Przeczytałem temat od podstaw. Rilla, bardzo podoba mi się jak piszesz, masz wiele racji. Nie będę mówił o 4 jako typie, napiszę o 4 jako o sobie, ponieważ moje 4w5 jest tak silne, że wręcz niesamowite.
Stwierdzenie o "byciu z grupą, a nie w grupie" jest w 100% trafne. Miałem w życiu sytuacje, w których wolałem oddalić się od źródła bólu (kobieta, którą nieszczęśliwie kocham, znajdująca się w grupie ludzi, z którymi czuję się jak w domu), niż zostać. W momencie, powiedzmy, spotkania i żywej dyskusji siedziałem z boku obserwując i właściwie nie włączając się w rozmowę. Jedna emocja. Zazdrość? Poczucie straty? Tak banalne i tak prawdziwe. Niemoc patrzenia i odczuwania, że jest tak blisko i jednocześnie tak daleko. Powiem szczerze, że nie zastanawiałem się i poszedłem w długą. Czułem potrzebę chwilowej samotności, wewnętrzną, w ogóle nie przyszło mi do głowy, aby myślano o mnie "patrz, jaki samotnik, ale zajebisty gość, poszedł do lasu", co było już sugerowane w tym temacie. Spacerowałem dwie godziny tłumiąc emocje i rozmyślając, dało to jednak skutek zgoła odmienny, gdyż zauważyła moje introwertyczne zachowanie i to, że jej osoba leży u podstaw. Nie rozumiała, a ja nie potrafiłem jej wytłumaczyć. Miała mi za złe, że zamiast cieszyć się ze spotkania we wspaniałej grupie, musi siedzieć ze mną i słuchać bzdur, że zepsułem jej wszystko i nie ma nawet najmniejszej ochoty wrócić do nich w tym momencie. Czwórki, jak byście się poczuły? Nie chcecie zrobić nikomu krzywdy, to Was wpierdalają do ostatniej kostki niekontrolowane myśli, analizujecie, przeżywacie, czujecie ból, po czym zamiast prostego przytulenia, "chodź, siądź obok mnie" czy czegokolwiek innego, co naprawdę załatwiło by sprawę i dało ujście magmie emocji, dostajecie po ryju. Czułem w jej stronę jednocześnie przeogromną miłość, zawiedzenie, odtrącenie... FRUSTRACJĘ I BEZRADNOŚĆ. Chciałem żeby jednym słowem można było o wszystkim zapomnieć i wrócić do stanu sprzed... Nienawidzę tego uczucia, nienawidzę go na wskroś.
Uważałem się za typ obserwatora na długo przed tym jak poznałem enneagram, nie obnosiłem się z tym, bynajmniej.
Teraz również się nie obnoszę, acz uważam siebie (z resztą to widać jak na dłoni) za kogoś zupełnie innego niż większość moich znajomych, choćby ze studiów. Nie daję się poznać w pełni osobom, które mnie nie zrozumieją. Naprawdę mocno analizuję, fragmentaryzuję i badam świat, by później móc pozlepiać te pocięte części w jedność adekwatną do sposobu odbierania i własnej percepcji całość. Bardzo, bardzo często zaglądam w swoje wnętrze, dużo medytuję. To rozwijające, naprawdę, pozwala czasem objąć ogrom spraw, którym w pierwszym, nachalnym podejściu nie dajemy rady.
Była również mowa o twardych poglądach. Owszem, moje są utopijne, ZUPEŁNIE NIEMOŻLIWE DO ZREALIZOWANIA W ZAKRESIE NASZEGO ŚWIATA, ale jednak czuję, że są słuszne. Nie mogę z uśmiechem na ustach iść drogą wyznaczoną przez system, ponieważ nie zgadzam się w większości aspektów jego działania. Buduję więc swój własny, wewnętrzny system, który funkcjonuje o wiele lepiej niż ten, w którym przyszło mi odgrywać swoją rolę. A odgrywam ją nieźle, tak mi się wydaje. Jestem lubiany, nawet bardzo... ponieważ nie uzewnętrzniam się z głębszymi wynurzeniami.
Co do zaprzepaszczenia wartości moralnych. 100% racja. Mam pewien problem, ponieważ rozumiem swoje uczucia, akceptuję potrzeby i realizuję pragnienia, ostatnio nałogowo. To co robię w dużym stopniu nie odpowiada normom moralnym narzuconym przez społeczeństwo (oczywiście zgadzam się z nimi, są słuszne). Oczekują tego ode mnie rodzice, przede wszystkim oni. Potrafię spojrzeć im w oczy, zaprzeczyć, po czym wrócić do siebie i zapomnieć o tym. Znieczulica kompletna, nieszczerość. W tym momencie bierze górę postawa trzecioosobowa wg której "ten gość po prostu robi to czego chce i znajduje najbliżej leżący konsensus, w jednoczesnym poczuciu nieobrzydzenia do siebie". W skrócie, obrazowo. Rodzice "udobruchani", a ja bez ich wiedzy i de facto w oddaleniu od nich, NIE CZUJĄC SIĘ Z TYM ŹLE, jednak czując, że postępuję nieuczciwie - kontynuuję coś, co jest sprzeczne z morałami.
Jeszcze jedno pytanie, trochę nie związane... Czy wszystkie czwórki mają takie rakietowe libido?
Tak, tak, jesteśmy jebnięte.