Związek 9w8 i 2
: środa, 22 maja 2013, 14:42
Od trzech i pół roku jestem w związku z 9w8.
Na początku było pięknie i cudownie. Tak się uzupełnialiśmy i mój Pan Dziewiąta był dla mnie ogromnym wsparciem w trudnych chwilach. Ja natomiast zawsze starałam się go motywować. I zawsze go chroniłam. W sensie, nie raz się jakoś zemściłam na kimś, kto go w jakiś sposób skrzywdził.
To jest strasznie przykre, gdy inni ludzie osądzają go po tym co widzą, nie zadając sobie trudu, żeby zastanowić się, jaki on jest naprawdę.
Ale od jakiegoś czasu wszystko zaczyna się psuć.
Podczas gdy pracuję nad sobą i jest ze mną coraz lepiej, on schodzi coraz niżej jesli chodzi o poziomy zdrowia.
Już praktycznie nie mówię mu o moich problemach. Kiedyś stanowił dla mnie wsparcie, ale teraz wiem, że jeśli mu coś powiem, to po kilku dniach on to wykorzysta przeciwko mnie, w kłótni. Jak ostatnio mu powiedziałam, że jest mi smutno, on odpowiedział "aha". Nawet nie przytulił ani nic. Więc innym ludziom opowiadam o swoich uczuciach, a od niego się oddalam.
On coraz częściej ma nagłe wybuchy złości. Wszystko jest w porządku, rozmawiamy normalnie, a on nagle zaczyna na mnie krzyczeć bez powodu. Przeraża mnie to. Po prostu tak nagle się zmienia, jest dla mnie okropny i jeszcze twierdzi, że wcale nie krzyczy, wcale nie jest zły i że to ja "robię problem" i że kłótnia to moja wina.
Potrafię zaakceptować zapominalskość, brak punktualności i inne drobne wady. Sama też się zmieniłam, przestałam być kontrolująca, nie dzwonię co pięć minut...
Oboje oddalamy się od siebie. Ja poprzez nie mówienie mu o swoich uczuciach. On fizycznie.
A ja nie chcę, żeby to się skończyło.
Ale jeśli dalej będzie tak samo, nie wytrzymam tego.
Nie mam pojęcia, co mam zrobić. Co mu powiedzieć.
Prawda jest taka, że to on powinien wykonać jakąś pracę nad sobą. Ale on nie widzi problemu.
Na początku było pięknie i cudownie. Tak się uzupełnialiśmy i mój Pan Dziewiąta był dla mnie ogromnym wsparciem w trudnych chwilach. Ja natomiast zawsze starałam się go motywować. I zawsze go chroniłam. W sensie, nie raz się jakoś zemściłam na kimś, kto go w jakiś sposób skrzywdził.
To jest strasznie przykre, gdy inni ludzie osądzają go po tym co widzą, nie zadając sobie trudu, żeby zastanowić się, jaki on jest naprawdę.
Ale od jakiegoś czasu wszystko zaczyna się psuć.
Podczas gdy pracuję nad sobą i jest ze mną coraz lepiej, on schodzi coraz niżej jesli chodzi o poziomy zdrowia.
Już praktycznie nie mówię mu o moich problemach. Kiedyś stanowił dla mnie wsparcie, ale teraz wiem, że jeśli mu coś powiem, to po kilku dniach on to wykorzysta przeciwko mnie, w kłótni. Jak ostatnio mu powiedziałam, że jest mi smutno, on odpowiedział "aha". Nawet nie przytulił ani nic. Więc innym ludziom opowiadam o swoich uczuciach, a od niego się oddalam.
On coraz częściej ma nagłe wybuchy złości. Wszystko jest w porządku, rozmawiamy normalnie, a on nagle zaczyna na mnie krzyczeć bez powodu. Przeraża mnie to. Po prostu tak nagle się zmienia, jest dla mnie okropny i jeszcze twierdzi, że wcale nie krzyczy, wcale nie jest zły i że to ja "robię problem" i że kłótnia to moja wina.
Potrafię zaakceptować zapominalskość, brak punktualności i inne drobne wady. Sama też się zmieniłam, przestałam być kontrolująca, nie dzwonię co pięć minut...
Oboje oddalamy się od siebie. Ja poprzez nie mówienie mu o swoich uczuciach. On fizycznie.
A ja nie chcę, żeby to się skończyło.
Ale jeśli dalej będzie tak samo, nie wytrzymam tego.
Nie mam pojęcia, co mam zrobić. Co mu powiedzieć.
Prawda jest taka, że to on powinien wykonać jakąś pracę nad sobą. Ale on nie widzi problemu.