Piątki a obcy/goście w domu.

Dyskusje na temat typu 5
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Pierzasta
Posty: 891
Rejestracja: niedziela, 27 marca 2011, 01:35
Enneatyp: Obserwator

Re: Piątki a obcy/goście w domu.

#31 Post autor: Pierzasta » czwartek, 9 czerwca 2011, 22:31

And pisze:Jestem dość młody, bo mam 19 lat. Jednakże widzę, że moje poprzednie wypowiedzi nie do końca zostały właściwie zrozumiane. Nie tyle jestem zażenowany własnymi rodzicami, co po prostu mam swoje powody, dla których nie lubię "mieszania się" relacji z różnych "szufladek". W domu jestem synem mojej mamy, w szkole jestem znajomym moich znajomych, gdy dochodzi do spotkania pomiędzy mamą a znajomym w mojej obecności, to muszę przyjmować jakby 2 role równocześnie, co nie jest zbyt komfortowe. Poza tym, standardowo-piątkowo im mniejsza grupa, tym lepsza. Zawsze lepiej będę się czuł w grupie dwuosobowej, niż trzyosobowej. Przebywając w grupie osób z tak różnych środowisk, nigdy nie można pozwolić sobie na 100% swobody i bezpośredniości.
Ale to jest naturalna kolej rzeczy, że podczas gdy dla naszych rodziców zawsze jesteśmy w jakimś stopniu dzieckiem, tymczasem dorastamy i dla innych jesteśmy dorośli. To powoduje takie dziwne uczucie, zresztą wiadomo, że nie do końca będziemy się zachowywać przy rodzicach tak jak w kręgu rówieśników. Ale to wszystko jest zupełnie zwyczajne, chociaż są i takie rodziny, w których dzieci mają bardzo kumplowską relację z rodzicami. Mimo wszytsko, trzeba sobie jakąś metodę wypracować, bo czasami już tak bywa, że trzeba poprzebywać trochę ze znajomym w towarzystwie rodzica i lepiej już mieć już to 'opracowane".
And pisze: Co do sondowania, to miałem na myśli babcię, która mieszka z nami, nie rodziców. Ja mogę jej powiedzieć tyle, ile będę chciał, ale ona jest natrętna, chciałaby wszystko wiedzieć i wszystko mieć pod kontrolą, a jak nie chcę odpowiedzieć wprost na jej pytanie, to ma żal, że z nią nie rozmawiam i takie tam.
Tak to bywa ze starszymi osobami, faktycznie czasami strasznie męczące. Może spróbuj ją trochę pozwodzić albo obrócić w żart?


W każdym razie... ja też się często dziwnie czuję, kiedy jestem w towarzystwie znajomych z różnych "szufladek" ale to mija po chwili. Gorzej mam, kiedy spotykam się ze znajomymi w towarzystwie jakichś ich znajomych, których pierwszy raz widzę... no, chyba że mi wyjątkowo przypadną do gustu. Z drugiej strony, ponieważ mi samej słabo idzie zawieranie znajomości, to licze na to, że znajomi mnie będą poznawać z innymi. Nie żeby czesto dawało to jakieś ciekawe wyniki, bo większość osób mi jednak nie przypada do gustu.

Jednak wydaje mi się nie fair takie izolowanie różnych grupek znajomych, i nie tylko ze względu na spotykanie nowych ludzi, ale też dlatego, że niektórzy dzielą przyjaciół na np. takich od zabawy i takich od pomocy, co jest według mnie bardzo nieładne. Jakiś czas temu był taki specjalny numer Wysokich Obcasów o przyjaźni i mieli takie beznadziejne artykuły... w jednym jakiś psycholog chyba pisał, jak to własnie jest zdrowe i normalne mieć różne grupki znajomych i zachowywać się wobec nich inaczej, ale kiedy powiedział, ze właśnie innych się ma od zabawy a innych od poważnych spraw to sobie pomyślałam, że musi być bucem. Parę razy miałam okazję się przekonać, jak fajnie jest być w tej grupie, która ma pomagać, chociaż nigdy nic bardzo drastycznego, bo zwykle wycofuję się, kiedy widzę że z przyjaźnią coś nie tak. Ale znam bardziej skrajne przypadki, np. mojej mamy długa przyjaźń od liceum skończyła się na tym, że "przyjaciółka" od niej pożyczała pieniądze i obrzygiwała swoimi podkoloryzowanymi mocno problemami, a z innymi ludźmi te pieniądze wydawała na przyjemności i nie narzekała im, bo postawili jej ultimatum, ze jak ona będzie opowiadać im o swoich problemach, to oni się z nią nie będą bawić. Fajne układy, co?


Nic nie wnosi.
Pokonała mnie w depresji wibracji.
Jestem ostoją Prawdy. Widzisz? Ty aż kipisz, a po mnie to spływa. Jakiego chcesz jeszcze dowodu na to, kto ma rację?

Awatar użytkownika
And
Posty: 551
Rejestracja: sobota, 1 maja 2010, 21:51
Enneatyp: Obserwator
Lokalizacja: Andaluzja

Re: Piątki a obcy/goście w domu.

#32 Post autor: And » czwartek, 9 czerwca 2011, 23:16

Pierzasta pisze: Tak to bywa ze starszymi osobami, faktycznie czasami strasznie męczące. Może spróbuj ją trochę pozwodzić albo obrócić w żart?
Zbyt wielka różnica mentalna między nami, bym mógł obrócić sytuację w żart, który ona by zrozumiała. A żartowanie dla samego siebie nie stanowi rozwiązania sytuacji.

Pierzasta pisze: Jednak wydaje mi się nie fair takie izolowanie różnych grupek znajomych, i nie tylko ze względu na spotykanie nowych ludzi, ale też dlatego, że niektórzy dzielą przyjaciół na np. takich od zabawy i takich od pomocy, co jest według mnie bardzo nieładne.
Ja nie segerguję ludzi w taki sposób, że jedni są od tego, drudzy od tamtego. Introwertyk to zwierzę terytorialne. Rodzinę ma się w jednym terenie, znajomych w innym. Jakby podróżnik, który podróżował po całym świecie, spotkał w tym samym miejscu niedźwiedzia polarnego i hipopotama w środowisku naturalnym, pewnie bylby zdziwiony. Coś podobnego występuje u mnie, całe życie przyzwyczaiłem się, że jak przebywam z rodziną, to z rodziną, a jak przebywam ze znajomymi, to ze znajomymi. Pomieszanie tych grup powoduje niekomfortową sytuację. Jednak nigdy nie szufladkuję pojedynczych osób, że ci mi są przydatni do tego, a tamci do czegoś innego. Nigdy bym nie postawił człowiekowi ultimatum, że będę się z nim zadawał, pod warunkiem, że coś tam. Tak długo, jak dana osoba mi nie szkodzi, tak jest wszystko w porządku. Jeśli czuję, że mogę pomóc i że nie jestem wykorzystywany, to pomagam. Chociaż akurat mnie mało osób prosi o poważniejsze przysługi, bo mam mało znajomych po prostu. Szufladkowanie ogranicza się do tego, kogo mogę się spodziewać spotkać w danym miejscu o danym czasie i w jakim towarzystwie, nie dotyczy zaś tego, jak danego człowieka traktuję indywidualnie.

Awatar użytkownika
Pierzasta
Posty: 891
Rejestracja: niedziela, 27 marca 2011, 01:35
Enneatyp: Obserwator

Re: Piątki a obcy/goście w domu.

#33 Post autor: Pierzasta » czwartek, 9 czerwca 2011, 23:27

And pisze: Ja nie segerguję ludzi w taki sposób, że jedni są od tego, drudzy od tamtego. Introwertyk to zwierzę terytorialne. Rodzinę ma się w jednym terenie, znajomych w innym. Jakby podróżnik, który podróżował po całym świecie, spotkał w tym samym miejscu niedźwiedzia polarnego i hipopotama w środowisku naturalnym, pewnie bylby zdziwiony. Coś podobnego występuje u mnie, całe życie przyzwyczaiłem się, że jak przebywam z rodziną, to z rodziną, a jak przebywam ze znajomymi, to ze znajomymi. Pomieszanie tych grup powoduje niekomfortową sytuację. Jednak nigdy nie szufladkuję pojedynczych osób, że ci mi są przydatni do tego, a tamci do czegoś innego. Nigdy bym nie postawił człowiekowi ultimatum, że będę się z nim zadawał, pod warunkiem, że coś tam. Tak długo, jak dana osoba mi nie szkodzi, tak jest wszystko w porządku. Jeśli czuję, że mogę pomóc i że nie jestem wykorzystywany, to pomagam. Chociaż akurat mnie mało osób prosi o poważniejsze przysługi, bo mam mało znajomych po prostu. Szufladkowanie ogranicza się do tego, kogo mogę się spodziewać spotkać w danym miejscu o danym czasie i w jakim towarzystwie, nie dotyczy zaś tego, jak danego człowieka traktuję indywidualnie.
Nie mówię, że ty, tylko że takie segregowanie powinno mieć sowje granice i w ogóle powinno się na nie uważać. Z tym hipopotamem i niedźwiedzime to dobre porównanie, ja właśnie w takich sutuacjach czuję się zaskoczona i skonfundowana, ale potem przywykam do "wymieszania gatunków".
Nic nie wnosi.
Pokonała mnie w depresji wibracji.
Jestem ostoją Prawdy. Widzisz? Ty aż kipisz, a po mnie to spływa. Jakiego chcesz jeszcze dowodu na to, kto ma rację?

Igraszka
Posty: 14
Rejestracja: sobota, 15 października 2011, 11:27
Enneatyp: Obserwator
Lokalizacja: Kielce

Re: Piątki a obcy/goście w domu.

#34 Post autor: Igraszka » sobota, 15 października 2011, 12:18

Ja zawsze lubiłam wizyty gości, rozmawianie przy stole, pod warunkiem, że nie przychodziły dzieci, które trzeba było zabawiać, udawać zainteresowanie. Generalnie lubię postawę obserwatora: dorośli sobie gadają, ja się przysłuchuję i to dla mnie jest ciekawe. Natomiast tylko 2 razy w życiu zdarzyło mi się zaprosić koleżanki do domu. Ja po prostu nie lubię jak przychodzi ktoś tylko do mnie, muszę się nim zajmować, żeby nie kwękał, że się nudzi, itp. A po drugie gadanie z rówieśnikami ze szkoły jakoś tak mnie męczy po prostu :? Lubię gadać, ale na poważniejsze tematy, a nie takie bzdety, które lubią moi koledzy. No i
jest jeszcze kwestia, że trzeba się jakoś ubrać, posprzątać, to mnie stresuje. Także ja generalnie lubię wizyty pod warunkiem, że nie będę w centrum uwagi gościa i nie będę musiała się nim zajmować.

Awatar użytkownika
Magiliana
Posty: 173
Rejestracja: wtorek, 2 września 2008, 13:42
Enneatyp: Obserwator
Lokalizacja: własny świat

Re: Piątki a obcy/goście w domu.

#35 Post autor: Magiliana » sobota, 15 października 2011, 21:07

Nie przepadam za niezapowiedzianymi gośćmi, zwłaszcza jeśli nie mam ochoty na wizyty, bo na przykłąd czymś się zajmuję. Ale muszę przyznać, że na studiach i tak się zmieniłam. Wpłynął na to fakt, że mieszkam z osobami, które mają inne podejście do tematu i zdarza im się, że ktoś wpadnie tak sobie. Nie mając wyjścia, przywykam to tego powoli.
5w4

"Szanse jedne na milion spełniają się w dziewięciu przypadkach na dziesięć."

ODPOWIEDZ