Samotność - jak się z nią czujesz i jak do niej podchodzisz?

Dyskusje na temat typu 5

Jak traktujecie samotność

Uwielbiam być sam, tylko ja i nikt więcej! :)
55
16%
Lubię samotność chociaż mi ona czasem doskwiera
239
69%
Ech ta samotność. Dlaczego jestem sam?
37
11%
Pomocy nie chce być sam, nie znoszę samotności! :(
13
4%
 
Liczba głosów: 344

Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
bodzios
Posty: 695
Rejestracja: poniedziałek, 18 stycznia 2010, 23:06
Enneatyp: Obserwator

Re: Samotność - jak się z nią czujesz i jak do niej podchodzisz?

#211 Post autor: bodzios » czwartek, 22 kwietnia 2010, 00:39

Krótkoterminowa, ładująca akumulatory - jak najbardziej. Problemy pojawiają się później, w momencie, gdy staje się dłuższa, gdy zaczynamy mieć jej dość, a jesteśmy tak zagłębieni, że nie potrafimy się z niej wydobyć.
Może to, co teraz napiszę, zabrzmi jak herezja, ale nie wyobrażam sobie bycia samemu przez całe życie w "tym" sensie. Niby jestem na to przygotowany, niby jestem z tym pogodzony, ale nie wyobrażam sobie siebie samego za lat naście bez żony, dzieci, rodziny. Byłbym wówczas strasznie zgorzkniałym, nie nadającym się do niczego typem, już teraz zdaję sobie z tego sprawę. To nie tylko zabije, zniszczy całe moje ciepło, które staram się regularnie zwiększać, mocniej okazywać ludziom, ale zryje mi mózg, zrobi ze mnie smutnego człowieka bez celu, pogrążającego się coraz bardziej we mnie czy bardziej abstrakcyjnych sprawach. Nie, dziękuję.


No UPS - no party. :(

Awatar użytkownika
kazunarii
Posty: 31
Rejestracja: środa, 22 lipca 2009, 23:48

Re: Samotność - jak się z nią czujesz i jak do niej podchodzisz?

#212 Post autor: kazunarii » czwartek, 22 kwietnia 2010, 21:51

bodzios pisze:Krótkoterminowa, ładująca akumulatory - jak najbardziej. Problemy pojawiają się później, w momencie, gdy staje się dłuższa, gdy zaczynamy mieć jej dość, a jesteśmy tak zagłębieni, że nie potrafimy się z niej wydobyć.
Może to, co teraz napiszę, zabrzmi jak herezja, ale nie wyobrażam sobie bycia samemu przez całe życie w "tym" sensie. Niby jestem na to przygotowany, niby jestem z tym pogodzony, ale nie wyobrażam sobie siebie samego za lat naście bez żony, dzieci, rodziny. Byłbym wówczas strasznie zgorzkniałym, nie nadającym się do niczego typem, już teraz zdaję sobie z tego sprawę. To nie tylko zabije, zniszczy całe moje ciepło, które staram się regularnie zwiększać, mocniej okazywać ludziom, ale zryje mi mózg, zrobi ze mnie smutnego człowieka bez celu, pogrążającego się coraz bardziej we mnie czy bardziej abstrakcyjnych sprawach. Nie, dziękuję.
Zgadzam się z tobą bodzios teraz ma te naście lat i mi to nie przeszkadza w ogóle, że jestem samotny. Problem powiększy się wtedy, gdy już będzie się miało o wiele więcej wiosen na karku, a tu nadal samotnie. Wtedy to będzie kłopot, bo zaczną się zmiany w psychice i zachowaniu, a jak wiadomo piątka jak się otworzy może być ciepła - dlatego też chcę to zmienić, by tego nie stracić i staram się jakoś zakręcić w jakiś związek by nadal utrzymywać swoje zalety, które pokazują się przy dobrych osobach.

Taka Jedna
Posty: 69
Rejestracja: niedziela, 27 czerwca 2010, 16:46
Enneatyp: Obserwator

Re: Samotność - jak się z nią czujesz i jak do niej podchodzisz?

#213 Post autor: Taka Jedna » środa, 11 sierpnia 2010, 13:32

Wybrałam opcję nr 2, ale dopiero w drugim podejściu. Jak tylko zobaczyłam ankietę po raz pierwszy, zaraz po przeczytaniu wszystkich możliwości bez zastanowienia zaznaczyłam, że uwielbiam być sama. Bo właściwie tak właśnie jest, tylko że nie przez 100% mojego czasu - w porywach przez 80%, podczas napadu towarzyskości - jakieś 50% (nawet kiedy mam ochotę na kontakt z ludźmi - z grupką znajomych albo z TYM jednym wybranym człowiekiem :wink:, gdybym tylko go już znała...- to wiem, że jeśli naprawdę bym się nie postarała, to nie byłabym w stanie być z nim(i) tu i teraz całą duszą. Zawsze część mnie pozostanie w środku i wcale nie będzie miała ochoty narażać się na cudzy wzrok).
Jestem sama praktycznie przez cały czas, w ogóle nie mam życia towarzyskiego. Nawet kiedy w domu jest rodzina, ja większość czasu spędzam sama w swoim pokoju albo na zewnątrz. Po prostu to lubię. Akumulatory ładuję w samotności, a później zużywam energię na przebywanie z ludźmi, nie odwrotnie. Lubię spędzać czas sama, nienarażona na obecność innych, która zazwyczaj mnie krępuje - krępuje moje możliwości, moje prawdziwe "ja". W obecności ludzi zupełnie nie mogę się skupić, co mnie po prostu żenuje, bo ja sama wiem, jaka jestem, jaka potrafię być i na co mnie stać jeśli tylko mam dobre warunki. A wiem to, bo trafiłam w swoim życiu na kilka osób, które potrafiły pomóc mi rozwinąć skrzydła w ich obecności. Ale tylko kilka. Na co dzień, jeśli nie mam możliwości przebywać w towarzystwie ludzi tego rozwijającego mnie typu, wybieram samotność. Nie lubię robić coś na pół gwizdka (jak już coś robić, to na całość, dać z siebie wszystko!), a tak właśnie z mojej perspektywy wyglądają moje relacje z "nieodpowiednimi" ludźmi. W chwilach, kiedy nie potrafię być przy ludziach taka, jak bym chciała albo jaka powinnam być, bardzo się sobą rozczarowuję, jestem sfrustrowana. Zamiast więc męczyć się obcowaniem z ludźmi, którzy po prostu "nie są dla mnie", ani ja dla nich, wolę rozwijać się sama jak tylko mogę, żeby nie przegapić okazji na kontakt z TYM człowiekiem - bratnią duszą, z którą od razu poczuję tę swoistą więź porozumienia. Rozwijać się, czyli upewniać się, że wiem, czego oczekuję od ludzi, czego chciałabym się od nich nauczyć i dowiedzieć, co w nich lubię a czego nie oraz czy sama mam wiedzę i możliwości, aby móc stanowić atrakcyjny materiał w tworzeniu relacji koleżeńskiej, przyjacielskiej, partnerskiej, damsko-męskiej czy jakiejkolwiek. I zawsze próbuję skorzystać z tej wiedzy kiedy tylko nadarzy się okazja. Nie jest więc tak, że opieram się wyłącznie na symulacjach i wyobrażeniach. Nie da się niczego nauczyć tylko przez opracowywanie teorii, trzeba również treningu praktycznego (ale z doświadczenia wiem, że jeśli nie jestem przygotowana z części teoretycznej, to praktyka na pewno pójdzie mi źle, więc bardziej skupiam się na przygotowaniu teoretycznym). Tak więc kiedy tylko mogę i jestem w odpowiednim nastroju staram się rozmawiać z ludźmi, choćby z listonoszem czy znajomą sprzedawczynią sklepie. Mimo tego, że wybieram odosobnienie od większości ludzi wokół mnie, jestem otwarta na wszelkie kontakty - i te mniej zobowiązujące i te bliższe. Mogę przebywać i w samotności (nawet takiej totalnej - zero kontaktów ze znajomymi, siedzenie w domu całymi dniami... i tak przez kilka miesięcy) i w towarzystwie, ale to drugie jednak potrafi mnie bardziej zmęczyć. W przeciwieństwie do samotności, w której, jak już pisałam, ładuję akumulatory, życie towarzyskie potrafi mi czasem zamazać mój prawdziwy obraz siebie (a ja potrzebuję wiedzieć jaka jestem i kim jestem), odciąga mnie od niego, zaburza moją stabilność emocjonalną... I w tym momencie muszę zostać sama. Przebywanie długi czas w samotności również ma wpływ destrukcyjny, ale jednak w moim przypadku jest on chyba mniej spektakularny niż wyczerpanie po wyżywaniu się w towarzystwie. Samotność jest stabilniejsza. Może i daje mniejszą radość, ale i mniejsze stanowi zagrożenie, jak dla mnie
Miewałam w życiu najróżniejsze momenty: bywałam zupełnie sama, bawiłam się w duszę towarzystwa, miewałam nielicznych bliskich przyjaciół, licznych dalekich znajomych, nawet jednego wroga... Ale z reguły zawsze korzystałam i korzystam z zaproszeń na wszelkie spotkania i imprezy, nie jest zbyt trudno gdzieś mnie wyciągnąć. Nie lubię tracić okazji na kontakt z ludźmi, bo i tak jest on baaaardzo rzadki, a jak by nie patrzeć, człowiek to stworzenie stadne i życie całkowicie pozbawione ludzi byłoby niezmiernie trudne, jeśli w ogóle możliwe. Potrafię się zresztą dobrze bawić na wszelkich imprezach 8)
Moją domeną od lat są kontakty niebezpośrednie. Wiele moich dalszych i bliższych znajomości zaczęło się, trwało (lub trwa 8)) dzięki internetowi
5w4

Wanting to be someone else is a waste of the person you are

Jakże byłoby to możliwe, żebyśmy to zawsze tylko my mieli słuszność, a inni by nigdy nie mieli racji? ;)

phalcore
Posty: 414
Rejestracja: piątek, 25 czerwca 2010, 22:11

Re: Samotność - jak się z nią czujesz i jak do niej podchodzisz?

#214 Post autor: phalcore » środa, 11 sierpnia 2010, 15:04

Samotność to z jednej strony najpiękniejsze co nas może w życiu spotkać a z drugiej to najgorsze. :p


I mam taki przeplatany cykl, raz jej potrzebuje to się wyłączam społecznie, potem jej nie potrzebuję to z "nimi" przebywam. :)


Te "nimi" to ludzie ofkorz.

Awatar użytkownika
greenlight
Posty: 280
Rejestracja: wtorek, 1 czerwca 2010, 14:51
Lokalizacja: Łódź

Re: Samotność - jak się z nią czujesz i jak do niej podchodzisz?

#215 Post autor: greenlight » środa, 11 sierpnia 2010, 19:49

Kiedy byłam sama pragnęłam, aby ktoś był blisko, wyobrażałam sobie, jakie wspaniałe rozmowy moglibyśmy prowadzić z ewentualnymi znajomymi ile ciekawych rzeczy moglibyśmy wspólnie robić...w głowie już słyszałam dialog, widziałam obraz miejsca, w którym jesteśmy, czułam smak kawy, którą razem pijemy...a kiedy już była ku temu okazja rozmowa była nijaka, nie było nic ciekawego do roboty, słońce świeciło jakby mniej jaśniej, trawa była mniej zielona a kawa smakowała obrzydliwie. Ludzie są zawsze bardziej atrakcyjni, kiedy są daleko, bardzo mi ich wtedy brakuje, ale kiedy są blisko ich obecność jest dla mnie nieznośna. Czuje się źle w towarzystwie, bo i tu jest podział:1 jestem zdenerwowana, bo ludzie nie zaspokajają moich potrzeb emocjonalnych, zachowują się nie tak jak tego oczekiwałam, widzę ich wszystkie wady mam wrażenie, że mnie nie rozumieją, 2 czuję się jak przybysz z innej planety, całkowicie inna, gorsza, strasznie się wstydzę.
Faktem jest, że ja naprawdę zachowuje się dziwnie, trochę a nawet bardzo jak Adaś Miauczyński w „Dniu świra”. Mam wrażenie, że tak bardzo odbiegam od innych, że muszę się izolować by nie czuć tego wstydu i zażenowania...I móc w spokoju pielęgnować swoje odchyły, (bo są one jednak częścią mnie, bez której czułabym się niekompletna i poczucie odmienności oprócz przykrości daje mi pewna przyjemność) Poza tym potrzebuję czasu, który mogę spędzić sama ze sobą, w bezpiecznym bunkrze mojej samotni, chroniącym mnie przed towarzyskim bombardowaniem
To wszystko czego chcę
To wszystko czego mi brak
To wszystko czego ja nigdy nie będę miał

phalcore
Posty: 414
Rejestracja: piątek, 25 czerwca 2010, 22:11

Re: Samotność - jak się z nią czujesz i jak do niej podchodzisz?

#216 Post autor: phalcore » środa, 11 sierpnia 2010, 20:35

greenlight pisze:Ludzie są zawsze bardziej atrakcyjni, kiedy są daleko.

Święte kur... słowa...

Kryzysowa_narzeczona
Posty: 302
Rejestracja: niedziela, 8 marca 2009, 13:39

Re: Samotność - jak się z nią czujesz i jak do niej podchodzisz?

#217 Post autor: Kryzysowa_narzeczona » środa, 11 sierpnia 2010, 21:56

Taka Jedna pisze: wolę rozwijać się sama jak tylko mogę, żeby nie przegapić okazji na kontakt z TYM człowiekiem - bratnią duszą, z którą od razu poczuję tę swoistą więź porozumienia. Rozwijać się, czyli upewniać się, że wiem, czego oczekuję od ludzi, czego chciałabym się od nich nauczyć i dowiedzieć, co w nich lubię a czego nie oraz czy sama mam wiedzę i możliwości, aby móc stanowić atrakcyjny materiał w tworzeniu relacji koleżeńskiej, przyjacielskiej, partnerskiej, damsko-męskiej czy jakiejkolwiek.
Ja już sobie odpuściłam czekanie na jakąkolwiek bratnią duszę. I odwrotnie do Ciebie, stwierdziłam, że najpierw muszę zacząć poznawać ludzi, aby dowiedzieć się, czego oczekuję. W moim wypadku nawet nie chce mi się analizować tego, czego oczekuję od innych, bo już robiłam to setki razy, a wnioski z tego wyłącznie mnie skrępowały i nie pozwoliły dać komuś szansy bliższego poznania. Taki mały przykładzik. Jedna dziewczyna w szkole, którą w zasadzie lubię, czasami trochę mnie irytuje swoimi żartami, które ogłasza publicznie czy ogólnie swoją paplaniną. Jednakże spotkałam się z nią poza szkołą, poznałam trochę z innej perspektywy i stwierdziłam, że aby z kimś spędzać czas, nie musi mi on odpowiadać w 100%. Oczywiście to wszystko dotyczy tylko mnie i nie mam zamiaru kwestionować Twojego sposobu ;)

greenlight pisze:Kiedy byłam sama pragnęłam, aby ktoś był blisko, wyobrażałam sobie, jakie wspaniałe rozmowy moglibyśmy prowadzić z ewentualnymi znajomymi ile ciekawych rzeczy moglibyśmy wspólnie robić...w głowie już słyszałam dialog, widziałam obraz miejsca, w którym jesteśmy, czułam smak kawy, którą razem pijemy...a kiedy już była ku temu okazja rozmowa była nijaka, nie było nic ciekawego do roboty, słońce świeciło jakby mniej jaśniej, trawa była mniej zielona a kawa smakowała obrzydliwie.
Też mam takie wizje, ale nie przywiązuje się do nich. Rzeczywistość bywa jednak mniej frapująca i ciekawa, dlatego unikam rozczarowań :P

Awatar użytkownika
fantasmagoria
Posty: 22
Rejestracja: niedziela, 15 sierpnia 2010, 22:53
Enneatyp: Obserwator
Lokalizacja: Gdańsk

Re: Samotność - jak się z nią czujesz i jak do niej podchodzisz?

#218 Post autor: fantasmagoria » niedziela, 15 sierpnia 2010, 23:45

samotność to moje paliwo. Jeśli nawet z kimś lubię przebywać, niezbędny jest mi azyl w zanadrzu.
5 na skrzydłach (sx / sp)

Awatar użytkownika
belinda
Posty: 16
Rejestracja: środa, 27 lipca 2011, 00:07

Re: Samotność - jak się z nią czujesz i jak do niej podchodz

#219 Post autor: belinda » piątek, 25 listopada 2011, 23:31

Jako 5 lubię samotność, chociaż czasem mam ochotę gdzieś wyjść, spotkać się z tymi nielicznymi koleżankami. Albo się wtedy powstrzymuje albo coś planuję, a wtedy jak zwykle żadna nie ma czasu. Teraz jest gorzej w sensie 2 połówki, zawsze mówiłam, że nie potrzebuje i nie szukam chłopaka ale ostatnio brakuje mi miłości i czułości 2. osoby a poza tym większość dziewczyn w mojej klasie kogoś ma, nawet moja kumpela, która nie wydawała się być zainteresowana facetami i miłostkami. Ta cała sytuacja jeszcze bardziej mnie dobija :(
5w4

Awatar użytkownika
Pierzasta
Posty: 891
Rejestracja: niedziela, 27 marca 2011, 01:35
Enneatyp: Obserwator

Re: Samotność - jak się z nią czujesz i jak do niej podchodz

#220 Post autor: Pierzasta » sobota, 26 listopada 2011, 00:07

belinda pisze:Jako 5 lubię samotność, chociaż czasem mam ochotę gdzieś wyjść, spotkać się z tymi nielicznymi koleżankami. Albo się wtedy powstrzymuje albo coś planuję, a wtedy jak zwykle żadna nie ma czasu. Teraz jest gorzej w sensie 2 połówki, zawsze mówiłam, że nie potrzebuje i nie szukam chłopaka ale ostatnio brakuje mi miłości i czułości 2. osoby a poza tym większość dziewczyn w mojej klasie kogoś ma, nawet moja kumpela, która nie wydawała się być zainteresowana facetami i miłostkami. Ta cała sytuacja jeszcze bardziej mnie dobija :(
Przyzwyczajaj się. :mrgreen:

A serio, zastanów sięczego naprawdę chcesz i spróbuj sobie to "zabezpieczyć".

kazunarii pisze:
bodzios pisze:Krótkoterminowa, ładująca akumulatory - jak najbardziej. Problemy pojawiają się później, w momencie, gdy staje się dłuższa, gdy zaczynamy mieć jej dość, a jesteśmy tak zagłębieni, że nie potrafimy się z niej wydobyć.
Może to, co teraz napiszę, zabrzmi jak herezja, ale nie wyobrażam sobie bycia samemu przez całe życie w "tym" sensie. Niby jestem na to przygotowany, niby jestem z tym pogodzony, ale nie wyobrażam sobie siebie samego za lat naście bez żony, dzieci, rodziny. Byłbym wówczas strasznie zgorzkniałym, nie nadającym się do niczego typem, już teraz zdaję sobie z tego sprawę. To nie tylko zabije, zniszczy całe moje ciepło, które staram się regularnie zwiększać, mocniej okazywać ludziom, ale zryje mi mózg, zrobi ze mnie smutnego człowieka bez celu, pogrążającego się coraz bardziej we mnie czy bardziej abstrakcyjnych sprawach. Nie, dziękuję.
Zgadzam się z tobą bodzios teraz ma te naście lat i mi to nie przeszkadza w ogóle, że jestem samotny. Problem powiększy się wtedy, gdy już będzie się miało o wiele więcej wiosen na karku, a tu nadal samotnie. Wtedy to będzie kłopot, bo zaczną się zmiany w psychice i zachowaniu, a jak wiadomo piątka jak się otworzy może być ciepła - dlatego też chcę to zmienić, by tego nie stracić i staram się jakoś zakręcić w jakiś związek by nadal utrzymywać swoje zalety, które pokazują się przy dobrych osobach.
Taa... :roll: bo wszyscy ludzie są tacy sami i każdy normalny musi się hajtnąć, wziąć kredyt i narobić dzieciuków. kto tego nie zrobi ten zwariuje. Proste!

"...piątka jak się otworzy może być ciepła..." to wywołało przed oczyma duszy mojej obraz seppuku... :lol:


Cieńcy jesteście, ja od dziecka fantazjowałam o byciu starą panną (tylko nie wiedziałąm że to się tak nazywa), która mieszka sama i dzięki temu może prowadzić takie życie, jakie lubi.
Nic nie wnosi.
Pokonała mnie w depresji wibracji.
Jestem ostoją Prawdy. Widzisz? Ty aż kipisz, a po mnie to spływa. Jakiego chcesz jeszcze dowodu na to, kto ma rację?

Tycho
Posty: 34
Rejestracja: niedziela, 27 lutego 2011, 21:13
Enneatyp: Obserwator

Re: Samotność - jak się z nią czujesz i jak do niej podchodz

#221 Post autor: Tycho » sobota, 26 listopada 2011, 13:46

Pierzasta pisze:"...piątka jak się otworzy może być ciepła..." to wywołało przed oczyma duszy mojej obraz seppuku... :lol:
Ja od kilku dziewczyn, które nigdy nie miały okazji się spotkać, słyszałem że jestem bardzo ciepły ;-) Inna sprawa, że poza jednym przypadkiem były to znajomości internetowe, czyli taka forma kontaktu, która jest dla mnie najwygodniejsza - w razie czego zawsze mogę zerwać kontakt.
Pierzasta pisze:Cieńcy jesteście, ja od dziecka fantazjowałam o byciu starą panną (tylko nie wiedziałąm że to się tak nazywa), która mieszka sama i dzięki temu może prowadzić takie życie, jakie lubi.
A do zakonu Cię nie ciągnie ;-) ?
Wystarczy, że dobrzy ludzie nie będą nic robili, a zło zatriumfuje.
Edmund Burke

Awatar użytkownika
Elkora
Posty: 2569
Rejestracja: poniedziałek, 28 kwietnia 2008, 13:24
Enneatyp: Obserwator
Lokalizacja: Kraina pieczonych gołąbków

Re: Samotność - jak się z nią czujesz i jak do niej podchodz

#222 Post autor: Elkora » sobota, 26 listopada 2011, 13:57

pierzasta jak zwykle się myli, ludzie po seppuku robią się coraz zimniejsi
Obrazek

Awatar użytkownika
Pierzasta
Posty: 891
Rejestracja: niedziela, 27 marca 2011, 01:35
Enneatyp: Obserwator

Re: Samotność - jak się z nią czujesz i jak do niej podchodz

#223 Post autor: Pierzasta » sobota, 26 listopada 2011, 21:55

Tycho pisze:
Pierzasta pisze:"...piątka jak się otworzy może być ciepła..." to wywołało przed oczyma duszy mojej obraz seppuku... :lol:
Ja od kilku dziewczyn, które nigdy nie miały okazji się spotkać, słyszałem że jestem bardzo ciepły ;-) Inna sprawa, że poza jednym przypadkiem były to znajomości internetowe, czyli taka forma kontaktu, która jest dla mnie najwygodniejsza - w razie czego zawsze mogę zerwać kontakt.
Pierzasta pisze:Cieńcy jesteście, ja od dziecka fantazjowałam o byciu starą panną (tylko nie wiedziałąm że to się tak nazywa), która mieszka sama i dzięki temu może prowadzić takie życie, jakie lubi.
A do zakonu Cię nie ciągnie ;-) ?
:roll: Nie ma to jak bycie zrozumianą.

Czy ja mówiłam, że piątka nie może być ciepła? Chyba wielokrotnie sie wypowiadałam w guście, że uważam postrzeganie piątek jako zimne, beznamiętne, robociaste itp. za kompletne niezrozumienie piątkowatości. Piątka ogólnie może być ciepła i nawet jak się nie otworzy. :lol:

Co ma zakon do tego, o czym pisałam? Może zacznij czytać ze zrozumieniem zanim odpowiesz na mój post, bo w dziale piątek spada mi tolerancja na takie wyskoki.
Elkora pisze:pierzasta jak zwykle się myli, ludzie po seppuku robią się coraz zimniejsi
Myślę, że tuż po otworzeniu przez pewnien czas epatuje cieplutkim wnętrzem, jednak po jakimś czasie oczywiście oziębia się - tu masz rację. Wniosek - lepiej się z byle powodu nie otwierać.

BTW znalazłam rożne fajne obrazki, można zgadywać jakego typu są przedstawione osoby:
Spoiler:
Ja bym typowała tak:
Spoiler:
Nic nie wnosi.
Pokonała mnie w depresji wibracji.
Jestem ostoją Prawdy. Widzisz? Ty aż kipisz, a po mnie to spływa. Jakiego chcesz jeszcze dowodu na to, kto ma rację?

muahahaha
Posty: 365
Rejestracja: poniedziałek, 28 listopada 2011, 18:27

Re: Samotność - jak się z nią czujesz i jak do niej podchodz

#224 Post autor: muahahaha » wtorek, 29 listopada 2011, 18:36

czasem lubię być sama, ale czasem chciałabym być wśród ludzi tylko,że z ludźmi jest właśnie problem. Większość osób które spotkałam nie umie/nie chce słuchać, jest nastawiona tylko na nadawanie, więc nawet jakbym się spotkała z taką osobą to dla niej nie ma znaczenia czy będzie się chwalić swoimi niesamowitymi osiągnięciami przede mną czy przed kimś innym. Chodzi im po prostu żeby być w towarzystwie, a nie o jakość kontaktów. No i tu jest ta samotność, jeżeli mnie nie zależy na rozmówcy a rozmówcy na mnie, to po co się spotykać. Będąc z taką osobą jestem samotna, ale siedząc sama w domu też jestem . Ale nie 'trza' się poddawać:)

Awatar użytkownika
Reyvinn
Posty: 30
Rejestracja: piątek, 2 grudnia 2011, 06:05
Enneatyp: Obserwator
Lokalizacja: Wrocław

Re: Samotność - jak się z nią czujesz i jak do niej podchodz

#225 Post autor: Reyvinn » piątek, 2 grudnia 2011, 06:17

opcja numer dwa, zdecydowanie. Lubię być sam. Potrzebuję być sam. Uciekam od ludzi. Ale czasem, po pewnym czasie samotność staje się straszna, choćby ze względu na niemożność podzielenia się tym, do czego w samotności doszedłem... Na szczęście mam grupę znajomych z którymi w miarę regularnie się spotykam, dzięki którym mogę wmawiać sobie że samotny nie jestem. Bo niestety, jak chyba większość piątek, nie ufam ludziom. Nie umiem. Za bardzo boję się, że mnie skrzywdzą. Chociaż bez ludzi nie umiem żyć, a żeby z nimi funkcjonować w pewnym stopniu muszę im zaufać... Ciężki jest żywot piątki :)
Członek załogi 5ernika Za9łady, jak też fragment kolektywnego rotacyjnego zaocznego kapitana tegoż wspaniałego okrętu..

Arrrrrrr!

Członek UPD

Purge the unclean! For the Emperor!

5w4. Albo 5w6. Albo coś innego. sam nie wiem.

ODPOWIEDZ