Snufkin pisze:Skoro i tak umrę, to po co mam się męczyć?
A co komu z przygody, o której po jakimś czasie pamiętać nie będzie - bo pamiętać móc nie będzie?
Sorry ale ten argument wydaje mi się wyjątkowo głupi. A po co jeść smaczny obiad ? A po co iść do kina na super film ? Pamięć absolutna nie istnieje i nie trzeba umierać by się o tym przekonać.
Hmmm... w przeciwieństwie do Nerthzim chyba nie załapałeś o co mi chodziło... no cóż, od początku...
Założenie: nie ma czegoś takiego jak życie po śmierci, nasze dusze wraz z pamięcią o naszym życiu przepadają w jej momencie.
jakieś tam rozważania: Czy Franek, który zawsze chciał skoczyć na bungee, skoczyłby jeżeliby wiedział, że jutro o tym zapomni? Czy Greta pojechałaby na wycieczkę dookoła świata (co jest jej marzeniem), jeżeliby wiedziała, że tuż po powrocie o wszystkim co się podczas niej działo bezpowrotnie zapomni? No nie. Dlaczego? Ponieważ ludzie żyją DLA wspomnień, to czego nie pamiętają i nie ma to bezpośredniego wpływu na ich przyszłość, nie ma dla nich żadnego znaczenia - tak samo jak nie ma to, o czym dzisiaj będziesz śnił - a rano nie będziesz nic z tego snu pamiętał.
Wniosek z jakichś tam rozważań: pamięć o wydarzeniach, emocjach, przeżyciach warunkuje u nas - ludzi - chęć życia, działania, zdobywania nowych doświadczeń, obserwacji.
Jeżeli teraz połączymy nasze początkowe założenie z wnioskiem z naszych rozważań, to nasuwa się kolejny wniosek:
Nic co robimy za życia nie ma sensu, baaaaa! dla nas samych - jako jednostek - to życie, to jak je przeżyjemy nie ma najmniejszego znaczenia.
Dobra idziemy dalej:
A po co jeść smaczny obiad ?
Po to, żeby przez jakiś tam okres czasu pamiętać, o tym jaki był smaczny.
A po co iść do kina na super film ?
Po to, żeby pamiętać o tym jaki był super. Po to, żeby dostarczyć nam jakichś przeżyć, emocji, o których będziemy krócej/dłużej PAMIĘTAĆ. Jeżelibyś wiedział, że 5 minut po jego obejrzeniu nic z niego byś nie pamiętał, to byś go na 99,9% nie obejrzał.
Pamięć absolutna nie istnieje i nie trzeba umierać by się o tym przekonać.
Zgadza się, tylko że nawet jeżeli bezpośrednio o tym nie pamiętamy, to jednak ma to jakiś wpływ na nasze JA, ponieważ to nasze doświadczenia tworzą nas. Sęk w tym, że po śmierci tego "ja" - jak sobie na początku założyliśmy - już nie będzie.
Dzisiaj wieczorem, albo jutro odpowiem na kolejne odniesienia do mojego postu, trza iść wreszcie spać.