Szyszek pisze:Przychodzi nowa osoba, usilnie próbuje dopasować do siebie jakiś styp, a gdy już to się uda, zmienia postrzeganie siebie i zachowanie, by bardziej pasowało.
Ja tak miałam. Podświadomie unikałam 5 i chciałam się uważać za 3. Nie będę tutaj opisywać tego "procesu" dokładnie, ponieważ nawet pobieżnie długo to potrwa, a już i tak przesadzam z pisaniem o sobie na forum. Pamiętam, że 3 kojarzyło mi się z guru. Takie obrotne, sprytne, inteligentne, przebiegłe, itd itd taka być powinnam, idealna. Nawet umiałam sobie domniemaną trójkowością usprawiedliwić nerwicę czy kłamstwa, by się dostosować. Uznałam, że to tak typowe dla 3. Dopiero koleżanka uświadomiła mi, że przecież nie obracam się w większym towarzystwie, nie lubię wypełniać tych wszystkich zadań, tylko przez dawne ambicje jestem uważana za kompetentną, wyznaczaną do wszystkiego (nigdy w tamtym czasie sama do niczego się nie zgłosiłam), a potem zauważyłam choćby to, że moją dewiza za tych "typowo trójkowych" czasów to "nie zwracać na siebie uwagi", a moje "social umiejętności" to leżą i konają.
Przebrnęłam przez 8w9, 6w5 i 4w5. Z czasem uświadomiłam sobie, że jestem 5 i trudno. Teraz już minęło trochę od trafnego wytypowania i zdaję sobie sprawę z tego, że o wiele mniej przypominam 5 niż wtedy, jednak dalej nią jestem, bardziej główny typ traktuję jak spoiwo łączące moje skrzydła, połączenia i cechy innych typów-swoisty rdzeń. Jak napisała
Irranea wszystko zależy od podejścia do typologii, jej poznanie może wpłynąć pozytywnie lub negatywnie, jednak ona jest neutralna, a może nawet pozytywna, gdyż pomaga (jak również wspomniała
Irka) wykryć i radzić sobie z mechanizmami obronnymi, co skutkuje wchodzeniem na wyższe poziomy zdrowia.
To co jest negatywne to nasze podejście. Możemy sobie usprawiedliwiać choroby psychiczne (ja kiedyś), przez niską samoocenę negować swój typ i samego siebie (również ja kiedyś), a potem uważając siebie za ten nieprawdziwy typ jeszcze bardziej się nie akceptować (znowu ja za dawnych czasów), co sprawia, że chcemy zmieniać swój charakter byleby tylko dopasować się do tego typu, a nawet jego złych cech, by mieć alibi "ten typ tak ma" (ja z przeszłości wita ponownie) i tworzyć sobie nieobiektywne podejście do ludzi, uważając innych za bogów/śmieci (moje postrzeganie typu 3 oraz kilku innych przez bardzo długi czas). Mogłabym tak pewnie jeszcze wymieniać skutki złego podejścia, ale nie widzę sensu, jak widać wysokiego PRO to ja nie miałam.
Jednak jest też druga, ta dobra strony medalu. Zapewne gdyby nie enneagram to stoczyłabym się jeszcze niżej, dopiero tego typu rozkminy nad sobą mi pomogły, co prawda jak napisałam wyżej wesoło nie było, jednakże teraz jest dużo lepiej niż przed poznaniem tej typologii. Wszystko zależy od podejścia i naszej dociekliwości, w końcu wydaje mi się, że większość osób orientuje się, iż cała zabawa to nie dopasowywanie się do ideału (którego swoją drogą nie ma), wartościowanie ludzi na podstawie typów, czy usprawiedliwianie swoich wad, a stanie się idealnym sobą, jednak nie obsesyjnie dążąc do tego, tylko widząc naturalnie zachodzące w nas zmiany na lepsze. Dużo zawdzięczam tej typologii, ponieważ rozpoczęła wcześniejsze rozkminy i ogarnęłam, że coś nie gra i to bardzo nie gra, inaczej stałoby się to jeszcze później, jeśli w ogóle by do tego doszło. Weszłam na wyższy poziom zdrowia, choć nie czytałam porad dla danego typu, a nawet jeśli tak to się do nich nie stosowałam (uparciuch jestem muszę wszystko po swojemu), ale mogę monitorować PRO i widzieć czy jest lepiej czy gorzej.
Po tym wszystkim jestem pewna tego, że enneagram nie jest zły, złe może być tylko podejście, a nawet jeśli jest ono takowe, jego poznanie może wyjść nam a dobre (jak było w moim przypadku).
Czasem to naprawdę zazdroszczę przedmówcom umiejętności pisania konkretnie, czuję się jakby moja odpowiedź była przez to jakaś upośledzona, no ale cóż