Stabilność-plastyczność Czwórek

Dyskusje na temat typu 4
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Molik
Posty: 239
Rejestracja: poniedziałek, 5 stycznia 2015, 18:15
Enneatyp: Indywidualista
Lokalizacja: Rozproszona

Stabilność-plastyczność Czwórek

#1 Post autor: Molik » piątek, 11 grudnia 2015, 04:12

W sumie ten wątek nie ma sensu.

Dylemat stabilości-plastyczności w filozofii umysłu oznacza opozycję: brak zmiany i zmiana. Niezmienna tożsamość czy dostosowanie? Nic nie stracić czy zaryzykować i coś zyskać? Także: trwać w strefie komfortu czy z niej wyjść? I wiele, wiele innych sytuacji.

Podczas picia zielonej herbaty z koleżanką-przyszłą kognitywistką wymyśliłyśmy hipotetyczną sytuację: dziecko jest grzeczne i spokojne, nigdy nie sprawia kłopotów, chce żyć w zgodzie, bo ważna jest dla niego rodzina dająca mu poczucie bezpieczeństwa (takie ni to 6, ni to 9, ni to 2) i przychodzi moment wyboru zawodu. Rodzice postanowili, że dziecko zostanie lekarzem. Dziecko jednak nie chce - woli zostać artystą-plastykiem. Co będzie stabilnością i co plastycznością? Na początku zgodnie stwierdziłyśmy, że stabilnością będzie lekarz, plastycznością artysta, bo wcześniej dziecko się dostosowywało i w ten sposób zmieni coś, przystosuje się do czegoś nowego. Lekarz oznacza stabilność, bo znów postąpi tak, jak chce rodzina, aby jej nie zranić. Potem jednak zobaczyłyśmy drugą stronę: stabilnością będzie artyzm, bo nie zmieni zainteresowań, zaś plastycznością medycyna, bo podejmie ryzyko i zainteresuje się medycyną. Kiedy to pisałam, naszła mnie refleksja: tu są dwa dylematy! Pierwszy - indywidualistyczny, dotyczący tylko dziecka: stabilność: artyzm - nie zmienia zainteresowań, plastyczność: medycyna: zmienia. Drugi - społeczny, dotyczący rodziny: stabilność - medycyna, nie ryzykuje wyjścia ze strefy komfortu, gdyż może to zaowocować utratą miłości rodziców, plastyczność: artyzm - przyjmuje do wiadomości, że to może wywołać kłótnię, ale opracowuje technikę radzenia sobie z tym. Koleżanka uznała, że mamy tu paradoks i na końcu stwierdziła, że w efekcie wychodzi plastyczność, ale potem nie potrafiła mi powtórzyć, o co chodziło... Mimo to i tak widać relatywizm.

A co ma piernik do wiatraka (prócz mąki i sporu bydgosko-toruńskiego)?

Skrajność. Czwórki wielokrotnie na tym forum pisały zarówno o swoich dylematach, jak i popadaniu w skrajności, głównie na zasadzie: euforia =/= smutek. Ja ogólnie sądzę, że moje życie jest jednym wielkim popadaniem w skrajności, np. po dwóch dniach nastrojów społecznych przychodzi tydzień nastrojów antyludzkich; przez jakiś czas skupiam się na tym, co zrobiłam dobrze, potem zaczynam myśleć o tym, co mi nie wyszło; przez kilka lat zależy mi na czymś, przez kilka kolejnych już nie, naiwność przeplata się z kompletną nieufnością, w jednej chwili myślę, że moim powołaniem jest praca w jakimś ładnym NGO-sie, w innym, że analiza włoskiego modernizmu, itp.; potem się wszystko powtarza. Choć ostatnio zauważam, że granice coraz bardziej się zacierają i niektóre stają się słabsze, mniej nachalne. Skrajność też dylemat. Moje skrajności się ze sobą łączą, stając w opozycji stabilność-plastyczność. Strefa komfortu (wycofanie się w swój bibliofilski światek) czy wyjście z niej (moja twarz byłaby z tego bardzo zadowolona: ona lubi wszystko pokazywać). Czyżby osoby rozdarte między A a Z nie wiedziały, czego chcą, jak twierdzi moja Mama? A może da się znaleźć w tym jakąś harmonię, kompromis, złoty środek?


Czy istnieje coś pośredniego między stabilnością a plastycznością?

Proszę nie używać administracyjnych kolorów (regulamin forum dział II punkt 3b). - Irka


Każda prawda jest prawdziwa tylko do pewnego stopnia. Jeżeli przekracza granice, pojawia się kontrapunkt i przestaje być prawdą.

Kierkegaard

Awatar użytkownika
Agon
Posty: 1158
Rejestracja: wtorek, 30 grudnia 2014, 00:23
Kontakt:

Re: Stabilność-plastyczność Czwórek

#2 Post autor: Agon » piątek, 11 grudnia 2015, 10:14

Molik pisze:W sumie ten wątek nie ma sensu.
Tak
Molik pisze:Dylemat stabilości-plastyczności w filozofii umysłu oznacza opozycję: brak zmiany i zmiana. Niezmienna tożsamość czy dostosowanie? Nic nie stracić czy zaryzykować i coś zyskać? Także: trwać w strefie komfortu czy z niej wyjść? I wiele, wiele innych sytuacji.
To tylko analiza znaczeń słów. Czas istnieje, bo istnieje zmiana. Bez zmiany nie ma czasu, a bez czasu nie ma zmiany. Nawet będąc w kompletnym paraliżu zmieniają się myśli, jeśli się nie zmieniają, to znaczy, że nie istnieją.
Molik pisze:Czy istnieje coś pośredniego między stabilnością a plastycznością?
Każda zmiana wymaga plastyczności, aby ją przetrwać i się dostosować. Zarówno idąc na medycynę, jak i sztukę. Mamy ograniczenia, więc pewną stabilność, ale musimy się też dostosowywać do środowiska. Czyli nie jesteśmy ani idealnie plastyczni, ani idealnie stabilni.

Nie ma sensu rozważać znaczeń słów na przykładach, bo żaden przykład nie odda idei słowa. Słowa są tylko narzędziem, idee które opisują nie istnieją w rzeczywistości.

Jeśli chodzi o mnie, to porzuciłem próby wpasowywania się w ramki temperamentów, osobowości itp. Czasem mam powody, by czuć się spokojnie, czasem radośnie, a innym razem chodzę wkurzony i wrzucam ludziom. Z tego prostego powodu odrzuciłem hipokratesową teorię o czterech temperamentach, bo wiem że mam w sobie z każdego po trochu i nie ma sensu się szufladkować. Pewnie podobnie jest z innymi teoriami osobowości.

ODPOWIEDZ