Strona 1 z 13

Piątki a miłość niespełniona

: środa, 19 września 2007, 13:52
autor: serket
Zastanawiam się, czy to charakterystyczne dla ludzi spod 5...
Od kiedy pamiętam, miałem tak, że zakochiwałem się (zwykle platonicznie oczywiście) w tych osobach, z którymi z różnych powodów być nie mogłem. Te, z którymi byłem, traktowałem może i dobrze, ale bez entuzjazmu i na pewno bez miłości. Nie było mi żal, gdy odchodziły. Nie było mi żal, kiedy to ja odchodziłem.
A te niespełnione miłości siedzą mi w głowie do dziś, choć dawno powyjeżdżały, zmieniły stan cywilny, niektóre już dzieci mają. I wmawiam sobie często, że gdybym był z którąś z nich, moje życie byłoby dużo lepsze, pełniejsze. Wiem, wiem, to akurat jest złudzenie. Ale ta tendencja do czerpania jakiejś masochistycznej przyjemności z miłości niespełnionej, zamiast skoncentrowania się na rzeczywistych możliwościach, na tym co jest, co mam... To takie dziwne. I zastanawiam się, czy dla Piątek charakterystyczne... Jak to jest u Was?

: środa, 19 września 2007, 14:02
autor: ktośtam
Ja tak samo zawsze zakochuję się w osobach, z którymi z różnych przyczyn być nie mogę. Jednak nie sparwia mi to, jak napisałeś, masochistycznej przyjemności. Wręcz przeciwnie. :P

_________________
A tak przy okazji -> piątkowa randka: http://praca.gazeta.pl/gazetapraca/0,74783.html?i=44 ;)

: środa, 19 września 2007, 14:03
autor: impos animi
Myślę, że to jest bardziej charakterytyczne dla tragicznie romantycznych Czwórek ;)

: środa, 19 września 2007, 18:23
autor: misiek
no niby fakt... tylko że co nam szkodzi iść pod prąd tej miłości która nie ma szans...
ja już tą cenną wiedzę posiadam i mam zamiar kolejnym razem ją w pełni wykorzystać (ostatnim razem wiedząc że nie mam po co walczyć byłem zbyt piątkowy...)

: środa, 19 września 2007, 19:59
autor: Rubia_Brasiliana
A czy takie "zakochanie się" w osobie, z którą nie możemy być możemy nazwać miłością? Może to zwykłe zauroczenie? Fascynacja? Często zdarza się tak, że gdy nasz "obiekt" bliżej poznajemy, dowiadujemy się coraz więcej faktów, okazuje się, że to wcale nie była miłość... że nie wiadomo co to było, jakiś dziwny stan, choć może i piękny :)

Dlatego ja wychodzę z założenia, że miłością można nazwać tylko takie uczucie, które jest odwzajemnione, trwałe, które buduje, dodaje sił, sprawia, że cały czas bez powodu uśmiechamy się, jesteśmy zdolni przenosić góry :) (to oczywiście tylko moje zdanie)

Zauroczenie to cudowne doznanie :) To ciepło pod mostkiem i uśmiech od ucha do ucha na myśl o TEJ osobie :) i niemożność skupienia się na jakiejkolwiek czynności! :shock: :wink:

Z takich platonicznych zauroczeń szczególnie miło wspominam jedno :) z podstawówki heh, kopa lat :lol: Mieliśmy się ku sobie, cała klasa to widziała, oprócz głównych zainteresowanych :wink:

: czwartek, 20 września 2007, 12:05
autor: Lex
A co to jest miłość (zakochanie)?

Nie, ja nie miałem takich problemów, nigdy nie doświadczyłem powyższego.

: piątek, 21 września 2007, 16:23
autor: fuks
Lex pisze:A co to jest miłość (zakochanie)?

Nie, ja nie miałem takich problemów, nigdy nie doświadczyłem powyższego.
Szczęściarz.

: piątek, 21 września 2007, 16:32
autor: jsk
raczej pechowiec

: piątek, 21 września 2007, 22:44
autor: misiek
moje zdanie o nieszczęśliwej miłości można przeczytać w moim podpisie
każdą miłość uważam za wielkie szczęście o ile jest ona miłością a nie obsesją na czyimś punkcie

: sobota, 22 września 2007, 12:08
autor: ktośtam
raczej pechowiec
My mamy problemy, on nie ma. Kto to jest pechowcem? ;)

Szczerze mówiąc wolałbym być na jego miejscu. :P

: sobota, 22 września 2007, 12:39
autor: Lex
A ja uważam, żem jednak pechowiec. Myślę, że lepiej być nieszczęśliwie zakochanym niż nie kochać w ogóle. Ja nawet nie wiem co to jest miłość... czy jestem do niej zdolny? Czy ją rozpoznam?
Czy zawsze będę patrzył na ludzi w kategoriach: czy kiedyś zniknie z mojego życia? to może nie warto się przywiązywać? a jeśli zostanie? to co powinienem robić?
:?

: sobota, 22 września 2007, 15:41
autor: pepelemoko
Lex pisze:jestem do niej zdolny? Czy ją rozpoznam?
ojj rozpoznasz, rozpoznasz.. :)
To odciska się na każdej komórce i każdej myśli.. Rozpływasz się w przestrzeni, dotykasz absolutu.. The best drug ever!
A potem może byc już tylko gorzej ;)

: sobota, 22 września 2007, 16:11
autor: Autsajder
Lex witaj w klubie też nigdy nie byłem zakochany. Szczerze to wątpie czy kiedyś to się zmieni bo jak patrze w przeszłość to nawet nie widze odpowiedniej sposobności. Również mam wątpliwości czy bym rozpoznał miłość, prawdopodobnie sam bym ja w sobie zgasił bądź zignorował. Patrze raczej na ludzi jakbym i tak miał ich stracić bądź sam się nimi miał znudzić. Najbardziej się jednak obawiam że jakbym zakochał się z wzajemnościa to bym zabił w drugiej osobie jakąś cząstke, pozytywną energie.

: sobota, 22 września 2007, 16:46
autor: ktośtam
Najbardziej się jednak obawiam że jakbym zakochał się z wzajemnościa to bym zabił w drugiej osobie jakąś cząstke, pozytywną energie.
Świetne zdanie. Myślę praktycznie tak samo, ale nie potrafiłem tego napisać...

: sobota, 22 września 2007, 16:50
autor: DolBo
Miłość a co to jest ?

Jedyne co chyba poczułem to coś w rodzaju "płytkiego porządania". Oraz chęć "posiadania dziewczyny" i to jest bardzo dziwne.

Bo z jednej strony chce być zakochany a z drugiej boje się zaangażowania. A w miłości chyba obie strony musza się zaangażować.

Pozatym problem powstaje jak wpaść na to że komuś się podobam ?? i co trzebaby ewentualnie zrobić żeby się podobać.

Pozatym jestem zamknięty czy tam zimny jak kto sobie chce. W związku ztym przez gardło nie przeszłoby mi słowa "Kocham Cię" ewentualnie przytulanie dziewczyny masakra.