Narkotyki, alkohol, autodestrukcja

Dyskusje na temat typu 4
Wiadomość
Autor
Snufkin
Posty: 5625
Rejestracja: piątek, 4 kwietnia 2008, 14:28
Enneatyp: Obserwator

Re: Jestem pijany, jest melancholia, i trzeba umrzec

#1066 Post autor: Snufkin » wtorek, 4 lutego 2014, 16:34

Thinker pisze:Ratujcie człowieka, a nie jeszcze chcecie dobić! No chyba że już nic pomoże, wtedy polecam kałach i do sejmu, honorowa śmierć jest najlepsza ;)
Popieram.
Rozflaczanie na asfalcie czy inne takie rzeczy są po prostu niemęskie i niehonorowe. Nawet seppuku mnie jakoś mierzi. Lepiej żeby z waszej śmierci był jakiś pożytek dla społeczeństwa i niekoniecznie mam tu na myśli samo oddawanie organów.


5w4, sp/sx/so
ILI - Ni, DCNH - CT(H)

Awatar użytkownika
IstariDreamer
Posty: 303
Rejestracja: wtorek, 25 stycznia 2011, 12:10
Lokalizacja: Right here

Re: Jestem pijany, jest melancholia, i trzeba umrzec

#1067 Post autor: IstariDreamer » wtorek, 4 lutego 2014, 17:58

Na pewno muszę odradzić skakanie z wysokości. Możesz przecież na kogoś spaść. Zdarzało się...
It's nice to be important, but it's more important to be nice

mini-chat

Awatar użytkownika
kajzerka
Posty: 95
Rejestracja: czwartek, 23 stycznia 2014, 18:17

Re: Jestem pijany, jest melancholia, i trzeba umrzec

#1068 Post autor: kajzerka » wtorek, 4 lutego 2014, 20:10

Tak Snufkin, masz rację. Tutaj muszę się z Tobą zgodzić. Sepuku również jest mało sexy.

Awatar użytkownika
duplo
Posty: 746
Rejestracja: poniedziałek, 24 września 2012, 16:15
Enneatyp: Lojalista

Re: Jestem pijany, jest melancholia, i trzeba umrzec

#1069 Post autor: duplo » wtorek, 4 lutego 2014, 22:16

A ja dzisiaj oznajmiłam pewnej znajomej czwórce płci męskiej, że jeżeli chce się odciąć to żeby chociaż zostawił list pożegnalny. Dodałam, że jeżeli chce pokarać nas /jako tako ludzkość/ to żeby jednak nie zostawiał tego listu. Ludzie będą się zastanawiać i w ogóle, cierpienie dupy z powodu zjawisk niewyjaśnionych. Nie wiem, jak chcecie to się odjebcie. Będziemy mieć poczucie winy i w ogóle, ale prawda jest taka że jakieś dwa miechy po waszej śmierci odstawimy psychotropy i będziemy spać spokojnie, zaczniemy jeść obiady, bzykać, uczyć się i w ogóle, życie będzie toczyć się dalej a wy pozostaniecie tylko sentymentalnym wspomnieniem. A kto myśli o sentymentach. Raz do roku. W dzień zmarłych. Założę ładny, czarny płaszczyk, zamaluję usta na czerwono, odpalę świecę wypinając swoje wdzięki Twojemu bratu ciotecznemu. Będziemy bardzo Cię żałować. Mam nadzieję, że przystojnego masz brata.

I nie, nie nakręcą o Tobie filmu. Nie łudź się.
We buy things we don't need
with money we don't have
to impress people we don't like

Awatar użytkownika
kajzerka
Posty: 95
Rejestracja: czwartek, 23 stycznia 2014, 18:17

Re: Narkotyki, alkohol, autodestrukcja

#1070 Post autor: kajzerka » środa, 5 lutego 2014, 08:04

Właśnie to mnie powstrzymało, kiedyś tam dawniej. Nie warto dla kretynów się chlastać.

Awatar użytkownika
duplo
Posty: 746
Rejestracja: poniedziałek, 24 września 2012, 16:15
Enneatyp: Lojalista

Re: Narkotyki, alkohol, autodestrukcja

#1071 Post autor: duplo » piątek, 7 lutego 2014, 01:28

Nazywasz kretynem kogoś, kto nie opłakuje Ciebie miesiącami, nie da sobie wmówić poczucia winy i odpowiedzialności za Twoją śmierć, nie wkręca sobie traumy na jaką nie zasługuje?

Ja wprost powiedziałam swojemu znajomemu 4 gdy brał mnie na te swoje szantaże emocjonalne, że jak popełni samobójstwo by nas pokarać za swoje niepowodzenia i własne problemy ze sobą to przyjdę i napluje na jego grób, albo w ogóle nie przyjdę, bo jest osobą niewartą świeczki, dosłownie. Jeżeli jest takim pieprzonym egoistą że w tak brutalny sposób chciał coś udowodnić społeczeństwu to nie jest wart ani jednej mojej łzy, jest największym śmieciem i dnem.Rzecz jasna po jego śmierci miałabym traumę, chodziłabym do psychologa, psychiatry, pewnie zamknęłabym się w domu, nie wychodziła do ludzi, popadła w alkoholizm, wegetowała w swoim samopogrążeniu przez długi czas. Ale czy był tego warty? NIE. Bo osoba która zabija się by kogoś ukarać, udowodnić coś, jest idiotą, proste. Nie chcę takich osób w swoim życiu, którym zależy na moim cierpieniu. Z chęcią pomogę im w tym samobójstwie, będzie ich mniej.

Rozróżnijmy dwa typy samobójców:
1) Człowiek który nie potrafi radzić sobie ze swoimi problemami, nie może już znieść siebie, więc wyjmuje cyjanek i odchodzi po cichu.
2) Osobą chcąca ukarać i udowodnić coś innym.

Numer 1: Współczuję, jestem pełna empatii
Number 2: Kill yoursefl

EDIT Bazując na Twoich poprzednich postach stwierdzam, że niektóre osoby zasługują na karę. Ale są to osoby, które są zerem. Ty nie jesteś zerem, ta osoba jest zerem. A skoro Ty jesteś więcej warta, to dlaczego zabierasz ze sobą większą wartość do piachu a zero pozostawiasz bezkarnie na Ziemi? To jest jeden z niewielu przypadków, gdy w moim kręgosłupie moralnym dopuszczalna jest perfidna, okrutna zemsta. Wyjątek, w którym można wyrównać rachunek, odpłacić się za zło. Ale Ty nie jesteś mną. A ja nie jestem w Twoich butach. Jakbym miała się zabić, i nie miałabym nic do stracenia, to najpierw ukarałabym tą osobę, zdobyła wszelkie środki, by tygodniami umierała w cierpieniach. Jest wiele sposobów by fizycznie i psychicznie wykończyć człowieka, o wiele mocniejszych niż poczucie winy i potępienie przez społeczeństwo z powodu samobójstwa.

Ale wolę żyć. Po zniszczeniu oprawcy sama dokonałabym autodestrukcji, nie mogłabym z tym żyć. Dlatego ani jedno, ani drugie nie wchodzi w rachubę. Te osoby nie są warte mojego cierpienia.
We buy things we don't need
with money we don't have
to impress people we don't like

Awatar użytkownika
Pippi
Posty: 3
Rejestracja: niedziela, 30 czerwca 2013, 00:48

Re: Narkotyki, alkohol, autodestrukcja

#1072 Post autor: Pippi » piątek, 7 lutego 2014, 21:39

Hm..
Nie palę. Mam wstręt do tego świństwa, odrzuca mnie sam zapach. Dla mnie to trucizna i powolne samobójstwo.
Picie.. Nigdy się nie upiłam. Jeśli już biorę kieliszek do ręki, to musi być dobry powód do tego, jak odrobina szampana podczas wesela czy Sylwestra. Niemniej ostatnio zasmakowałam w nalewkach i czasem (raz na dwa miesiące, trzy) zdarza mi się wypić trochę dla samego smaku.
Mój tata pali i pije. Moi dziadkowie palili i pili. To prawie męska tradycja chyba u mnie w rodzinie. Na szczęście mój narzeczony nie pali ani nie pije, więc może się z tego wyrwę.
Narkotyków nie brałam i raczej nie wezmę. Przyznam, że ciągnie do nich, z ciekawości czystej co to za uczucie, ale strach przed uzależnieniem się jest silniejszy. Nie wierzę w "jak spróbujesz raz to się nie uzależnisz". Nie wierzę też w "miękkie" narkotyki oraz to, że niektóre nie uzależniają. Boję się, że jak mi się to spodoba, to nie uda mi się powstrzymać przed dalszym braniem. Mam dość słabą wolę.
Chyba moim jedynym poważnym uzależnieniem jest czekolada, ale też nie każda. Tylko gorzka, powyżej 70% miazgi kakaowej. Ewentualnie jeszcze ze skórką z pomarańczy lub maliną. Pozostałe to tylko wyroby czekoladopodobne, które można zjeść przy ciężkim niedoborze czegokolwiek innego.
Skłonności autodestrukcyjne.. Czasem są. Ale na tym się kończy. Zostają na razie w mojej głowie. Kiedyś zbytnio się bałam się okaleczyć, a teraz.. Mój narzeczony skutecznie mi wybija to z głowy. Ale żyletka leży w pudełeczku na półce, gotowa. Może kiedyś zostanie użyta, mam nadzieje że nie. Jeśli już, to dręczę się psychicznie. Lubię przy gorszym nastroju wyobrażać sobie moją śmierć. Chyba aż za bardzo. Tak samo jak za bardzo interesuje mnie to, co i czy jest coś "po drugiej stronie".
Próba samobójcza.. Żadnej. Żadnej poważnej.
W sumie najgorsza jest w tym ciekawość. Jeśli coś sobie kiedykolwiek zrobię, to popchnie mnie to tego właśnie ona. Nie depresja czy chęć zwrócenia na siebie uwagi, tylko to.

Awatar użytkownika
Mad_Riczard
Posty: 8
Rejestracja: piątek, 7 lutego 2014, 21:01
Enneatyp: Indywidualista

Re: Narkotyki, alkohol, autodestrukcja

#1073 Post autor: Mad_Riczard » sobota, 8 lutego 2014, 15:03

ostatnio... kilka miesięcy... piłem dość często... zdarzało się, że prawie dzień w dzień :/ chciałem nie myśleć, a kończyło się tym, że po chwili zapomnienia myślałem jeszcze więcej... już nie piję (nie tyle, raczej okazjonalnie) i walczę z depresją...
Palić lubię, ale też staram się to rzucić.
I jestem z siebie dumny, bo zwalczam swoje demony a nie je zagłuszam.
everything's relative

Awatar użytkownika
Peace_Love_Empathy
Posty: 15
Rejestracja: czwartek, 2 maja 2013, 23:48
Enneatyp: Indywidualista
Lokalizacja: zadupie [*]

Re: Narkotyki, alkohol, autodestrukcja

#1074 Post autor: Peace_Love_Empathy » wtorek, 11 lutego 2014, 23:20

Jestem autodestrukcyjna do bólu. Niszczę siebie na wszelkie możliwe sposoby. Skłonności do uzależnień są, dość silne. Do tego melancholijne, skrajne uciekanie w samotność, pogłębianie wszystkich tych 'czarnych' myśli.
4w5 INFP lub 5w4 INTP

Możesz cieszyć się życiem
tylko z pewnej odległości
wolno ci spojrzeć na rzeczy
ale nie możesz ich spróbować
[*][*][*][*][*][*][*][*]

Awatar użytkownika
morrigu
Posty: 19
Rejestracja: piątek, 22 listopada 2013, 18:24
Enneatyp: Indywidualista

Re: Narkotyki, alkohol, autodestrukcja

#1075 Post autor: morrigu » piątek, 21 lutego 2014, 23:23

Nie palę z prostych przyczyn: Primo. Żadnych pozytywnych walorów smakowych. Secundo. Nie daję to żadnego oszałamiającego efektu. Już bardziej rozumiem zażywanie narkotyków. Tertio. Wyrzucanie pieniędzy w błoto. Wolę kupić dobrą książkę :wink:
Z alkoholem bywa różnie. Jestem jeszcze młoda więc zdarza mi się eksperymentować. Ponadto alkohol w przeciwieństwie do wspomnianych wcześniej papierosów, walory smakowe posiada i zdarza mi się go pić po prostu, ot tak dla smaku. Na imprezach jednak nigdy nie przesadzam ze spożyciem alkoholu, wręcz przeciwnie, uwielbiam władzę jaką daje pozostanie stosunkowo trzeźwym w gronie pijanych. :twisted:
Narkotykom zawsze stanowczo odmawiałam ze względu, na ich destrukcyjny wpływ na szare komórki. Jestem dość zadowolona z poziomu swojej inteligencji, nie widzę istotnych powodów, aby go zmniejszać, wręcz przeciwnie wolałabym go podnieść. :P Jednak pozostaje we mnie niezaspokojona ciekawość jakie uczucie muszą wywoływać narkotyki, że ludzie tak się im zaprzedają.
Skłonności autodestrukcyjne... Nie okaleczam się. Nie widzę logicznego powodu, ani chęci manifestowania mojego niezadowolenia z życia doczesnego. Po co dawać innym satysfakcję? :wink: Próby samobójczej też żadnej za sobą nie mam. Miewałam myśli samobójcze (mam już wybrany sposób w jaki pragnę zejść z tego padołu), ale spowodowane były one głównie ciekawością tego, co czeka po śmierci. Stosuję jednak metodę odkładania różnych przyjemności w czasie, śmierć mi nie ucieknie, prędzej czy później spojrzę jej w oczy, więc nie ma powodu przesadnie się spieszyć. Skosztujmy zatem życia :D
Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.
Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym.
Ponadto autor zastrzega sobie prawo zmiany poglądów, bez podawania przyczyny.


Quod tu es, fui, quod sum, tu eris

Awatar użytkownika
Blackcrust
Posty: 20
Rejestracja: sobota, 22 lutego 2014, 22:37
Enneatyp: Indywidualista

Re: Narkotyki, alkohol, autodestrukcja

#1076 Post autor: Blackcrust » niedziela, 23 lutego 2014, 01:46

Nie piję, nie palę i nie biorę, wolę nie zaczynać z tym .... shitem nie chce popaść w nałogi, bo wyjątkowo łatwo w nie popadam. A mam bardzo sporo "problemów" w życiu codziennym (dobrze że nie ze sobą, lepsze i to), które i tak olewam i ignoruję, chociaż gdy miałem depresje takie myśli pojawiały nie jedno krotnie, w szczególności te o auto-destrukcja, Samobójstwo? Na chwilę obecną jestem zbyt zdrowy by o tym myśleć. Chociaż, nie zmienia to faktu, że moje życie nie ma sensu. Oprócz tego zapomniał bym dodać, że miałem jedną próbę samobójczą podczas depresji. No i okaleczałem sie pare razy z ciekawości, chciałem zobaczyć czy jest jakiś efekt, jak to inni wspominają, "jakie to wspaniałe doświadczenie", "daje to ogromna ulgę" szczerze mówiąc, niesamowicie, się zawiodłem na tym sposobie, w dodatku jedną ranę miałem tak głęboką, że goiła ponad miesiąc, bardzo długo krwawila, ciężko było ją zatamować. Jednym fajnym elementem tego, wszystkiego, było patrzeć jak strumieniem spływa krew.....
4w5 - 100% | INFp - 100% | INFp pokrywa się z 4w5 .... INFp (4w6w9)
Per Yngve Ohlin "Dead" My Master.

Awatar użytkownika
Blackcrust
Posty: 20
Rejestracja: sobota, 22 lutego 2014, 22:37
Enneatyp: Indywidualista

Re: Narkotyki, alkohol, autodestrukcja

#1077 Post autor: Blackcrust » niedziela, 23 lutego 2014, 02:31

Poprawka 2.0 !!!! xd, zbyt często edytowalem odpowiedz i więcej razy już nie mogę, usunąć też się nie da.(Lubie doprowadzać wszystkie swoje wypowiedzi do perfekcji, tamtej odpowiedzi nie bierzcie na poważnie, bo ma dużo, błędów i wgl). Nie piję, nie palę i nie biorę, wolę nie zaczynać z tym .... shitem (może kiedyś, najprawdopodobniej, będzie to wtedy gdy będę totalnie zdesperowany i gdy znów miał depresje) teraz nie chce popaść w nałogi, bo wyjątkowo łatwo w nie wpadam, a mam nadzieje na lepsze jutro . Ale i tak mam bardzo sporo "problemów" w życiu codziennym (dobrze że nie ze sobą, lepsze i to), które i tak olewam i ignoruję, chociaż gdy miałem depresje takie myśli pojawiały nie jedno krotnie, w szczególności te o auto-destrukcji, Samobójstwo? Na chwilę obecną jestem aż tak chory, by o tym myśleć. Chociaż, nie zmienia to faktu, że moje życie nie ma sensu. Oprócz tego zapomniał bym dodać, że miałem jedną próbę samobójczą podczas depresji. No i okaleczyłem sie pare razy z ciekawości, chciałem zobaczyć czy jest jakiś efekt, jak to inni wspominają, "jakie to wspaniałe doświadczenie", "daje to ogromna ulgę" szczerze mówiąc, niesamowicie, się zawiodłem na tym sposobie pozyskiwania szczęścia, w dodatku jedną ranę miałem tak głęboką, że goiła ponad miesiąc, bardzo długo krwawila, ciężko było ją zatamować. Jednym fajnym elementem tego, wszystkiego, było patrzeć jak strumieniem spływa krew.....
4w5 - 100% | INFp - 100% | INFp pokrywa się z 4w5 .... INFp (4w6w9)
Per Yngve Ohlin "Dead" My Master.

Awatar użytkownika
OfficerCrabtree
Posty: 7
Rejestracja: niedziela, 2 marca 2014, 21:08
Enneatyp: Mediator

Re: Narkotyki, alkohol, autodestrukcja

#1078 Post autor: OfficerCrabtree » wtorek, 4 marca 2014, 22:56

Nie palę papierosów, alkohol piję wyłącznie okazyjnie wyłącznie w niewielkich ilościach. Jeśli chodzi o inne narkotyki (swoją drogą nie cierpię tej nazwy) to eksperymentowałem z kilkunastoma różnych substancjami, od 1.5 roku jednak mam przerwę techniczną z zamiarem powrotu. Przy czym zawsze minimum 2 tygodnie przerwy między braniem czegokolwiek było dla mnie czymś świętym. Generalnie stymulanty mnie jakos odpychają, nawet kawy nie piję, benzodiazepin nie lubię, opiaty są dla mnie zbyt przyjemne i generalnie się ich boję, empatogenów i deliriantów nigdy nie próbowałem, dysocjanty uważam za bardzo ciekawe substancje, warte eksperymentów od czasu do czasu, konopie i haszysz tak naprawdę muszę dopiero odkryć, reszta kannabinoidów generalnie mnie nie interesuje, no i zostają psychodeliki czyli praktycznie moje hobby.

Jeśli chodzi o zachowania autodestrukcyjne to bardzo często rozdrapuję palce, w zasadzie nie panuję nad tym. Jakiś rok temu miałem przez 2-3 miesiące bardzo nieprzyjemny okres notorycznych natarczywych myśli samobójczych.

Awatar użytkownika
Ael
Posty: 941
Rejestracja: sobota, 10 kwietnia 2010, 00:22
Enneatyp: Indywidualista
Lokalizacja: Kraina Czarów
Kontakt:

Re: Narkotyki, alkohol, autodestrukcja

#1079 Post autor: Ael » wtorek, 4 marca 2014, 23:23

(Chyba nie Czwórka ale sie wypowiem).
Nigdy mnie nie ciągnęło do palenia, picie kontroluję, bo mam lekki powiew alkoholizmu w rodzinie, narkotyki mnie zupełnie nie kręcą.
jednak zachowania autodestrukcyjne przewijają się u mnie odkąd skończyłam 16 lat.
Drobne, niby nic nieznaczące.
Obgryzanie paznokci, obgryzanie warg, rozdrapywanie palców.
A także bardzo "bierne" wyzywanie śmierci. Np. nigdy nie rozglądam się przechodząc przez ulicę. Już parę osób zatrzymało mnie w ostatniej chwili a chwile później autobus/tramwaj migał mi przed twarzą. Chroniczna prokrastynacja, która generalnie jest dla mnie tortura psychiczną ale od której się uzależniłam. Wpadanie w fazy "mam wyjebane", kiedy jestem w stanie zrobić każdy niemal idiotyzm włącznie z pojechaniem na drugi koniec Polski do kogoś kogo nie znam. No bo co, kurczę blade*. Najwyżej będzie jeden zgwałcony trup więcej w rowie.
Dzięki Bogu na co dzień jednak zdrowy rozsadek się mnie trzyma, ale nie mogę zaprzeczyć, że takich faz nie było. I to nie w "okresie dojrzewania", tylko całkiem niedawno.
Może jednak coś we mnie z tej Czwórki jest.

______
*Ten cytat z Mikołajka ostatnio rządzi moim życiem. :P

+ nikt +
Posty: 4
Rejestracja: piątek, 11 lipca 2014, 19:51
Enneatyp: Indywidualista
Lokalizacja: Hell ✞

Re:

#1080 Post autor: + nikt + » niedziela, 13 lipca 2014, 18:51

Mamba pisze:Biorę, piję, palę, wciągam... Podcinałam się, ale z tego wyrosłam. Myśli samobójcze 24h na dobę. Próby... No często się zdarzało, ale nie skończyło się na szczęście jeszcze psychiatrykiem. Aha i nie można zapomnieć, że niedawno wyleczyłam się z anoreksji. No i nienawiść do siebie. Wyzywanie się od szmat, kurw, idiotek... Na porządku dziennym ;]
Dokładnie tak jak u mnie, tyle że chciałabym mieć anoreksję ;/ jestem tłustą świnią, przy 169cm ważę 57 kg!!! odchudzałam się już chyba z milion razy, ale zwyklę kg wracały z podwójną mocą ;/ lubię cierpieć, kilka dni temu skończyłam robić sb tatuaż igłą, bolało jak cholera, ale mam piękną gwiazdkę na nadgarstku :mrgreen: pamiątka młodości jest c; uzależniona od papierosów, czasami wciągnę, zajaram zioła na poprawę nastroju. alkohol codziennie-czasami 2,3 piwka; czasami 2,3 flaszki. bez alkoholu nie potrafiłabym rozmawiać z innymi ludźmi :oops:

-- Posty sklejone automatycznie niedziela, 13 lipca 2014, 17:57 --
kajzerka pisze:Kiedyś zastanawiałam się nad fajnym sposobem popełnienia samobójstwa. Tabletki odpadają - bałabym się, że będę cierpieć przed śmiercią za długo, a zależało mi na tym, by jak najmniej, i żeby to było 100% pewne. Podcięcie żył jest ok, jeśli potrafisz zrobić to solidnie. Powieszenie również spoko (acz nie polecam żyrandola, bo może się wyrwać). Wyskoczenie z dachu wieżowca gwarantuje śmierć, ale w moim odczuciu jest mało sexy - człowiek się rozflacza na asfalcie. Tak więc w sumie najlepsze jest podcięcie żył w wannie z zimną wodą (koniecznie) lub powieszenie w dobrym lokum. Jeszcze fajnie jest wybrać jakiś spektakularny moment, np. Wigilia. Kiedyś właśnie w wigilię chciałam się powiesić przed dzieleniem opłatkiem. Uznałam, że to bombowy pomysł (do tej pory tak myślę, żeby to zrobić którejś wigilli)...

Jeszcze jeden sposób, o którym czytałam i jeżeli nie boisz się zatruć pokarmowych to może coś dla Ciebie: wilcza jagoda jest śmiertelnie trująca. Trzy zabijają dziecko, a 10 - człowieka dorosłego. Podobno wywołuje halucynacje.
Ja muszę sobie znaleźć dojście do cyjanku i jeszcze lepsze rozwiązanie ;> w sumie to z jagodami tez ok ;>
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

4w5

''Jestem Polakiem
Nie kradnę samochodów i nie jestem pijakiem
Co obchodzi cię jak korzystam z szaleństwa
Bez czy w pasach bezpieczeństwa.''

ODPOWIEDZ