Rzucić wyzwanie lękowi!

Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
car II
Posty: 558
Rejestracja: piątek, 22 maja 2009, 18:35
Enneatyp: Indywidualista

#16 Post autor: car II » niedziela, 9 sierpnia 2009, 15:59

To co, kobiety ósemki wolą dentystów facetów i pilotów samolotów? :wink:

Ale nie napisałeś czy unikasz czy nie tylko czy są seksowne , hehe ale nie musisz mówić :)


Podróżując na rumaku akceptowanych emocji, poszukując siebie wprowadzam do doliny łez,teorie sensu życia przez afirmację samego życia we wszystkich jego przejawach odbitych w zwierciadle sztuki.

Pablo
Posty: 1892
Rejestracja: piątek, 11 stycznia 2008, 00:12
Enneatyp: Szef

#17 Post autor: Pablo » poniedziałek, 10 sierpnia 2009, 02:12

car II pisze: Piękne :lol:

A teraz to czego na prawdę się boicie...
1. Że ktoś Was moze kontrolowac
2. Sytuacji kiedy nie macie kontroli nad swoim otoczeniem?

Przychodzi i na myśl wizyta u dentysty albo latanie samolotem.

Czy to nie jest rozpatrywane w kategoriach lęku?
Nie wiem jak to ująć żeby było klarowne to o co mi chodzi...
Połączenia tego czym piszesz. Ostatnio wzmógł się jeden z moich największych leków, który kiedyś udało mi się przeskoczyć ale teraz... na szczęście po nieszkodliwej awarii jednej z nich się wzmógł nieco.

Dotyczy wind. Tzn. tych starych gniotów bez fotokomórek i wysłużonych egzemplarzy.

Zaczęło się dawno temu jak bawiliśmy się z chłopakami jeszcze jako dzieciaki w otwieranie drzwi windy i wożenie się na jej dachu po 8 piętrowym bloku :lol: ciemność wszędzie poza tymi pionowymi szybkami i mechaniczne pykanie. Któregoś razu ta winda się z jakichś niewyjaśnionych do końca przyczyn urwała i spadła 5 pięter niżej wioząc w środku kilka osób. Większość zginęła w tym wypadku (na szczęście nie była to żadna osoba z rodzin kolegów).

Inna rzecz że mając jakieś 20 lat mieszkałem w bloku z takim pamiętającym czasy komuny gniotem którym wjeżdżałem na 14 piętro. Któregoś razu przy zjeżdżaniu zablokowała się na parterze tak że było z pół metra szczeliny. Zadzwoniłem do współllokatora żeby zszedł na dół i otworzył drzwi - otworzył je a ja wylazłem przez tą dziurę (wcześniej próbowałem ruszyć tym ustrojstwem wciskając parę przycisków. I dosłownie 2 sekundy po tym jak się przecisnąłem to dziadostwo pojechało w górę.... (z otwartymi drzwiami bo starczyło po staremu włożyć izolowany drut do szczeliny w drzwiach zamykając obwód że dało się je otworzyć. Zaczałbym wyłazić 4 sekundy później i pewnie obcięłoby mi głowę

I kurde po tym wszystkim mam do tych cholernych urządzeń wstręt. Ostatnio na klatce schodowej domu mojej połówki był jakiś incydent - chrzanię wożenie się tymi ustrojstwami - już wolę sobie wejść na 12 piętro niż jeździć tym dziadostwem i się denerwować tym bardziej że jakby coś się stało możesz tylko czekać aż ktoś z zewnątrz przyjdzie i pomoże bo sam się nie wydostaniesz a jak się to gówno zerwie to.....

Nie dasz rady na nic wpłynąć. Kiedyś bałem się nieprzewidywalnych skutków jazdy kierowców świeżo po zrobieniu prawka. Ale to minęło - kwestia wprawy. Bójek się obawiałem - pochodziłem kilka miesięcy na MT i mi przeszło. Jazdy na motorze - można się było nauczyć - metodą małych kroków nie rzucając się na głęboką wodę - tak jest najskuteczniej - i ro jest też chyba tym co odróżnia 8 od kontrfobików - 8 moim zdaniem nie lubią się bać bo strach oznacza bierne oczekiwanie na coś złego i jest sam w sobie formą pewnej bezradności.

Awatar użytkownika
car II
Posty: 558
Rejestracja: piątek, 22 maja 2009, 18:35
Enneatyp: Indywidualista

#18 Post autor: car II » poniedziałek, 10 sierpnia 2009, 11:14

Właśnie o to mi chodziło!

Ja nigdy takich "przeżyć" nie miałem akurat, ale nie lubię jak jadę z kimś w windzie a on zaczyna podskakiwać i wariować nie wiadomo po co.
Takie aktywne pchanie siebie i współjadących w ewentualne tarapaty.
Winda jest od tego żeby przewieść z poziomu a do b nie do zabawy :) (chyba jedynkowe podejście nie?)
Podróżując na rumaku akceptowanych emocji, poszukując siebie wprowadzam do doliny łez,teorie sensu życia przez afirmację samego życia we wszystkich jego przejawach odbitych w zwierciadle sztuki.

Pablo
Posty: 1892
Rejestracja: piątek, 11 stycznia 2008, 00:12
Enneatyp: Szef

#19 Post autor: Pablo » poniedziałek, 10 sierpnia 2009, 11:38

he he no różnie z tym u mnie bywało jak widać w zależnosci od wieku ;)

Wyobraźnia jest często przeszkodą. Kapar miał kiedyś ładną subskrypcję "Świadomość odbiera odwagę czynu" - i właśnie to jest taki przypadek. Jeszcze inny? Z rok temu pozbyłem się niechcący kolejnej obawy :)

Związana była z użądleniami os, a w moim mieście jest ich pełno w lecie bo sąsiedztwo ma masę drzew owocowych. No i słyszy się co sezon opowiastki o śmiertelnych reakcjach uczuleniowych po ugryzieniu - 3 lata temu u nas na ulicy jakiś facet (którego dobrze nie znałem, bo się niedawno wprowadził) po takim ugryzieniu umarł. W zeszłe wakacje były gadki o następnych śmiertelnych wypadkach. No a ja nie wiedziałem czy mam to uczulenie czy nie, chociaż jakoś specjalnie nie chciało mi się jechać sprawdzać i robić testów.

Któregoś dnia w pracy musiałem pójść do archiwum po jakieś papiery. Ale archiwum było w starym garażu za drewnianymi starymi drzwiami z których wylatywała co i rusz jakaś osa. Mówię sobie "a olać" - zacząłem się z kłódką mocować i z ryglem a tu nagle słyszę bzyczenie i czuję ukłucie najpierw z lewej strony szyi potem z prawej. Potem pieczenie. Odskoczyłem i patrzę a tych cholernych os wyleciało ze 30 sztuk i krążyły wokół tych drzwi - musiało je stuknięcie rygla i wibracje rozdrażnić. Myślę sobie "ok chwila prawdy czy będę żył czy nie" ;) wracam do babek do roboty spytać czy nie mają jakiejś trutki bo jak się przyjrzałem tym drzwiom (w jednym miejscu decha była częściowo zerwana a w środku widać było wielki plaster na całą wysokość drzwi) to w środku musiało być piękne gniazdo - od razu pomyślałem że chcę je zlikwidować :twisted: Tylko się dowiedziały że mnie 2 osy w szyję rąbnęły to wyskoczyły z jakimiś cebulkami, ogórkami i innym warzywniakiem jakbym miał być parówą na hot doga - tylko buły 2 metrowej im zabrakło :lol:

Zapytałem dyrektora czy nie mógłbym się tym zająć - dostałem taki fajny preparat na likwidację gniazd który rozpylał truciznę na prawie 3 metry przed siebie. Inna rzecz że starczyło go na jakieś 10 sekund pryskania ;) i dorobiłem się następnego ugryzienia tym razem w rękę. Ale to też nie pomogło, trzeba było te drzwi potem rozbierać (oczywiście to już straż pożarna zrobiła).

Ale tego dnia dowiedziałem się że jednak tego rozreklamowanego wszędzie uczulenia nie mam więc obawa przed osami zeszła ze mnie całkowicie - teraz to jak jakaś lata albo chodzi po stole to po prostu ją trzasnę żeby odfrunęła, albo szybkim ruchem reki zmiażdżę na blacie - nie wykituję od tego a same użądlenia nie są aż tak nieznośne żeby tego desperacko unikać.

ODPOWIEDZ