Kiedy zaglądacie wgłąb siebie (S) (Tylko 8)
jak chce sie dobic albo cos z siebie wyrzucic to zawsze to robie ale musze byc wtedy sama. nie moze przy tym byc nikogo. to moemnt w ktorym odslaniam sie przed soba i a) nie lubie jak mi sie monci spokuj b) nie pokazla bym tych slabosci przed nikim bo to szkodzi
8w7
ta szklanka MOZE byc pełna do połowy.
ta szklanka MOZE byc pełna do połowy.
Re: Kiedy zaglądacie wgłąb siebie (S) (Tylko 8)
Kiedy zaglądam wgłąb siebie, to nie jest to najprzyjemniejsze przeżycie, zwykle boli...
Szkoda, że Nieugiety nie sprecyzował bardziej tematu, więc odpowiem "na czuja" - co autor miał na myśli?
Tak więc - kiedy?
Ano wtedy, kiedy w życiu o raz kolejny coś / wszystko się posypało i nadchodzi czas, żeby pomyśleć, gdzie w tym wszystkim tkwi mój błąd. Takie analizowanie czasami trwa bardzo długo, trwam wtedy w jakimś zawieszeniu - teoretycznie funkcjonuję normalnie, ale bardziej na zasadzie odruchów i przyzwyczajeń, niż przemyślanych kroków. Moje myśli cały czas krążą wokół danego tematu. Nie lubię takich chwil, potrzebuję wtedy ludzi, którzy popchnęliby mnie do działania, bo sama nie daję rady. Analiza dobiega końca, efektem końcowym są wyplute wnioski i pytanie: co dalej z tym dziadostwem? Po podobnych akcjach zawsze mam punkt więcej do listy rzeczy, które trzeba przemyśleć, zanim coś się zrobi. Koniec końców - wychodzę na plus, ale sam okres obwiniania się i wywlekania swoich błędów jest bardzo niemiły (a gdzieś już chyba tu pisałam, że u mnie samokrytyka jest dość agresywna, nie mam litości dla swoich poczynań).
Druga opcja - ktoś (dziwnym trafem jest to na ogół mój staruszek, który niestety ma na mnie spory wpływ, od którego ciężko mi się uwolnić) jednym zdaniem kwituje jakąś sytuację, moją decyzję, albo czyn. Jeśli trafi w czuły punkt, to znowu zaczyna się nieprzyjemna analiza.
Co się wtedy dzieje?
Trochę się na siebie złoszczę, trochę odczuwam żalu, jest mi ze sobą nieswojo. Chyba wynika to z przeświadczenia, że mimo dobrej otoczki, gdzieś w głębi Mietły czai się ósemkowa bezwzględna franca, która w napadzie szału będzie w stanie zniszczyć dużo dobrych rzeczy i zmieszać innych z błotem.
Takie zaglądanie wgłąb siebie nie jest dla mnie przyjemnym doświadczeniem, ale zauważyłam też, że nad uczuciami względem siebie stawiam chłodne wnioski wynikające ze swojego zachowania. Wtedy jakoś łatwiej mi się z tym pogodzić.
W znakomitej większości przypadków o moich przemyśleniach nie wie nikt (owszem, może i widzą, że chodzę przybita, ale nie gadam na ten temat na ogół).
I co dalej?
Staram się coś zmienić, czasami nawet mi się udaje...
Zwykle po takim zaglądaniu wgłąb siebie, czuję się ze sobą źle. Chyba wolę taką bezrefleksyjną postawę wulgarnej ósemki, łatwiej się żyje.
Szkoda, że Nieugiety nie sprecyzował bardziej tematu, więc odpowiem "na czuja" - co autor miał na myśli?
Tak więc - kiedy?
Ano wtedy, kiedy w życiu o raz kolejny coś / wszystko się posypało i nadchodzi czas, żeby pomyśleć, gdzie w tym wszystkim tkwi mój błąd. Takie analizowanie czasami trwa bardzo długo, trwam wtedy w jakimś zawieszeniu - teoretycznie funkcjonuję normalnie, ale bardziej na zasadzie odruchów i przyzwyczajeń, niż przemyślanych kroków. Moje myśli cały czas krążą wokół danego tematu. Nie lubię takich chwil, potrzebuję wtedy ludzi, którzy popchnęliby mnie do działania, bo sama nie daję rady. Analiza dobiega końca, efektem końcowym są wyplute wnioski i pytanie: co dalej z tym dziadostwem? Po podobnych akcjach zawsze mam punkt więcej do listy rzeczy, które trzeba przemyśleć, zanim coś się zrobi. Koniec końców - wychodzę na plus, ale sam okres obwiniania się i wywlekania swoich błędów jest bardzo niemiły (a gdzieś już chyba tu pisałam, że u mnie samokrytyka jest dość agresywna, nie mam litości dla swoich poczynań).
Druga opcja - ktoś (dziwnym trafem jest to na ogół mój staruszek, który niestety ma na mnie spory wpływ, od którego ciężko mi się uwolnić) jednym zdaniem kwituje jakąś sytuację, moją decyzję, albo czyn. Jeśli trafi w czuły punkt, to znowu zaczyna się nieprzyjemna analiza.
Co się wtedy dzieje?
Trochę się na siebie złoszczę, trochę odczuwam żalu, jest mi ze sobą nieswojo. Chyba wynika to z przeświadczenia, że mimo dobrej otoczki, gdzieś w głębi Mietły czai się ósemkowa bezwzględna franca, która w napadzie szału będzie w stanie zniszczyć dużo dobrych rzeczy i zmieszać innych z błotem.
Takie zaglądanie wgłąb siebie nie jest dla mnie przyjemnym doświadczeniem, ale zauważyłam też, że nad uczuciami względem siebie stawiam chłodne wnioski wynikające ze swojego zachowania. Wtedy jakoś łatwiej mi się z tym pogodzić.
W znakomitej większości przypadków o moich przemyśleniach nie wie nikt (owszem, może i widzą, że chodzę przybita, ale nie gadam na ten temat na ogół).
I co dalej?
Staram się coś zmienić, czasami nawet mi się udaje...
Zwykle po takim zaglądaniu wgłąb siebie, czuję się ze sobą źle. Chyba wolę taką bezrefleksyjną postawę wulgarnej ósemki, łatwiej się żyje.
- lasuch
- Moderator
- Posty: 731
- Rejestracja: sobota, 15 maja 2010, 10:50
- Enneatyp: Szef
- Lokalizacja: Bydgoszcz
Re: Kiedy zaglądacie wgłąb siebie (S) (Tylko 8)
Poważnie, to robię to bardzo często, ale mało z tego wynika...zawsze trafiam na jakąś przeszkodę nie do przejścia i się załamuję, bo w czasie teraźniejszym nie da się znaleźć rozwiązania i muszę poczekać co przyniesie czas.
Od pewnego czasu, co ma związek z rejestracją na forum wpływ mają też na to osoby trzecie...naprawdę potrafię oddzielać rady na mądre (zasadne) i głupie (niezasadne) wg. mojego mniemania rzecz jasna.
Staram się na siebie nie złościć, gdyż cały czas mam o sobie dobre zdanie Ale mimo to widzę co jest nie tak i w miarę możliwości staram się poprawić i jest mi źle, gdy czy to z własnego lenistwa, czy niemocy tego nie robię.
Lepiej jednak się nie zagłębiać, o ile jest się pewnym że jest się w miarę poukładaną osobą i ma się automatycznie wypracowane zachowanie i reakcje na różne sprawy w życiu, to nie ma sensu się gnębić.
Od pewnego czasu, co ma związek z rejestracją na forum wpływ mają też na to osoby trzecie...naprawdę potrafię oddzielać rady na mądre (zasadne) i głupie (niezasadne) wg. mojego mniemania rzecz jasna.
Gdyby więc traktować wszystkie takie opinie poważnie, to bym się strasznie załamał...i zazwyczaj pozostaję na nie głuchy, co nie znaczy że nie przyjmuję krytyki. Po prostu niektórzy na dobrą sprawę nie interesują się sytuacją i wydają jakieś opinie "waląc kałachem na oślep" bez jakiegoś zastanowienia i sensu.Mietla pisze:Druga opcja - ktoś (dziwnym trafem jest to na ogół mój staruszek, który niestety ma na mnie spory wpływ, od którego ciężko mi się uwolnić) jednym zdaniem kwituje jakąś sytuację, moją decyzję, albo czyn. Jeśli trafi w czuły punkt, to znowu zaczyna się nieprzyjemna analiza.
We mnie też tkwi coś takiego, lecz to uśpiony wulkan...coś jak przycisk detonacyjny, którego się używa w ostateczności i raczej go nie używam.Mietla pisze:Trochę się na siebie złoszczę, trochę odczuwam żalu, jest mi ze sobą nieswojo. Chyba wynika to z przeświadczenia, że mimo dobrej otoczki, gdzieś w głębi Mietły czai się ósemkowa bezwzględna franca, która w napadzie szału będzie w stanie zniszczyć dużo dobrych rzeczy i zmieszać innych z błotem.
Staram się na siebie nie złościć, gdyż cały czas mam o sobie dobre zdanie Ale mimo to widzę co jest nie tak i w miarę możliwości staram się poprawić i jest mi źle, gdy czy to z własnego lenistwa, czy niemocy tego nie robię.
Lepiej jednak się nie zagłębiać, o ile jest się pewnym że jest się w miarę poukładaną osobą i ma się automatycznie wypracowane zachowanie i reakcje na różne sprawy w życiu, to nie ma sensu się gnębić.
8w7 SLE-Ti
- skurczserca
- Posty: 40
- Rejestracja: czwartek, 4 listopada 2010, 23:22
Re: Kiedy zaglądacie wgłąb siebie (S) (Tylko 8)
Zawsze gdy jestem niezdrowy, niestabilny emocjonalnie. Jak jest super, to się cieszę życiem i nie myślę za wiele. Jak czegoś mi brak albo coś się nie układa to drążę żeby znaleźć rozwiązanie. Odpowiedzieć w którym kierunku mam iść.
Szukam Opcji na działanie. Czyli zaglądam wgłąb siebie w momencie, w którym tracę kontrolę nad swoją stabilnością.
Czasem mi się wydaje że nienaturalnie dużo jak na ósemkę kminię o sobie samym. Ale z reguły nie sprawia mi to bólu, nieprzyjemności - wręcz przeciwnie, traktuję to jako projekt rozwiązania problemu, wkręcam się w to.
Spoiler:
Taak... To jest tak jak z pomysłami. Wpadam do biura i opowiadam o swoim nowym genialnym pomyśle, który zaraz ma zrewolucjonizować naszą firmę. Mój entuzjazm rośnie, nakręcam się i nagle orientuję się, że zespół albo któryś z jego członków patrzy na mnie z ogniem w oczach, bo pół roku temu opowiadał mi o tym a ja go zignorowałem. Tak samo z tymi uwagami. Słucham jakim jestem sku...elem, uśmiecham się w duchu i rozmowie bo jestem TAAAKI GOŚĆ. Ale czasem to dochodzi gdzieś do środka i zaczynam rozkminiać, zmieniać, szukać...lasuch pisze:...i zazwyczaj pozostaję na nie głuchy, co nie znaczy że nie przyjmuję krytyki.
Czasem mi się wydaje że nienaturalnie dużo jak na ósemkę kminię o sobie samym. Ale z reguły nie sprawia mi to bólu, nieprzyjemności - wręcz przeciwnie, traktuję to jako projekt rozwiązania problemu, wkręcam się w to.