Wybaczcie, że z wielkim opóźnieniem, ale już jestem. Ten post będzie dość, nieobiektywny jak na mój typ, ale trudno.
Z maskami mam dość częsty kontakt. Spotykam je na przemian w szkole i w domu. Pewna CHORA 3 wykorzystała moje zaufanie i to, że przełamałam się, a gdyby nie stworzyła maski to wszystko, by grało. Przypłaciłam, ale to nie pora na smęty, szkoda czasu ludzi, którzy ewentualnie to czytają. Drugą maskę z kolei utrzymywała latami moja najbliższa rodzina, mój ojciec 4 z obydwoma mocno wykształconymi skrzydłami, włącznie z moją mamą idealnie wręcz odgrywali swoją rolę, a po niedługim czasie i ja przywykłam. Maska tu, maska tam, kłamstwo tu i tam, maska mdła, ale gdzie w tym wszystkim ja? No właśnie gdzie w tym wszystkim ja??? Po latach tego teatru, w którym każdy znał już na pamięć swoją rolę, nie potrafiłam odnaleźć samej siebie. Szukałam siebie długo, ale w końcu znalazłam i było warto. Nie mogę powiedzieć, że maski są złe do końca, mimo że sama się na nich sparzyłam to wciąż ich używam, ale nie jestem już "idealnym" człowiekiem tylko ambitnym uczniem. Teraz maska przekłada się już tylko na tą zawyżoną ambicję, jestem ambitna, ale tylko gdy mi zależy, a teraz no cóż dalej trochę uczestniczę w tym przedstawieniu, ale dużo mniej.
Podsumowując maski mają swoją złą i dobrą stronę, ale ja głównie spotykałam się z tą złą. Wiem, że nie jestem obiektywną osobą w tej kwestii, ale nie zamierzam twierdzić, że tak jest. Co do dobrej strony istnieje ona, ale tylko w "sferze zawodowej" z przełożonymi, bądź podwładnymi lub współpracownikami, wtedy nie mam nic przeciw maskom, ale w życiu domowym, w stosunku do ukochanej osoby nie warto chować się za rolą. Nie mówię tu o pierwszym wrażeniu, ale udawanie artysty gdy np. nie gramy/rysujemy/śpiewamy/piszemy jest po prostu bez sensu, a wkładanie takiej maski, bo druga osoba lubi artystyczne dusze jest marnowaniem jej i swojego czasu. Możemy zacząć brać lekcje, zacząć tworzyć, ale kłamać, udawać to bezsens (przynajmniej dla mnie). Dobrze zaczynam przesadzać w teoretyzowaniu już nie zanudzam.
Podsumowując po raz drugi (wybaczcie) maski są dobre, ale w pracy, na krótką metę, ale na dłuższą nie. Nie ma co udawać przed ukochanym chyba, że nie chcemy żyć z nim w pełni akceptując siebie tylko udawać. To tyle, mam nadzieję, że bardzo nie zanudzałam.
przenoszę do bardziej odpowiedniego tematu / choku