Problemy miłosne Czwórek

Dyskusje na temat typu 4
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
nopasaran
Posty: 24
Rejestracja: piątek, 27 sierpnia 2010, 18:49
Enneatyp: Indywidualista
Lokalizacja: Łomża
Kontakt:

Re: Problemy miłosne Czwórek

#526 Post autor: nopasaran » sobota, 20 sierpnia 2011, 13:50

szerfi1991 pisze:Gratuluję :)
Ja jestem niecałe 3 :)



Powodzenia! :U


...powiedziała karolajn.
4w5, ESFP

Awatar użytkownika
szerfi1991
Posty: 476
Rejestracja: sobota, 2 lipca 2011, 02:19
Enneatyp: Indywidualista
Lokalizacja: Gniezno

Re: Problemy miłosne Czwórek

#527 Post autor: szerfi1991 » wtorek, 23 sierpnia 2011, 14:32

Dzięki :)
4w5
"By żyć trzeba czuć"
"Chcieć znaczy móc, móc nie znaczy chcieć"

barbarzynski
Posty: 5
Rejestracja: niedziela, 10 marca 2013, 22:47
Enneatyp: Indywidualista
Lokalizacja: Świętokrzyskie

Platoniczne zakochanie - miewacie?

#528 Post autor: barbarzynski » niedziela, 10 marca 2013, 23:28

Mam nadzieję, że taki temat nie istnieje, bo jeśli istnieje, to byłaby oznaka, że nie opanowałem obsługi wyszukiwarki. :D

A więc, czy zakochiwaliście się kiedyś platonicznie? Czy próbujecie przekuć tą platoniczność takiego uczucia w bardziej realne kontakty?

Ja na przykład mam z tym problemy - w czasach, gdy czuję się naprawdę samotny, często roję sobie jakieś kobiety na podstawie napotkanych w rzeczywistości wzorców i spędzam z nimi czas, kiedy mam chwilę, by pobyć sam na sam z myślami (czyli stosunkowo często). Raz tylko próbowałem urealnić takie platoniczne uczucie, ale skończyło się to dla mnie strasznym rozczarowaniem. Natomiast, gdy taki wzorzec chce ze mną porozmawiać, krępuję się strasznie i zachowuję się jak pierwszoroczny uczniak, rumieniąc się, pocąc i stresując się jak durny, oraz rzucając jakieś oschłe, bucowate zdania.

A Wy? Miał ktoś podobnie? :P

Już podobny temat istnieje, więc łączę. Aleksandrowa
"Trzeba śnić cierpliwie w nadziei, że treść się dopełni że brakujące słowa wejdą w kalekie zdania i pewność na którą czekamy zarzuci kotwicę" - Z. Herbert
4w5 so/sp | INFP

Nikt
Posty: 122
Rejestracja: sobota, 19 maja 2012, 11:00
Enneatyp: Indywidualista
Lokalizacja: Łódź

Re: Problemy miłosne Czwórek

#529 Post autor: Nikt » niedziela, 14 kwietnia 2013, 21:26

Wyobrażacie sobie?

Czekacie na tą jedną osobę. Każdy ma takiej wyobrażenie. Spotykacie ją. Kocha was. Jesteście prze szczęśliwi. Nigdy nie było Wam tak dobrze.
Tyle, że zostawiła kogoś dla was. Ma wciąż wyrzuty sumienia a potem przerabiacie cały czas sytuację z jej powrotami do niego i do was mimo, że jego wcale nie kocha.
Robi to po prostu z pieprzonych wyrzutów sumienia. W końcu jednak postanawia zostać sama, bo twierdzi, że zbyt wiele zepsuła i mimo, że ze mną jest szczęśliwa, to nie może tak żyć.

Mimo, że ktoś kogoś kocha i druga osoba to odwzajemnia to nie możecie ze sobą być. Najgorsze co do tej pory przeżyłem i już nigdy więcej nie chcę.

Ja pierdolę, tak długo czekałem na chwilę kiedy spotkam kogoś takiego, kiedy będę szczęśliwy. Odebrano mi to. Nie wierzę, nie chcę wierzyć. Walczyłem, przegrałem.
I znów chęć samobójstwa tyle, że zbyt wiele planów a przede wszystkim nadzieja, że ona jednak wróci... Nadzieja, nienawidzę jej.
4wu5.

Awatar użytkownika
Rilla
VIP
VIP
Posty: 3159
Rejestracja: czwartek, 26 kwietnia 2007, 16:34
Enneatyp: Indywidualista
Lokalizacja: wichrowe wzgórze

Re: Problemy miłosne Czwórek

#530 Post autor: Rilla » niedziela, 14 kwietnia 2013, 22:33

E tam, dziewczyna nie wie, czego chce, a może nie chce po prostu z tobą być, tylko nie wie, co sensownego wymyślić, żeby ci nie sprawić przykrości, bo cię lubi- tylko. Wiesz, ile jest smutnych samotnych dziewczyn? Znajdź sobie inną i ją uszczęśliw. Poszukaj. Jeśli jednak jesteś pewny tamtej, to nią wstrząśnij trochę, żeby powiedziała ci, o co tak naprawdę jej chodzi, porozmawiaj z nią, bo jest szansa, że jest po prostu na niskim poziomie zdrowia i zwyczajnie bredzi- znam taki przypadek.
barbarzynski pisze:A więc, czy zakochiwaliście się kiedyś platonicznie?
Słownik języka polskiego:
Miłość platoniczna «miłość mężczyzny i kobiety pozbawiona pierwiastków zmysłowych»
Żeby to było możliwe, musiałabym być lesbijką, a nie jestem.
"Bo szczęście to przelotny gość. Szczęście to piórko na dłoni, co zjawia się, gdy samo chce i gdy się za nim nie goni."
Anna Maria Jopek "Na dłoni"

4w5

Nikt
Posty: 122
Rejestracja: sobota, 19 maja 2012, 11:00
Enneatyp: Indywidualista
Lokalizacja: Łódź

Re: Problemy miłosne Czwórek

#531 Post autor: Nikt » niedziela, 14 kwietnia 2013, 23:28

Rilla pisze:E tam, dziewczyna nie wie, czego chce, a może nie chce po prostu z tobą być, tylko nie wie, co sensownego wymyślić, żeby ci nie sprawić przykrości, bo cię lubi- tylko. Wiesz, ile jest smutnych samotnych dziewczyn? Znajdź sobie inną i ją uszczęśliw. Poszukaj. Jeśli jednak jesteś pewny tamtej, to nią wstrząśnij trochę, żeby powiedziała ci, o co tak naprawdę jej chodzi, porozmawiaj z nią, bo jest szansa, że jest po prostu na niskim poziomie zdrowia i zwyczajnie bredzi- znam taki przypadek.
Nie.

Widzisz, trzeba dosłownie przeżyć żeby zrozumieć. Nie jestem osobą, która pisze od rzeczy, zmienia fakty lub stwierdza coś bez podstaw a powyższa wypowiedź była właśnie stwierdzeniem.

A tak na marginesie to zaczynam dostrzegać niesamowite różnice pomiędzy czwórkami. Ja, Ty, czy ona (mimo tego samego typu i pewnego rodzaju przewidywalności ze względu, że sami nim jesteśmy) robimy kompletnie co innego.

Ale no jeżeli jesteś naprawdę porządną czwórką to powinno do Ciebie dotrzeć, że powyższy napisany przeze mnie post nie jest prośbą o pomoc, czy jakimś pytaniem i napisałem go z pełną świadomością tego, że nic więcej już zrobić nie mogłem. W każdym razie zdanie:
Rilla pisze:"a może nie chce po prostu z tobą być, tylko nie wie, co sensownego wymyślić, żeby ci nie sprawić przykrości, bo cię lubi- tylko"
To chyba jakiś nieporozumienie i na tym zakończę odpowiedź.
4wu5.

Awatar użytkownika
Rilla
VIP
VIP
Posty: 3159
Rejestracja: czwartek, 26 kwietnia 2007, 16:34
Enneatyp: Indywidualista
Lokalizacja: wichrowe wzgórze

Re: Problemy miłosne Czwórek

#532 Post autor: Rilla » poniedziałek, 15 kwietnia 2013, 00:23

Nikt pisze:Ale no jeżeli jesteś naprawdę porządną czwórką to powinno do Ciebie dotrzeć, że powyższy napisany przeze mnie post nie jest prośbą o pomoc, czy jakimś pytaniem i napisałem go z pełną świadomością tego, że nic więcej już zrobić nie mogłem.
Niestety nie dotrze ze względu na sprzeczność z wcześniejszym twoim zdaniem:
Nikt pisze:I znów chęć samobójstwa tyle, że zbyt wiele planów a przede wszystkim nadzieja, że ona jednak wróci...
Sprawa nie jest zamknięta, dopóki ma się nadzieję.

I bajka na dobranoc, bo jakoś mi się skojarzyło z tematem:
Był sobie pewien chłopak. Wiele w życiu przeszedł, stracił matkę. Zakochał się, ale dziewczyna go rzuciła, więc pobiegł na dach bloku, a ojciec za nim. Skoczył. Ojciec nie zdążył go złapać. Dziewczyna stwierdziła, że właściwie to go kocha i chce być z nim, ale dowiedziała się, że nie ma do kogo wrócić. Nie mogąc poradzić sobie z poczuciem winy, poszła na leczenie do szpitala.
Historia romantyczna, acz autentyczna, z mojego miasta. Zarówno ona jak i on zachowali się głupio, i właściwie nie wiem, kto z nich głupiej, bo ją rozumiem i jego.

Nie jestem porządną Czwórką.
"Bo szczęście to przelotny gość. Szczęście to piórko na dłoni, co zjawia się, gdy samo chce i gdy się za nim nie goni."
Anna Maria Jopek "Na dłoni"

4w5

Nikt
Posty: 122
Rejestracja: sobota, 19 maja 2012, 11:00
Enneatyp: Indywidualista
Lokalizacja: Łódź

Re: Problemy miłosne Czwórek

#533 Post autor: Nikt » poniedziałek, 15 kwietnia 2013, 14:48

Nadzieję mam od zawsze i na wszystko. Dobrze zdaję sobie też sprawę, że jest ona złudna, ale ją mam i pozbyć się nie da.

A zrobić zrobiłem wszystko co mogłem, bo zdaję sobie sprawę z wagi własnych czynów i nie jestem typem, który czeka aż coś się wydarzy dopóki sam nie spróbuje wszystkiego. Tak, całe życie czekam na wiele, ale i tak do wszystkiego muszę dążyć sam. Smutne, ale chyba nic nie przychodzi do człowieka samo. Miłość w połowie.

A nawiązując do Twojej krótkiej historii tak odnośnie tego jak ona się trzyma narzuconego przeze mnie tematu to nie zdradziła i kocha nadal.
I nie jest to akurat wytwór mojej wyobraźni ani nadziei.

Skomplikowane, wspomniałem chyba.
4wu5.

Say_J
Posty: 6
Rejestracja: wtorek, 27 sierpnia 2013, 00:38

historia jakich (nie)wiele...

#534 Post autor: Say_J » wtorek, 27 sierpnia 2013, 01:01

Witam wszystkie (mniej lub bardziej) zagubione 4-ki :)

Jestem nowa- Zarówno na forum, jak i w temacie enneagramu i poszczególnych typów osobowości. Mam nadzieję, że nie będziecie mieć mi za złe jak bez przedstawiania od razu przejdę do sedna i opiszę mój problem...
Pewnie takich wątków i ludzi było tutaj mnóstwo, ale jeden spamik w tą, czy w tamtą chyba nie zrobi duzej różnicy?? :)

To, że jestem 4 raczej nie ulega wątpliwości. Robiłam testy kilka razy, a opisy 4 w 5 zdają się trafiać w samo sedno...
Mój problem- jak nie trudno zgadnąć- dotyczy związku. Wyniszczającego, destrukcyjnego i uwsteczniającego związku damsko- damskiego.
Mianowicie ja i moja była dziewczyna poznałyśmy się na pierwszym roku studiów. Połączyło nas wspólne mieszkanie.
Wówczas byłam zupełnie inna osobą. Studiowałam dwa kierunki, poznawałam nowe osoby, korzystałam z uroków mieszkania samej w innym mieście, czułam się w miarę niezależna i zdrowa. Oczywiście dręczyły mnie jakieś koszmary przeszłości, ale w gruncie rzeczy wspominam tamten okres jako czas mojego samorozwoju.
Po jakimś roku obrony przed bliższymi kontaktami, mojej współlokatorce (nazwijmy ją J), udało się ze mną bardziej spoufalić. Długo byłam nieufna, mając w pamięci inne bliższe relacje i rozczarowania z mojego życia, ale J była mną szalenie zauroczona. Zasypywała mnie komplementami, na które oczywiście jestem niezwykle łasa, była skłonna do wszelkich poświęceń, kreatywnym pomysłom na to jak sprawić mi radość i przyjemność nie było końca. Pomagała mi we wszystkich problemach i szczerze przejmowała się kiedy coś mnie trapiło.
Nigdy nie uważałam się za lesbijkę/biseksualistkę (żeby było śmieszniej- nadal się nie uważam) dlatego wyznanie mi miłości „nieprzyjacielskiej” było dla J nie lada problemem, ale stało się, mimo że mówiłam jasno i otwarcie o swojej orientacji.
Dziś wiem, że to skrajnie niedojrzałe oszustwo, ale w pewien sposób zmuszałam się do „nieprzyjacielskich” zachowań, które z czasem weszły mi w nawyk. Przy ówczesnym stanie rzeczy było mi całkiem wygodnie. Miałam przy swoim boku sługusa, który dowartościowywał mnie komplementami. To okropne- wiem i źle mi z tym... Mimo wszystko wydaję mi się, że pokochałam tę osobę. Zaskarbiła sobie moje zaufanie i spędzałyśmy razem praktycznie całe dnie. Nasze "szczęście" nie trwało długo. J stopniowo zaczęła mieć więcej czasu dla innych znajomości i zajęć. Nie prawiła mi już tylu komplementów, a na wspólnie spędzanym czasie zależało jej coraz mniej. Ja, ogołocona ze swojej prywatności i zajęć, które wcześniej werbowały moją uwagę, stałam się bezdusznym dręczycielem. Zrobiłam się chorobliwie zazdrosna, zakazywałam J znajomości ze swoimi byłymi wybrankami serca, szantażowałam uciekając się do najgorszych sposobów (brrr). W końcu J podjęła ostateczną decyzję, że to koniec naszego związku, ale..ale...ale.. początek ewentualnej przyjaźni! O ile kiedyś bardziej cieszyłabym się z przyjaźni niż związku, tak po tym wszystkim przekwalifikowanie uczuć wydało mi się dość abstrakcyjne. Aczkolwiek widmo definitywnego rozstania przerażało do tego stopnia, że postanowiłam spróbować. Starałam się przemianować swoje uczucia. Kiedy naprawdę z wielkim trudem, udawało mi się zająć myśli kimś i czymś innym, J dawała sprzeczne sygnały. Zaczynała mnie przytulać, dotykać tak jak kiedyś itd. itd. Wszystko natychmiast wracało: Moja depresja, poniżające błagania o to żebyśmy spróbowały jeszcze raz, deklaracje miłości. Za to J była nieugięta mówiąc, że już mnie nie kocha i że teraz chcę związku z kimś innym.
W takim cuchnącym gównie tkwimy do dzisiaj nie mając najmniejszego rozeznania w sytuacji, mieszkając pod jednym dachem i nieustannie się obserwując. Ja cierpię widząc, że Ona układa sobie życie z kimś innym, pęka mi serce, błagam ją o miłość,a ona miesza mnie z błotem. Kiedy uda mi się w miarę otrząsnąć po kolejnym poniżeniu, to J przychodzi z przeprosinami i mówi, że wszystko co powiedziała było nieprawdą, że jej bardzo zależy. Przytula mnie, ja czuję ulgę, a za jakiś czas jest znowu to samo.
Do tej pory za ten stan rzeczy obwiniałam jedynie siebie. Przez ponad rok straciłam wszystko co miałam. Zaniedbałam studia, siebie, swoich znajomych i pasje. Czuję, że stałam się jakimś warzywem, który nawet nie potrafi się wysłowić. Ponadto po każdej kłótni J wyrzuca mi jak bardzo zniszczyłam jej życie, odebrałam wolność i zdrowie. Wiem, że ma w tym wszystkim wiele racji.

Obecnie, po ostatniej kłótni, mamy ciche dni. Walczę ze sobą jak tylko mogę, żeby się nie złamać i nie zacząć wydzwaniać, bo wiem ,ze gdybym tak zrobiła to nic się nie zmieni. Mam obsesję. Ciągle myślę tylko o J. Przeanalizowałam całą znajomość, od początku początków i wiem, ze J to 2. Ja natomiast, jestem od Niej uzależniona, mam obsesję, ale średnio wiem co z tym fantem zrobić.
Boję się swojego powrotu na studia, konfrontacji z J i swojej niekonsekwencji. Boję się, że sobie nie poradzę, że będzie mi trudno bez jej pomocy jeżeli postanowi się już nigdy nie odezwać. Równie bardzo boję się tego, że przyjdzie jak gdyby nigdy nic, przytuli mnie lub pocałuję i wszystko zacznie się od nowa.

Oj wyszedł mi z tej historii niezły tasiemiec, ale liczę na to, że może komuś będzie się chciało to przeczytać do snu :)
Co o tym myślicie? Czy udałoby się zbudować normalną relację z takim przykrym bagażem doświadczeń? Dlaczego tak się stało? jbjhvgyvukn .....


Temat zostaje przeniesiony już do istniejącego, takie samego. Proszę nie dublować tematów. Aleksandrowa

Awatar użytkownika
TasiemiecSpoleczny
Posty: 232
Rejestracja: piątek, 2 sierpnia 2013, 11:30
Enneatyp: Lojalista

Re: historia jakich (nie)wiele...

#535 Post autor: TasiemiecSpoleczny » środa, 28 sierpnia 2013, 18:55

Say_J pisze: Oj wyszedł mi z tej historii niezły tasiemiec,
Nom, potwierdzam, TasiemiecSpołeczny.
Say_J pisze:Co o tym myślicie? Czy udałoby się zbudować normalną relację z takim przykrym bagażem doświadczeń? Dlaczego tak się stało?
klik

Pozdro, dasz radę :)
Wynik testu: Omniwertyk
Inv pisze:Czy to znaczy, że jestem homo?

Say_J
Posty: 6
Rejestracja: wtorek, 27 sierpnia 2013, 00:38

Re: historia jakich (nie)wiele...

#536 Post autor: Say_J » środa, 28 sierpnia 2013, 19:35

Przeczytałeś całość, że udało Ci się dotrzeć do tego fragmentu?? WOW! :)

Dobrze, przyznam, że troszkę to wszystko podkoloryzowałam, ale miałam gorszy dzień... Dużo w tym wszystkim prawdy, ale dziś zaiste! czuję, że sobie poradzę :*:*:*

Awatar użytkownika
Elkora
Posty: 2569
Rejestracja: poniedziałek, 28 kwietnia 2008, 13:24
Enneatyp: Obserwator
Lokalizacja: Kraina pieczonych gołąbków

Re: historia jakich (nie)wiele...

#537 Post autor: Elkora » środa, 28 sierpnia 2013, 21:22

Znajdź mieszkanie z kimś innym i nie zawracaj sobie dupy, myślę że po tylu analizach już sama dobrze wiesz że gówno z tego będzie
Obrazek

Say_J
Posty: 6
Rejestracja: wtorek, 27 sierpnia 2013, 00:38

Re: historia jakich (nie)wiele...

#538 Post autor: Say_J » czwartek, 29 sierpnia 2013, 00:57

A czy ktoś z Was miał w swoim życiu podobną historię? był od kogoś do tego stopnia uzależniony, że zachowywał się jak skończony psychopata? Może tak wygląda miłość....w końcu te wielkie, książkowe miłości były raczej chorobliwe- sama nie wiem.


Swoją drogą, co to za dziwne forum... trzeba wykazywać się dużą cierpliwością udzielając się tutaj.

Awatar użytkownika
999Przemek
Posty: 227
Rejestracja: sobota, 3 sierpnia 2013, 23:44
Enneatyp: Entuzjasta
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Re: historia jakich (nie)wiele...

#539 Post autor: 999Przemek » czwartek, 29 sierpnia 2013, 09:57

Dokładnie, ograniczyć kontakt do 0 (jeśli to możliwe) i czas zrobi swoje :) Poszukaj jakichś ciekawych zajęć, które nie pozwolą Ci myśleć o niej, które Cię wciągną i nie będziesz myślała o niczym innym jak tylko o tym co robisz ;) Zacznij od nowa i nie patrz za siebie ;)
Enneagram: 7w8
Socionika i MBTI: ENTp-ILE
Instynkt: sx

Awatar użytkownika
Enturie
Posty: 493
Rejestracja: poniedziałek, 26 marca 2012, 19:26
Enneatyp: Lojalista
Lokalizacja: poza zasięgiem sieci

Re: historia jakich (nie)wiele...

#540 Post autor: Enturie » czwartek, 29 sierpnia 2013, 12:14

Lepiej zapytaj sama siebie, bo to Twoje życie i nikt go za Ciebie nie przeżyje.
► Pokaż Spoiler
Sometimes what you're looking for comes when you're not looking at all

ODPOWIEDZ