cocolachanel pisze:
Jak to: ja nie jestem moimi uczuciami? Btw, już to kiedyś przeczytałam na pewnym blogu dotyczącym samorozwoju. Ale tutaj jest to ujęte tak bardziej jakoś sensownie i rozszerzone o kontekst. No i nie mogę zrozumieć, dlaczego ja nie jestem tym, co w tej chwili odczuwam? A co, jeśli te uczucia powodują, że jestem tym kim jestem i że robię bądź powstrzymuję się od pewnych działań? (w moim przypadku to drugie) Uczucia przecież kształtują nas.
hej hej!
pytanie, ktore zadalas jest wlasciwie bardzo rozlegle... no bo wlasciwie, nie tylko - jak to nie jestesmy naszymi uczuciami, ale idac dalej tym tropem - czym / kim wiec wlasciwie jestesmy?
zdecydowalam, ze sprobuje odpowiedziec, bo sama niedawno sie z tym borykalam. a wlasciwie to cale zycie, jako 4w5 zdawalo mi sie, ze to co czuje doglebnie okresla moje jestestwo. i wlasciwie to miedzy innymi dzieki enneagramowi udalo mi sie jakos z tego myslenia wyskoczyc (oczywiscie nie w kazdej sytuacji, i nie tylko enneagram byl tu pomocny
).
po pierwsze zawsze interesowaly mnie nie tylko emocje ale i rozne stany swiadomosci, filozofie, religie, doswiadczenie w ogole, tj. empiryzm, hedonizm (haha!
) itp., itd.
w dzisiejszych czasach mnostwo jest zrodel, do ktorych warto zajrzec chcac wiedziec wiecej o tym jak dzialaja uczucia (zarowno ze strony fizjologicznej jak i psychologicznej); tu polecam "inteligencje emocjonalna" golemana, albo "emocje destrukcyjne" tegoz pana w dialogu z dalaj lama, albo paula eckmana, ktory jest specem od mikroekspresji. nic jednak imho nie tlumaczy emocji tak dobrze i obrazowo, jak buddyzm (albo inne tradycje - wschodu i nie tylko - ktore ucza holistycznego spojrzenia na swiat), na przyklad w artykule "praca z emocjami" gerda bolla albo "o truciznach umyslu" gendyna rinpocze (strony, ktore google znajduje juz nie dzialaja, ale ich kopie sa wciaz dostepne, jesli jestes zainteresowana i gugel zwiodl moge chyba wyslac na prv
).
wlasciwie to praca "nad soba" w zachodnio-kulturowym wydaniu zawsze polega na pracy z wlasnym ego i probach oderwania sie oden (ach
). i jak juz mowilam, jest nieskonczenie wiele drog prowadzacych do rzymu. jedne bardziej wyboiste, inne calkiem przyjemne, dajace wrecz wiele zadowolenia z samej podrozy (podobnie jak wiekszosc 4w5 mysle i ludzi w ogole, troche sie tez wpierw musialam nabladzic
).
czy wiec uczucia (same w sobie) rzeczywiscie nas ksztaltuja? mam wrazenie, ze to troche krotkowzroczne podejscie, bo z doswiadczenia wiem, badz czuje (hehe), ze owszem, pewne emocje moga byc motorem jakichs zdarzen, ale bez przemyslenia czy tez obserwacji i analizy wlasnych uczuc, rekacji i ich konsekwencji to jak byc troche wylaczonym z zycia (paradoksalnie wiec myslenie w ten sposob pozbawia nas odpowiedzialnosci za wlasne emocje i jest tylko usprawiedliwieniem lenistwa i braku pracy nad soba
). i pewnie i mozna sie bezmyslnie rzucic w zycie nie chcac rozumiec ani siebie ani innych i dac sie temu zyciu i roznym sytuacjom prowadzic, uznajac, ze to co nas spotkalo bylo zupelnie niezalezne od naszych decyzji, ze reakcje innych ludzi wobec nas sa uwarunkowane ich doswiadczeniami, a nie naszym wkladem w dana znajomosc, ze skoro jestem wsciekla, to temu bo on jest glupi i juz. czy jednak czlowiek "uksztaltowany" w ten sposob przez emocje ma szanse na swiadome i szczesliwe zycie?
no wlasciwie to ma, o ile sam postanowi, ze wlasnie o takie zycie mu od teraz chodzi i zacznie zastanawiac sie nad dotychczasowym sposobem myslenia i dzialania, w koncu doprowadzajac do jakiejs zmiany. bo niestety, nie mozna oczekiwac, ze nasze zycie magicznie sie odmieni, jesli wciaz podazamy ta sama sciezka. zeby cos sie w naszym zyciu zmienilo, trzeba, chcac nie chcac zmienic wlasny sposob postepowania.
Mógłby ktoś na to odpowiedzieć, że to my możemy kształtować uczucia. Ok, przez pewien czas próbowałam. Jednak zawsze prędzej czy później biorą górę nad tym całym pozytywnym myśleniem.
dobrze jest od czegos zaczac. niewazne co to bedzie, wazne, ze sie probuje. nasz mozg jest codziennie bombardowany wiadomosciami, informacjami, innymi g...ami (przepraszam, ale to prawda), ktore warunkuja nasz sposob myslenia (troche to straszne i orwellowskie, ale dosc prawdziwe). czasem potrzeba lat praktyki, zeby zmienic utarte sciezki naszego umyslu. problem w tym, ze te sciezki to nie metafora, ale fizyczne, neurologiczne polaczenia, ktore - jesli cale zycie patrzymy na swiat przez jeden tylko "kolor okularow" (np. ogladajac wiadomosci, wsciekajac sie na rzad czy kosciol i obwiniajac caly swiat za cale zlo, ktorego sie doswiadczylo), to beda one kolorowac nasz swiat wlasnie tym jednym jedynym rodzajem filtra.
to, ze pewne emocje biora nad nami gore, to zwykle niestety ten uwarunkowany sposob myslenia. znalazlam kiedys fajna, mala ksiazeczke pt. "whatever you think - think opposite". tytul chyba mowi sam za sie. chodzi mi o to, ze mozna cwiczyc umysl, chocby poprzez proste cwiczenie - probujac zawsze znalezc i zrozumiec odmienny od 'wlasnego' punkt widzenia. tym samym tworzysz nowe polaczenia w mozgu i znalazlwszy sie w nowej sytuacji zamiast reagowac automatycznie, Twoj wlasny umysl, ktory wlasnie dopiero co nauczyl sie czegos nowego daje Ci mozliwosc wyboru odpowiedniej reakcji. co wiecej - z czasem, byc moze okaze sie, ze wolisz ten nowy sposob dzialania i myslenia i stare polaczenia zostana zerwane i zastapione nowymi. wiec to naprawde Ty mozesz warunkowac swoj wlasny umysl, czy sposob myslenia. i choc nie od razu rzyma zbudowano, to sa techniki, ktore pomagaja osiagnac to duzo szybciej i efektywniej. z mojej strony - polecam regularna medytacje. a jesli takie rzeczy niebardzo, to NLP, slyszalam, tez dziala.
wydaje mi sie wiec, szczegolnie majac dostep do narzedzia jakim jest enneagram, ze warto od czasu do czasu zalozyc inne okulary i poznac inne punkty widzenia, tym samym poszerzajac wlasne horyzonty. tak naprawde kazdy typ reprezentuje inny rodzaj emocji, podejscia do emocji w sumie pokazujac nam obiektywnie cale spektrum ludzkiej osobowosci.
a z tym ksztaltowaniem uczuc, szczegolnie w przypadku 4w5 - bardzo istotna byla dla mnie rada dotyczaca samodyscypliny i porzucenia odkladania wszystkiego, lacznie z wlasnym zyciem na pozniej (oj znam ten stan umyslu, kiedy WYDAJE MI SIE, ze nie jestem w stanie sie podniesc z lozka i za nic zabrac i jeno buczec w poduszke umiem i nic nie ma sensu ani znaczenia... na szczescie od niedawna mam psa - polecam czworkom tez, bo przecie z takim stworem to nie ma zmiluj sie
). tak naprawde zyjemy tylko i wylacznie w tu i teraz (przeszlosc i przyszlosc sa rowniez iluzja naszego umyslu) szkoda wiec ten jedyny moment w zyciu, w ktorym naprawde zyjemy marnowac na wyczerpujace nas negatywne emocje, ktore blokuja mozliwosc pelnego doswiadczania zycia.
goraco polecam ten krotki filmik, w ktorym smieszny facet dociera do sedna sprawy i tlumaczy jak odniesc sie do 5tej porady dla czworek:
http://www.youtube.com/watch?v=KOO-VOPx ... re=related
tez jestem tu nowa i bardzo mi tu milo, przepraszam, jesli za duzo sie naklikalam... pozdrawiam serdecznie!