w sobie - wiesz na pewno, że całkowite wytłumianie uczuć skutkuje w dłuższej perspektywie czasowej całkowitą znieczulicą uczuciową. Działaj, póki się jej jeszcze nie nabawiłaś
To nie jest kwestia dojrzałości. Ja ja rozumiem, może nie ma potrzeby uzewnętrzniania się. To nie jest znak znieczulicy, ja też nie lubię opowiadać o swoich problemach a tym bardziej obarczać nimi innych. Także nie znoszę współczucia, nie wiem jak się wtedy zachować. niektórych rzeczy nie trzeba oznajmiać światu... nawet takiemu malutkiemu jak jedna osoba w postaci przyjaciela. no chyba, ze czuje się taka potrzebę... to już inna sprawa.

monis - jesteś silna, nie wierze, że te wydarzenia Cię nie "ruszyły". Na pewno, wybrałaś po prostu inny sposób poradzenia sobie z nimi. Jedni płaczą, inni zaczynają pracować a jeszcze inni zamykają się w sobie. Wybrałaś taką a nie inną ścieżkę, ponieważ jak sama pomyślałaś najprawdopodobniej tego chciał Twój Tata. Jeśli czujesz, że to zachowanie było zgodne z filozofią, której Cię uczył to nie powinnaś sobie tego wyrzucać. Uśmiechnij się, zapamiętaj te wszystkie chwile razem z nim spędzone.. a w życiu na pewno jeszcze coś Cię wzruszy :)

pozdrawiam
7w8

Nie płacz, że coś się skończyło, tylko uśmiechaj się, że Ci się to przytrafiło (Gabriel García Márquez)

Awatar użytkownika
NoMatter
Posty: 1156
Rejestracja: czwartek, 26 października 2006, 15:31
Lokalizacja: Polska

#5 Post autor: NoMatter » środa, 28 stycznia 2009, 06:57

Ciężko w ogóle wziąć mi się za odpowiadanie, nie lubię mówić o takich rzeczach w publikę. Mam wrażenie że musi Cię bardzo zżerać poczucie winy skoro o tym piszesz.
boogi pisze:To nie jest brak uczuć, tylko panowanie nad nimi.
To nie jest panowanie nad nimi, co brak takiej wielkiej potrzeby okazywania emocji. Nic w tym złego. Niektórzy mają tak, inni inaczej.
boogi pisze:Oczywiście trzeba je czasem wylać, nie można za długo w sobie tłumić bo się nagromadzą i zaczną niszczyć od środka (sam coś o tym wiem).
Bzdura, niektórzy potrzebują je wylać, inni nawet o czymś takim nie pomyślą. Niektórzy muszą swoje emocje wylać ciurkiem, "na czysto", dla innych wystarczy normalna rozmowa przy uśmiechniętym znajomym, czy gra w piłkę z kolegami.
boogi pisze:Pierwsza, to okazywanie uczuć na zewnątrz - można płakać za kimś, kogo się kochało, a można wziąć na siebie ciężką dorosłą rolę "bycia twardym" (z tego co kojarzę to jesteś młodą osobą, bodajże nastolatką, więc tym cięższe to wyzwanie);
Można okazywać emocje na zewnątrz, zapewnię Cię jednak że dla niektórych mógłby to być niemały kłopot. Niektórzy tego nie umieją, niektórzy nawet nie zdadzą sobie sprawy że tak można by zrobić.
Monis, z tego co zrozumiałem nie potrzebuje okazywać ich na zewnątrz. To ani źle, ani dobrze. To po prostu zwyczajne. Inna sprawa że czuje się z tym źle - widzi rozpaczających ludzi, w telewizji, kinie, książce zazwyczaj osoba czująca do kogoś więź ostro pokazuje na zewnątrz swoje emocje. Osoby które tego nie pokazują są przedstawiane jakby niczego nie czuły. Stąd bierze się poczucie winy(przyznam że kilkukrotnie czułem takie poczucie winy z powodu(kiedyś nazywałem to nieumiejętnością, teraz na szczęście wiem że to normalne) nieukazania swoich emocji na zewnątrz.) i przeświadczenie że nie jest się "normalnym". Jak najdzie kogoś ochota do okazywania emocji- to je okaże, jak nie to nie. Nie ma w tym nic a nic złego.
boogi pisze:Drugi aspekt, o który moim zdaniem tak naprawdę się tutaj rozchodzi, to jak sobie wewnątrz radzimy z uczuciami. Wylać je trzeba, podzielić się z kimś; nie wybrałaś publicznego okazania tak potężnych uczuć; mówisz, że masz przyjaciela, któremu raz opowiedziałaś o sztormie który szaleje w Twojej duszy - mam taką nieśmiałą propozycję, żebyś poprosiła go o wysłuchanie, jeżeli jest osobą która będzie umiała wysłuchać, porozmawiała z nim o swoich uczuciach. Zwerbalizowała je przed kimś. Dlaczego o tym wspominam? Jak już mówiłem - pokazałaś dojrzałość i siłę poprzez swoją postawę, mój szacunek. Ale uczucia nadal w Tobie siedzą, pokaż dojrzałość jeszcze raz i nie tłum ich w sobie - wiesz na pewno, że całkowite wytłumianie uczuć skutkuje w dłuższej perspektywie czasowej całkowitą znieczulicą uczuciową. Działaj, póki się jej jeszcze nie nabawiłaś ;)
A fe, "emocjonalne wyzwolenie ludzkości". Myślę że tak naprawdę nie ma żadnego "sztormu szalejącego w duszy". Jest za to wielkie uczucie przywiązania, straty i poczucie winy że nie pokazało to się na zewnątrz. Nie sądzę żebyś w ten sposób osiągnęła "znieczulicę uczuciową", czymkolwiek by ona być nie miała.
boogi pisze:Umiejętność i kochania, i panowania nad swoimi uczuciami jest ważna; ale panowanie nad uczuciami to nie jest ich tłumienie. Można ich nie pokazać na zewnątrz przed wszystkimi, ale wylać je przed kimś trzeba; w ostateczności wypłakać się w samotności. Tak ja zrobiłem po pogrzebie mojego dziadka, więc mogę powiedzieć że to skuteczna metoda.
Kwestia jest taka że tutaj nikt nie tłumi uczuć. Przez cały post wylewa się mnóstwo uczucia. Ja je widzę. Inna bajka że nie jest nabuchany emocjami. Czy coś w tym złego?
monis pisze:Znalazłam fantastyczną receptę na niemyślenie - natłok obowiązków.
No i nie widzę w tym nic złego. Jak będziesz tego potrzebować, przysiądziesz na chwilę i przemyślisz sprawę.
boogi pisze:radość (...) to przecież też uczucie
Emocja, emocja ;)
boogi pisze:Ponownie z negatywną emocją - wyładuj ją, może najlepiej przed przyjacielem
No, idź i pogadaj o czymś przyjemnym. Dobrze zrobi to i Tobie i jemu. Możesz też w inny sposób miło spędzić czas. Przestaniesz o tym myśleć i będzie ok.
boogi pisze:pod żadnym pozorem nie zakop jej w sobie.
A ja przestrzegę Cię bardziej przed zakopaniem w sobie poczucia winy że zrobiłaś coś nie tak. Przecież postąpiłaś w sposób dla siebie naturalny, prawda?
boogi pisze:Skoro zwróciłaś uwagę na to, że tata zamiast Twojego płaczu wolałby Twoje przemyślenia, wyciągnięcie nauki - no to na tym się skup. "Płakanie po kątach" nie leży zapewne w Twoim charakterze, a nie ma co się zachowywać nienaturalnie, prawda?
Dokładnie. (Przy okazji, dlaczego boogi namawiasz ją jednocześnie do dwóch sprzecznych rzeczy?)
monis pisze:Czy nie jest to po prostu objaw mojego ogólnego znieczulenia na wszystko?
To że się czegoś nie okazuje, nie oznacza przecież że to nie istnieje, prawda? :)
boogi pisze: Tylko nie gnieć w sobie tego uczucia, ale to już myślę będziesz wiedziała jak sobie i z tym właściwie poradzić :)
Tylko nie rozwijaj w sobie tego poczucia winy, po prostu żyj. I ciesz się życiem, to powinno Ci dobrze wychodzić :)

Trzymaj się,
NM
"Ludzi g. obchodzi co chciałeś powiedzieć, obchodzi ich to, co usłyszeli."

Awatar użytkownika
SuperDurson
Moderator
Moderator
Posty: 2939
Rejestracja: sobota, 6 września 2008, 12:45
Enneatyp: Lojalista
Lokalizacja: Kraków

#6 Post autor: SuperDurson » środa, 28 stycznia 2009, 08:07

Silna psychika.

To zdrowe, że się zastanowiłaś.
..bo to czytasz ..bo Cię lubię ..bo myślisz samodzielnie!

sp/sx, 6w5 lvl 3-5
LIE Obrazek

Snufkin
Posty: 5625
Rejestracja: piątek, 4 kwietnia 2008, 14:28
Enneatyp: Obserwator

#7 Post autor: Snufkin » środa, 28 stycznia 2009, 10:38

.
Ostatnio zmieniony sobota, 27 marca 2010, 17:59 przez Snufkin, łącznie zmieniany 1 raz.
5w4, sp/sx/so
ILI - Ni, DCNH - CT(H)

yusti
Posty: 4664
Rejestracja: niedziela, 22 października 2006, 17:54
Enneatyp: Perfekcjonista

#8 Post autor: yusti » środa, 28 stycznia 2009, 10:57

.
Ostatnio zmieniony wtorek, 12 października 2010, 16:14 przez yusti, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Amber
Posty: 375
Rejestracja: wtorek, 11 listopada 2008, 20:29
Enneatyp: Entuzjasta

#9 Post autor: Amber » środa, 28 stycznia 2009, 11:52

Yusti, jesteś beznadziejna. To moje oficjalne stanowisko.

To, że nie rozumiesz sposobu, w jaki ktoś przeżywa śmierć bliskiej osoby, nie uprawnia cię do szydzenia z niej.

monis, kiedy czytałam twojego posta, to miałam wrażenie, że sama mogłabym się zachowywać tak samo.
Obrazek

Nie wyrywam ósemek.

yusti
Posty: 4664
Rejestracja: niedziela, 22 października 2006, 17:54
Enneatyp: Perfekcjonista

#10 Post autor: yusti » środa, 28 stycznia 2009, 12:15

.
Ostatnio zmieniony wtorek, 12 października 2010, 16:13 przez yusti, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
vhax
Posty: 488
Rejestracja: czwartek, 15 stycznia 2009, 00:38
Enneatyp: Entuzjasta
Lokalizacja: Szczecin

#11 Post autor: vhax » środa, 28 stycznia 2009, 12:40

yusti, opanuj się, jak nie umiesz powiedzieć nic na temat wpasowując się przy tym w ramy jakich ogólnie pojętego dobrego wychowania to lepiej nic nie mów. Amber prawdopodobnie, bo nie mówię, ze na pewno, powiedziała to co większość czytających ten temat pomyślała po przeczytaniu Twojego posta. Nie wyzwała Cię, a tylko Ty zdajesz sie wzbudzać jakieś niezdrowe dyskusje.

Wydaje mi się, jeśli nie rozumiesz takiego zachowania nie uprawnia Cię to do tak ostrego komentarza. A jeśli masz jakieś osobiste urazy do ludzi o charakterze 7 to zachowaj je dla siebie. Zdecydowana większość z nich niczemu nie zawiniła. nie każdy ma potrzebę wylewania siebie uczuć jak inni.
7w8

Nie płacz, że coś się skończyło, tylko uśmiechaj się, że Ci się to przytrafiło (Gabriel García Márquez)

Snufkin
Posty: 5625
Rejestracja: piątek, 4 kwietnia 2008, 14:28
Enneatyp: Obserwator

#12 Post autor: Snufkin » środa, 28 stycznia 2009, 12:49

.
Ostatnio zmieniony sobota, 27 marca 2010, 18:00 przez Snufkin, łącznie zmieniany 2 razy.
5w4, sp/sx/so
ILI - Ni, DCNH - CT(H)

Awatar użytkownika
vhax
Posty: 488
Rejestracja: czwartek, 15 stycznia 2009, 00:38
Enneatyp: Entuzjasta
Lokalizacja: Szczecin

#13 Post autor: vhax » środa, 28 stycznia 2009, 12:59

może i jestem prosta, jestem 7 i ich nie rozumiem... ale niektórzy nie wyłapują takich subtelnych przesłań. przepraszam :lol:
7w8

Nie płacz, że coś się skończyło, tylko uśmiechaj się, że Ci się to przytrafiło (Gabriel García Márquez)

Awatar użytkownika
Amber
Posty: 375
Rejestracja: wtorek, 11 listopada 2008, 20:29
Enneatyp: Entuzjasta

#14 Post autor: Amber » środa, 28 stycznia 2009, 16:41

Yusti - szkoda, że nie odniosłaś się również do sedna mojego postu, czyli drugiej linijki. No ale jeśli o mnie chodzi, to od tej pory absolutny <ignore user>
Obrazek

Nie wyrywam ósemek.

Awatar użytkownika
monis
Posty: 78
Rejestracja: piątek, 26 grudnia 2008, 00:36
Lokalizacja: stąd ;)

#15 Post autor: monis » środa, 28 stycznia 2009, 17:10

Teraz, czytając swojego posta i Wasze odpowiedzi nasunęła mi się jedna myśl - że to wygląda tak, jakbym chwaliła się tym, że sobie radzę i że staram się być silna. Stwierdzenia w stylu ' zaczynam lubić siódemki' ' zachowawałabym sie tak jak ty' nie do końca mi tu pasują i pachną trochę pocieszaniem, którego nie potrzebuję i jakimś dziwnym rodzajem współczucia.

Chyba pierwszy raz nie odczuwam samouwielbienia, że zachowuję się tak a nie inaczej( jakie to nie 'siódemkowe' :P ). Nie chciałam się chwalić, nie czuję się dumna z powodu swojej, nazwijmy to nawet, siły - bo wszystko przesłaniają mi wyrzuty sumienia. Wydaje mi się, że po prostu idę na łatwiznę, nie zastanawiając się nad tym wszystkim, nie przeżywając tego w 'odpowieni sposób'. Myślę że mój egoizm i strach przed tym, że stracę coś ze swojego szalonego życia, że stracę okazję na jakąś super przygodę, bo będę 'mieć żałobe' ( w ogóle przeraża mnie to określenie...) też robi swoje. Generalnie - łatwiej przychodziło mi pocieszanie innych niż bycie pocieszaną, chociaż czasem, gdy prawie obce osoby płakały przy mnie jak bóbr, myślałam sobie - kto tu jest najbliższą rodziną, dajcie mi święty spokój - ale pocieszałam dalej. Tak było mi łatwiej. Teraz już nie mam po co nikomu się wypłakiwać. Nie czuję juz takiej potrzeby.

Wcale nie poczułam się urażona postem yusti. Przeciwnie, w końcu ktoś napisał coś nie myśląc ' o jaka ona biedna, bo nie ma taty'. Jestem cały czas tym samym człowiekiem, tak samo racjonalnie ( lub mniej) myślę i nie płaczę jak ktoś zwróci mi uwagę. To co się stało nie ma na to najmniejszego wpływu. Nie uważam się za najbardziej pokrzywdzoną na świecie. Czy tylko udaję obojętną ? Być może. Gram tak często, że czasem już naprawdę nie wiem co jest prawdą. Czy zbyt niekochająca ? Na to pytanie mógłby chyba tylko odpowiedzieć mój ojciec, bo nie chodzi o to jak kochałam, tylko jak dawalam mu to odczuć.

I nie jestem nastolatką, mam caaaałe 21 lat czyli jestem mega niewiarygodnie stara.

Naprawdę nie macie mi czego współczuć. Przeciwnie - to ja mogę Wam współczuć. Ja mam to za sobą - Was to czeka. Brutalnie proste, ale prawdziwe, niestety.
Obrazek

mi się nie wydaje, że jestem nie wiadomo kim. ja JESTEM nie wiadomo kim ;)

'Żyj tak, aby Twoim znajomym zrobiło się nudno, gdy umrzesz'

ODPOWIEDZ