8 jako rodzic

Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
eszpe
Posty: 319
Rejestracja: czwartek, 4 sierpnia 2011, 05:41
Enneatyp: Lojalista

Re: 8 jako rodzic

#16 Post autor: eszpe » środa, 23 maja 2012, 13:15

baby_kapar pisze: Ad 5, zapytalbym co dzieciak sam uwaza za stosowne rozwiazanie i sprobowal pomoc we wprowadzeniu tego rozwiazania w zycie
Dobrze też np. dziecko zapisać na boks lub judo. Nauczy go to panowania nad emocjami i pomoże w pewności siebie.
baby_kapar pisze: Ad 7, nie widze potrzeby reakcji bo to pewnie nie moj syn ;)
Lepiej by było, gdybyś mu pokazał jak na tym zrobić niezły biznes.


papa ludki

Awatar użytkownika
maroz
Posty: 532
Rejestracja: piątek, 20 kwietnia 2012, 21:01
Enneatyp: Lojalista
Lokalizacja: Gdzieś w Tricity sobie lata

Re: 8 jako rodzic

#17 Post autor: maroz » środa, 23 maja 2012, 13:16

Z płaczem to jest tak że jeśli dziecko płacze to znaczy że emocje są dla niego bardzo silne i sobie nie radzi z problemem i wyraża swoją frustrację i rozpacz. W takiej sytuacji duszenie płaczu, kopniak w dupę dzieciakowi nie pomoże a jedynie zaszkodzi bo takie dziecko i tak nie rozwiąże problemu którego i tak nie umie rozwiązać ale też nie wyrazi emocji które się odłożą i zamienią w mechanizmy obronne wszelakie. Taki wrażliwy emocjonalny dzieciak będzie emocjonalnym nieasertywnym kaleką na całe życie. Dzieciak przestanie płakać gdy się nauczy jak sobie radzić i uwierzy w swoją siłę i możliwości ;-)
Wystarczy mu pokazać jak być silnym i zdystansowanymi jak rozwiązać taki problem by przestał płakać :-) i by problem się już więcej nie powtórzył :-)

Ja bym np powiedział dzieciakowi że moze sobie płakać jeśli chce bo to zdrowe i daje ulgę, ale nie w mojej obecności i obecności innych ludzi. Niech płacze w samotności a publicznie się śmieje i niech jutro się weźmie za szukanie rozwiązania problemu bo płacz na dłuższą metę nic mu nie da i że ja mu pomogę ten problem rozwiązać.
Ostatnio zmieniony środa, 23 maja 2012, 13:27 przez maroz, łącznie zmieniany 1 raz.
Kilka słów o mnie i moim życiu: http://www.youtube.com/watch?v=--fv2KOIjhM
Co mnie kręci i czym się zajmuje w czasie wolnym http://www.enneagram.pl/forum/viewtopic ... 1&p=283039
ENTj (LIE) Ennagram 6w7

Awatar użytkownika
Cotta
VIP
VIP
Posty: 2409
Rejestracja: czwartek, 12 maja 2011, 16:55
Enneatyp: Obserwator
Lokalizacja: pomorskie

Re: 8 jako rodzic

#18 Post autor: Cotta » środa, 23 maja 2012, 13:20

@Kapar:
ad 7. Wiem, że z przymrużeniem oka to pisałeś, ale tak bywa, że dziecko autorytarnego rodzica jest miękkie, nieśmiałe i nieporadne, bo nie miało miejsca na rozwinięcie swojej asertywności - rodzicielska władza była zbyt silna. Tak samo, jak rodzice są zbyt miękcy, dzieciak bywa krnąbrny i zbuntowany, bo się nauczył, że wiele mu wolno, jak tylko tupnie nóżką lub pokrzyczy. Temperament nie zawsze dziedziczy się też po rodzicach, bywa, że po dalszych członkach rodziny. Więc wizja mania ciapciowatego dziecka, kiedy jest się 8, wcale nie jest taka nierealna. Moja psiapsióła - wrażliwe 4w5 ma ojca 8. Inna psiapsióła, która jest taką Piątko-Ósemką, jako matka dość surowa i autorytarna, ma dziecko już nastoletnie i córa to totalnie nadwrażliwe emo. Przypadek czwórkowego exa, o którym niedawno pisałam, to też przypadek surowy, apodyktyczny ojciec vs niezaradny życiowo, rozchwiany emocjonalnie syn. Sama miałam despotyczną matkę i jako dzieciak byłam nieśmiała, wycofana i ciapciusiowato zakochana w koteckach i kffiatushkach.
5w4, sp/sx/so, INTJ
LII [Ne, DCNH - CT(H)]


http://www.poomoc.pl/

Życie bywa skomplikowane, więc lepiej się zdrzemnąć.

Awatar użytkownika
Basket Case
VIP
VIP
Posty: 712
Rejestracja: piątek, 18 lipca 2008, 10:41

Re: Autodyscyplina 8

#19 Post autor: Basket Case » czwartek, 24 maja 2012, 03:50

maroz pisze: 1) Chcesz wychować dzieciaka by jadł publicznie w sposób kulturalny. Zwracasz mu uwagę a dzieciak na złość robi na przekór po prostu nie słuchając się Ciebie. Jak byś zadbał o to by na przyszłość dzieciak zachowywał się kulturalnie?
Cóż, nauczę go 'kulturalnie' jeść w domu, a jak już będzie nauczony wybierzemy się wszyscy do restauracji czy innego miejsca publicznego. Może będzie to na zasadzie nagrody typu: "O jak wspaniale umiesz się posługiwać widelcem!" :) :D :) "Musisz pokazać babci jak wspaniale umiesz jeść!", i generalnie total-zachwyt nad moim wspaniałym dzieckiem :) Jeżeli masz na myśli sytuację gdy dziecko umie już jeść i zazwyczaj robi to normalnie, ale akurat ma zły humor i faktycznie niefajnie się zachowuje to po prostu wychodzimy i tak będzie za każdym razem gdy będzie się źle zachowywało w takiej sytuacji. Zachowanie -> konsekwencja.
Generalnie mnie będzie interesowało to, że moje dziecko umie jeść ładnie, a nie że mogę się nim pochwalić w miejscu publicznym. Jeżeli będzie lubiło jeść w miejscach publicznych to będziemy tak czasami jadać, jeżeli nie będzie lubiło to nie, nie rozumiem po co zmuszać.
maroz pisze:2) Przychodzi do Ciebie syn i chce z tobą porozmawiać, a ty nie masz czasu wdanej chwili. Widać że mu zależy. Co robisz?
Na stwierdzenie syna "Mamo muszę z Tobą porozmawiać" zawsze zareaguję uwagą i niepokojem. Nie wyobrażam sobie by coś było ważniejsze od mojego dziecka, później może być za późno.
maroz pisze:3) Dzieciak ostro się buntuje we wszystkim na czym tobie zależy. Nie chce sprzątać, nie chce iść wcześnie spać, nie chce się myć. Bunt totalny. Jak byś skłonił dziecko do dyscypliny zarazem nie tracąc jego autorytetu i zawiązując ciepłą relację?
Autorytetu oraz ciepłych relacji nie traci się w ciągu jednego dnia (bo mam rozumieć, że po prostu dziecko tak w danym dniu się źle zachowuje z jakiegoś dziwnego powodu, bo jeżeli dziecko tak się zachowuje od zawsze, bądź od dłuższego czasu to są już błędy w procesie wychowawczym, wtedy trzeba Super Niani :lol: ). Swoją drogą, dziwnie to napisałeś, jakby to był koniec świata, jakby konieczne w tym było jakieś Twoje napięcie, jakieś niezadowolenie, jakieś negatywne emocje... przecież to tylko porozrzucane zabawki, przecież od nieumycia zębów raz mu nie powypadają, a co do usypiania to najlepiej działa zrytualizowanie czasu przed snem - wszystko dzieje się tak samo, o tej samej porze. Jeżeli nie chce spać to są na to triki, generalnie chodzi o to, aby odnosić dziecko do łóżka i nie mówić do niego nic i starać się wyluzować - może być męczące, ale jednak konsekwencja jest ważna.
maroz pisze:4) Przychodzi do Ciebie nauczycielka wychowawczyni i mówi że twoje dziecko jest zbyt wrażliwe, że płacze w szkole przejmuje się tym że przegrywa, przejmuje się tym że nie jest najlepsze i przez to inne dzieciaki się z niego śmieją i coś z tym trzeba zrobić. Co byś zrobił?
maroz pisze:Ad 4. Po drugie pokazałbym mu że wygrana przychodzi z czasem gdy sięćwiczy i rozwija i że jeśli będzie się skupiał na drobnych postępach własnych np na wbiciu jednej bili w grze w bilardzie, nie myśląc o tym czy wygrywa czy nie, to wtedy będzie grał na maksimum swojego potencjału, a z czasem jesli bedzie cierpliwy, pokona każdego. itp. itd. Dzieciak płacze bo sobie nie radzi bo nie wie jak sobie poradzić i przychodzi do mnie z postawą "tato wymyśl coś bo ja nie umiem" i dlatego przekazałbym mu wiedzę lub podsunął autorytety lub książki.
Nie widziałabym problemu w tym, że mój syn przegrywa, ale w tym, że sobie z tą przegraną nie radzi do tego stopnia, że jego reakcje nie jest akceptowana przez dzieci w szkole. Skoncentrowałabym się, nie na uczeniu dziecka wygrywania - dziecko zrozumiałoby zapewne ten komunikat jako: "Musisz być najlepszy!", "Jak się postarasz to pokonasz każdego = przegrałeś?, nie starasz się wystarczająco", ale na budowaniu poczucia własnej wartości, poczucia bezpieczeństwa i akceptacji (mama Cię kocha i nie ma to związku z Twoim wygrywaniem).
Naprawdę bym się zdziwiła gdyby moje dziecko wykształciło taki mechanizm. W procesie wychowania przed pójściem do szkoły, miałoby wyjątkowo dużo okazji, żeby przegrać, najpierw w grach z rodzicami, a potem z rówieśnikami. Nie byłoby oceniane, nie wymaganoby od niego bycia najlepszym, widziałoby, że każdy popełnia błędy, nawet mama czy tata - każdy, że błąd czy przegrana nie są najważniejsze, ważne jest iść dalej.
Jeżeli jednak (nie jestem w stanie sobie wyobrazić, że moje dziecko pomimo moich starań, ma tak niskie poczucie własnej wartości i wykształciło takie mechanizmy. Te mechanizmy nie biorą się z niczego! To są lata zaniedbań w procesie wychowania! Załóżmy więc, że adoptowałam dziecko w wieku szkolnym ;) ) Gdyby nauczycielka sformułowała to pytanie dokładnie tak jak Ty piszesz to bym się zastanowiła nad jej kompetencjami - nie ma dzieci 'zbyt wrażliwych'. Jeżeli tak-jej-się-tylko-powiedziało i nie ma wątpliwości co do jej kwalifikacji (a zadbam, żeby nie mieć) to zastanowiłabym się nad każdą jej wątpliwością, dokładnie wypytała jakie sytuacje chodzi (konkrety). Wychowawczyni, zważywszy na jej kompetencje, miałaby zapewne jakieś pomysły. Konieczne byłoby zbudowanie u tego dziecka poczucia własnej wartości w kontekście grupy innych dzieci. Są prowadzone różne zajęcia, ważne by to dziecko znalazło miejsce przyjazne dla siebie, gdzie nie jest oceniane czy wyśmiewane. Dużo rozmów o tym, że nie zawsze trzeba być najlepszym i że jest akceptowane niezależnie od tego. Obserwowałabym jak to dziecko zachowuje się wśród rówieśników (kolegi zaproszonego do domu). Jeżeli okazałoby się, że dziecko faktycznie wykształciło w sobie aspołeczne zachowania starałabym się powiększyć u niego zdolności społeczne i inteligencję emocjonalną ("Tomek zachował się tak i tak, bo czuł się tak i tak, po tym jak zrobiłeś to i to")
maroz pisze:5) Twój syn jest bity w szkole przez kolegów. Jest słabszy, mniejszy i żali się tobie że ich nie lubi (delikatna wersja mnie wk*****). Jak byś się zachował?
Trudno lubić kogoś kto cię bije ;) Zasada jest prosta. Zawsze trzeba stać za własnym dzieckiem - jeżeli ja nie będę bronić mojego dziecka to kto będzie? Przy czym nie należy być głuchym na fakty i słuchać wersji każdej ze stron. Nigdy nie zachęcałabym swojego słabszego i mniejszego dziecka do oddania większemu koledze :shock: życie i zdrowie mojego dziecka jest mi miłe (jakby było większe lub porównywalnie duże to też bym nie zachęcała, podobnie jak do agresji słownej - skąd przekonanie, że to zadziała?) Skoncentrowałabym się bardziej na konflikcie pomiędzy chłopakami - o co tak naprawdę chodzi?
Zachęcenie syna do sportu jest sensownym posunięciem.
maroz pisze:6) Twój syn wyraźnie wykazuje cechy irracjonalnych fobi. Boi się wyjść z domu. Boi się pójść do szkoły. Boi się kolegów. Przypisuje innym zachowania na podstawie pozorów. Jak byś postąpił?
Szukałabym pomocy psychologa lub psychiatry.
maroz pisze:7) Twój syn wykazuje skłonności artystyczne, jest miękki, niezaradny, chce być artystą. dużo maluje, ciągle wpada w depresje. Jak byś postąpił?
Ej :shock: , skłonności artystyczne nie łączą się bezpośrednio z depresją. Sama mam zdolności manualne :) Jakby mój syn odziedziczył te zdolności po mnie (oraz kilku innych przodkach ;) ) i miałby szansę zostać artystą to bardzo bym się z tego cieszyła :D Niezaradność wynika raczej z niedouczenia, przez te 18 lat miałby okazję się douczyć - no nie wyobrażam sobie wypuścić syna z domu, który to sobie drugiej mamy na żonę szuka :lol:
A depresja to choroba, którą się leczy :?
maroz pisze:Z płaczem to jest tak że jeśli dziecko płacze to znaczy że emocje są dla niego bardzo silne i sobie nie radzi z problemem i wyraża swoją frustrację i rozpacz. W takiej sytuacji duszenie płaczu, kopniak w dupę dzieciakowi nie pomoże a jedynie zaszkodzi bo takie dziecko i tak nie rozwiąże problemu którego i tak nie umie rozwiązać ale też nie wyrazi emocji które się odłożą i zamienią w mechanizmy obronne wszelakie. Taki wrażliwy emocjonalny dzieciak będzie emocjonalnym nieasertywnym kaleką na całe życie. Dzieciak przestanie płakać gdy się nauczy jak sobie radzić i uwierzy w swoją siłę i możliwości ;-)
Wystarczy mu pokazać jak być silnym i zdystansowanymi jak rozwiązać taki problem by przestał płakać :-) i by problem się już więcej nie powtórzył :-)

Ja bym np powiedział dzieciakowi że moze sobie płakać jeśli chce bo to zdrowe i daje ulgę, ale nie w mojej obecności i obecności innych ludzi. Niech płacze w samotności a publicznie się śmieje i niech jutro się weźmie za szukanie rozwiązania problemu bo płacz na dłuższą metę nic mu nie da i że ja mu pomogę ten problem rozwiązać.
O dziecku w jakim wieku piszesz?
Wychowując wyjątkowo rozważnie trzeba dobierać słowa: w drugim akapicie jest kilka sugestii, które mogą zostać zrozumiane jako brak akceptacji dziecka (przy mnie nie płacz). Dodatkowo sugerujesz dziecku (jako dorosły człowiek, autorytet), że zdanie ludzi jest nadrzędną, nie ma nic ważniejszego od tego co widzą ludzi, co więcej jest w tej wypowiedzi przekaz: "Nieważne jak jest naprawdę (w samotności sobie popłacz), ale jak widzą to inni (publicznie się śmiej)".

Awatar użytkownika
maroz
Posty: 532
Rejestracja: piątek, 20 kwietnia 2012, 21:01
Enneatyp: Lojalista
Lokalizacja: Gdzieś w Tricity sobie lata

Re: 8 jako rodzic

#20 Post autor: maroz » czwartek, 24 maja 2012, 08:41

Basket Case.
Na początku kilka kwestii chce powiedzieć.
1) Dziecko to nie medal i nie sukces i ja nie widzę z tym problemu. Dziecko to człowiek taki samo ważny jak inni ludzie i równy. Zawsze występuje wobec dzieci z poziomu równości i nie wyobrażam sobie popisywanie się własnym dzieckiem i dawani sobie samemu poczucia wartości kosztem mojego własnego dziecka.
2) Dzieci chcą rozmawiać nie tylko dlatego że mają kłopot ale takżę dlatego że czują się kochane gdy się im poświęca czas i się ich słucha. Dla wielu dzieci 5 minut z Tatą który się nimi interesuje jest ważniejsze niż pójście razem do kina czy nie daj borze kupienie zabawki.
3) Pisałem w formie takiej że jest napiecie gdyż opisywałem scenariusz rodzica który sobie nie radzi. Wczuwałem się w jego sytuację empatycznie. Ja bym sobie bez problemu poradził, bo nie jest dla mnie problemem gdy przeciwko mnie się buntuje mój siostrzeniec i przeciwko mnie się buntują zwierzęta. Umiem sobie z taką sytuacją dobrze radzić (sprawdzałem w praktyce) Umiem być cierpliwy spokojny i nie podnieś głosu i być konsekwetnym w tym co karze i uważam.
4) Moje wypowiedzi są ogólne gdyż gdybym miał wszystkie detale ze szczegułami opisać to napisałbym tutaj artykuł. Kwestie o których ty piszesz uwzględniłem ale nie uznałem za istotne do rozpisywania w tej wypowiedzi. Poruszamy bardzo szeroki temat na który można bardzo dużo napisać
Jeżeli jednak (nie jestem w stanie sobie wyobrazić, że moje dziecko pomimo moich starań, ma tak niskie poczucie własnej wartości i wykształciło takie mechanizmy. Te mechanizmy nie biorą się z niczego!
Ale na dziecko ma wpływ także szkoła, koledzy, przeżycia różne trudne, i inne zewnętrzne czynniki naktóre rodzice nie mają wpływu. Według mnie możesz być najwspanialszą matką a i tak dzieciak coś sobie wykształci. Tak też bywa.
"Musisz być najlepszy!", "Jak się postarasz to pokonasz każdego = przegrałeś?, nie starasz się wystarczająco", ale na budowaniu poczucia własnej wartości, poczucia bezpieczeństwa i akceptacji (mamusia Cię kocha i nie ma to związku z Twoim wygrywaniem).
W samej chęci rywalizacji nie ma nic złego. źle jest wtedy jeśli rywalizacja staj się potrzebą definiującą poczuie własnej wartości. Wzmocnienie poczucia własnej wartości jest dobrym pomysłem. Po za tym działa (sprawdzałem w praktyce) skoncetrowanie uwagii dzieciaka nie na tym że przegrywa tylko na samej grze i satysfakcji że się gra. Uczenie że najważniejsza jest gra i przyjemność z niej a wygrana to tylko wisienka na torcie spokoju wyluzowania i praktyki i czerpania z tego przyjemności.
Trudno lubić kogoś kto cię bije Zasada jest prosta. Zawsze trzeba stać za własnym dzieckiem - jeżeli ja nie będę bronić mojego dziecka to kto będzie?
A tutaj się wypowiem jako chłopak i mężczyzna. We wszystkich przypadkach które znałem w których chłopcy byli traktowani przemocą psychiczną lub fizyczną a ich mamy się wmieszały skończyło się to dla chłopaków źle. W szkole bójki między chłopakami to norma i chłopcy którzy się potrafią bronić nie padają ofiarą przemocy. Jeśli pójdziesz do szkoły i wyręczysz chłopaka obronisz go dajesz mu przekaz, jesteś niemęski, jesteś słaby, nie umiesz sobie radzić dlatego muszę ciebie ratować. Tak to ja np. kiedyś odebrałem. Ja wolałbym usiąść z chłopakiem i jak równy z równym zastanowić się jak rozwiązać ten problem i jak mój syn może się obronić przed agresją. Chciałbym mu pokazać że może być silny i może sobie sam poradzić jeśli przemyśli sprawę się przygotuje i że może na mnie liczyć jeśli o interwencje sam poprosi.
Nie wydaje mi się że jako kobieta zbudujesz poczucie wartości syna bo do tego potrzebny jest też tata i jego męskie wsparcie i zrozumienie problemu.

Więc jeśli upożądkować reakcje od najlepszej do najgorszej (a - najlepsze rozwiązanie , e - najgorsze):
a) Usiąśc z chłopcem razem i pomyśleć razem co z tym wszystkim można zrobić i nauczyć go jak ma sobie z problemem sam poradzić by wygrać (niekoniecznie forma przemocy)
b) Nauczyć chłopca sie bić i zachęcać do agresji i zostawić go samemu sobie
c) Pójść do szkoły i ratować chłopaka
d) Mieszać się w konflikt poprzez bronienie chłopaka i wyręczanie go w tym
e) Mieć dziecko w dupie, zlać problem
skłonności artystyczne nie łączą się bezpośrednio z depresją.
nie ale często łączą się z predyspozycjami. jeśli depresja wynikła to dlatego że coś jest nie tak i należy to zmienić.
Wychowując wyjątkowo rozważnie trzeba dobierać słowa: w drugim akapicie jest kilka sugestii, które może zostać zrozumiane jako brak akceptacji dziecka (przy mnie nie płacz). Dodatkowo sugerujesz dziecku (jako dorosły człowiek, autorytet), że zdanie ludzi jest nadrzędną, nie ma nic ważniejszego od tego co widzą ludzi, co więcej jest w tej wypowiedzi przekaz: "Nieważne jak jest naprawdę (w samotności sobie popłacz), ale jak widzą to inni (publicznie się śmiej)".
Błędem by było gdybym zasugerował dzieciakowi że wizerunek jest najważniejszy.
Ale błędem by było gdybym mu nie pozwolił płakać jeśli potrzebuje płaczu.
Błędem by też było gdybym pozwolił dziecku płaczem osiągać swoje prywatne cele.

Generalnie w moim domu będzie można otwarcie i bez lenku i bez oceniania i bez przemocy (krzyku) i bez manipulacji wyrażać własne emocje. u mnie naczelną zasadą jest szczera otwarta rozmowa i asertywność.
Nie miałbym żadnych problemów z przyjęciem na klatę otwartej wypowiedzi dziecka że się ze mną nie zgadza, pod warunkiem że mi wytłumaczy o co chodzi i że ma rację. Jeśli nie ma racji to ja bym wytłumaczył o co chodzi aż do momentu w którym oboje byśmy doszli do porozumienia. Szczera spokojna asertywna rozmowa jak równy z równym.
Ponieważ jestem starszy, bardziej opanowany i doświadczony to dzieciak mógłby mówić jako pierwszy i nie forsowałbym swoich racji póki dobrze bym nie zrozumiał w czym tkwi istota wypowiedzi mojego dziecka. Nie chciałbym nadużyć mojej siły inteligencji wobec dziecka.
Kilka słów o mnie i moim życiu: http://www.youtube.com/watch?v=--fv2KOIjhM
Co mnie kręci i czym się zajmuje w czasie wolnym http://www.enneagram.pl/forum/viewtopic ... 1&p=283039
ENTj (LIE) Ennagram 6w7

Awatar użytkownika
Basket Case
VIP
VIP
Posty: 712
Rejestracja: piątek, 18 lipca 2008, 10:41

Re: 8 jako rodzic

#21 Post autor: Basket Case » czwartek, 24 maja 2012, 13:50

maroz pisze:
Jeżeli jednak (nie jestem w stanie sobie wyobrazić, że moje dziecko pomimo moich starań, ma tak niskie poczucie własnej wartości i wykształciło takie mechanizmy. Te mechanizmy nie biorą się z niczego!
Ale na dziecko ma wpływ także szkoła, koledzy, przeżycia różne trudne, i inne zewnętrzne czynniki naktóre rodzice nie mają wpływu. Według mnie możesz być najwspanialszą matką a i tak dzieciak coś sobie wykształci. Tak też bywa.
Może zdarzyć się wiele rzeczy: mogę urodzić dziecko upośledzone umysłowo, dziecko, które przed ukończeniem 10 roku życia wykaże cechy jakiejś dziecięce choroby psychicznej, albo dziecko z jakąś wadą genetyczną - wtedy trzeba będzie poczytać o tym i zastosować się do zaleceń.
Odpowiadając jednak na Twoją sugestię: nie, tego typu mechanizmy, nie wykształcą się, gdy dziecko będzie w środowisku w którym 'pozwala' mu się na przegranie od najmłodszych lat (co więcej przegrana i błąd są w procesie wychowania jak najmilej widziane!), w którym czuje akceptacje i bezwarunkową miłość - dodatkowo istnieje różnica pomiędzy spędzaniem gdzieś 4h/doba (szkoła) oraz wielu godzin od urodzenia, praktycznie non stop (dom). Gdy takie dziecko pójdzie do szkoły, będzie miało już wykształcone reakcje na przegraną i inne negatywne emocje, których będzie świadome, bo będzie tego nauczone. To wszystko plus kształtowanie Inteligencji Emocjonalnej od najmłodszych lat spowoduje, że dziecko będzie miało dużo łatwiejszy start w klasie.
maroz pisze:
Trudno lubić kogoś kto cię bije Zasada jest prosta. Zawsze trzeba stać za własnym dzieckiem - jeżeli ja nie będę bronić mojego dziecka to kto będzie?
(...)Nie wydaje mi się że jako kobieta zbudujesz poczucie wartości syna bo do tego potrzebny jest też tata i jego męskie wsparcie i zrozumienie problemu.
Dlaczego założyłeś, że z procesu wychowania wykluczę jego ojca? :lol: Ja sobie tylko odpowiadam na Twoje pytania, co mam prosić męża w razie potrzeby, by wtrącił się do mojego posta? :lol: Poczucie wartości to złożona kwestia, są elementy poczucia wartości syna, które matka może z powodzeniem wspierać, są również takie, w których lepszy/skuteczniejszy jest ojciec (w procesie dorastania dziewczynka chce być jak mama, a chłopiec chce być taki jak tata).
maroz pisze:A tutaj się wypowiem jako chłopak i mężczyzna. We wszystkich przypadkach które znałem w których chłopcy byli traktowani przemocą psychiczną lub fizyczną a ich mamy się wmieszały skończyło się to dla chłopaków źle.

Nie wiem co masz na myśli pisząc 'wmieszały się', w zależności od sytuacji trzeba dostosować swoje działanie. Czy tylko mnie wydaje się naturalne zareagować gdy mój najmniejszy i najsłabszy w klasie syn wraca z przeciętym łukiem brwiowym lub innym śladem poważnego pobicia :shock: :?: Od rozmowy nie urośnie, ani nie powiększy mu się masa mięśniowa...
maroz pisze:W szkole bójki między chłopakami to norma i chłopcy którzy się potrafią bronić nie padają ofiarą przemocy.
A, czyli masz na myśli takie bójki, które nie zostawiają śladów i są generalnie niegroźne - to inna sprawa, najlepiej wtedy zaprząc ojca do roboty, ale powtarzam - przez samą rozmowę mięśnie mu nie urosną :lol:
maroz pisze:Jeśli pójdziesz do szkoły i wyręczysz chłopaka obronisz go dajesz mu przekaz, jesteś niemęski, jesteś słaby, nie umiesz sobie radzić dlatego muszę ciebie ratować. Tak to ja np. kiedyś odebrałem.

Nie, nie poszłabym sprać tych chłopaków ani nie zrobiła awantury przed całą klasą - są inne sposoby, w szczególności zebranie informacji na temat sytuacji (czy jest ciągła, czy to incydent, dlaczego tak się dzieje itd.) i zadziałanie wg konkretnego planu.
maroz pisze:Ja wolałbym usiąść z chłopakiem i jak równy z równym zastanowić się jak rozwiązać ten problem i jak mój syn może się obronić przed agresją. Chciałbym mu pokazać że może być silny i może sobie sam poradzić jeśli przemyśli sprawę się przygotuje i że może na mnie liczyć jeśli o interwencje sam poprosi.

Poważnie powiedziałbyś to 23kg-dziecku, które jest o 12kg lżejsze i o 10cm mniejsze od swojego oprawcy - z całym szacunkiem, ale dzieci są inteligentne, nie działają na nie takie farmazony. Jeżeli miałeś inne sposoby na poradzenie sobie z osiłkiem klasowym to napisz, bo chyba nie rozumiem...
maroz pisze:Więc jeśli upożądkować reakcje od najlepszej do najgorszej (a - najlepsze rozwiązanie , e - najgorsze):
a) Usiąśc z chłopcem razem i pomyśleć razem co z tym wszystkim można zrobić i nauczyć go jak ma sobie z problemem sam poradzić by wygrać (niekoniecznie forma przemocy)
b) Nauczyć chłopca sie bić i zachęcać do agresji i zostawić go samemu sobie
c) Pójść do szkoły i ratować chłopaka
d) Mieszać się w konflikt poprzez bronienie chłopaka i wyręczanie go w tym
e) Mieć dziecko w dupie, zlać problem
To sobie uporządkowałeś, a ja wolę być elastyczna ;) Czasami warto zareagować a), a czasami pozostaje rozwiązanie c) czy d) ( e) odpada, a b) albo jest długotrwałym procesem stwarzania małego szwarcenegera z chucherka (a co jeżeli masz dziecko upośledzone fizycznie?), albo rzucaniem go w wielkie niebezpieczeństwo. Zamieniłabym na uczenie asertywności i umiejętności społecznych, ale to nie byłaby nauka od święta (od pobicia), ale proces który trwa od początku).
maroz pisze:Generalnie w moim domu będzie można otwarcie i bez lenku i bez oceniania i bez przemocy (krzyku) i bez manipulacji wyrażać własne emocje. u mnie naczelną zasadą jest szczera otwarta rozmowa i asertywność.
Nie jest to przypadkiem niespójne z Twoją poprzednią wypowiedzią? "Ja bym np powiedział dzieciakowi że moze sobie płakać jeśli chce bo to zdrowe i daje ulgę, ale nie w mojej obecności i obecności innych ludzi. Niech płacze w samotności a publicznie się śmieje i niech jutro się weźmie za szukanie rozwiązania problemu bo płacz na dłuższą metę nic mu nie da i że ja mu pomogę ten problem rozwiązać."

Awatar użytkownika
maroz
Posty: 532
Rejestracja: piątek, 20 kwietnia 2012, 21:01
Enneatyp: Lojalista
Lokalizacja: Gdzieś w Tricity sobie lata

Re: 8 jako rodzic

#22 Post autor: maroz » czwartek, 24 maja 2012, 14:09

Nie wiem co masz na myśli pisząc 'wmieszały się', w zależności od sytuacji trzeba dostosować swoje działanie. Czy tylko mnie wydaje się naturalne zareagować gdy mój najmniejszy i najsłabszy w klasie syn wraca z przeciętym łukiem brwiowym lub innym śladem poważnego pobicia Od rozmowy nie urośnie, ani nie powiększy mu się masa mięśniowa...
I tu się mylisz. W szkole do pewnego wieku potrafiłem pobić silniejszych od siebie samą odwagą i furią gdy ktoś mnie wk****.
Warzyłem 23kg i byłen najniższy w klasie a przeze mnie kolega wylądował w szpitalu bo przedobrzył i wiesz co nauczycielka i koledzy mnie poparli bo tamten to był łobuz który wszystkim wchodził na odcisk. Nigdy więcej nie odważył się mnie tknąć.
Ponadto tak samo mój tata sobie kiedyś poradził z najgorszym łobuzem w wszkole do tego stopnia, że ten łobuz nie tylko zaczął tatę szanować ale i zaczął tatę popierać jako autorytet ;-)
To jest też kwestia osobowości, szybkości, zaskoczenia, inteligencji, sprytu, szalonej złości, i techniki a nie tylko masy ciała i siły mięśni. Najważniejszy jest temperament.

Ja bym mojego dzieciaka uczył jak walczyć o swoje i jak się bronić. Pokazałbym mu że zamiast płakać i się martwić może działać, np. pójśc do nauczycieli, czy dogadać się z kolegami by dali łupnia łobuzowi którego nikt nie uczy. Pokazałbym że z tej sytuacji jest wyjście. A to jakie rozwiązanie by było zależy czysto od sytuacji i rzeczywiście wymaga badań.
Nie jest to przypadkiem niespójne z Twoją poprzednią wypowiedzią? "Ja bym np powiedział dzieciakowi że moze sobie płakać jeśli chce bo to zdrowe i daje ulgę, ale nie w mojej obecności i obecności innych ludzi. Niech płacze w samotności a publicznie się śmieje i niech jutro się weźmie za szukanie rozwiązania problemu bo płacz na dłuższą metę nic mu nie da i że ja mu pomogę ten problem rozwiązać."
Jest niespójne. Przekonałaś mnie w poście wcześniej do błędu postrzegania które wynika z moich nie rozwiązanych problemów (dlatego na razie nie chce mieć dziewczyny i żony czy dzieci, bo nie jestem na to gotowy), ale nie chciało mi się otwarcie piętnować i pokazywać że się myliłem ;-)
A, czyli masz na myśli takie bójki, które nie zostawiają śladów i są generalnie niegroźne - to inna sprawa, najlepiej wtedy zaprząc ojca do roboty, ale powtarzam - przez samą rozmowę mięśnie mu nie urosną
Gdybym uczył dzieciaka się bronić to jednocześnie uczyłbym go jak dbać o swojego przeciwnika (czyli o własne dupsko). Nie o to chodzi przecież by mój syn wziął nuż i zadźgał kolegę, tylko żeby go przestraszył, ośmieszył czy zastosoał inną formę reakcji adekwatną do problemu.
Nie wiem co masz na myśli pisząc 'wmieszały się',
Uważam że nie można dzieciaka wyręczać. Wspierać można ale nie wyręczać. Tak bym rozmawiał z dzieckiem by samo podjęło decyzję co chce zrobić i podjęło działania a ja bym je wspierał. Czyli jeśli np rozwiązaniem jest rozmowa z pedagog to przekonałbym syna by poszedł do pedagog sam albo ze mną ale by to on mówił i działał. Chciałbym by to syn się bronił mając moje poparcie a nie odwrotnie że ja idę sprać jego kolegę i idę w imieniu syna do pedagog.


---------------------------
dodam jeszcze jedną kwestię na temat przemocy wobec chłopców. W mojej szkole było kilka łobuzów które teraz skończyły w więzieniu lub wcześniej w poprawczaku. Wbijanie pinesek w nogi, cięcie nożem, szambonurek i inne formy były na porządku dziennym. moi słabi koledzy którzy się dostosowywali i nie bronili padali ofiarą tamtych przestępców i bardzo ich psychikę to zryło. Mnie nie tykali bo się broniłem wykorzystując swoje atuty, a przecież byłem najmniejszy i najlżejszy w klasie. W kwestii przemocy fizycznej nie spotkała mnie ona wcale bo umiałem zawsze coś wymyślić. Zamienienie mnie w ofiarę było trudne.
Kilka słów o mnie i moim życiu: http://www.youtube.com/watch?v=--fv2KOIjhM
Co mnie kręci i czym się zajmuje w czasie wolnym http://www.enneagram.pl/forum/viewtopic ... 1&p=283039
ENTj (LIE) Ennagram 6w7

Awatar użytkownika
maroz
Posty: 532
Rejestracja: piątek, 20 kwietnia 2012, 21:01
Enneatyp: Lojalista
Lokalizacja: Gdzieś w Tricity sobie lata

Re: 8 jako rodzic

#23 Post autor: maroz » czwartek, 24 maja 2012, 14:42

a moja siostra mająca mniej niż 8 lat tak kopnęła mojego tatę w złości że ten od tego czasu już nie używał wobec nas pasa.
Swoją drogą sam niedawno się pobiłem z moim tatą bo mnie zaatakował próbowal mnie siłą zmusić do posłuszeństwa (ale tutaj biłem się tak by mu nie zrobić krzywdy bo jest starszym człowiekiem, starałem się wygrać panując nad sytuacją i nad jego zdrowiem mimo furii którą czułem) .
tak jak pisałem umiejętność obrony to nie tylko masa ciała i wzrost ale także osobowość, spryt, inteligencja, technika, szybkość.
Kilka słów o mnie i moim życiu: http://www.youtube.com/watch?v=--fv2KOIjhM
Co mnie kręci i czym się zajmuje w czasie wolnym http://www.enneagram.pl/forum/viewtopic ... 1&p=283039
ENTj (LIE) Ennagram 6w7

Awatar użytkownika
Basket Case
VIP
VIP
Posty: 712
Rejestracja: piątek, 18 lipca 2008, 10:41

Re: 8 jako rodzic

#24 Post autor: Basket Case » czwartek, 24 maja 2012, 15:04

maroz pisze:To jest też kwestia osobowości, szybkości, zaskoczenia, inteligencji, sprytu, szalonej złości, i techniki a nie tylko masy ciała i siły mięśni. Najważniejszy jest temperament.
Ja bym mojego dzieciaka uczył jak walczyć o swoje i jak się bronić.
Wychodzisz z założenia, że Twój syn, przy ewentualnej niedowadze, będzie miał odpowiednią osobowość, szybkość, inteligencję, spryt i temperament? Rozczaruję Cię z 50% Twoich genów to nie wynika, może być inaczej. W szczególności, ponawiam pytanie, co jeżeli będziesz miał dziecko upośledzone fizycznie, na przykład z chorobą genetyczną powodującą wyjątkową kruchość kości? Też byś go uczył walczyć, że niby walka nie w zwarciu, tylko podstępem z ukrycia?
maroz pisze:Pokazałbym mu że zamiast płakać i się martwić może działać, np. pójśc do nauczycieli, czy dogadać się z kolegami by dali łupnia łobuzowi którego nikt nie uczy. Pokazałbym że z tej sytuacji jest wyjście.
Jakby miał kolegów, którzy są w stanie dla niego coś takiego (za darmo ;) ) zrobić to znaczy, że miałby wykształcone zdolności społeczne - sytuacja, o której pisałeś kilka postów wyżej nie miałaby miejsca.
maroz pisze:Gdybym uczył dzieciaka się bronić to jednocześnie uczyłbym go jak dbać o swojego przeciwnika (czyli o własne dupsko). Nie o to chodzi przecież by mój syn wziął nuż i zadźgał kolegę, tylko żeby go przestraszył, ośmieszył czy zastosoał inną formę reakcji adekwatną do problemu.
Skąd pewność, że Twoje nauki zadziałają? Skąd pewność, że ucząc dziecko technik 'wygrywania z większym przeciwnikiem'; sprytu, wpadania w furię, nie przekroczysz granicy w której dziecko, będzie na tyle sprytne, by użyć noża, drutów z babcinej robótki czy skalpela z ukrytego zestawu dziadka. To, że dzieci do 14 roku życia nie są sądzone jak dorośli wynika ze zrozumienia procesu rozwoju dziecka. Wbrew temu co sądzą niektórzy dorośli dziecko ma problemy z rozróżnieniem dobra od zła, nie potrafi wyobrazić sobie konsekwencji swojego czynu (abstrakcyjne myślenie rozwija się około 12 roku życia!), nie mówiąc już o takich niuansach jak pomiędzy: postrasz-go-trochę od postrasz-go-nożem czy wbij-mu-nóż-w-plecy, albo poproś-kolegów-o-pomoc od zapłać-kolegom-z-gimnazjum-aby-się-z-nim-rozprawili-wtykając-miotłę-w-tyłek (czyż spryt się w tym planie nie przejawia :lol: )
maroz pisze:Swoją drogą sam niedawno się pobiłem z moim tatą bo mnie zaatakował próbowal mnie siłą zmusić do posłuszeństwa (ale tutaj biłem się tak by mu nie zrobić krzywdy bo jest starszym człowiekiem, starałem się wygrać panując nad sytuacją i nad jego zdrowiem mimo furii którą czułem) .
tak jak pisałem umiejętność obrony to nie tylko masa ciała i wzrost ale także osobowość, spryt, inteligencja, technika, szybkość.
Przykro mi :( Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji (zmuszanie do posłuszeństwa dorosłego syna, zmuszanie go siłą, doprowadzenie do 'walki') - jedno słowo ciska mi się na usta - patologia. Syn nigdy nie powinien zadawać sobie pytania "Jak bić swojego ojca, by nie zrobić mu krzywdy" - do takiego incydentu nie powinno dojść nigdy.

Awatar użytkownika
maroz
Posty: 532
Rejestracja: piątek, 20 kwietnia 2012, 21:01
Enneatyp: Lojalista
Lokalizacja: Gdzieś w Tricity sobie lata

Re: 8 jako rodzic

#25 Post autor: maroz » czwartek, 24 maja 2012, 15:13

1) Nauczę dziecko jak radzić sobie przy wykorzystaniu atutów które ono posiada. Jeśli jest sprytne pokaże mu że może sobie poradzić sprytem. Jeśli ma temperament rozwinę w nim ten temperament. Jeśli ma zdolności społeczne pomogę mu walczyć za pomocą zdolności społecznych
2) Wyręczanie dziecka i ratowanie go nie działa. Wiem to z autopsji własnego życia i obserwacji że takie działanie prowadzi do tego że dziecko traci pewność siebie. to takie wkładanie dziecka pod klosz. Dziecko uczy się że sobie nie poradzi i że musi być zależne od rodziców i autorytetów i potem w życiu dorosłym szuka osób które mogą go ratować, potem nie walczy w sądzie np. mimo iż sprawa walki wymaga i ma szanse wygrać itp itd.
3) Nie mówiłem nic o zmuszaniu dziecka do walki tylko o zachęcaniu i tym że ratować nie będę. Po prostu ja przedstawię możliwości działania i porozmawiam z dzieckiem o każdej z nich i zadam pytanie jaką drogę rozwiązania problemu wybiera. Ale decyzje podejmie moje dziecko a nie ja (mówię tutaj o przedszkolaku lub starszym). Następnie będę dziecko wspierał w realizacji planu ale to ono będzie działać i radzić sobie, mając moje wsparcie i poparcie.
Skąd pewność, że Twoje nauki zadziałają? Skąd pewność, że ucząc dziecko technik 'wygrywania z większym przeciwnikiem'; sprytu, wpadania w furię, nie przekroczysz granicy w której dziecko, będzie na tyle sprytne, by użyć noża, druta z babcinej robótki czy skalpela z ukrytego zestawu dziadka.
Nie mam takiej pewności. Za to mam pewnośc żę jesli dziecko nie nauczy samo sobie radzić z problemami które go spotykają to gówno w życiu osiągnie i sobie nie poradzi w trudnych sytuacjach. Tak czy siak będę wzmacniał w dziecku poczucie własnej wartości i siły i będę rozwijał w dzieciaku talenty które ono posiada. Będę uczył samodzielności i wymagał samodzielności, oraz rozwagi i będę w tej drodze partnerem.
Przykro mi Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji (zmuszanie do posłuszeństwa dorosłego syna, zmuszanie go siłą, doprowadzenie do 'walki') - jedno słowo ciska mi się na usta - patologia. Syn nigdy nie powinien zadawać sobie pytania "Jak bić swojego ojca, by nie zrobić mu krzywdy" - do takiego incydentu nie powinno dojść nigdy.
Mój tata zachował się nie wpożądku i nie miał prawa mnie tak potraktować tego dnia jak potraktował. Ja w życiu bym się nie pobił, ale mnie zaatakował w furii i musiałem się obronić. Zrobiłem to tak by nie zrobić mu krzywdy i jednocześnie obronić swoją niezależność. Nigdy nie nadużyłem siły ponad potrzebę bo zostałem wychowany że spraw nie rozwiązuje się siłowo. Czasem użyć siły musiałem bo innego rozwiązania po prostu nie było.
Zresztą moja mama omawiała ten temat z swoją psycholog i psycholog w 100% poparła mnie uważając że to ja byłem fair w całej sprawie i że tata nie powinien tak postępować ale widać było mu to potrzebne do czegoś (i mi też). Oczywiście zwróciła uwagę że sytuacje nie mogą się powtarzać bo Tacie może się zdarzyć krzywda. Oboje z tatą o to zadbaliśmy.

O braku zdrowia taty nie będę rozmawiał bo uważam że tata ma trochę problemów które powinien rozwiązać i nie postępuje fair wobec mnie czy mamy, ale jest moim tatą i go kocham i go nie zmienię bo ma 55 lat no i ja nie mam prawa go zmienić. Cóż taty się nie wybiera. Tatę się ma.
Kilka słów o mnie i moim życiu: http://www.youtube.com/watch?v=--fv2KOIjhM
Co mnie kręci i czym się zajmuje w czasie wolnym http://www.enneagram.pl/forum/viewtopic ... 1&p=283039
ENTj (LIE) Ennagram 6w7

Awatar użytkownika
Basket Case
VIP
VIP
Posty: 712
Rejestracja: piątek, 18 lipca 2008, 10:41

Re: 8 jako rodzic

#26 Post autor: Basket Case » czwartek, 24 maja 2012, 15:31

maroz pisze:Mój tata zachował się nie wpożądku i nie miał prawa mnie tak potraktować tego dnia jak potraktował. Ja w życiu bym się nie pobił, ale mnie zaatakował w furii i musiałem się obronić. Zrobiłem to tak by nie zrobić mu krzywdy i jednocześnie obronić swoją niezależność. Nigdy nie nadużyłem siły ponad potrzebę bo zostałem wychowany że spraw nie rozwiązuje się siłowo. Czasem użyć siły musiałem bo innego rozwiązania po prostu nie było.
Czegoś tu nie rozumiem, zostałeś wychowany, że spraw nie rozwiązuje się siłowo, przez Twojego ojca który lał Ciebie i Twoją siostrę (do jej 8 roku życia, gdy ta wreszcie odkopnęła odpowiednio mocno) i używa przemocy również ostatnio, by wymusić na Tobie posłuszeństwo, gdy już jesteś grubo po dwudziestce? :shock: :shock: :shock:

Awatar użytkownika
maroz
Posty: 532
Rejestracja: piątek, 20 kwietnia 2012, 21:01
Enneatyp: Lojalista
Lokalizacja: Gdzieś w Tricity sobie lata

Re: 8 jako rodzic

#27 Post autor: maroz » czwartek, 24 maja 2012, 15:39

Mama mnie wychowała że spraw nie rozwiązuje się siłowo.
Tata udawał że spraw się nie rozwiązuje siłowo.

Nie bije mnie od kiedy miałem kilka lat a przemoc psychiczną to on stosuje wobec wszystkich ale ja już umiem się przed tym asertywnie bronić bez szkody dla mojego poczucia własnej wartości i bez kontrprzemocy wobec taty.
Mówiłem że miałem trudne dzieciństwo generalnie. Stąd wiadomo skąd moje fobie, skłonność do manipulowania, brak umiejętności mówienia wprost co uważam, i budowania relacji międzyludzkich. Dlatego też się rozpadło moje małżeństwo i wiele przyjaźni.

A komentarz mojego taty tutaj wobec moich doświadczeń był "Ja w twoim wieku nie miałem takich problemów". "To twoja wina w 100% i jeszcze tekst o tym że jestem wrażliwy słaby itp. i dlatego sobie nie radzę i musze się z tym pogodzić.". Generalnie mówił taki słowa gdy chciał mnie ratować z moich problemów (gdy przechodziłem psychoterapię). Wielce temu Panu gratuluje skutecznej metody ratowania własnego dziecka :D

Moją mame też tak zamęcząl tekstami w stylu że to że ja i moje siostry sobie nie radzimy to wina mamy "Bo jak ty wychowujesz te dzieci". ja jestem kurna oburzony tym jego tekstem bo co to on nie chciał mieć dzieci? Co to on nie jest ojcem? To po co do cholery się żenił z moją mamą? By mieć z kim sex uprawiać?

Nie będę owijał w bawełnę nie mogę zaakceptować tego jak tata postępuje, ale rozumiem że ma swoje problemy i go kocham i staram się z nim żyć dobrze na poziomie partnerskiej relacji i się powoli udaje, ale to dlatego że nie pozwalam mu siebie krzywdzić. Widzę że jest dobrym cżłowiekiem i chce dobrze dla rodziny.

Sam pracuję na to by być dobrym tatą (i będę bo jestem zdeterminowany tak że codziennie poświęcam na pracę nad sobą półtorek godziny) i nigdy nie stosować przemocy wobec dzieci i wobec innych ludzi, chyba że przemoc będzie jedynym rozwiązaniem do ratowania mojej rodziny to wtedy nie będę miał skrupułów.

Ale się teraz wk**** na mojego tatę.
Kilka słów o mnie i moim życiu: http://www.youtube.com/watch?v=--fv2KOIjhM
Co mnie kręci i czym się zajmuje w czasie wolnym http://www.enneagram.pl/forum/viewtopic ... 1&p=283039
ENTj (LIE) Ennagram 6w7

Awatar użytkownika
Basket Case
VIP
VIP
Posty: 712
Rejestracja: piątek, 18 lipca 2008, 10:41

Re: 8 jako rodzic

#28 Post autor: Basket Case » czwartek, 24 maja 2012, 16:10

maroz pisze:Swoją drogą sam niedawno się pobiłem z moim tatą bo mnie zaatakował próbowal mnie siłą zmusić do posłuszeństwa (ale tutaj biłem się tak by mu nie zrobić krzywdy bo jest starszym człowiekiem, starałem się wygrać panując nad sytuacją i nad jego zdrowiem mimo furii którą czułem)
maroz pisze:Ja w życiu bym się nie pobił, ale mnie zaatakował w furii
maroz pisze:Nie bije mnie od kiedy miałem kilka lat (...)
Czyli chodzi o to, że cię próbował pobić, ale nie udało mu się? Rozumiem jeżeli nie zechcesz ciągnąć tego tematu dalej, ale mnie to wygląda na wypieranie (zarówno "wychowano mnie tak, że nie można stosować przemocy" jak i "nie bił mnie od wielu lat").

Awatar użytkownika
maroz
Posty: 532
Rejestracja: piątek, 20 kwietnia 2012, 21:01
Enneatyp: Lojalista
Lokalizacja: Gdzieś w Tricity sobie lata

Re: 8 jako rodzic

#29 Post autor: maroz » czwartek, 24 maja 2012, 16:14

Oczywiście że chcę ciągnąć tylko nie wiem czy jest on bezpośrednio związany z tym wątkiem.
Prosiłaś mnie bym zwracał na to uwagę.

Jeśli nie zmierzę się z trudnymi dla siebie kwestiami to nie będę dobrym tatą czy przyjacielem, czy człowiekiem.
chwyćmy byka za rogi jeśli uważasz że coś widzisz to pisz a ja to na spokojnie rozważę i poddam dyskusji.
Przynajmniej dowiem się czegoś nowego i konstruktywnego o sobie.
Kilka słów o mnie i moim życiu: http://www.youtube.com/watch?v=--fv2KOIjhM
Co mnie kręci i czym się zajmuje w czasie wolnym http://www.enneagram.pl/forum/viewtopic ... 1&p=283039
ENTj (LIE) Ennagram 6w7

Awatar użytkownika
boogi
Pan Admin
Pan Admin
Posty: 5875
Rejestracja: czwartek, 23 października 2008, 22:48
Enneatyp: Perfekcjonista
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: 8 jako rodzic

#30 Post autor: boogi » czwartek, 24 maja 2012, 23:37

Czytając Wasze wypowiedzi dochodzę do wniosku (a w sumie potwierdzam wniosek który wyciągnąłem już dawno temu), że nie ma wpływu na wychowanie dziecka (oraz radzenie sobie samemu w świecie) enneatyp jako taki, a najważniejszy jest Poziom Zdrowia.

Np. zdrowe Ósemki uważają, iż:
Basket Case pisze:Jeżeli będzie lubiło jeść w miejscach publicznych to będziemy tak czasami jadać, jeżeli nie będzie lubiło to nie, nie rozumiem po co zmuszać.
zaś niezdrowe starałyby się dziecko kontrolować tak, by chodziło wedle ich woli jak w zegarku; ograniczyć ich swobodę, zamiast pozostawić wolnymi (bo wolnego człowieka nie można kontrolować). Przecież ile to osób pisało na tym forum o swoich rodzicach-Ósemkach jako o tyranach...

W sumie, inne niezdrowe typy też w jakiś sposób starałyby się wywrzeć nadmierny wpływ na dziecko, byle tylko skompensować sobie swoje braki.

Fajnie Basket że pokazujesz, że Ósemki też mają uczucia i wyczucie potrzeb drugiej osoby.

maroz, czy któreś z Twoich rodziców jest Ósemką? (jak rozumiem, tata jest Piątką, ale o mamie nie napisałeś albo nie zauważyłem). Dlaczego pytam... w dziale Ósemek pytasz o zachowania rodzica które Ósemki uważają za właściwe, potem przyrównujesz to do zachowań swojego ojca, stwierdzasz że zachowywał się inaczej i potem jest "ale się teraz wkurzyłem na swojego ojca". Nie ten typ, nie te zachowania. Dobrze jednak wiedzieć, że go akceptujesz takim, jaki jest (tak wynikło z końcówki tego postu).


Wracając znowu do tematu wątku:
Basket Case pisze:Poczucie wartości to złożona kwestia, są elementy poczucia wartości syna, które matka może z powodzeniem wspierać, są również takie, w których lepszy/skuteczniejszy jest ojciec
Chciałbym Cię prosić żebyś rozwinęła myśl. Jak K8 widzi te tematy? Jakie elementy poczucia własnej wartości u synów będziesz Ty wzmacniać jako matka, a jakie zamierzasz "pozostawić" w gestii ojca?
Analogiczne pytanie także odnośnie córek.

ps. tym którzy nie kojarzą - K8 to skrót od kobieta-Ósemka.
"Jeśli chcesz ze mną rozmawiać, zdefiniuj terminy których używasz."
- Voltaire

>> bardzo dziwny link <<

Affects / Hornevian / Harmonic / Trifix

ODPOWIEDZ