Re: Niezaglebianie sie w sedno
: piątek, 22 października 2010, 19:54
aha, w sumie zabawna reakcja ale jestem w stanie zrozumieć.
Naprawdę? Jeszcze się z tym nie spotkałam...potrafimy też dyskutować przerzucając się argumentami!
Wydaje mi się, że to niewyrażanie własnego zdania wprost pojawia się w sytuacjach, gdy nie czujemy się całkowicie, w stu procentach pewnie i komfortowo. Przynajmniej tak jest w moim przypadku. Rzadko kiedy mówię do końca to, co myślę, gdy nie znam danej osoby lub jeśli nie czuję z nią jakiejkolwiek więzi. W sytuacji gdy ten ktoś jest mi bliski, muszę czuć, że moje zdanie jest dla niego ważne, że chce je poznać, że szanuje je choćby dlatego, że jest moje. Może się z nim nie zgadzać, ale nie będzie mi na siłę próbował udowadniać, że jestem w błędzie. I muszę być pewna że fakt, że moja opinia na dany temat jest taka a nie inna, nie popsuje w żaden sposób relacji między nami. Jeśli te warunki są spełnione, to mówię wprost, co myślę.valerie pisze:Jak zaczęłam być z moim chłopakiem, to było tak samo. Najpierw to tylko myślałam: "nie wiedziałam, że ktoś może być do mnie aż tak podobny!", po pół roku zaczęłam sobie uświadamiać, że go w ogóle nie znam, po ośmiu miesiącach całkiem sobie uświadomiłam, że w ogóle go nie znałam, teraz jest dziesiąty miesiąc i zaczynam go poznawać tak naprawdę. To jest niesamowite. Z jednej strony trochę nieprzyjemne, gdy dowiaduję się, że mnie w jakiejś sprawie okłamywał, ale z drugiej strony fajne, bo ciągle dowiaduję się o nim czegoś nowego. Między innymi za to kocham Dziewiątki. Ale co ja bym dała, żeby on chociaż raz powiedział mi wprost "nie zgadzam się z tobą" i bronił swojego zdania... Bo zazwyczaj jak się ze mną nie zgadza, to tylko ironizuje na temat tego co powiedziałam, nigdy mi jeszcze wprost nie powiedział, że myśli inaczej.
Zauważyłam u siebie dziwną rzecz: gdy jakaś relacja naprawdę mocno mnie "pochłania", to zaciekle bronię swojego zdania dotyczącego tych poważniejszych problemów. Kłócę się, argumentuję, nie chcę odpuścić pod żadnym pozorem. I choćby nie wiem co druga osoba mówiła, ja i tak będę uważać swoje. Gdy się nad tym głębiej zastanowiłam, stwierdziłam że to jest taka moja reakcja obronna. Widzę, że ktoś zajmuje w moim życiu ważne miejsce, że ma ogromny wpływ na mnie i moje poglądy na różne sprawy, że pod jego wpływem zmieniam w sobie różne rzeczy, cechy, przyzwyczajenia. I tak strasznie mnie to przeraża, że robię wszystko, aby ten ktoś nie wpłynął na mnie w zbyt dużym stopniu, a więc kurczowo trzymam się swojego zdania w ważniejszych kwestiach. I stwarzam tym sobie fałszywe poczucie niezależności.valerie pisze:Naprawdę? Jeszcze się z tym nie spotkałam...potrafimy też dyskutować przerzucając się argumentami!
:* Dzięki, bałam się że ktoś się na mnie rzuci za te moje posty bo w sumie przekładam swoją wizję 9tkowości na wszystkie 9tki, (jakie to nie9tkowe!).Malv. pisze:Grin Land, kiedy czytam Twoje posty to często mam wrażenie, że weszłaś do mojej głowy i z bałaganu, który tam panuje, wybrałaś co najważniejsze i przedstawiłaś to w uporządkowanej, logicznej, zrozumiałej formie. Po prostu trafiasz w samo sedno
A o siebie też się tak troszczysz? Czy tylko o innych?Grin_land pisze:Co do dyskusji właśnie sobie przypomniałam- potrafię dyskutować i "stawić" się w obronie drugiej osoby która jest moim zdaniem niewłaściwie traktowana
Kapar akurat próbuje zrozumieć, i dlatego pyta. A to, że przy okazji wchodzi w konflikt (z jego punktu widzenia - w dyskusję, z waszego-dziewiątkowego oraz mojego zaś faktycznie w konflikt) to już inna sprawa.ennea pisze:ciągle się nie mogę nadziwić, że znajdujesz w sobie, Grin, tyle wiary w ludzi, że CHCE CI SIĘ próbować przybliżyć swój punkt widzenia nawet tym, którzy wcale go nie próbują zrozumieć, a pragną go jedynie skrytykować (by poczuć się lepiej?);
Spróbuj z nim nowej taktyki - bo stara, jak się domyślam, polegała na tym, że kiedy on powiedział że w jakiejś sprawie myśli inaczej, to Ty zamiast powiedzieć "aha, ok", rozpoczynałaś dyskusję która długo trwała - tym razem spróbuj przytaknąć mu, zgodzić się z nim, i zakończyć temat. Chyba, że sam będzie go kontynuował, ale przypuszczam że nie zdarzy się to za często. Oczywiście mówię to wszystko w kontekście waszych płci - gdybyś była facetem i rozmawiała z dziewczyną, ta "złota rada wujka Staszka" nie miałaby racji bytu, jak sądzę.valerie pisze:Bo zazwyczaj jak się ze mną nie zgadza, to tylko ironizuje na temat tego co powiedziałam, nigdy mi jeszcze wprost nie powiedział, że myśli inaczej.
Słuszna uwaga co do B_K, z jednej strony to rozumiem, z drugiej ciężko mi o właściwe podejście.boogi pisze:Kapar akurat próbuje zrozumieć, i dlatego pyta. A to, że przy okazji wchodzi w konflikt (z jego punktu widzenia - w dyskusję, z waszego-dziewiątkowego oraz mojego zaś faktycznie w konflikt) to już inna sprawa.
Bo tego podejścia nie powinna stosować tylko jedna strona, a obie - sama wszystkiego nie zdziałasz. Jak Ósemka, z którą rozmawiasz, nie spróbuje chociaż trochę się dopasować do ciebie (czyli swojego rozmówcy), to rozmowa nie będzie na równych prawach. Nie fair jest, gdy tylko jedna strona ustępuje - niech ustąpią obie na tyle, na ile potrafią i mogą, a jak nie dadzą rady, to niech po prostu nie rozmawiają.Grin_land pisze:Słuszna uwaga co do B_K, z jednej strony to rozumiem, z drugiej ciężko mi o właściwe podejście.
Valerie napisała, że chłopak w dyskusji jej odpowiada - ironizując. To jest postawa obronna. Może wynikać z kilku różnych powodów, pośród których na pewno nie występuje obojętność*. Znaczy się - chłopak chciałby złapać z nią kontakt (tak jak ona chce z nim), ale nie trafiają na wspólne fale. Ona ciśnie mocno (może ma silny charakter, jest głośna, może jest mocno ekstrawertyczna, może cokolwiek innego, tego nie wiem), on, naciśnięty za bardzo, odsuwa się - poprzez ironizowanie. Ale nie zamyka dyskusji, nie ucina jej. Zwykle takie zachowanie, jak zauważam, oznacza "chcę ci coś przekazać, ale nie potrafię w tej chwili, domyśl się więc z tych kawałków które ci przekazuję". Daje jej więc puzzle, których nie da się ułożyć.Grin_land pisze:a co do rady dla Valerie- domyślam się że 9 poczuje się w takim przypadku pewniej, ale czy podejmie dyskusję- choćby za te 5-10 lat?
Jeżeli będziesz mu wchodzić w tą prywatną przestrzeń na siłę, to nigdy się nie podzieli. Lubimy myśleć, że nie osądzamy innych. Ależ oczywiście, że osądzamy i to z punktu widzenia naszego charakteru i naszych własnych potrzeb. Poza tym, co masz zamiar zrobić, jeżeli dowiesz się czegoś o nim, co on woli zachować dla siebie? Np. odkryjesz jaką słabość, z którą on sam nie może się uporać, a Ty też nie będziesz mogła mu pomóc. Okażesz zrozumienie dla czegoś, czego sama nie rozumiesz. Będziecie o tym dyskutować w nieskończoność i zatruwać sobie życie. Ludzie mają tajemnice, o których nie mówią. Każdy ma. To może nie są wielkie tajemnice, ale sprawy, o których się po prostu nie mówi, bo nie ma się pewności, czy druga osoba jest w stanie to zrozumieć. To samo dotyczy wyrażania opinii na jakiś temat. Ile razy słyszę takie pytanie: "Ale wytłumacz mi dlaczego ty...?" Więc tłumaczę obszernie i szczegółowo, żeby na końcu usłyszeć: "To jest jakaś głupota i ja tego nie rozumiem." A potem zaczyna się długa dyskusja, gdzie emocje fruwają sobie wysoko. I tutaj jest odpowiedź dla B.K. dlaczego pewne typy nie zagłębiają się w sedno i nie chcą dyskutować, czy przedstawiać swojej opinii w kontaktach z ósemkowatymi charakterami, czyli wszystkimi charakterami, które forsują własny sposób bycia, własną opinię i zawsze wiedzą wszystko lepiej, a które nie muszą być koniecznie ennagramowymi Ósemkami. Bo to doprowadza do niepotrzebnych konfliktów między stronami, które w żaden sposób nie mogą się zrozumieć, a więc dobrze jest trzymać się od siebie na dystans, albo zaakceptować, że inny jest inny i nie zmuszać go do zachowań, które są dla niego niewygodne.valerie pisze:Tylko, czy jeśli przestanę tak wchodzić w tę jego prywatną przestrzeń, czy on kiedykolwiek się nią ze mną podzieli, czy będzie miał tajemnice do końca życia?
Wiesz co, chyba wypowiem się jako jeden z tych, co nie grzeszą wyrozumiałością, bo nieraz grałem w takiej sytuacji rolę opisywanej przez Ciebie osoby. Mów takiej osobie śmiało, nawet jeżeli wiesz, że nie okaże zrozumienia. Takie osoby z początku mogą reagować negatywnie, nawet wyśmiać, albo wykpić, ale potem gdy myślą o tym na spokojnie, coś tam do nich dociera, choć nie przyznają Ci się do tego. Może się to wydawać dziwne, ale tak bywa, każdy reaguje emocjonalnie. W moim przypadku często nawet wiem jak powinienem się zachować, żeby kogoś uspokoić, czy wesprzeć, ale moje własne emocje, złość, stres, czasem uniemożliwiają mi okazanie zrozumienia dla czyichś potrzeb.Venus w Raku pisze:To może nie są wielkie tajemnice, ale sprawy, o których się po prostu nie mówi, bo nie ma się pewności, czy druga osoba jest w stanie to zrozumieć. To samo dotyczy wyrażania opinii na jakiś temat. Ile razy słyszę takie pytanie: "Ale wytłumacz mi dlaczego ty...?" Więc tłumaczę obszernie i szczegółowo, żeby na końcu usłyszeć: "To jest jakaś głupota i ja tego nie rozumiem." A potem zaczyna się długa dyskusja, gdzie emocje fruwają sobie wysoko. I tutaj jest odpowiedź dla B.K. dlaczego pewne typy nie zagłębiają się w sedno i nie chcą dyskutować, czy przedstawiać swojej opinii w kontaktach z ósemkowatymi charakterami, czyli wszystkimi charakterami, które forsują własny sposób bycia, własną opinię i zawsze wiedzą wszystko lepiej, a które nie muszą być koniecznie ennagramowymi Ósemkami. Bo to doprowadza do niepotrzebnych konfliktów między stronami, które w żaden sposób nie mogą się zrozumieć, a więc dobrze jest trzymać się od siebie na dystans, albo zaakceptować, że inny jest inny i nie zmuszać go do zachowań, które są dla niego niewygodne.