Piątki a obcy/goście w domu.

Dyskusje na temat typu 5
Wiadomość
Autor
Kakaouko
Posty: 32
Rejestracja: niedziela, 16 stycznia 2011, 19:04
Enneatyp: Obserwator

Re: Piątki a obcy/goście w domu.

#16 Post autor: Kakaouko » niedziela, 16 stycznia 2011, 20:02

Goście? U mnie w domu? Aaaaa!!! Obcy? Nigdy w życiu. Znajomi? A po co? Przyjaciele? A muszą? Rodzina? A nie mogą wysłać kartki?
Tak, jestem bardzo niegościnną osobą. Niezapowiedziani goście: po 20 min zaczyna mnie boleć głowa, przestaję cokolwiek mówić i tylko czasem "och, naprawdę?hm, ciekawe.." - piątkowym głosem oczywiście.
Wyjątek: zaproszę kogoś sama z siebie(a bo i mam chęć go u siebie widzieć), co się zdarza raz na rok i wtedy chcę, żeby po prostu traktował mój dom jak swój i nie zadawał głupich pytań typu: a możemy coś zjeść? tylko po prostu poszedł i zrobił sobie kanapkę.


5w6
Zazwyczaj jestem paskudna, wredna i cyniczna. A, i jeszcze lekceważąca. No chyba, że jestem szczęśliwa - to wtedy jestem sarkastyczna.

Awatar użytkownika
wtf h4x
Posty: 30
Rejestracja: piątek, 3 grudnia 2010, 15:07
Enneatyp: Obserwator
Lokalizacja: chora rzeczywistosc

Re: Piątki a obcy/goście w domu.

#17 Post autor: wtf h4x » poniedziałek, 17 stycznia 2011, 18:10

nie mam problemu z goscmi bo ich nie zapraszam :) jesli ktos obcy dzwoni do drzwi i jego wizyta nie zosta wczesniej w jakis logoczny sposob uargumentowana to z reguly olewam takiego delikwenta :)

Chinook
Posty: 1122
Rejestracja: sobota, 9 lutego 2008, 23:30

Re: Piątki a obcy/goście w domu.

#18 Post autor: Chinook » czwartek, 20 stycznia 2011, 21:56

phalcore pisze:Drogie piąteczki, nie widziałem nigdzie takiego tematu a mnie to ciekawi, jak reagujecie na niespodziewane wizyty we wlasnym domu.

Powiedzmy, ze jakas rodzina dalsza przyjechala czy cos bez waszej wiedzy, albo nawet z wiedzą.


Mnie osobiście każda nowa osoba, która przyjedzie do domu drażni, czuje jakby mi ktos wtargnal w moj swiat. Tymbardziej jak tego nie chce, rozumiem ktos przyjedzie bo sie umowil to pogadam, ale potem jest to juz tak meczace...
Mam zwsze na zbyciu kilka worków na zwłoki, jakby przyszli zwiedzać mój pokój, kiedy wchodzą, leżą starannie ułożone na ziemi, na rozłożonej folii malarskiej, a ja ostrze nóż ze stoickim spokojem. Poza tym w kącie stoi sekator, a na łóżku czeka płaszcz przeciwdeszczowy i maska.

Awatar użytkownika
wtf h4x
Posty: 30
Rejestracja: piątek, 3 grudnia 2010, 15:07
Enneatyp: Obserwator
Lokalizacja: chora rzeczywistosc

Re: Piątki a obcy/goście w domu.

#19 Post autor: wtf h4x » piątek, 21 stycznia 2011, 14:28

gdzie mieszkasz ? chetnie wpadne na herbatke :)

Awatar użytkownika
rpds
Posty: 56
Rejestracja: niedziela, 27 lutego 2011, 16:44
Enneatyp: Obserwator

Re: Piątki a obcy/goście w domu.

#20 Post autor: rpds » wtorek, 1 marca 2011, 02:14

Powiedzcie mi jeszcze, że za młodu nie lubiliście zapraszać innych dzieci do siebie do domu, przynajmniej kiedy byli w nim inni domownicy ;) To forum jest o tyle zabawne, że momentami mam wrażenie, że czytam sam siebie.
Bywam piątką.

Snufkin
Posty: 5625
Rejestracja: piątek, 4 kwietnia 2008, 14:28
Enneatyp: Obserwator

Re: Piątki a obcy/goście w domu.

#21 Post autor: Snufkin » wtorek, 1 marca 2011, 10:49

rpds pisze:Powiedzcie mi jeszcze, że za młodu nie lubiliście zapraszać innych dzieci do siebie do domu, przynajmniej kiedy byli w nim inni domownicy ;) To forum jest o tyle zabawne, że momentami mam wrażenie, że czytam sam siebie.
Ja mam tak do tej pory dlatego nigdy nikogo nie zapraszałem. Swoją drogą to nie moje mieszkanie, do swojego prywatnego mieszkania bym może kogoś zaprosił.
5w4, sp/sx/so
ILI - Ni, DCNH - CT(H)

REb
Posty: 30
Rejestracja: niedziela, 24 października 2010, 11:52
Enneatyp: Obserwator
Lokalizacja: to tu, to tam

Re: Piątki a obcy/goście w domu.

#22 Post autor: REb » sobota, 5 marca 2011, 21:10

niespodziewani goście - rzecz jasna i chyba nie wymaga komentarza, z reguły nie są miłą niespodzianką
planowane spotkania - jest dużo miejsc odpowiednich na takie okazje, moje mieszkanie znajduje się pod koniec listy
ogólnie, nie czuję się komfortowo przyjmując gości
5w4

Awatar użytkownika
Windowlicker
Posty: 29
Rejestracja: niedziela, 17 kwietnia 2011, 10:56
Enneatyp: Mediator

Re: Piątki a obcy/goście w domu.

#23 Post autor: Windowlicker » niedziela, 8 maja 2011, 20:21

Nie będę zbyt odkrywczy. Potrafię przesiedzieć 5-6 godzin na klatce schodowej,w łazience na podłodze czy też w kuchni z książkami/przenośnym odtwarzaczem pod ręką czekając, aż goście sobie pójdą z domu (zwłaszcza rodzina, bo wtedy jest ich dużo i do tego pełno hałasujących dzieciaków). W niemal każdego Sylwestra o ile gdzieś nie jestem zaproszony (a zaproszony nie byłem chyba nigdy :D ) wolę wyjść na parę godzin na kilkunastostopniowy mróz niż siedzieć z rodziną w chacie. No chyba, że reszta domowników wybywa gdzieś na całą noc, to wtedy jestem wprost wniebowzięty.

"Mogli by sobie już iść..."
"K****, mogli by już iść!"
"K****, *****, *****"

:D

Żeby nie było tak aspołecznie to dodam, że z ludźmi w sumie lubię się widywać, ale wraz ze wzrostem liczby osób chęć mojego uczestnictwa maleje i szybciej się pojawia pragnienie ucieczki - zwłaszcza w wypadku zlotów rodzinnych.
Ścieżka poznania typu Enneagramu : od Tragicznego Romantyka, przez Analitycznego Obserwatora aż do Ciepłej Kluski (9w1, INFP). :lol:

Awatar użytkownika
Cotta
VIP
VIP
Posty: 2409
Rejestracja: czwartek, 12 maja 2011, 16:55
Enneatyp: Obserwator
Lokalizacja: pomorskie

Re: Piątki a obcy/goście w domu.

#24 Post autor: Cotta » wtorek, 17 maja 2011, 22:34

wtf h4x pisze:nie mam problemu z goscmi bo ich nie zapraszam :) jesli ktos obcy dzwoni do drzwi i jego wizyta nie zosta wczesniej w jakis logoczny sposob uargumentowana to z reguly olewam takiego delikwenta :)
Ja nawet domofonu na ogół nie odbieram, jak ktoś się wcześniej ze mną nie umawiał, że przyjdzie (i jak akurat nie czekam na jakąś przesyłkę). Zresztą telefonów od nieznanych nr też nie odbieram. Niespodziewane domofony i nieznane nr zawsze oznaczają albo problemy albo stratę czasu (bo ktoś chce ci coś wcisnąć).

Co do gości, miewam tylko takich, których sama z własnej woli zaprosiłam. A skoro ich zaprosiłam, to znaczy, że są ludźmi, z którymi dobrze się czuję, czyli nie mam problemu z ich obecnością w moim domu. Z raz w tygodniu na ogół ktoś ze znajomych do mnie wpada na jakąś kawkę i ploty i to jest fajne. Natomiast jak ktoś niechciany usiłuje się do mnie wprosić, to po prostu odmawiam.
5w4, sp/sx/so, INTJ
LII [Ne, DCNH - CT(H)]


http://www.poomoc.pl/

Życie bywa skomplikowane, więc lepiej się zdrzemnąć.

Awatar użytkownika
Pierzasta
Posty: 891
Rejestracja: niedziela, 27 marca 2011, 01:35
Enneatyp: Obserwator

Re: Piątki a obcy/goście w domu.

#25 Post autor: Pierzasta » poniedziałek, 6 czerwca 2011, 00:27

Nie cierpię obcych w domu, ale moga być ludzie przeze mnie zaproszeni. Jak byłam mała, nie miałam problemów z zapraszaniem innych dzieci do domu. Albo nawet same przychodziły - tak się wtedy robiło.
Nigdy nie wpuszczam listonosza itp do domu, trzymam ich na klatce schodowej. Na ogół nie odbieram domofonu ani nie otwieram drzwi, jeśli kogoś nie oczekuję.
Nic nie wnosi.
Pokonała mnie w depresji wibracji.
Jestem ostoją Prawdy. Widzisz? Ty aż kipisz, a po mnie to spływa. Jakiego chcesz jeszcze dowodu na to, kto ma rację?

Awatar użytkownika
And
Posty: 551
Rejestracja: sobota, 1 maja 2010, 21:51
Enneatyp: Obserwator
Lokalizacja: Andaluzja

Re: Piątki a obcy/goście w domu.

#26 Post autor: And » czwartek, 9 czerwca 2011, 17:55

To jest jedna z większych zagadek, że jako dzieciak często zapraszałem do domu kolegów, czasem sami przychodzili i nie miałem z tym żadnego problemu i nawet dobrze się czułem w takich sytuacjach. Jednak jako nastolatek zacząłem chyba typową dla piątek, z tego, co czytam na tym forum, segergację ludzi na rodzinę, znajomych ze szkoły, jeszcze kogoś tam innego i strasznie nie lubię, gdy osoby przydzielone do różnych szufladek spotykają się ze sobą w mojej obecności. Póki byłem dzieciakiem, to i za kolegów miałem innych dzieciaków no i byliśmy pochłonięci zabawą czy graniem w coś, a mama najwyżej spytała, czy kolega nie chce czegoś do picia. Babcia była przyzwyczajona do częstych gości w moim pokoju, więc też nie zalewała mnie falą swojej, strasznie męczącej mnie ciekawości. Ale teraz pewnie by to nie przeszło, mama na pewno chciałaby zapoznać się z moimi potencjalnymi gośćmi, bo z moimi rówieśnikami mogłaby już porozmawiać na jakieś tematy, a to raczej nieuniknione, by z czasem nie zeszło na temat mojej osoby, jako, że byłbym najbardziej oczywistą "wspólną" dla tych dwóch osób. Babcia też pewnie nie przepusciłaby okazji, by przesondować mnie w sprawie tej wizyty.

Nie znoszę niezapowiedzianych wizyt rodziny. Zapowiedzianych także, ale niezapowiedziane to już w ogóle mnie irytują. Ja sobie nie potrafię wyobrazić, bym miał kogokolwiek odwiedzić bez uprzedzenia, to nawet trochę niekulturalne. Całe szczęście, nikt nie przyjeżdża odwiedzać bezpośrednio mnie, więc czasem uda mi się przetrwać wizytę niezauważonym w swoim pokoju. Gdy jednak wiem, że zmuszony będę się ujawnić, to po przywitaniu się z gośćmi w miarę możliwości udaję się na odosobnienie. W takich sytuacjach wciąż czuję dyskomfort, słysząc żywiołowe dyskusje w sąsiednim pokoju i nie jestem w stanie się zająć czymś szczególnie produktywnym. Podobnie sprawa ma się z wizytami znajomych rodziców. Jako dziecko przyzwyczaiłem się, że w otoczeniu dorosłych i tak nikt nie słucha co mam do powiedzenia i wszyscy mnie ignorują. To spowodowało, że przestałem mieć w takich sytuacjach cokolwiek do powiedzenia, więc jeżeli mam siedzieć dla samego siedzenia, to staram się unikać takiej okoliczności.

Nie lubię też, gdy ktoś zagląda do mojego pokoju. W trakcie pisania tego posta mama weszła do pokoju, a ja swoim zwyczajem zminimalizowałem forum enneagramu i zająłem się udawaniem przeglądania strony o F1, by uniknąć pytań, co robię. Jeśli ktoś zacznie kręcić się za moimi plecami, nawet, jeśli nie ma na celu czegokolwiek związanego ze mną, to jestem zmuszony przerwać swoją aktualną czynność i nie jestem w stanie zająć się niczym produktywnym.

Shirayo
Posty: 625
Rejestracja: sobota, 23 kwietnia 2011, 11:40
Enneatyp: Obserwator

Re: Piątki a obcy/goście w domu.

#27 Post autor: Shirayo » czwartek, 9 czerwca 2011, 18:28

And pisze:Jeśli ktoś zacznie kręcić się za
moimi plecami, nawet, jeśli nie
ma na celu czegokolwiek
związanegoze mną, to jestem
zmuszony przerwać swoją
aktualną czynność
Bo jeszcze by się zainteresował, prawda?
Skąd ja to znam..

Awatar użytkownika
And
Posty: 551
Rejestracja: sobota, 1 maja 2010, 21:51
Enneatyp: Obserwator
Lokalizacja: Andaluzja

Re: Piątki a obcy/goście w domu.

#28 Post autor: And » czwartek, 9 czerwca 2011, 18:39

Strasznie nie lubię, gdy ktoś mi wtyka nos w monitor. Dlatego wolę w obecności innych w pokoju nie mieć pootwieranych żadnych aplikacji, które mogłyby w jakikolwiek sposób przykuć uwagę kogokolwiek.

Awatar użytkownika
Pierzasta
Posty: 891
Rejestracja: niedziela, 27 marca 2011, 01:35
Enneatyp: Obserwator

Re: Piątki a obcy/goście w domu.

#29 Post autor: Pierzasta » czwartek, 9 czerwca 2011, 20:51

Ooo... ja też tak mam z komputerem, sama zazwyczaj stram się nie zaglądać ludziom w monitor, jeśli wygląda na to, że piszą na forum, a jeśli maila mają otwartego, to po prostu odwracam wzrok, w końcu cudzej korespondencji się nie czyta, nawet jeśli ktoś pisze przy tobie. Wydaje mi się, że po prostu zasady dobrego wychowania nie dogoniły do końca postępu technicznego, bo nie ma jednoznacznych zasad. Z jednej strony, jeśli ktoś używa komputera publicznie np. na sali komputerowej albo tak, że widać monitor, to niby nie robi tego dyskretnie (zazwyczaj monitor rzuca się w oczy), ale jednak przyjęło się, że ludzie sprawdzają maila albo używają komunikatora publicznie. Ja mam swoje zasady, a inni pewnie mają swoje i nie ma jednego obyczaju niestety.

A co do dzieicństwa - myślę, że to naturalne i chyba więszość osób tak ma, bo przecież dzieci, im mniejsze, tym mniejszą mają prywatność i tym mniej czasu spędzają same. Dorastając, zazwyczaj zyskujemy prywatność i czas spędzany samotnie i w wielu przyapdkach zaczynamy go cenić. Tak samo zażenowanie zachowaniem rodziców i krewnych wobec naszych znajomych jest wynikiem dorastania... nie wiem czy to akurat piątkowe jest.

Ja jakoś szczególnie nie izoluję różnych grup, ta izolacja jest raczej naturalna, ale jeśli nadarza się okazja to nie mam większych problemów z przedstawieniem znajomych rodzinie albo jednych przyjaciół innym. Fakt, że z rodziną różne czynniki wchodzą w grę, ale myślę, że to nie jest piątkowe, tylko ogólnie. Rodzice i krewni mają wobec nas familiarny stosunek i mogą trochę hm... uszkodzić wizerunek, który budujemy w oczach innych. Czasami też krewni potrafią być irytujący, kiedy zabawiają naszych gości, bo mamy własny pomysł jak spędzić ze znajomymi czas. Ale to są problemy dorastania i młodości, a nie bycia piątką. Osobiście zażenowanie własnymi rodzicami wydaje mi się zbyt dziecinne jak na mój wiek. I tak mnie niewiele obchodzi, czy znajomi i rodzice przypadną sobie do gustu (chociaż na ogół mamy podobne opinie, w końcu co rodzina to rodzina). Inna sprawa, że po prostu wiem że jeśli zaproszę kogoś do domu i akurat będzie moja mama czy inna osoba z rodziny, to będzie rozmawiała z gościem ale przecież to normalne i w sumie grzeczne, więc łotewer. Ja raczej nie będę tematem takiej rozmowy (dziwny pomysł), co do sondowania, to znam rodziców na tyle, żeby dać się wysondować na tyle, ile chcę. Myślę, że może to też być kwestia różnicy wieku między nami, chyba jesteś dość młody, And? Niemniej już chyba pora porozmawiać szczerze, a miło z rodzicami i poprosić, żeby ograniczyli zachowania, które cię wprawiają w zażenowanie. A jeśli im się nie uda, trzeba po prostu przymknąć na to oko. :)

Co do łączenia różnych grup znajomych - jako dziecko nieustannie tego próbowałam, rzadko z udanym skutkiem. Możliwe, że po prostu byliśmy wtedy za mali i dzieciaki czasem traktowały to jako rywalizację (chociaż bardziej towarzyskie dzieci miały z tym o wiele mniej problemów). Później więc zrobiłam się ostrożniejsza, ale z wiekiem cóż, oczywiście ludzie nie zachowują się już tak dziecinnie, ale często niewiele ich łączy (poza moją osobą) poza tym raczej nie urządzam dużych spotkań, więc nawet nie mam okazji, żeby poznawać ich ze sobą. Zazwyczaj to mnie ktoś z kimś poznaje. :)
Nic nie wnosi.
Pokonała mnie w depresji wibracji.
Jestem ostoją Prawdy. Widzisz? Ty aż kipisz, a po mnie to spływa. Jakiego chcesz jeszcze dowodu na to, kto ma rację?

Awatar użytkownika
And
Posty: 551
Rejestracja: sobota, 1 maja 2010, 21:51
Enneatyp: Obserwator
Lokalizacja: Andaluzja

Re: Piątki a obcy/goście w domu.

#30 Post autor: And » czwartek, 9 czerwca 2011, 21:37

Pierzasta pisze: Czasami też krewni potrafią być irytujący, kiedy zabawiają naszych gości, bo mamy własny pomysł jak spędzić ze znajomymi czas. Ale to są problemy dorastania i młodości, a nie bycia piątką. Osobiście zażenowanie własnymi rodzicami wydaje mi się zbyt dziecinne jak na mój wiek. I tak mnie niewiele obchodzi, czy znajomi i rodzice przypadną sobie do gustu (chociaż na ogół mamy podobne opinie, w końcu co rodzina to rodzina). Inna sprawa, że po prostu wiem że jeśli zaproszę kogoś do domu i akurat będzie moja mama czy inna osoba z rodziny, to będzie rozmawiała z gościem ale przecież to normalne i w sumie grzeczne, więc łotewer. Ja raczej nie będę tematem takiej rozmowy (dziwny pomysł), co do sondowania, to znam rodziców na tyle, żeby dać się wysondować na tyle, ile chcę. Myślę, że może to też być kwestia różnicy wieku między nami, chyba jesteś dość młody, And? Niemniej już chyba pora porozmawiać szczerze, a miło z rodzicami i poprosić, żeby ograniczyli zachowania, które cię wprawiają w zażenowanie. A jeśli im się nie uda, trzeba po prostu przymknąć na to oko. :)
Jestem dość młody, bo mam 19 lat. Jednakże widzę, że moje poprzednie wypowiedzi nie do końca zostały właściwie zrozumiane. Nie tyle jestem zażenowany własnymi rodzicami, co po prostu mam swoje powody, dla których nie lubię "mieszania się" relacji z różnych "szufladek". W domu jestem synem mojej mamy, w szkole jestem znajomym moich znajomych, gdy dochodzi do spotkania pomiędzy mamą a znajomym w mojej obecności, to muszę przyjmować jakby 2 role równocześnie, co nie jest zbyt komfortowe. Poza tym, standardowo-piątkowo im mniejsza grupa, tym lepsza. Zawsze lepiej będę się czuł w grupie dwuosobowej, niż trzyosobowej. Przebywając w grupie osób z tak różnych środowisk, nigdy nie można pozwolić sobie na 100% swobody i bezpośredniości.
Co do sondowania, to miałem na myśli babcię, która mieszka z nami, nie rodziców. Ja mogę jej powiedzieć tyle, ile będę chciał, ale ona jest natrętna, chciałaby wszystko wiedzieć i wszystko mieć pod kontrolą, a jak nie chcę odpowiedzieć wprost na jej pytanie, to ma żal, że z nią nie rozmawiam i takie tam. Problem w tym, że ona jest osobą zuepłnie nielogiczną i nigdy jej nie jestem w stanie wytłumaczyć, że jej potrzebny są sprzeczne z moimi i kiedy ona chciałaby wszystko wiedzieć, a ja chciałbym, żeby nikt nic nie wiedział. Jest do tego stopnia ciekawska, że usłyszy jakiś mało istotny urywek rozmowy między mną a rodzicami, a następnego dnia pyta się mnie, o co chodziło. Oczywiście pyta się mnie na osobności, bo swojego syna, czyli mojego taty się boi, bo ten ją potrafi ochrzanić, jak za bardzo się wtrąca w nie swoje sprawy. I zawsze pyta się mnie, a nie rodziców. Jak rodzice na kilka godzin wyjdą z domu, to zawsze, ale to zawsze pyta się mnie, gdzie poszli. Oczywiście jak sama wychodzi, to z reguły nie melduje, gdzie idzie, więc trudno to zrzucić na troskę o bezpieczeństwo, czy coś w tym stylu. Ona po prostu chce mieć kontrolę, a ja jestem człowiekiem, który nie chce być kontrolowany, więc nie możemy dojść do porozumienia. W dodatku ona jest nielogiczna, a zarazem zawsze święcie przekonana o własnej racji. Gdy wytoczę argument, którego nie jest w stanie obalić, to rzuci swoje charakterystyczne "no nie przetłumaczę ci", albo swoje konserwatywne, że jest starsza i że z tego powodu wszystko wie lepiej. Jedyny sposób to ograniczyć kontakt do minimum, bo babcia usatysfakcjonowana będzie tylko wtedy, gdy będę jej o wszystkim meldował i będę zachowywał się w taki sposób, jaki ona by chciała, a jej wymagania raczej nie byłyby dla mnie odpowiednie. Do dzisiaj pamiętam, jak upierała się, że na Pierwszą Komunię powinienem iść w białych butach. Całe szcżęście rodzice do tego nie dopuścili, bo się potem okazało, że wszyscy chłopcy byli w czarnych butach, a w białych były dziewczyny.
Z rodzicami nie mam za bardzo o czym rozmawiać, bo nie wprawiają mnie w zażenowanie. Mogą powodować pewien dyskomfort, ale on już jest związany z moim ponadprzeciętnym samotnictwem i muszę z tym żyć. Przecież nie powiem mamie, że ma zakaz wstępu do mojego pokoju, kiedy ona dla mnie tyle przez całe życie robiła i nadal robi. A w monitor nie patrzy mi się na tyle często, żeby był to realny problem. Tacie mógłbym wypomnieć nieco, jak o mnie się wypowiadał przez praktycznie całe moje życie, ale nic to nie zmieni, bo raczej następnego dziecka nie będzie już miał i nie musi być świadomy swoich błędów, bo raczej nie będzie miał okazji ich powtórzyć.

ODPOWIEDZ