Odświeżę.
Chciałam coś tu napisać, bo to jest dosyć optymistyczny i motywujący temat i w jakiś sposob pomocny, więc szkoda żeby była tu cisza.
Późno już, a ja nie mogę spać. znowu zaczęłam się babrać w swoich żalach, pretensjach związanych z przeszłością, z dzieciństwem, z rodzicami, z tym czego doświadczyłam, co przegapiłam i straciłam. To strasznie dobijające, wykańczające i... hermetyzujące, bo zamykasz się w swoich podłych żalach nie dających ci spokoju.
Kwestia jest w tym, że przerabiałam to milion razy. Kiedyś strasznie mnie to wykańczało, obniżało poczucie wartości, unieszczęśliwiało. A teraz kiedy już nachodzi taka refleksja i nostalgia, to nie zagłębiam się w to. Uświadamiam sobie, że juz nie raz to rozstrząsałam, że juz wybaczyłam sobie i rodzicom dużo rzeczy. To niewątpliwie zawsze bedzie siedzialo w serduchu, ale te wydarzenia to nie jest wieczność, bo życie ciągle trwa.
Ruszyłam tylek, poczytałam sobie, zorientowałam się na studia, uspokoiłam emocje. bo wiem, że jest lepiej i nie chcę tego co osiągnęłam dotychczas zabijać chwilowymi smutkami. Narastały one w ciągu dnia, ale teraz się z nich oczyścilam i dzien skonczyl sie dobrze. Taka mała, prosta wolność
zaczynam trochę walczyć ze swoimi schematami i zwyczajami i jednocześnie siebie bardziej szanować.
a taka walka i chęć rozwijania się to już chyba duży sukces
Do boju, naprawde swietny temat.