Strona 2 z 3

Re: Niezaglebianie sie w sedno

: piątek, 22 października 2010, 19:54
autor: Grin_land
aha, w sumie zabawna reakcja ;) ale jestem w stanie zrozumieć.

Re: Niezaglebianie sie w sedno

: czwartek, 28 października 2010, 17:21
autor: ennea
do Grin: - moje dziewiątkowe wyrazy uznania :)
prowokacja Kapara, który wkroczył na spokojne pastwisko dziewiątek podniosła mi ciśnienie i już-już się szykowałam do odpowiedzi, ale na szczęście doczytałam do końca wątku i pozostało mi jedynie podpisać się pod wysztkimi postami Grin; ciągle się nie mogę nadziwić, że znajdujesz w sobie, Grin, tyle wiary w ludzi, że CHCE CI SIĘ próbować przybliżyć swój punkt widzenia nawet tym, którzy wcale go nie próbują zrozumieć, a pragną go jedynie skrytykować (by poczuć się lepiej?);
myślę że dziewiątki z reguły źle będą się czuły w towarzystwie ósemek, ze względu na skrajnie odmienną strategię jaką przyjmują do obrony swojego terytorium: ósemki atakują, wychodzą naprzód, poszerzają swój "Lebensraum" (przestrzeń życiową), a dziewiątki ustępują, cofają się, starając się nie dopuścić do eksplozji gniewu, który z każdym krokiem postawionym w tył w nich narasta i znajdzie ujście dopiero w ostateczności; dziewiątki za cenę wewnętrznej frustracji unikają konfrontacji, do której ósemki dążą z całych sił; więc nie widzę szans, aby się mogły czuć dobrze w towarzystwie ósemek; dziwiątki wolą zejść z drogi, co chyba rozjusza ósemki; ot, różnorodność ludzka (zwierzęca?);
a czy nie mamy swojego zdania? ależ MAMY!! i to często dobrze sprcyzowane! potrafimy też dyskutować przerzucając się argumentami! nie lubimy jedynie przedstawiać swojego stanowiska w sposób bezkompromisowy, gdyż nie chcemy się narażać na ataki - taką mamy naturę; są wilki i są owieczki;

Re: Niezaglebianie sie w sedno

: czwartek, 28 października 2010, 20:46
autor: valerie
potrafimy też dyskutować przerzucając się argumentami!
Naprawdę? Jeszcze się z tym nie spotkałam...
Mam (miałam?) przyjaciela - Dziewiątkę. Kiedyś byłam zachwycona, bo wydawało mi się, że znalazłam kogoś, kto jest do mnie niezwykle podobny. Gdy rozmawialiśmy na jakiś temat, zawsze mieliśmy podobne zdanie i poza tym on potrafił moje myśli wypowiedzieć w ładny i uporządkowany sposób. Miałam wrażenie, że czyta mi w myślach. Później to wszystko zaczęło opadać, gdy poznałam go bliżej, zaczął wypowiadać własne zdanie. No i tak wyszło, że nasz kontakt się trochę urwał, tzn. od czasu do czasu piszemy do siebie maile i smsy, ale nie widziałam go od 4 miesięcy. Jak zaczęłam być z moim chłopakiem, to było tak samo. Najpierw to tylko myślałam: "nie wiedziałam, że ktoś może być do mnie aż tak podobny!", po pół roku zaczęłam sobie uświadamiać, że go w ogóle nie znam, po ośmiu miesiącach całkiem sobie uświadomiłam, że w ogóle go nie znałam, teraz jest dziesiąty miesiąc i zaczynam go poznawać tak naprawdę. To jest niesamowite. Z jednej strony trochę nieprzyjemne, gdy dowiaduję się, że mnie w jakiejś sprawie okłamywał, ale z drugiej strony fajne, bo ciągle dowiaduję się o nim czegoś nowego. Między innymi za to kocham Dziewiątki. Ale co ja bym dała, żeby on chociaż raz powiedział mi wprost "nie zgadzam się z tobą" i bronił swojego zdania... Bo zazwyczaj jak się ze mną nie zgadza, to tylko ironizuje na temat tego co powiedziałam, nigdy mi jeszcze wprost nie powiedział, że myśli inaczej.

Re: Niezaglebianie sie w sedno

: czwartek, 28 października 2010, 22:27
autor: Grin_land
często mam wrażenie (już to gdzieś pisałam na tym forum) że to że 9 jest akceptujące, jeśli słyszy czyjś sąd lub zdanie w konkretnej sprawie to bardziej dba o to żeby to przyswoić, "dopasować" do wiedzy o danej osobie, zrozumieć ją, a nie zaraz wyjeżdżać z "a ja myślę inaczej" (co jest w sumie egocentryczną postawą- nie zakładamy że ktoś nam mówi swoje zdanie tylko po to, byśmy mu wyłożyli swój pogląd i to dlaczego on się myli) ludzie odbierają jako "jesteśmy tak podobni!", a najgorzej jak do tego dojdzie "jesteśmy dla siebie stworzeni!" (brr!)
Otóż nie wolno czegoś takiego zakładać przy 9. Jesteśmy zwykle świetnymi słuchaczami, ludzie często przychodzą do nas się wygadać o tym co im kto inny zrobił lub jak się czują, mówią nam to, co przy innych by ich krępowało bo 9 (ja nie zawsze ale te 9 które poznałam b. często) przyjmują człowieka takim, jaki jest, nawet jeśli jest to dla samej 9 obciążające. Ale to nie znaczy że nasze zdanie jest identyczne. Ludzie chyba lubią nakładać swój obraz na innych.

Jeśli przychodzisz do mnie i mówisz o problemie który Cię nurtuje, to być może nie do końca się na nim znam, ale próbuję się postawić w twojej sytuacji. Jeśli mówisz mi o swoich przekonaniach, to co najwyżej dopytam o szczegóły bez wchodzenia na twoje osobiste pole- bo nie chcę ingerować w twą prywatność, choć cieszę się, że to mnie zechciałeś o tym opowiedzieć. Twój światopogląd to twoja sprawa i ciężko mi jest się sprzeciwić nawet gdy widzę że tym krzywdzisz innych (co jest przykre i niewłaściwe). Jedyne co przy okazji robię to buduję sobie twój obraz i składam układankę jaką jesteś Ty. Jeślibyś spytał (bez presji czy agresji lecz z gotowością zaakceptowania mnie jak ja akceptuję Ciebie) czy moje zdanie jest inne, odpowiedziałabym, choć niekoniecznie chciałabym je omawiać.
Omawiam je tylko z tymi, którym ufam- bo się boję- braku u innych podejścia które ja im zapewniam.

Rozumiem, że to dla niektórych może być ciężkie przy obcowaniu z 9, ale w dużej mierze my po prostu "nie robimy innym co nam niemiłe" i ot cała filozofia.
Przykro mi w imieniu 9*

(w sumie to jest mi przykro z powodu valerie, bo ogólnie za to że 9 są skryte nie, uważam że to słuszna taktyka, gorzej jeśli coś takiego jest w stałym związku- kiedyś byłam z kimś kto okazał się być zupełnie inny niż myślałam a znałam go długo, był też dosć mało chętny do dyskusji i spojrzenia na sprawy z jakiegokolwiek innego niż wpojony mu punktu widzenia, to było przykre, był 1w9. Nie potrafiłabym być dłużej z kimś z kim nie moge być szczera lub nie wie o czym mówię)

Re: Niezaglebianie sie w sedno

: czwartek, 28 października 2010, 23:08
autor: Malv.
valerie pisze:Jak zaczęłam być z moim chłopakiem, to było tak samo. Najpierw to tylko myślałam: "nie wiedziałam, że ktoś może być do mnie aż tak podobny!", po pół roku zaczęłam sobie uświadamiać, że go w ogóle nie znam, po ośmiu miesiącach całkiem sobie uświadomiłam, że w ogóle go nie znałam, teraz jest dziesiąty miesiąc i zaczynam go poznawać tak naprawdę. To jest niesamowite. Z jednej strony trochę nieprzyjemne, gdy dowiaduję się, że mnie w jakiejś sprawie okłamywał, ale z drugiej strony fajne, bo ciągle dowiaduję się o nim czegoś nowego. Między innymi za to kocham Dziewiątki. Ale co ja bym dała, żeby on chociaż raz powiedział mi wprost "nie zgadzam się z tobą" i bronił swojego zdania... Bo zazwyczaj jak się ze mną nie zgadza, to tylko ironizuje na temat tego co powiedziałam, nigdy mi jeszcze wprost nie powiedział, że myśli inaczej.
Wydaje mi się, że to niewyrażanie własnego zdania wprost pojawia się w sytuacjach, gdy nie czujemy się całkowicie, w stu procentach pewnie i komfortowo. Przynajmniej tak jest w moim przypadku. Rzadko kiedy mówię do końca to, co myślę, gdy nie znam danej osoby lub jeśli nie czuję z nią jakiejkolwiek więzi. W sytuacji gdy ten ktoś jest mi bliski, muszę czuć, że moje zdanie jest dla niego ważne, że chce je poznać, że szanuje je choćby dlatego, że jest moje. Może się z nim nie zgadzać, ale nie będzie mi na siłę próbował udowadniać, że jestem w błędzie. I muszę być pewna że fakt, że moja opinia na dany temat jest taka a nie inna, nie popsuje w żaden sposób relacji między nami. Jeśli te warunki są spełnione, to mówię wprost, co myślę.
valerie pisze:
potrafimy też dyskutować przerzucając się argumentami!
Naprawdę? Jeszcze się z tym nie spotkałam...
Zauważyłam u siebie dziwną rzecz: gdy jakaś relacja naprawdę mocno mnie "pochłania", to zaciekle bronię swojego zdania dotyczącego tych poważniejszych problemów. Kłócę się, argumentuję, nie chcę odpuścić pod żadnym pozorem. I choćby nie wiem co druga osoba mówiła, ja i tak będę uważać swoje. Gdy się nad tym głębiej zastanowiłam, stwierdziłam że to jest taka moja reakcja obronna. Widzę, że ktoś zajmuje w moim życiu ważne miejsce, że ma ogromny wpływ na mnie i moje poglądy na różne sprawy, że pod jego wpływem zmieniam w sobie różne rzeczy, cechy, przyzwyczajenia. I tak strasznie mnie to przeraża, że robię wszystko, aby ten ktoś nie wpłynął na mnie w zbyt dużym stopniu, a więc kurczowo trzymam się swojego zdania w ważniejszych kwestiach. I stwarzam tym sobie fałszywe poczucie niezależności.

Edit:
Grin Land, kiedy czytam Twoje posty to często mam wrażenie, że weszłaś do mojej głowy i z bałaganu, który tam panuje, wybrałaś co najważniejsze i przedstawiłaś to w uporządkowanej, logicznej, zrozumiałej formie. Po prostu trafiasz w samo sedno :D .

Re: Niezaglebianie sie w sedno

: czwartek, 28 października 2010, 23:47
autor: Grin_land
Malv. pisze:Grin Land, kiedy czytam Twoje posty to często mam wrażenie, że weszłaś do mojej głowy i z bałaganu, który tam panuje, wybrałaś co najważniejsze i przedstawiłaś to w uporządkowanej, logicznej, zrozumiałej formie. Po prostu trafiasz w samo sedno
:* Dzięki, bałam się że ktoś się na mnie rzuci za te moje posty bo w sumie przekładam swoją wizję 9tkowości na wszystkie 9tki, (jakie to nie9tkowe!).

Co do dyskusji właśnie sobie przypomniałam- potrafię dyskutować i "stawić" się w obronie drugiej osoby która jest moim zdaniem niewłaściwie traktowana lub jej postępowanie interpretowane. Lub grupy osób. Przeważnie przeciwstawiam się bardzo jednostronnym i kategorycznym sądom. Czasem chybiam (osoba której bronię źle patrzy na tą moją akcję- to mój jedyny odnośnik)

Re: Niezaglebianie sie w sedno

: sobota, 13 listopada 2010, 01:50
autor: boogi
Grin_land pisze:Co do dyskusji właśnie sobie przypomniałam- potrafię dyskutować i "stawić" się w obronie drugiej osoby która jest moim zdaniem niewłaściwie traktowana
A o siebie też się tak troszczysz? Czy tylko o innych?
ennea pisze:ciągle się nie mogę nadziwić, że znajdujesz w sobie, Grin, tyle wiary w ludzi, że CHCE CI SIĘ próbować przybliżyć swój punkt widzenia nawet tym, którzy wcale go nie próbują zrozumieć, a pragną go jedynie skrytykować (by poczuć się lepiej?);
Kapar akurat próbuje zrozumieć, i dlatego pyta. A to, że przy okazji wchodzi w konflikt (z jego punktu widzenia - w dyskusję, z waszego-dziewiątkowego oraz mojego zaś faktycznie w konflikt) to już inna sprawa.
Relacja typów 8 i 9 jest naprawdę specyficzna... w żadnej innej triadzie nie występują aż tak mocne zależności i sprzeczności, jak Triadzie Gniewu.
valerie pisze:Bo zazwyczaj jak się ze mną nie zgadza, to tylko ironizuje na temat tego co powiedziałam, nigdy mi jeszcze wprost nie powiedział, że myśli inaczej.
Spróbuj z nim nowej taktyki - bo stara, jak się domyślam, polegała na tym, że kiedy on powiedział że w jakiejś sprawie myśli inaczej, to Ty zamiast powiedzieć "aha, ok", rozpoczynałaś dyskusję która długo trwała - tym razem spróbuj przytaknąć mu, zgodzić się z nim, i zakończyć temat. Chyba, że sam będzie go kontynuował, ale przypuszczam że nie zdarzy się to za często. Oczywiście mówię to wszystko w kontekście waszych płci - gdybyś była facetem i rozmawiała z dziewczyną, ta "złota rada wujka Staszka" nie miałaby racji bytu, jak sądzę.

Re: Niezaglebianie sie w sedno

: sobota, 13 listopada 2010, 20:19
autor: Grin_land
Nie, boogi, jeśli chodzi o mnie to muszę się nieźle przełamać żeby się postawić.
boogi pisze:Kapar akurat próbuje zrozumieć, i dlatego pyta. A to, że przy okazji wchodzi w konflikt (z jego punktu widzenia - w dyskusję, z waszego-dziewiątkowego oraz mojego zaś faktycznie w konflikt) to już inna sprawa.
Słuszna uwaga co do B_K, z jednej strony to rozumiem, z drugiej ciężko mi o właściwe podejście.

a co do rady dla Valerie- domyślam się że 9 poczuje się w takim przypadku pewniej, ale czy podejmie dyskusję- choćby za te 5-10 lat?

Re: Niezaglebianie sie w sedno

: sobota, 13 listopada 2010, 21:19
autor: boogi
Grin_land pisze:Słuszna uwaga co do B_K, z jednej strony to rozumiem, z drugiej ciężko mi o właściwe podejście.
Bo tego podejścia nie powinna stosować tylko jedna strona, a obie - sama wszystkiego nie zdziałasz. Jak Ósemka, z którą rozmawiasz, nie spróbuje chociaż trochę się dopasować do ciebie (czyli swojego rozmówcy), to rozmowa nie będzie na równych prawach. Nie fair jest, gdy tylko jedna strona ustępuje - niech ustąpią obie na tyle, na ile potrafią i mogą, a jak nie dadzą rady, to niech po prostu nie rozmawiają.
Z Ósemką jest taka śmieszna sprawa, że będzie sprawdzać, na ile ty jesteś w stanie jej ustąpić i jak mocno może cię nacisnąć (sprawdzanie siły przeciwnika), więc jakby nie zrobić, to z 8 zawsze będzie walka. Ten typ już tak ma. A 9 zawsze będzie dążyć do spokoju, kosztem swojego ustępstwa. Ten typ już tak ma. Na ile kto będzie mądrzejszy i potrafiący pokonać ograniczenia swojej nabytej osobowości - na tyle uzyska pozytywne efekty w kontaktach z innymi. Tym pozytywniejsze, im bardziej będzie umiał rozszerzyć wachlarz swoich umiejętności poza listę tych wynikających z ograniczeń czystego enneatypu (atak w przypadku 8, ustępstwa w przypadku 9)
Grin_land pisze:a co do rady dla Valerie- domyślam się że 9 poczuje się w takim przypadku pewniej, ale czy podejmie dyskusję- choćby za te 5-10 lat?
Valerie napisała, że chłopak w dyskusji jej odpowiada - ironizując. To jest postawa obronna. Może wynikać z kilku różnych powodów, pośród których na pewno nie występuje obojętność*. Znaczy się - chłopak chciałby złapać z nią kontakt (tak jak ona chce z nim), ale nie trafiają na wspólne fale. Ona ciśnie mocno (może ma silny charakter, jest głośna, może jest mocno ekstrawertyczna, może cokolwiek innego, tego nie wiem), on, naciśnięty za bardzo, odsuwa się - poprzez ironizowanie. Ale nie zamyka dyskusji, nie ucina jej. Zwykle takie zachowanie, jak zauważam, oznacza "chcę ci coś przekazać, ale nie potrafię w tej chwili, domyśl się więc z tych kawałków które ci przekazuję". Daje jej więc puzzle, których nie da się ułożyć.

Stosowanie wciąż tego samego podejścia, gdy sprawdzone zostało wielokrotnie że ono nie działa, jest zwykłą stratą czasu. Nie prowadzi do celu który chcemy osiągnąć. Na pewno będą musieli zmienić swój sposób rozmowy, jeżeli chcą osiągać efekty. Większe zadanie w tym wypadku należy do kobiety, ponieważ z definicji to ona zazwyczaj (tak w 80% przypadków lub więcej) jest lepiej wygadana, wynika to z różnic w budowie mózgu kobiet i mężczyzn.

Chłopak nie ironizowałby, gdyby wszystko było w porządku i komunikacja przebiegałaby prawidłowo. Ironizuje, więc jest jakaś tego przyczyna. Strzelam, że to dlatego iż czuje się naciskany. Radą na to jest - zwolnienie obrotów podczas rozmowy. Zwolnienie obrotów, tj. rozmowy krótsze (niech zakończy się po minucie, tyle mózg faceta wytrzyma, jeżeli rozmowa zostanie przeciągnięta dłużej, może już z niej nic nie zapamiętać i wydawać się w rozmowie nieobecny). Rozmowy podczas których poruszy się tylko jedną rzecz, a nie dwie lub dwadzieścia.
Jako, że nie znam ani Valerie, ani jej chłopaka, nie wiem kim są i jacy są, to mogłem z tymi ogólnymi radami trafić jak kulą w płot - ale to już do Valerie należy ocena ich przydatności i - jeżeli zdecyduje się je wykorzystać - skuteczności.

* Jeżeli coś dotyka cię, znaczy: dotyczy cię. Jeżeliby nie dotyczyło cię – nie dotykałoby cię, nie zrażało, nie obrażało, nie drażniło, nie kuło, nie raniło. Jeżeli bronisz się, znaczy: czujesz się atakowany. Jeżeli czujesz się atakowany, znaczy: jesteś celnie trafiony. Miej to na uwadze. - E. Stachura

Powyższy cytat znalazłem na stronie z google'a: link, wyszukałem zapytaniem "jak rozmawiać z mężczyzną", można sobie rozważyć podane tam rady, a nuż ktoś dowie się czegoś nowego.

Re: Niezaglebianie sie w sedno

: sobota, 13 listopada 2010, 22:09
autor: atis
W mojej ocenie ironizowanie to takie dziewiątkowe "zmień temat, bo się pogniewamy" ;)

Re: Niezaglebianie sie w sedno

: sobota, 13 listopada 2010, 23:15
autor: boogi
Naprowadziłaś mnie atis na jeszcze jedno skojarzenie - może bronić się z dwóch powodów:
a) jest "atakowany" jakiś jego prywatny obszar, którego nie chce pokazać innym (mało prawdopodobne - skoro są parą, to sensowne jest by nie mieć takich obszarów za wiele, albo jeżeli się takie ma, to powiedzieć o tym jasno wyznaczając granice)
b) jest "atakowany" w jakiś sposób - w tym przypadku nie ważne, o czym rozmawiają, bo sam sposób prowadzenia rozmowy (poruszania tematów, zadawania pytań) będzie powodował chęć obrony; do tego przypadku odnosiłem się w poprzednim poście
Jest jeszcze oczywiście:
c) combo dwóch powyższych :lol:

Re: Niezaglebianie sie w sedno

: niedziela, 14 listopada 2010, 10:41
autor: valerie
Dziękuję za rady, przemyślałam to i chyba wiem co zmienić. Myślę, że może mu przeszkadzać zarówno mój sposób prowadzenie rozmów (bywam dość hm, ofensywna) i wchodzenie na tematy zbyt prywatne. On jest niezwykle skryty, a ja chciałabym wiedzieć coś więcej o nim i jego uczuciach... A ironizowanie zaczyna się, gdy wchodzę na tematy, które on odbiera personalnie. Bo są tematy, na które potrafimy rozmawiać normalnie.
Tylko, czy jeśli przestanę tak wchodzić w tę jego prywatną przestrzeń, czy on kiedykolwiek się nią ze mną podzieli, czy będzie miał tajemnice do końca życia? Ja nie mam przed nim tajemnic. Jest tylko jedna sprawa, o której z nim nie rozmawiam, bo to wyrządziłoby nam obojgu więcej szkody niż pożytku, a tak to wie o mnie wszystko. Ja o nim wiem bardzo niewiele, chociaż jesteśmy razem 10 miesięcy...

Re: Niezaglebianie sie w sedno

: czwartek, 18 listopada 2010, 01:38
autor: Venus w Raku
valerie pisze:Tylko, czy jeśli przestanę tak wchodzić w tę jego prywatną przestrzeń, czy on kiedykolwiek się nią ze mną podzieli, czy będzie miał tajemnice do końca życia?
Jeżeli będziesz mu wchodzić w tą prywatną przestrzeń na siłę, to nigdy się nie podzieli. Lubimy myśleć, że nie osądzamy innych. Ależ oczywiście, że osądzamy i to z punktu widzenia naszego charakteru i naszych własnych potrzeb. Poza tym, co masz zamiar zrobić, jeżeli dowiesz się czegoś o nim, co on woli zachować dla siebie? Np. odkryjesz jaką słabość, z którą on sam nie może się uporać, a Ty też nie będziesz mogła mu pomóc. Okażesz zrozumienie dla czegoś, czego sama nie rozumiesz. Będziecie o tym dyskutować w nieskończoność i zatruwać sobie życie. Ludzie mają tajemnice, o których nie mówią. Każdy ma. To może nie są wielkie tajemnice, ale sprawy, o których się po prostu nie mówi, bo nie ma się pewności, czy druga osoba jest w stanie to zrozumieć. To samo dotyczy wyrażania opinii na jakiś temat. Ile razy słyszę takie pytanie: "Ale wytłumacz mi dlaczego ty...?" Więc tłumaczę obszernie i szczegółowo, żeby na końcu usłyszeć: "To jest jakaś głupota i ja tego nie rozumiem." A potem zaczyna się długa dyskusja, gdzie emocje fruwają sobie wysoko. I tutaj jest odpowiedź dla B.K. dlaczego pewne typy nie zagłębiają się w sedno i nie chcą dyskutować, czy przedstawiać swojej opinii w kontaktach z ósemkowatymi charakterami, czyli wszystkimi charakterami, które forsują własny sposób bycia, własną opinię i zawsze wiedzą wszystko lepiej, a które nie muszą być koniecznie ennagramowymi Ósemkami. Bo to doprowadza do niepotrzebnych konfliktów między stronami, które w żaden sposób nie mogą się zrozumieć, a więc dobrze jest trzymać się od siebie na dystans, albo zaakceptować, że inny jest inny i nie zmuszać go do zachowań, które są dla niego niewygodne.

Świadomie, czy podświadomie, to pragnienie, żeby wiedzieć wszystko o drugiej osobie jest związane z potrzebą kontroli. A tak naprawdę, to i bez mówienia sobie wszystkiego, to w bliskich związkach osobowość jest widoczana. Wystarczy tylko wyeliminować siebie z tego obrazka i spojrzeć z dystansem na drugiego człowieka. Jaki on jest ogólnie, a nie jaki on jest ze mną. Bo w konsekwencji, to wszystko (z biegiem lat, z biegiem dni) wyjdzie w życiu. W Enneagramie jest 9 typów osobowości, co daje dość dobre wyobrażenie o różnicach między ludźmi. Jak ktoś chce wejść głębiej, to powinnien studiować typy psychologiczne i zaburzenia osobowości z jakiegoś podręcznika akademickiego.

Chce się poznać drugiego człowieka, to trzeba mieć wiedzę i zdolność do obiektywnego obserwowania, bo on sam nie wyjawi wszystkiego. A nawet jak wyjawi, to jest to tylko jego własna prawda o nim, a prawdziwej prawdy on sam też może nie znać. To samo dotyczy nas samych. Nasza prawda o nas jest tylko naszą subiektywną opinią pogrążoną we mgle naszych własnych wyobrażeń o sobie. Klasycznie, np. w świadomej psychice łagodna, wrażliwa i oddana osoba może mieć narcystyczno-agresywną strukturę wewnątrzpsychiczną, której jest praktycznie nieświadoma. I tylko czasami przebija na zewnątrz ta druga twarz w niekonwencjonalnych sytuacjach np. w momencie dużego poczucia bezpieczeństwa, poczucia akceptacji, ale również i ogramniej frustracji, w kryzysie życiowym, i po alkoholu też można zaobserwować i odnaleźć pewne zachowania, które wypływają z głębszej struktury wewnętrznej psychiki , ale osoba, która nic nie wie o samoobserwacji i samoświadomości nie będzie zdawać sobie z tego sprawy, a więc nawet jakby chciała, to nie wyrazi tego aspekty swojego wnętrza w słowach, bo sama go nie zna. Dlatego wypytywanie kogoś innego o jego wnętrze przestało mnie interesować, bo wiem, że w wielu przypadkach nie dostanę prawdziwej odpowiedzi, ale jakiś zniekształcony obraz.

Ale i owszem, też miałam bardzo silną potrzebę, żeby wypytywać osoby bliskie sercu o to co myślą, co czują i na tej podstawie "poznawać" je i "poprawiać" według własnego widzi mi się, a jak mniemałam dla ich własnego dobra. Teraz sądzę, że to było tylko odwracanie uwagi od moich własnych myśli, uczuć, zachowań i problemów... no i oczywiście dawało mi złudne poczucia kontroli. Teraz wiem, że taka wiedza wcale nie jest mi potrzebna, bo albo "biorę" osobę z jej całym bagażem zachowań i emocji, które mogę zaobserwować w związkach ze mną i z innymi ludźmi, albo ją odrzucam, bo frustruje mnie za bardzo, czy to z powodu moich własnych wewnętrznych problemów, czy też z powodu tego, że druga osoba ma problemy, których nie potrafię zaakceptować.

Re: Niezaglebianie sie w sedno

: czwartek, 18 listopada 2010, 09:44
autor: bruno dievs
Venus w Raku pisze:To może nie są wielkie tajemnice, ale sprawy, o których się po prostu nie mówi, bo nie ma się pewności, czy druga osoba jest w stanie to zrozumieć. To samo dotyczy wyrażania opinii na jakiś temat. Ile razy słyszę takie pytanie: "Ale wytłumacz mi dlaczego ty...?" Więc tłumaczę obszernie i szczegółowo, żeby na końcu usłyszeć: "To jest jakaś głupota i ja tego nie rozumiem." A potem zaczyna się długa dyskusja, gdzie emocje fruwają sobie wysoko. I tutaj jest odpowiedź dla B.K. dlaczego pewne typy nie zagłębiają się w sedno i nie chcą dyskutować, czy przedstawiać swojej opinii w kontaktach z ósemkowatymi charakterami, czyli wszystkimi charakterami, które forsują własny sposób bycia, własną opinię i zawsze wiedzą wszystko lepiej, a które nie muszą być koniecznie ennagramowymi Ósemkami. Bo to doprowadza do niepotrzebnych konfliktów między stronami, które w żaden sposób nie mogą się zrozumieć, a więc dobrze jest trzymać się od siebie na dystans, albo zaakceptować, że inny jest inny i nie zmuszać go do zachowań, które są dla niego niewygodne.
Wiesz co, chyba wypowiem się jako jeden z tych, co nie grzeszą wyrozumiałością, bo nieraz grałem w takiej sytuacji rolę opisywanej przez Ciebie osoby. Mów takiej osobie śmiało, nawet jeżeli wiesz, że nie okaże zrozumienia. Takie osoby z początku mogą reagować negatywnie, nawet wyśmiać, albo wykpić, ale potem gdy myślą o tym na spokojnie, coś tam do nich dociera, choć nie przyznają Ci się do tego. Może się to wydawać dziwne, ale tak bywa, każdy reaguje emocjonalnie. W moim przypadku często nawet wiem jak powinienem się zachować, żeby kogoś uspokoić, czy wesprzeć, ale moje własne emocje, złość, stres, czasem uniemożliwiają mi okazanie zrozumienia dla czyichś potrzeb.

Re: Niezaglebianie sie w sedno

: czwartek, 18 listopada 2010, 11:40
autor: Grin_land
bruno, trzeba mocno pracować nad sobą żeby świadomość tego co powyżej napisałeś zmniejszyła ranę jaką się zadaje takiej niepewnej osobie bezpardonowo ją krytykując. To nie jest obawa że ten ktoś nas nigdy nie zrozumie- to jest obawa braku akjceptacji, bycia skrytykowanym, naprawdę bardzo silny bodziec i coś co ciężko przezwyciężyć.
Poza tym takie "szarżowanie" po którym następuje tak negatywny bodziec jak krytyka której się obawiamy, tylko zamyka takiego człowieka głębiej przed Tobą, i fakt późniejszego zrozumienia, nawet zakładając że przyjdziesz i przeprosisz- pod kątem naszego zaufania i pewności siebei- niewiele wnosi.
Bycie wyśmianym przez kogoś kogo szanujemy jest drastycznym przeżyciem dla ludzi, jakich opisywała VwR, a myślę że nieprzyjemnym dla wszystkich, bycie wyśmianym przy osobach trzecich- podobno tego nigdy się nie zapomina (mnie się jeszcze nie udało).
Tak jak niedawno pisał Boogi- praca musi być obustronna.