Samobójstwo
Re: Po co walczyć?
Nie ciemięgo nie tworzę żadnych imperatywów, napisałem tylko na własnym przykładzie co pozwoliło mi zaakceptować swój los xD
5w4, sp/sx/so
ILI - Ni, DCNH - CT(H)
ILI - Ni, DCNH - CT(H)
Re: Po co walczyć?
Cóż, mi uratowali życie.Mało który lekarz leczy. A już na pewno nie wyleczy psychiatra. Oni mogą tylko szkodzić.
Ale może nie. Wszak jesteśmy wszyscy dorośli - robimy to co wybieramy i mamy to, co wybraliśmy. Świadomie bądź nie.
- Cotta
- VIP
- Posty: 2409
- Rejestracja: czwartek, 12 maja 2011, 16:55
- Enneatyp: Obserwator
- Lokalizacja: pomorskie
Re: Po co walczyć?
U mnie powoduje nie tyle wściekłość, co reakcję buahahahapfffffffff. Gdybym kiedykolwiek zaczęła postrzegać życie jako swój moralny obowiązek, wtedy rzeczywiście bym straciła chęć, żeby żyć. Albo zabiła się na przekór, tylko po to, żeby udowodnić, że nie, nie mam OBOWIĄZKU żyć.And pisze:Jeśli o mnie chodzi, to jakiekolwiek sugerowanie ''obowiązku'' życia wywołuje we mnie straszne poczucie wściekłości i chęci zrobienia komuś krzywdy.
Ale ludzie są różni, więc i motywację odnajdują w różny sposób.
Dla Farala na pokrzepienie.
[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=oj2pDBUP7Gc[/youtube]
5w4, sp/sx/so, INTJ
LII [Ne, DCNH - CT(H)]
http://www.poomoc.pl/
Życie bywa skomplikowane, więc lepiej się zdrzemnąć.
LII [Ne, DCNH - CT(H)]
http://www.poomoc.pl/
Życie bywa skomplikowane, więc lepiej się zdrzemnąć.
Re: Po co walczyć?
Życie to zwykle najcenniejsze co mamy i jedna z niewielu rzeczy których możemy być pewni. Owszem można się go pozbyć pod wpływem zaburzonego chorobą obrazu świata ale nie jest to najszczęśliwszy ani najmądrzejszy wybór.
Re: Po co walczyć?
Jedyną pseudo-próbę samobójczą, jaką miałam, to właśnie z pokrewnego powodu Tylko bardziej chodziło o udowodnienie, że nie mam obowiązku żyć tak, jak chcą tego inni, bo to ja jestem panem swojego życia. A był to okres rządów totalitarnych w moim domu (tak tak, było to podszyte zemstą i chęcią ukarania). Swoją drogą gdybym wtedy przez przypadek zeszła, to nie byłoby mi jakoś żal na dzień dzisiejszy (co zresztą wynika z tego, że na dzień dzisiejszy zjadałyby mnie robale xD), bo i tak nie był to zbyt lotny okres w moim życiu i gdybym zmarła to i tak nie dowiedziałabym się, czy straciłam jakieś szanse, czy też nieCotta pisze:Albo zabiła się na przekór, tylko po to, żeby udowodnić, że nie, nie mam OBOWIĄZKU żyć.
We buy things we don't need
with money we don't have
to impress people we don't like
with money we don't have
to impress people we don't like
Re: Po co walczyć?
Bo o to chodzi większości samobójcom - o odzyskanie kontroli nad swoim życiem, gdy mają wrażenie, że na nic innego wpłynąć nie mogą, poza decyzją, że będą żyć lub nie.Tylko bardziej chodziło o udowodnienie, że nie mam obowiązku żyć tak, jak chcą tego inni, bo to ja jestem panem swojego życia.
Ale zwykle to wrażenie jest fałszywe i podyktowane zaburzeniami psychicznymi.
A ten utwór polecam wszystkim w wątku:
[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=GUcXI2BIUOQ[/youtube]
Szczególnie jeżeli ktoś ma zamiar zakładać coś w rodzaju "depresyjnej pro-any" czy "pro-depy" a takie zjawisko w internecie istnieje.
Re: Samobójstwo
Nienawidzę samobójców, choć ostatnio stali się popularni w szczególnie przez młodzież.Zwykły lęk przed życiem z odwagą nie ma nic wspólnego.
Spoiler:
- Faral
- Posty: 102
- Rejestracja: środa, 13 sierpnia 2014, 23:20
- Enneatyp: Indywidualista
- Lokalizacja: Północ
Re: Samobójstwo
W takim razie ten temat nie jest dla Ciebie. Idź się kąpać w ciepłych promieniach życia, póki jeszcze słońce sensu świeci dla Ciebie .Radek_ pisze:Zwykły lęk przed życiem z odwagą nie ma nic wspólnego.
A co jeśli to Ty nie masz racji i jedynym zaburzeniem psychicznym jest wola walki wynikająca z najprymitywniejszego instynktu jakim jest ciągłość gatunku?julka pisze:Ale zwykle to wrażenie jest fałszywe i podyktowane zaburzeniami psychicznymi.
O to chodzi tym samobójcom, którzy nie są przekonani co do decyzji zejścia. Ci którzy są przekonani po prostu wychodzą. Bo zabić można się zawsze i wszędzie, jeśli ktoś chce.julka pisze:Bo o to chodzi większości samobójcom - o odzyskanie kontroli nad swoim życiem
@Cotta, to jest akurat z jedynej ich płyty jaką posiadam . Dzięki!
"Kto nie rozumie, musi myśleć.
Jest katorżnikiem myślenia"
4wing5
Jest katorżnikiem myślenia"
4wing5
Re: Samobójstwo
Z filozoficznego punktu widzenia wszystko jest możliwe, z praktycznego za zaburzenia uznaje się zachowania odbiegające od normy społecznej, a tendencje autodestrukcyjne z punktu widzenia tej normy są uważane za szkodliwe dla jednostki, i bardzo mocno od niej odbiegają.A co jeśli to Ty nie masz racji i jedynym zaburzeniem psychicznym jest wola walki wynikająca z najprymitywniejszego instynktu jakim jest ciągłość gatunku?
Z filozoficznego punktu widzenia także możemy powiedzieć, że lekarze leczący choroby niekoniecznie działają słusznie, bo może lepiej byłoby ludzi nie leczyć i tylko biernie się przyglądać jak umierają, ale takie coś nie jest przyjęte powszechnie jako dobre - jest sprzeczne z intuicją moralną większości ludzi.
Większej głębi w tym raczej nie ma.
Psychika ludzka nie jest taka prosta (dlatego zrobiono o niej naukę - psychiatrię). Ktoś kto targa się na swoje życie zwykle jest przekonany, że nie chce żyć, ale często nieświadomie zostawia furtki które są wołaniem o pomoc albo jakoś tak przez przypadek zapomina o sprawach kluczowych (np. że w okolicy torów są inni ludzie którzy mogą cię złapać).O to chodzi tym samobójcom, którzy nie są przekonani co do decyzji zejścia. Ci którzy są przekonani po prostu wychodzą. Bo zabić można się zawsze i wszędzie, jeśli ktoś chce.
To że piszesz o tym na forum takie rzeczy świadczy o tym, że potrzebujesz pomocy. Pomyślałam więc, że skieruję cię tam gdzie realną pomoc możesz otrzymać. Natomiast tylko ty zdecydujesz czy po nią sięgniesz czy nie. Wolności nie odbiera ci tutaj nikt.
Gdy ktoś wyciąga rękę z chęcią pomocy gdy się topisz też możesz wybrać utonięcie. Przecież nie masz obowiązku.
Re: Samobójstwo
Dobrze prawi polać jej wódki, mądra dziewczyna
Cytat miesiąca (tzn ironia). Moim zdaniem każdy myślący serio o samobójstwie człowiek jest w jakiś sposób wybrakowany (fizycznie czy też psychicznie) i być może faktycznie nic by się wielkiego nie stało gdyby odszedł sobie spokojnie "do domu ojca". Ja sobie zostawiam taką możliwość na przyszłość, na czas gdy uznam, że jest wystarczająco źle a może być już tylko gorzej. Aczkolwiek uznaję ten czyn za nieodwracalny więc lepiej dobrze go przemyśleć i nie kierować się emocjami czy szczególnie bezsensownymi impulsami vide artykuł: http://wyborcza.pl/duzyformat/1,142433, ... ierci.htmlF?aral pisze:A co jeśli to Ty nie masz racji i jedynym zaburzeniem psychicznym jest wola walki wynikająca z najprymitywniejszego instynktu jakim jest ciągłość gatunku?
5w4, sp/sx/so
ILI - Ni, DCNH - CT(H)
ILI - Ni, DCNH - CT(H)
Re: Po co walczyć?
Wow, kocham Piątki za ten sposób myślenia. ;DCotta pisze:U mnie powoduje nie tyle wściekłość, co reakcję buahahahapfffffffff. Gdybym kiedykolwiek zaczęła postrzegać życie jako swój moralny obowiązek, wtedy rzeczywiście bym straciła chęć, żeby żyć. Albo zabiła się na przekór, tylko po to, żeby udowodnić, że nie, nie mam OBOWIĄZKU żyć.And pisze:Jeśli o mnie chodzi, to jakiekolwiek sugerowanie ''obowiązku'' życia wywołuje we mnie straszne poczucie wściekłości i chęci zrobienia komuś krzywdy.
No to jest coś co mnie odróżnia od Czwórek i naprowadza na to, że jednak tą Czwórką nie jestem. ;>
Gdy rozmawiam z zaprzyjaźnionymi Czwórkami o samobójstwie, one zawsze powtarzają: miłość, nieszczęśliwa, nieodwzajemniona, nieszczęśliwe przeżycia miłosne - to jest coś, co ich mogłoby popchnąć do samobójstwa. Oto specyfika Czwórek.
Mnie nie byłoby w stanie aż tak to poruszyć. Owszem, jest to smutna sprawa, ale przecież czas leczy rany. Dla mnie dużo gorsza byłaby choroba fizyczna albo psychiczna. Rozumiem ludzi, którzy popełniają samobójstwa z lęku przed postępującą chorobą jak np. Virginia Woolf, która rzuciła się w fale świadoma zbliżającego się najgorszego (cierpiąc na schizofrenię wiedziała, że wkrótce nie będzie mogła pisać, co było jej całym życiem). W jednym z momentów gdy jej stan się poprawił wykorzystała go właśnie na popełnienie samobójstwa.
Bardzo przeraża mnie też Alzheimer, dlatego popieram eutanazję na własny użytek.
Nie jestem za tym by masowo wysyłać staruszków do gazu. Nie zrozumcie mnie źle.
Moja babcia na starość zachowała niesamowitą sprawność zarówno umysłową jak i fizyczną. Potrafi się cieszyć życiem mimo swoich lat i choć wiadomo, że są rzeczy, których już nie ogarnie i tak chciałabym mieć tę sprawność w jej wieku. Nigdy bym jej do gazu nie wysłała, jak i innych takich przypadków.
Jednak myślę sobie, że na wypadek choroby, która miałaby mnie zamienić w warzywo jak np. Alzheimer to wolałabym jednak podziękować i zakończyć żywot.
Zmiany pieluch, szczanie do własnego łoża, gapienie się w sufit i co jeszcze? NIC. Przeraźliwie się tego boję. Nigdy na to nie pozwolę, nie ma mowy. Biorąc pod uwagę iż nie planuję dzieci, nie wiem, czy w ogóle będzie ktoś przy mnie w tym wieku, kto mógłby się mną zajmować. Zresztą, po co kogokolwiek tym obarczać?
Nie każdy jest wierzący i nie każdy chce się tak godnie męczyć. Myślę, że w przypadku zgody pacjenta powinno to być po prostu wykonane i tyle. Sama nie byłabym w stanie się odpiąć od aparatury, musiałabym się zabić wcześniej, będąc jeszcze na tyle świadoma. Dlatego popieram eutanazję i mam nadzieję, że kiedyś będzie ogólnodostępna. To będzie duża ulga dla wszystkich - dla chorych, dla personelu szpitalnego czy opiekunów takiej osoby/osób.
Ale tak w ogóle to mam nadzieję, że odziedziczę geny po tej babci. xD
[Właściwie to chciałam o tym napisać w temacie "Starsi ludzie", ale było tam już wszystko ładnie napisane przez Snufa, więc nie chcąc się powtarzać, napisałam tutaj (jak macie chęć to przepnijcie).]
- Ael
- Posty: 941
- Rejestracja: sobota, 10 kwietnia 2010, 00:22
- Enneatyp: Indywidualista
- Lokalizacja: Kraina Czarów
- Kontakt:
Re: Samobójstwo
Nie stawiasz tutaj przypadkiem znaku rownosci miedzy Czworkami a artystami, czy tez "artystami"?
Bo ja znam calkiem sporo Czworek ktore maja zupelnie inne spojrzenie na samobojstwo (nihilizm, zycie nie ma sensu, itp).
Bo ja znam calkiem sporo Czworek ktore maja zupelnie inne spojrzenie na samobojstwo (nihilizm, zycie nie ma sensu, itp).
- chokureika
- Moderator
- Posty: 608
- Rejestracja: niedziela, 11 listopada 2007, 23:25
- Enneatyp: Indywidualista
Re: Samobójstwo
Nie zgodzę się. To taki książkowy stereotyp. Wszystkie opisy czwórek są nastawione na emocje - okej, ale nie muszę być to emocje romantyczne. Samobójstwo z powodu ("tylko") nieszczęśliwej miłości świadczy moim zdaniem o dużej niedojrzałości a nie koniecznie o byciu czwórką.Gdy rozmawiam z zaprzyjaźnionymi Czwórkami o samobójstwie, one zawsze powtarzają: miłość, nieszczęśliwa, nieodwzajemniona, nieszczęśliwe przeżycia miłosne - to jest coś, co ich mogłoby popchnąć do samobójstwa. Oto specyfika Czwórek.
Przejrzałam pobieżnie wątek... Myśli samobójcze to następstwo depresji (na którą czwórki są chyba po prostu bardziej narażone, ale nie maja na nią monopolu). Depresję się leczy. Są osoby, który w życiu nie będą w stanie zrozumieć tego stanu. To nie są tylko jakieś gorsze nastroje, smutki, weltszmerc, czy po prostu humory. Słowo depresja w dzisiejszych czasach jest nagminnie nadużywana przez co słowo straciło na wartości i powadze. Zasłyszane ostatnio w sklepie "O jezuu, mam dzisiaj jakąś depresję więc sobie poszłam na zakupy". Irytuje mnie to strasznie. Depresja to pustka, to nicość. Nie ma nic. Życie nie ma sensu, nic nie ma sensu. Nie jesz, nie wstajesz z łóżka, nie myjesz się, jedyna myśl w głowie to 'tak bardzo nie chcę tu być'. I tak np tydzień. Leżysz k urwa przez tydzień i się gapisz w sufit. Gnijesz. Nic więcej. Jedyne na co masz siłę to wstać do kibla, żeby się nie zeszczać pod siebie. Ktoś życzliwy przyniesie ci wodę i na siłę wepchnie mandarynkę do buzi. Jeżeli są osoby, które nie wiedzą jak to jest, nie przeżyły tego to niech się kxxxx nie wypowiadają na temat depresji. Nie mają prawa oceniać osób, które mają myśli samobójcze, bo nie są wstanie nawet przybliżyć się do tego co wtedy dzieje się w głowie. (Oj ale jestem dzisiaj poirytowana).
Teraz wszystkie misie, które myślą, planują, próbują. Do lekarza marsz. Nie ma się czego bać.
4.5 sp/sx IEI / z uniesień pozostało mi uniesienie brwi, ze wzruszeń - wzruszenie ramion.
Re: Samobójstwo
podoba mi się Twoja wypowiedź
nawet pomijając to, że w takim stanie utwierdzamy się w przekonaniu, że nikt i nic nie jest w stanie nam pomóc oraz, że nikt nie jest w stanie nawet zrozumieć i poczuć tego co taka osoba
osobiście mam tak, że sam nie wiem dlaczego jest mi smutno lub nie czuję nic. Nadchodzi depresja, anhedonia, izolacja
a ktoś przychodzi i mówi, że mam się wziąć w garść, bo szkoda czasu na takie leżenie...
nawet pomijając to, że w takim stanie utwierdzamy się w przekonaniu, że nikt i nic nie jest w stanie nam pomóc oraz, że nikt nie jest w stanie nawet zrozumieć i poczuć tego co taka osoba
Spoiler:
osobiście mam tak, że sam nie wiem dlaczego jest mi smutno lub nie czuję nic. Nadchodzi depresja, anhedonia, izolacja
a ktoś przychodzi i mówi, że mam się wziąć w garść, bo szkoda czasu na takie leżenie...
"-Co jeśli to pułapka? [...]
-Co jest, ludzie?! -ryknął Malik, przekrzykując huk umierającego miasta- Chcecie żyć wiecznie?!"~Łzy Diabła
-Co jest, ludzie?! -ryknął Malik, przekrzykując huk umierającego miasta- Chcecie żyć wiecznie?!"~Łzy Diabła
- mietekssm
- Posty: 144
- Rejestracja: piątek, 25 lutego 2011, 16:07
- Enneatyp: Indywidualista
- Lokalizacja: Łódź
Re: Samobójstwo
...
Dobrze że nie jestem przesądny, bo bym pomyślał że to znaczy coś więcej...
Człowiek odważy się powiedzieć rodzinie o problemach, pójdzie do lekarza, zwierzy się, niby wszystko jest dobrze...
Ale jak minął miesiąc od pierwszej wizyty i kończą się leki - które o dziwo w jakiś sposób, choć może minimalny, ale pomogły - to okazuje się że pani doktor nie odbiera telefonu.
Tak, wiem że może to przypadek, a może zginęła w wypadku, albo cokolwiek co tłumaczyłoby niemożliwość skontaktowania się z nią, ale jestem zły i tak. Ogólnie, nawet nie na nią. Ale to offtop. Co do tematu - wszyscy myślimy w sumie podobnie.
Dziwną satysfakcję przynosi mi akceptowanie faktu, że samobójstwo jest jakąś opcją. Czuję się jakoś bezpiecznie dzięki temu..
Ps. ah, i witajcie po kilku latach nieobecności.
Dobrze że nie jestem przesądny, bo bym pomyślał że to znaczy coś więcej...
Człowiek odważy się powiedzieć rodzinie o problemach, pójdzie do lekarza, zwierzy się, niby wszystko jest dobrze...
Ale jak minął miesiąc od pierwszej wizyty i kończą się leki - które o dziwo w jakiś sposób, choć może minimalny, ale pomogły - to okazuje się że pani doktor nie odbiera telefonu.
Tak, wiem że może to przypadek, a może zginęła w wypadku, albo cokolwiek co tłumaczyłoby niemożliwość skontaktowania się z nią, ale jestem zły i tak. Ogólnie, nawet nie na nią. Ale to offtop. Co do tematu - wszyscy myślimy w sumie podobnie.
Dziwną satysfakcję przynosi mi akceptowanie faktu, że samobójstwo jest jakąś opcją. Czuję się jakoś bezpiecznie dzięki temu..
Ps. ah, i witajcie po kilku latach nieobecności.