W sumie ten wątek nie ma sensu.
Dylemat stabilości-plastyczności w filozofii umysłu oznacza opozycję: brak zmiany i zmiana. Niezmienna tożsamość czy dostosowanie? Nic nie stracić czy zaryzykować i coś zyskać? Także: trwać w strefie komfortu czy z niej wyjść? I wiele, wiele innych sytuacji.
Podczas picia zielonej herbaty z koleżanką-przyszłą kognitywistką wymyśliłyśmy hipotetyczną sytuację: dziecko jest grzeczne i spokojne, nigdy nie sprawia kłopotów, chce żyć w zgodzie, bo ważna jest dla niego rodzina dająca mu poczucie bezpieczeństwa (takie ni to 6, ni to 9, ni to 2) i przychodzi moment wyboru zawodu. Rodzice postanowili, że dziecko zostanie lekarzem. Dziecko jednak nie chce - woli zostać artystą-plastykiem. Co będzie stabilnością i co plastycznością? Na początku zgodnie stwierdziłyśmy, że stabilnością będzie lekarz, plastycznością artysta, bo wcześniej dziecko się dostosowywało i w ten sposób zmieni coś, przystosuje się do czegoś nowego. Lekarz oznacza stabilność, bo znów postąpi tak, jak chce rodzina, aby jej nie zranić. Potem jednak zobaczyłyśmy drugą stronę: stabilnością będzie artyzm, bo nie zmieni zainteresowań, zaś plastycznością medycyna, bo podejmie ryzyko i zainteresuje się medycyną. Kiedy to pisałam, naszła mnie refleksja: tu są dwa dylematy! Pierwszy - indywidualistyczny, dotyczący tylko dziecka: stabilność: artyzm - nie zmienia zainteresowań, plastyczność: medycyna: zmienia. Drugi - społeczny, dotyczący rodziny: stabilność - medycyna, nie ryzykuje wyjścia ze strefy komfortu, gdyż może to zaowocować utratą miłości rodziców, plastyczność: artyzm - przyjmuje do wiadomości, że to może wywołać kłótnię, ale opracowuje technikę radzenia sobie z tym. Koleżanka uznała, że mamy tu paradoks i na końcu stwierdziła, że w efekcie wychodzi plastyczność, ale potem nie potrafiła mi powtórzyć, o co chodziło... Mimo to i tak widać relatywizm.
A co ma piernik do wiatraka (prócz mąki i sporu bydgosko-toruńskiego)?
Skrajność. Czwórki wielokrotnie na tym forum pisały zarówno o swoich dylematach, jak i popadaniu w skrajności, głównie na zasadzie: euforia =/= smutek. Ja ogólnie sądzę, że moje życie jest jednym wielkim popadaniem w skrajności, np. po dwóch dniach nastrojów społecznych przychodzi tydzień nastrojów antyludzkich; przez jakiś czas skupiam się na tym, co zrobiłam dobrze, potem zaczynam myśleć o tym, co mi nie wyszło; przez kilka lat zależy mi na czymś, przez kilka kolejnych już nie, naiwność przeplata się z kompletną nieufnością, w jednej chwili myślę, że moim powołaniem jest praca w jakimś ładnym NGO-sie, w innym, że analiza włoskiego modernizmu, itp.; potem się wszystko powtarza. Choć ostatnio zauważam, że granice coraz bardziej się zacierają i niektóre stają się słabsze, mniej nachalne. Skrajność też dylemat. Moje skrajności się ze sobą łączą, stając w opozycji stabilność-plastyczność. Strefa komfortu (wycofanie się w swój bibliofilski światek) czy wyjście z niej (moja twarz byłaby z tego bardzo zadowolona: ona lubi wszystko pokazywać). Czyżby osoby rozdarte między A a Z nie wiedziały, czego chcą, jak twierdzi moja Mama? A może da się znaleźć w tym jakąś harmonię, kompromis, złoty środek?
Czy istnieje coś pośredniego między stabilnością a plastycznością?
Proszę nie używać administracyjnych kolorów (regulamin forum dział II punkt 3b). - Irka
Stabilność-plastyczność Czwórek
- Molik
- Posty: 239
- Rejestracja: poniedziałek, 5 stycznia 2015, 18:15
- Enneatyp: Indywidualista
- Lokalizacja: Rozproszona
Stabilność-plastyczność Czwórek
Każda prawda jest prawdziwa tylko do pewnego stopnia. Jeżeli przekracza granice, pojawia się kontrapunkt i przestaje być prawdą.
Kierkegaard
Kierkegaard
Re: Stabilność-plastyczność Czwórek
TakMolik pisze:W sumie ten wątek nie ma sensu.
To tylko analiza znaczeń słów. Czas istnieje, bo istnieje zmiana. Bez zmiany nie ma czasu, a bez czasu nie ma zmiany. Nawet będąc w kompletnym paraliżu zmieniają się myśli, jeśli się nie zmieniają, to znaczy, że nie istnieją.Molik pisze:Dylemat stabilości-plastyczności w filozofii umysłu oznacza opozycję: brak zmiany i zmiana. Niezmienna tożsamość czy dostosowanie? Nic nie stracić czy zaryzykować i coś zyskać? Także: trwać w strefie komfortu czy z niej wyjść? I wiele, wiele innych sytuacji.
Każda zmiana wymaga plastyczności, aby ją przetrwać i się dostosować. Zarówno idąc na medycynę, jak i sztukę. Mamy ograniczenia, więc pewną stabilność, ale musimy się też dostosowywać do środowiska. Czyli nie jesteśmy ani idealnie plastyczni, ani idealnie stabilni.Molik pisze:Czy istnieje coś pośredniego między stabilnością a plastycznością?
Nie ma sensu rozważać znaczeń słów na przykładach, bo żaden przykład nie odda idei słowa. Słowa są tylko narzędziem, idee które opisują nie istnieją w rzeczywistości.
Jeśli chodzi o mnie, to porzuciłem próby wpasowywania się w ramki temperamentów, osobowości itp. Czasem mam powody, by czuć się spokojnie, czasem radośnie, a innym razem chodzę wkurzony i wrzucam ludziom. Z tego prostego powodu odrzuciłem hipokratesową teorię o czterech temperamentach, bo wiem że mam w sobie z każdego po trochu i nie ma sensu się szufladkować. Pewnie podobnie jest z innymi teoriami osobowości.