Strona 2 z 3

: czwartek, 3 kwietnia 2008, 10:30
autor: minou
Ingve pisze:Czuję odrazę do osób, które płaczą. Może mają problemy - każdy je ma, ale zawsze trzeba z nimi walczyć, a nie upaść i rozwyć się jak syrena alarmowa żeby w Tokio słyszeli.
Ale nie każdy jest typem niewzruszonego wojownika w żelaznej zbroi.

Co jest przyczyną płaczu (płaczu, a nie tego co w moim odczuciu określiłaś pogardliwie jako rozwycie się jak syrena alarmowa) ? Bezradność, bezsilność, (nad)wrażliwość, złość, strach, samotność? Do tego wszystkiego też czujesz odrazę?

: czwartek, 3 kwietnia 2008, 12:47
autor: Ingve
minou pisze:Bezradność, bezsilność, (nad)wrażliwość, złość, strach, samotność? Do tego wszystkiego też czujesz odrazę?
Odrazę nie, ale stuprocentowo uważam, że jest to oznaka słabości. Rozumiem twoje myślenie - różni są ludzie i nie każdy ma silną psyche. Ale mi od małego dziecka wpajano takie, a nie inne zasady, gdzie obojętność była takim światełkiem w tunelu, do którego wszyscy zmierzali. W końcu i ja tam zapewne trafiłam, patrząc na moje wypowiedzi.
Ad rem: Do samotności czuję coś zupełnie odwrotnego od odrazy, skoro już kółko zwierzeń sobie zaplotłam. A strach? Boimy się tego, czego nie widzimy bądź nie wiemy. Nie lepiej to sprawdzić?

: czwartek, 3 kwietnia 2008, 15:33
autor: minou
Ingve pisze:Odrazę nie, ale stuprocentowo uważam, że jest to oznaka słabości.
Tak przypuszczałam, czytając Twoją poprzednią wypowiedź. A to wszystko, co wymieniłam na pewno nie sprzyja budowaniu siły, ale oznaką słabości też bym tego nie nazwała. Raczej niższą odpornością, również w zależności od sytuacji. Poza tym to określenie – "oznaka słabości" wg mnie ma generalnie bardzo nieprzyjemny i protekcjonalny charakter. Co więcej często wpędza w poczucie winy. A jak sama powiedziałaś, nie każdy ma silną psyche.
Ingve pisze:Ale mi od małego dziecka wpajano takie, a nie inne zasady, gdzie obojętność była takim światełkiem w tunelu, do którego wszyscy zmierzali.
Rozumiem. Choć ja z takimi argumentami nigdy się nie zgadzałam i nie zgadzam. Jeśli przyjęłaś takie a nie inne zasady i uznajesz je za własne, to kłócić się nie zamierzam. Po prostu dla mnie zasada obojętności (skutkująca przykładowo tą odrazą i podobnie twardym podejściem) jest nie do przyjęcia. Tak samo jak wpajanie pseudo uniwersalnych zasad, 'do których wszyscy powinni zmierzać'.
Ingve pisze:A strach? Boimy się tego, czego nie widzimy bądź nie wiemy. Nie lepiej to sprawdzić?
Nie miałam wtedy na myśli płaczu spowodowanego tylko strachem. W tamtym kontekście to był zbiór elementów, które najczęściej łączą się lub wynikają jedne z drugich. A sam strach przed nieznanym jest tylko strachem. Myślę, że najmniejszym z możliwych problemów.

: czwartek, 3 kwietnia 2008, 21:48
autor: Akhaell
Nigdy nie umiałam pocieszać. Zawsze jak ktoś do mnie przychodził, żeby się "wyżalić" to zupełnie nie wiedziałam co powiedzieć. Nie umiem zmusić się nawet na zwykłe "będzie dobrze", bo takie wypowiedzi są dla mnie całkowicie bezsensowne. Jedyne na co mnie stać w takich sytuacjach to uśmiech.

Najgorzej, kiedy nie rozumiem problemu drugiej osoby. Nie umiem wczuwać się w sytuację innych ludzi i w takich przypadkach zamiast coś pocieszającego mam ochotę strzelić tej osobie, żeby nie robiła z igły widły i przestała niepotrzebnie narzekać marnując przy tym mój czas.
Najgorsi są ludzie narzekające wiecznie na byle co i lubiące żeby ktoś "zamartwiał" się jaki to dana osoba ma ciężki los. Od takich osobników najlepiej trzymać się na odległość co najmniej kilometra.

W ogóle nie rozumiem tego, dlaczego ludzie wyżalają się innym. Swoje problemy najlepiej rozwiązywać samemu, a nawet kiedy już nie można tego utrzymać w sobie to lepiej zatopić smutki w szklance gorącej herbaty niż iść z tym do kogoś.

: piątek, 4 kwietnia 2008, 18:23
autor: Snufkin
.

: poniedziałek, 7 lipca 2008, 21:29
autor: sledz
Bo jak jest przyzwolenie społeczne na to, żeby się chυjnia działa, to tak się właśnie dzieje.

: wtorek, 8 lipca 2008, 12:30
autor: Eradicator
Tu pomaga zaproponowanie konkretnego działania na rzecz zlikwidowania problemu. Konkrety, konkrety i jeszcze raz konkrety.

Re: Pocieszanie

: środa, 6 lipca 2011, 23:42
autor: Cotta
Nie umiem pocieszać, bo nigdy nie wiem, co powiedzieć, żeby nie zabrzmiało jak banał. Ale umiem wysłuchać - bez oceniania, krytykowania, akceptująco, starając się po prostu zrozumieć tę osobę - i to niektórym też pomaga.

Re: Pocieszanie

: czwartek, 7 lipca 2011, 00:18
autor: Pierzasta
Isabell pisze:Przeglądałam tematy i nie zauważyłam żadnego, w którym byłaby mowa o pocieszniu... Jak to jest z Wami? Umiecie pocieszać?

Ja np. nie wiem co powiedzieć, żeby daną osobę podnieść na duchu, no bo przeciez nie: "bedzie dobrze" :roll: , a czasem chciałabym...bo mimo wszystko jest kilka osób, na których mi zależy. W pewnych momentach jestem bezradna, bo nie każdy ma charakter podobny do mojego i nie wystarczy pomilczeć... Co więc zrobić w takiej sytuacji?
Powiedzieć, że będzie dobrze? Na każdą sytuację jest jakiś zestaw banałów, a czasami można powiedzieć coś od siebie.
Jeśli osoba oczekuje współczucia, a nie rady, to wysłuchanie i wyrażenie współczucia powinno wystarczyć. Czasami trzeba bardziej pocieszyć podając jakieś właśnie "mogło być gorzej", "nie ma tego złego", "każdy przez takie coś musi przejść" itp. Banały, ale często to właśnie to, co człowiek potrzebuje usłyszeć.

Problem chyba polega na tym, że w sytuacji, kiedy ktoś (szczegolnie bliski) cierpi, chcielibyśmy to zmienić, rozwiązać problem, pocieszyćg o tak, że przestanie być smutny i zacznie być wesoły... a czesto jest to po prostu niemożliwe. Trzeba zaakceptować swoją bezradnośćw tym względzie i skupić się na potrzebach zmartwionej osoby - własnie samo współczucie, okazywanie zrozumienia zwykle pomaga.

Re: Pocieszanie

: czwartek, 7 lipca 2011, 00:22
autor: Elkora
Szczerze jakbyś mi zaczęła sypać takimi "mogło być gorzej, każdy musi przez coś takiego przejść" to bym po prostu wyszła
Albo kazała wyjść tobie

Re: Pocieszanie

: czwartek, 7 lipca 2011, 00:25
autor: Cotta
Elkora pisze:Szczerze jakbyś mi zaczęła sypać takimi "mogło być gorzej, każdy musi przez coś takiego przejść" to bym po prostu wyszła
Albo kazała wyjść tobie
Bo Piątek chyba generalnie lepiej nie pocieszać. Jak chcą gadać, to tylko ewentualnie wysłuchać, a jak nie chcą gadać o tym, co je gryzie, to odciągnąć ich myśli od problemu innym, lżejszym tematem. Przynajmniej u mnie tak to działa.

Re: Pocieszanie

: czwartek, 7 lipca 2011, 00:38
autor: Elkora
Nie wiem który typ należy tak pocieszać bo jak patrze np na znajome 4 to też by im się wcale od tego lepiej nie zrobiło
Mi to się kojarzy ze starymi babami tak skupionymi na sobie ze są w stanie wymieniać się tylko tym którą bardziej boli/ bolało i wspierać mądrościami o głębi godnej paulo coelho :lol:
Czemu ludzie nie mogą po prostu słuchać, czemu nie potrafią tak prostej rzeczy? Nawet jak zdaje im się że słuchają to tak naprawdę tylko czekają na swoją kolej.

Re: Pocieszanie

: czwartek, 7 lipca 2011, 00:41
autor: Pierzasta
Elkora pisze:Szczerze jakbyś mi zaczęła sypać takimi "mogło być gorzej, każdy musi przez coś takiego przejść" to bym po prostu wyszła
Albo kazała wyjść tobie
To były przykłady, używamy ich w zależności od sytuacji, osoby i etapu zrozpaczenia. :)
Mnie takie "mogło być gorzej" albo co gorsza "nie ma takeigo złego" mało pocieszają, najbardziej lubię, jak ktoś okaże współczucie, np. zgadza się że przytrafiło się coś ujowego, albo że ktoś jest bucem. :D Chociaż czasami okazuje się, że ktoś mi wskaże coś w tej sytuacji czego nie zauważyłam i co jest naprawdę pocieszające! I dlatego warto narzekać! :D
Elkora pisze:Szczerze jakbyś mi zaczęła sypać takimi "mogło być gorzej, każdy musi przez coś takiego przejść" to bym po prostu wyszła
Albo kazała wyjść tobie
To były przykłady, używamy ich w zależności od sytuacji, osoby i etapu zrozpaczenia. :)
Mnie takie "mogło być gorzej" albo co gorsza "nie ma takeigo złego" mało pocieszają, najbardziej lubię, jak ktoś okaże współczucie, np. zgadza się że przytrafiło się coś ujowego, albo że ktoś jest bucem. :D Chociaż czasami okazuje się, że ktoś mi wskaże coś w tej sytuacji czego nie zauważyłam i co jest naprawdę pocieszające! I dlatego warto narzekać! :D[/quote]

Cotta- pocieszanie przez rozśmieszanie albo mówienie o czymś przyjemnym też lubię.
Elkora pisze:Nie wiem który typ należy tak pocieszać bo jak patrze np na znajome 4 to też by im się wcale od tego lepiej nie zrobiło
Mi to się kojarzy ze starymi babami tak skupionymi na sobie ze są w stanie wymieniać się tylko tym którą bardziej boli/ bolało i wspierać mądrościami o głębi godnej paulo coelho :lol:
Czemu ludzie nie mogą po prostu słuchać, czemu nie potrafią tak prostej rzeczy? Nawet jak zdaje im się że słuchają to tak naprawdę tylko czekają na swoją kolej.
Tak, na część starszych ludzi to działa i takich, którzy lubią takie banały i pseudomądrości :roll: No tacy też żyją i potrzebują pocieszenia. Tak z typów, które mi się kojarzą, to znajome dwójki.


Co do czekania na swoją kolej, to trochę działa tak, ze lepiej okażesz współczucie opowiadając o podobnych przezyciach, ale faktycznie trzeba to robić z wyczuciem, żeby nie wyszło że "przy moich problemach twój to betka". Niestety, niektórzy inaczej nie potrafią... no cóż, pozostaje wierzyć, że mieli dobre intencje.

Czasem zdarzyło mi się pocieszyć ludzi czymś, co w sumie było bardzo obcesowe i obawiałm się, że mogą się obrazić za to, a tymczasem podziałało jako pocieszenie.

Re: Pocieszanie

: czwartek, 7 lipca 2011, 00:46
autor: Pierzasta
Kurcze, dałam cytuj zamiast edytuj :(

Re: Pocieszanie

: czwartek, 7 lipca 2011, 00:52
autor: Cotta
Pierzasta pisze: np. zgadza się że przytrafiło się coś ujowego, albo że ktoś jest bucem. :D
Oooo, i to jest bardzo dobre pocieszenie. Jak akurat narzekam na kogoś, że jest bucem, to bardzo dobrze mi robi, jak ktoś też powie, że ten buc to faktycznie buc. :lol: Ja wiem, że to mega prymitywne, ale takie... wspierające. :lol: :lol: :lol: Za to czuję się wybitnie niepocieszona, jak mój obiekt, któremu się zaczęłam wyżalać, zamiast zgodzić się co do bucostwa buca, jeszcze go usprawiedliwia i umniejsza jego bucostwo. :evil:
Czasem zdarzyło mi się pocieszyć ludzi czymś, co w sumie było bardzo obcesowe i obawiałm się, że mogą się obrazić za to, a tymczasem podziałało jako pocieszenie.
Bo walnięcie czegoś takiego czasami poluzowuje napięcie, tylko trzeba uważać, bo niektórych faktycznie można urazić.