Wg mnie szczęśliwe związki mogą powstawać w najróżniejszych konfiguracjach typów enneagramu, jeśli tylko są to dwie "zdrowe", zadowolone z siebie osoby. Uważam, że czwórka powinna się skupić przede wszystkim na tym, aby samemu potrafić wygenerować sobie szczęście. Wówczas, zadowolona, uszczęśliwi swojego partnera i stworzy dobry związek. Nie będzie truć dupy, za przeproszeniem, tylko dopiero spełniona będzie potrafiła obdarzyć kogoś ogromną nie tak problematycznym uczuciem.
Dochodząc do tych wniosków chyba głównie z ich powodu zakończyłam mój ostatni dość krótki związek, z 7w6, jednak opis 4w2 też mi trochę do niego pasuje. Niestety źle odebrał to, że nie byłam w stanie codziennie się z nim spotykać, odpisywać na tony smsów, rozmawiać przez godzinę przez telefon o niczym konkretnym. I tu nawet nie chodziło o mój nadmiar obowiązków, tylko po prostu jako czwórka po prostu potrzebuję dużo swobody i czasu dla siebie. Tłumaczyłam mu, że absolutnie nie jest to przeciwko niemu, że chcę z nim być, i naprawdę chciałam, bo bardzo się zakochałam. Czułam się przy nim naprawdę super, naprawdę najszczęśliwsza na świecie, a on był super kochany i świetnie się dogadywaliśmy, zupełnie inna energia, niż z moim poprzednim chłopakiem (3w2 - o tym zaraz). Ale zaczęłam zawalać trochę obowiązki, on (7w6) też, ale ja nie mogłam tego znieść w przeciwieństwie do niego. W końcu dla czwórek ważniejsze jest dążenie do czegoś, niż poczucie szczęścia, przynajmniej ja tak mam. (Mini perfekcjonizm doskwiera, przez co nigdy nie jest odpowiedni czas na zrobienie czegoś - na szczęście ogarnęłam, że tak mam i z tym walczę).
Silniejsza od tego uczucia okazała się być moja chęć zachowania swojej niezależności. Ten chłopak uważa, że nie był wcale tak nachalny, jak twierdziłam. Dla mnie natomiast był po prostu jak bluszcz, nic nie mogłam przy nim zrobić, bo ciągle się zmieniały moje plany. Dodatkowo to zerwanie ciągnie się za mną do teraz, czyli drugi miesiąc, ponieważ on w ogóle nie przyjmuje tego do wiadomości, że po prostu nie potrzebuję go. Ucięłam to, aby się przekonać gdzie jest to źródło problemu. Szczęśliwie okazało się, że w końcu nie mam tego wrażenia, że "trawa u sąsiada jest bardziej zielona". Jestem zadowolona, dobrze zrobiłam. Poza tym staram się być w życiu konsekwentna, więc biorę odpowiedzialność za swoje czyny.
O 3w2, typie "Gwiazda" opowiem krócej. Ktoś tu chyba pisał, że chciałby z 3w2 być, ale że miałby wątpliwości, czy jeśli ten człowiek jest miły, to czy robi to szczerze. No właśnie. Dla mnie był raczej jednakowy, dla innych, owszem, przybierał różne maski. Ja po prostu nie mogłam znieść tego "gwiazdowania", chęci bycia ciągle w centrum uwagi, nadmiernym skupieniu na rzeczach materialnych. W pewnej chwili widziałam tylko same negatywy. Dopiero po rozstaniu spojrzałam też na siebie w tym wszystkim. On, również niezależny, po prostu mnie przygniótł i czułam się zupełnie samotna w tym związku. Ale nie mam pretensji, nauczyło mnie to, aby lepiej artykułować swoje potrzeby, mówić wszystko wyraźnie i nie dać się aż tak zdominować.
Prawda jest taka, że ja i tak na koniec zawsze sobie wytłumaczę wszystko na swoją korzyść tak, aby się dobrze poczuć. Z każdego obrotu sprawy koniec końców będę się cieszyć. Nie mniej, jestem dla siebie bardzo surowa i krytyczna, wyciągam wnioski, jednak teraz zajmuję się sobą. Robiąc swoje będę sobie otwarta, wiadomo - chcę kogoś kochać, ale mojego szczęścia od tego nie uzależniam. Aczkolwiek, jestem już wesoła na samą myśl
Niby ma się ten pancerz, ale spójrzmy prawdzie w oczy - miłość jest przecież zajebista!