Jest takie piękne powiedzenie:Absynt pisze:Tyle dobrych rad dajesz, a ze soba nie potrafisz sobie poradzisz . Zapytam niewscibsko; co jest, Stary?
Źródłom też doskwiera pragnienie.
Ale źródło nie napoi się samo
Mnie goni na słodycze "przed"Absynt pisze:Zwlaszcza w czasie okresu nie ma lepszego prezentu dla mej damy jak tabliczka czekolady
Absynt pisze:Organizm potrzebuje zelaza ze wzgledu na utrate krwi, a czekolada pomaga je uzupelnic no i poprawia humor .
Wogle czekolada dziala przeciwrakotworczo, antydepresyjnie, przeciw wielu wielu schorzeniom i jest po prostu zdrowa. Nie liczac tych kalorii, no i dlatego tez zaleca sie jesc mocne czekolady .
Właściwości uzależniające:
Czekolada zawiera wiele składników, z których część może uzależniać, w tym:
* Cukier - tabliczki czekolady (w przeciwieństwie do kakao) mogą zawierać duże ilości cukru
* Kofeina - ten sam stymulant, który zawarty jest w kawie, występujący jednak w czekoladzie w niewielkich ilościach (5-10mg w tabliczce); należałoby zjeść 12 tabliczek czekolady, aby spożyć jej tyle, ile zawiera szklanka kawy
* Teobromina - aktywna biologicznie pochodna ksantyny, główna substancja uzależniająca charakterystyczna dla czekolady. Gorzka czekolada zawiera jej ok. 1%, mleczna od 0,1% do 0,5%.
* Anandamid - psychoaktywny endokannabinoid
* Fenyloetyloamina - endogennna pochodna amfetaminy, neuroprzekaźnik zwany "hormonem miłości", substancja odgrywającą ważną rolę w stanie zakochania. Jednak fenyloetyloamina spożyta nawet w dużej ilości jest nieaktywna, jak to opisał Alexander Shulgin w książce Pihkal.
Gorzka czekolada daje podobny efekt co węgielaliszien pisze:Cholera, może by tak kuracja gorzką czekoladą?
Nie widzę tego.after pisze:napewno masz tekie osoby, które to zawsze obchodzi, którym na tobie zależy. Mi się przez długi czas wydawało, że jestem sam ze swoimi problemami, że to nikogo nie interesuje itd. Poprostu nie dopuszczałem do siebie przyjaciół - i przez to tylko pogarszałem sprawę. Nigdy nie jesteśmy całkiem sami na tym świecie. Warto o tym pamiętać =]
Najpierw trzeba ich mieć. A ja czasem mam wątpliwości.after pisze:większość pewnie tak, hehe ;p Ale to normalne - ze swoimi problemami nie idzie się do "ludzi", tylko do przyjaciół =] No przecież!
Dobry przykład z tym kundelkiem.after pisze:w oczach niektórych - napewno. Ale co cię obchodzi ich zdanie? Może spróbuj potraktować to użalanie się jak takiego małego kundelka, który nie ma gdzie pójść, bo każdy uważa, że on jest fuj - a ty możesz go przygarnąć =] Tylko nie pozwól, żeby on rządził - to ty jesteś jego panią, masz nad nim władzę =]
Tak, to rzeczywiście ładnie brzmi. Ale do mnie jakoś nie dociera.after pisze:Wybacz sobie - zaakceptuj się - pokochaj siebie razem ze wszystkimi wadami i niedoskonałościami. Jak to łatwo napisać Hehe =] Ale cóż, moim zdaniem to by rozwiązało większość twoich problemów (i nie tylko, hehe - moich tak samo ;p).
Chciałabym tak potrafić.Raskal pisze:To musi byc szokujace dla kogos kto mnie slucha [nigdy nie zwierzam sie w ten sposob w grupie, zawsze w 4 oczy], spokojnym tonem mowie szokujace rzeczy, takim samym jakbym relacjonowal co robilem w weekend.
SenSorry pisze:Właściwości uzależniające:
Czekolada zawiera wiele składników, z których część może uzależniać, w tym:
* Cukier - tabliczki czekolady (w przeciwieństwie do kakao) mogą zawierać duże ilości cukru
* Kofeina - ten sam stymulant, który zawarty jest w kawie, występujący jednak w czekoladzie w niewielkich ilościach (5-10mg w tabliczce); należałoby zjeść 12 tabliczek czekolady, aby spożyć jej tyle, ile zawiera szklanka kawy
* Teobromina - aktywna biologicznie pochodna ksantyny, główna substancja uzależniająca charakterystyczna dla czekolady. Gorzka czekolada zawiera jej ok. 1%, mleczna od 0,1% do 0,5%.
* Anandamid - psychoaktywny endokannabinoid
* Fenyloetyloamina - endogennna pochodna amfetaminy, neuroprzekaźnik zwany "hormonem miłości", substancja odgrywającą ważną rolę w stanie zakochania. Jednak fenyloetyloamina spożyta nawet w dużej ilości jest nieaktywna, jak to opisał Alexander Shulgin w książce Pihkal.
bardzo dobrze ujete. sporej czesci sie wydaje, ze samobojcy to tchorze blablabla. gdyby ktos byl w takiej absolutnie skrajnej sytuacji, wtedy mialby prawo krytykowac.Nif pisze:"Branie się w garść" i "walka z przeciwnościami losu" to ładne słowa. Ale ludzie zdrowi nie popełniają samobójstw. Gdy ma się coś spapranego w psychice, jak ja na przykład, to często bardzo prozaiczne problemy urastają do rangi wielkich wyzwań. Wtedy nie widzi się wyjścia z sytuacji, logiczne argumenty są bezsensowne, jakby nie miały swojej mocy. Jest tylko mrok, gigantyczny problem i ból, który rozrywa, który nie pozwala dalej egzystować. Nie ma miejsca, gdzie można by się przed mentalnym cierpieniem schować. Ze swojej głowy nie ucieknę.
I nie ma opcji weź się w garść, bądź dzielna. Staram się mieć w głowie takie myśli, staram się myśleć o tym, co będzie, a nie o tym, co jest. Że cały ten ból to tylko iluzja, to chwila, to minie. Ale ból jest i trwa i rozrywa.
Dwa razy modliłam się o to, żeby moje serce przestało bić. Gdy mój wewnętrzny świat się walił, gdy rzeczywistość nagle się zmieniła, a ja nie mogłam tych zmian powstrzymać. Gdy czułam, że już nic ode mnie nie zależy, że nie mam żadnego wpływu na moje życie. Gdy wszędzie, gdzie tylko spojrzałam, czekało na mnie cierpienie i ból. I nie było żadnej realnej szansy ucieczki. Trzeba było właśnie zmierzyć się z rzeczywistością , taką, jaka ona w tej chwili jest. A ja nie miałam ani siły, ani chęci.